środa, 6 stycznia 2016

Epilog cz.1


25 maja 2018
Jeśli ludzie myślą, że dzień zakończenia studiów jest najlepszym dniem ich całej edukacji są w błędzie. Od godziny siedziałam w swoim pokoju w akademiku. Spędziłam tu swoje najlepsze cztery lata i patrząc na spakowane kartony i walizki czuję smutek, ponieważ właśnie zaczynam prawdziwe dorosłe życie. Jestem również zdenerwowana, ponieważ moje odbieranie dyplomu będzie oglądał mój tata i Samantha, którzy specjalnie na tę okazję przylecieli z Londynu razem ze swoim dwu i pół rocznym dzieckiem. Mój malutki braciszek był najcudowniejszym dzieckiem na świecie i kochałam się nim zajmować. Byłam mile zaskoczona, kiedy tata i Sam zaproponowali mi żebym to ja wybrała dla niego imię. Bez większego namysłu postanowiłam dać mu na imię Ryan. Wiem, że to imię mojego starszego nieżyjącego brata, ale chciałam żeby był obecny wśród nas chociaż w taki sposób. Kiedy mój braciszek się urodził postanowiłam być dla niego tak dobrą starszą siostrą, jak Ryan był dla mnie bratem. Każdą swoją wolną chwilę, którą spędzałam w Londynie poświęcałam temu malutkiemu dziecku. Nie był do mnie podobny, ponieważ miał blond włosy i niebieskie oczy po swojej matce, jednak kształt twarzy odziedziczył po tacie.
Podskoczyłam jak oparzona, kiedy drzwi pokoju się otworzyły. Do środka weszła Jesy, moja współlokatorka, która przez rok mieszkała ze mną, po tym jak Angela skończyła studia. Mówiąc o moich przyjaciołach...
Angela w zeszłym roku otrzymała dyplom z psychologii klinicznej i teraz pracuje w ośrodku dla niedoszłych samobójców, a także dla osób, które miały zaburzenia odżywiana. Wydała także książkę, tym samym spełniając swoje największe marzenie. Czułam się trochę dumna z jej sukcesu, ponieważ to ja zachęciłam ją do skończenia historii, którą pisała i opublikowania jej. Od czterech lat jest w szczęśliwym związku z Harrym i mimo że dużo się kłócą, kochają się najmocniej na świecie. Harry, który również rok temu skończył studia, został zawodnikiem Los Angeles Galaxy i jest najlepszym napastnikiem 2018 roku. Jade założyła salon piękności, który szybko zyskał popularność i teraz zarządza takimi trzema w całych Stanach. Niall wciąż jest jej ukochanym chłopakiem i wkrótce planuje się jej oświadczyć. Mój przyjaciel po otrzymaniu dyplomu postanowił zostać muzykiem, co idzie mu bardzo dobrze, podpisał kontrakt płytowy, a z początkiem przyszłego roku rusza w trasę koncertową do USA. Gra na gitarze, a ja jestem wielką fanką jego piosenek. Matt dwa lata temu założył zespół rockowy i właśnie jest w trasie po Europie. Jego dziewczyna, a mój dawny wróg, Eleanor ma własną linię odzieży, która jest szczególnie popularna wśród młodych ludzi. Perrie rok temu rozstała się z Zaynem, ale ma się dobrze i jest prywatną stylistką Seleny Gomez i Jenniefer Aniston. Liam jest grafikiem gier komputerowych z czego Harry i Louis bardzo się cieszą, ponieważ dwa tygodnie temu mogli zagrać w niewydaną jeszcze Fifę'19. Przez jakiś czas umawiał się z dziewczyną o imieniu Sophia, ale rozstali się i wciąż jest szczęśliwym singlem. Wszyscy z nich mieszkają w Los Angeles.
Josh i Calum postanowili zostać w Nowym Jorku. Josh kończy razem ze mną studia, a Cal jest dobrze płatnym prawnikiem na Manhattanie. Zaręczyli się rok temu, jednak na razie nie planują ślubu. Cathy i Ashton są małżeństwem od dwóch lat i pobrali się po zakończeniu studiów dziewczyny, a cztery miesiące temu urodziła im się córeczka. Ash ma w Nowym Jorku już dwa kluby, a także jeden w Miami.
Zayn po odebraniu swojego dyplomu, rozstał się z Perrie i wyjechał do Londynu. Tylko Liam na z nim kontakt i z tego co wiemy pracuje nad swoim debiutanckim albumem. Jest też skłócony z Louisem, jednak postanowiłam się w to nie mieszać.
Mówiąc o Louisie. W styczniu minęły trzy lata odkąd jesteśmy razem, a ja nigdy nie byłam bardziej szczęśliwa. W zeszłym roku skończył studia i wyprowadził się z resztą do Los Angeles. Założył swoją wytwórnie płytową, w której swoje albumy wydał Ed Sheeran czy Kings Of Leon. Byłam z niego bardzo dumna, ponieważ osiągnął ogromny sukces, o którym wiele ludzi może tylko śnić. Nie widzieliśmy się zbyt często przez ostatni rok, ale staraliśmy się zobaczyć chociaż raz w miesiącu.
Spojrzałam na zegarek zastanawiając się za ile przyjedzie moja rodzina i mój chłopak. Zaczęłam się stresować, kiedy Louis zadzwonił, że czekają już na dole. Wzięłam głęboki wdech i wstałam z łóżka wygładzając dłońmi białą koszulę. Wzięłam z biurka torebkę, pomachałam Jesy i wyszłam z pokoju.

Po trzech godzinach wręczanie dyplomów dobiegło końca. Na moje szczęście nie potknęłam się przy odbieraniu świadectwa i odetchnęłam z ulgą, kiedy po zdjęciu togi przeszłam do miejsca, w którym stali tata, Sam, Ryan i Louis.
- Amy! - krzyknął mój braciszek i podbiegł do mnie potykając się o swoje małe stópki i wpadając prosto w moje kolana.
Wzięłam go na ręce i pocałowałam jego policzek. Ryan był taki słodki, że mogłabym tulić go całymi dniami.
- A ja? - zapytał Louis ze złośliwym uśmieszkiem na ustach.
Podeszłam z Ryanem na rękach do mojego chłopaka i pocałowałam go prosto w usta. Louis chciał przedłużyć pocałunek, jednak zdawałam sobie sprawę z obecności mojego taty i jego dziewczyny, dlatego odsunęłam się od niego. Brunet położył dłoń na moim biodrze i przyciągnął mnie bliżej siebie.
- Jestem z ciebie taki dumny, kochanie - wyszeptał i pocałował mnie pod uchem.
Zarumieniłam się, a póżniej przyszła kolej na gratulacje ze strony taty i Sam. Ryan bawił się moimi bransoletkami, a ja słuchałam jak tata jest bardzo szczęśliwy, z tego co osiągnęłam i jestem już dorosłym człowiekiem. Relacje z moim tatą były na najlepszym możliwym poziomie, a ostatnie cztery lata naprawiły to, co zostało zaniedbane w przeszłości. Mogłam do niego zadzwonić w każdej chwili, nawet w środku nocy, kiedy pokłóciłam się ze swoim chłopakiem i musiałam się wyżalić rodzicowi. Samantha była bardziej moją przyjaciółką niż macochą i wciąż pamiętam ten dzień, gdy zabrała mnie na koncert Adama Lamberta.
Szliśmy w kierunku mojego samochodu chcąc udać się na obiad do restauracji, w której byłam z Louisem na pierwszej randce. W pewnym momencie zadzwonił telefon chłopaka, więc grzecznie przeprosił i odszedł na bok. Byłam trochę zdziwiona, ponieważ Louis nigdy nie krył się przede mną ze swoimi rozmowami. Zaczekaliśmy na niego przy samochodzie. Tata zapiął Ryana w foteliku dla dzieci, a ja chciałam zająć miejsce kierowcy, korzystając z okazji, że Louisa nie ma, więc to ja będę mogła prowadzić.
- Amy? - usłyszałam za sobą głos mojego chłopaka. Szedł w moją stronę i przez chwilę podziwiałam go ubranego w bordową koszulę i czarne obcisłe spodnie, jednak gdy przeniosłam wzrok na jego twarz zaniepokoiłam się. Był niepewny czegoś, widziałam to w jego oczach.
- Co się stało? - zapytałam, gdy do niego podeszłam. Położyłam dłoń na jego policzku, a chłopak automatycznie wtulił w nią swoją twarz.
- Ktoś chce z tobą porozmawiać.
- Kto?
Zmarszczyłam brwi, ponieważ nie wiedziałam, kto mógłby chcieć się ze mną teraz spotkać. Moi przyjaciele byli w Los Angeles, a z Cathy, Ashtonem, Joshem i Calumem mieliśmy zobaczyć się dopiero jutro wieczorem. Louis odwrócił głowę za siebie. Zrobiłam to samo i przeczesałam wzrokiem idących do swoich samochodów ludzi, nie wiedząc kogo właściwie miałam szukać. Poczułam, jak Louis splata nasze palce i spojrzałam w miejsce, w które patrzył. Zamarłam, gdy zobaczyłam idącą w moją stronę kobietę. Była ubrana w typowy dla niej elegancki sposób, a jej proste brązowe włosy, dokładnie w takim samym odcieniu, jak moje, delikatnie falowały na wietrze. Niepewnie się uśmiechała, a w jej oczach błyszczały łzy.
- Mama?
- Cześć córeczko. 
- Co tu robisz? - zapytałam zaskoczona. 
Nie widziałam się z mamą trzy lata. Nie rozmawiałyśmy prawie wcale, nasz jedyny kontakt polegał na składaniu sobie życzeń urodzinowych i świątecznych. Z tego co mi tata powiedział, moja mama wyszła za Grega i przeprowadzili się do innej dzielnicy Londynu. Początkowo było mi trudno pogodzić się z tym, że tak bardzo się pokłóciłyśmy, jednak gdy telefony od mojej matki przestały dzwonić zwyczajnie zapomniałam. W głębi duszy tęskniłam za nią, nawet jeśli była okropnym rodzicem i tak ją kochałam.
- Twój chłopak do mnie zadzwonił i zaprosił na rozdanie dyplomów - powiedziała i uśmiechnęła się wdzięcznie do Louisa.
- Myślę, że pójdę do samochodu. Macie dużo do powiedzenia - odezwał się mój chłopak, jednak nie miałam ochoty go puszczać. Potrzebowałam go.
- Nie Louis, zostań - moja mama najwyraźniej też nie chciała odbyć tej rozmowy w cztery oczy.
Przez chwilę po prostu patrzyłyśmy się na siebie. Widziałam smutek i żal w oczach mojego rodzica i przez chwilę poczułam ukłucie w sercu, ponieważ cierpiałam przez to wszystko co się działo.
- Przepraszam - powiedziała. Po jej policzku spłynęła pojedyncza łza, którą szybko starła i kontynuowała dalej: - Byłam okropną matką, wiem to. Przez te wszystkie lata nie okazałam ci ani odrobiny miłości, na którą tak zasługiwałaś. Amy, wiem że pewnie mnie nienawidzisz, ale kocham cię. Jesteś moim dzieckiem, z czego zbyt późno zdałam sobie sprawę i może już jest za późno, ale chcę to naprawić. Nie zmienię przeszłości, ale mogę ci teraz pokazać, jak bardzo ważna dla mnie jesteś. Straciłam już jedno dziecko, a myśl, że mogę stracić i ciebie zabija mnie.
Stałam, jak osłupiała, ponieważ nie spodziewałam się usłyszeć od niej takich słów, a widok jej takiej pełnej skruchy spowodował, że również mi stanęły łzy w oczach. Puściłam rękę Louisa i rzuciłam się w objęcia mojej mamy. Właściwie to ja ją tuliłam, bo w szpilkach byłam wyższa od niej. Jej dłonie były na moich plecach i dopiero teraz, po ponad dwudziestu dwóch latach, poczułam jej matczyną miłość do mnie.
- Wybaczam ci - powiedziałam, kiedy się odsunęłam.
- Jestem z ciebie taka dumna - mama pogładziła mnie po policzku uśmiechając się do mnie. - Skończyłaś studia, zaczynasz dorosłe życie i masz wspaniałego chłopaka.
Wspólnie z mamą odwróciłyśmy się żeby spojrzeć na Louisa. Chłopak stał z dłońmi w kieszeniach spodni i patrzył na mnie czule. Powiedziałam mu bezgłośne "Kocham cię", na co uśmiechnął się i posłał mi całusa.
- Louis wspominał, że idziesz z tatą na obiad, więc nie będę cię zatrzymywać.
Pokiwałam głową i uściskałam mamę na pożegnanie. Patrzyłam, jak kobieta się odwraca, jednak coś mnie ruszyło.
- Mamo?
- Tak, Amy?
- Może przyłączysz się do nas?
 

1 czerwca 2018
 

Było południe, a ja kończyłam rozpakowywanie swoich rzeczy. Kilka dni temu przeprowadziłam się do Los Angeles, gdzie zamieszkałam z Louisem w przytulnym apartamencie w tym samym budynku co Angela i Harry. Wieszałam na ścianie w sypialni nasze wspólne zdjęcia, kiedy usłyszałam otwierane drzwi, a później odgłos kluczy rzucanych na komodę w przedpokoju.
- Amy, gdzie jesteś? - zawołał Louis.
- Sypialnia!
- To mi się podoba!
Przewróciłam oczami na dwuznaczną wypowiedź mojego chłopaka. Wzięłam z pudełka ramkę z naszym kolejnym zdjęciem. Przedstawiała ona nas razem w Tokio. Polecieliśmy tam na wakacje po moim pierwszym roki studiów i to był najlepszy czas w moim życiu.
Poczułam dłonie na moich biodrach, a później ciepły oddech na moim ramieniu.
- Chciałabym tam wrócić - powiedziałam i oparłam tył głowy o plecy Louisa.
- Ja też.
Uśmiechnęłam się i stanęłam na palcach by móc powiesić zdjęcie. Oczywiście byłam za niska, więc Louis mnie w tym wyręczył, a ja usiadłam na naszym dużym podwójnym łóżku. Przeczesałam wzrokiem sypialnię. Uwielbiałam to mieszkanie i byłam wdzięczna, że Sam zaprojektowała dla nas wystrój jego wnętrza.
- Gotowe - powiedział Louis, po tym jak powiesił pozostałe zdjęcia.
Chłopak puścił mi oczko, a następnie podszedł do łóżka. Ukucnął przede mną i położył dłonie na moich kolanach.
- Szczęśliwych trzech lat i pięciu miesięcy.
- Szczęśliwych trzech lat i pięciu miesięcy - odpowiedziałam. Louis złożył słodki pocałunek na moich ustach. Zanim zdążyłam go kontynuować, chłopak odsunął się i spojrzał na mnie swoimi błękitnymi oczami, które były pełne miłości, a ja widziałam w nich cały mój świat.
- Amy, kocham cię. Będę cię kochał do dnia, w którym umrę. A jeśli po tym jest jakieś życie, to wtedy też będę cię kochał - powiedział łagodnym głosem, a mój brzuch zacisnął się na jego wyznanie. Uśmiechnęłam się szeroko, gdy zdałam sobie sprawę, skąd pochodzą te słowa.
- Czy ty właśnie zacytowałeś "Miasto Szkła"? - wybuchnęłam śmiechem i opadłam plecami na miękki materac, po czym naśladując głos Louisa dodałam: - Przecież to gówno!
Louis wspiął się na łóżko i usiadł na mnie okrakiem. Wyglądał na wkurzonego, jednak iskierki w jego oczach wesoło tańczyły.
- Zniszczyłaś romantyczną chwilę - powiedział udając oburzenie.
- Kocham cię, Louis.
Podniosłam głowę do góry wplątując palce we włosy Louisa i złączyłam nasze usta.
Kocham go tak bardzo mocno, pomyślałam. Całowałam najważniejszą osobę w moim życiu pragnąc by być z Louisem już na zawsze. Każdego dnia. Pamiętam, gdy go poznałam był inny niż teraz. Wcześniej był dupkiem, który krył swoje uczucia do innych, a teraz jest moim chłopakiem. Czasem wspominam nasze burzliwe początki, kiedy ja byłam pierwszakiem, a on studentem drugiego roku. Wiele wycierpieliśmy, dużo się raniliśmy, ale jestem szczęśliwa, że po prawie czterech latach, jesteśmy razem i zaczynamy wspólne życie.

4 września 2018
 
Korzystając z tego, że miałam zaplanowany wywiad z Justinem Bieberem w Nowym Jorku, Louis postanowił polecieć ze mną i przy okazji odwiedzić naszych przyjaciół. Pracowałam w jednej z gazet jako dziennikarka muzyczna i krytyk, więc czasem zdarzały mi się takie wyjazdy. Byłam umówiona z Justinem na jutro, dlatego dzisiaj mój chłopak powiedział mi, że zabiera mnie na kolacje.
Zdziwiłam się, kiedy zostawił samochód na parkingu koło sklepu muzycznego, w którym byliśmy cztery lata temu i wziął mnie za rękę prowadząc przez Times Square. Była dziesiąta wieczorem i pomału się ściemniało, a wszystkie budynki wokół nas oświetlały jasno ulicę.
Louis był spięty czułam to przez to, jak pocierał kciukiem moje knykcie i przygryzał swoją wargę. Zapytałam się, co się dzieje, ale dostałam odpowiedź poprzez szybkiego całusa w czoło.
Rozejrzałam się wokoło. Nie byłam tutaj od trzech miesięcy, a już zdążyłam zatęsknić za Nowym Jorkiem. Oczywiście Los Angeles było cudowne i podobało mi się tam, ale to tutaj był mój dom przez ostanie cztery lata.
W pewnym momencie się zatrzymaliśmy stając obok innych ludzi tworzących spore koło. Louis spojrzał na zegarek w telefonie, a następnie stanął za mną kładąc dłonie na moich biodrach.
- Pięknie wyglądasz - powiedział i pocałował mnie w czoło.
- Już to mówiłeś - odpowiedziałam.
Przywykłam już do częstych komplementów ze strony mojego chłopaka, jednak zawsze powodowały u mnie miłe uczucia. Zazwyczaj nie przykładałam większej uwagi do swojego wyglądu, ale podobał mi się mój dzisiejszy strój. Miałam ma sobie biała koszulę, spodnie boyfriendy i czarne sandałki na obcasie. Odwróciłam się by pocałować Louisa. Nasze usta przez chwilę ocierały się o siebie, jednak szybko się odsunęłam, ponieważ jego zarost drażnił moją skórę.
- Musisz się ogolić - powiedziałam i przesunęłam ręką po linii jego szczęki.
Odwróciłam się z powrotem i zobaczyłam jak trzech chłopaków ustawiło się pośrodku okręgu, który tworzyli zebrani ludzie. Jeden stał z tyłu, a dwóch z przodu. Ten z tyłu odsunął się żeby włączyć muzykę ze stojącego na nim boomboxa. Rozbrzmiały się pierwsze nuty 'Marry You' Bruno Marsa, a po chwili mężczyźni zaczęli tańczyć. Ich układ był prosty i chwytliwy, czym szybko zyskali uznanie zebranych wkoło. Wszyscy ruszali się na boki, a ja czułam, jak Louis za mną robi się coraz bardziej spięty. Chcąc rozluźnić atmosferę spojrzałam na swojego chłopaka blokiem, nie spuszczając wzroku z tancerzy i uśmiechnęłam się szeroko.
- Ciekawe, jak ty byś zatańczył? - Louis zamrugał kilka razy, jakby w szoku.
- Chcesz żebym do nich dołączył?
Pokiwałam głową, a na twarzy bruneta pojawiła się ulga, a później delikatny zadziorny uśmiech.
- Jak sobie życzysz, księżniczko.
- Co? Louis, stój...
Moje słowa zostały zignorowane, ponieważ kilka sekund później Lou dołączył do tańczących chłopaków. Zajął miejsce na przodzie i zaczął poruszać się zgodnie z choreografią. Pokręciłam z uśmiechem głową i obserwowałam mojego chłopaka. Nie patrzył do tyłu i przez sposób w jako tańczył miałam wrażenie, że zna układ. Uśmiechałam się szeroko, ponieważ to było wow. Przez moment zaczęłam się zastanawiać, dlaczego tancerze cały czas patrzą prosto na mnie, a odpowiedź nadeszła, kiedy piosenka zbliżała się do końca.
Louis przestał tańczyć i wyszedł kilka kroków do przodu, gestem dłoni prosząc żebym podeszła do niego. Czując na sobie spojrzenie wszystkich na drżących nogach wyszłam na środek. Louis stanął naprzeciwko mnie i spojrzał na mnie. W jego niebieskich oczach widziałam czystą miłość, a usta unosiły się w niepewnym delikatnym uśmiechu.
- Amy Snow. Cztery lata temu zabrałem cię właśnie w to miejsce. Całowaliśmy się i mogę przysiąc, że twoje oczy błyszczały bardziej niż całe Times Square. Byłem wtedy popieprzony i nie chciałem wierzyć w miłość. Właśnie ty każdego dnia przywracałaś moje martwe serce do życia - zatrzymał się na chwilę, a ja byłam wzruszona tym co mówił i w moich oczach pojawiły się łzy. - Wtedy nie zdawałem sobie sprawy, że będę tu z tobą cztery lata później, będąc cholernie szczęśliwym.
Okej, teraz łzy spływają mi po policzkach, prawdopodobnie niszcząc mój makijaż, jednak nie obchodzi mnie to.
- Kocham cię. Przysięgam kochać cię każdego dnia do końca mojego życia, a nawet i po nim.
Louis uklęknął przede mną na jedno kolano i z kieszeni marynarki wyjął małe czarne pudełeczko. Przyłożyłam dłoń do ust nie chcąc się rozpłakać jeszcze bardziej i w tym momencie chłopak uniósł wieczko ukazując piękny pierścionek z białego złota z okrągłym lśniącym diamentem. Chłopak nawiązał ze mną kontakt wzrokowy i przez chwilę w niebieskich tęczówkach dostrzegłam strach.
- Amy, czy wyjdziesz za mnie?
Nie mogłam nic odpowiedzieć, ponieważ nagle odebrało mi zdolność mówienia. Pokiwałam tylko głową. Louis wypuścił z siebie westchnienie pełne ulgi i wstał z ziemi. Wyjął pierścionek i założył mi go na palec serdeczny prawej ręki. Nie mogąc dłużej wytrzymać zarzuciłam mu ręce na szyję i pocałowałam najmocniej jak mogłam. Mój narzeczony przyciągnął mnie bliżej siebie i wsunął język między moje wargi. Całowaliśmy się powoli i namiętnie, a ja słyszałam głośne okrzyki i wiwaty za nami. Odsunęliśmy się od siebie po około minucie, kiedy nie mogliśmy złapać oddechu. Przytuliłam się do piersi Louisa i spojrzałam na pierścionek zaręczynowy. Będę żoną Louisa Tomlinsona. Będę panią Tomlinson. Wyjdę za najlepszego chłopaka, którego kocham najbardziej na świecie. Podniosłam głowę do góry żeby spotkać spojrzenie Louisa. Staliśmy pośrodku Times Square, przytuleni do siebie i cholernie szczęśliwi. Chłopak starł moje łzy, a ja uśmiechnęła się do niego.
- Kocham cię - powiedziałam i złożyłam pojedynczy pocałunek na jego ustach.
- Kocham cię bardziej, księżniczko. Kocham cię całym sobą. Każdego dnia.

18 grudnia 2018

- Kochanie...
Usłyszałam cichy szept, a następnie poczułam dłoń na moim ramieniu i miękkie usta na policzku. Zamrugałam kilkakrotnie zanim całkowicie otworzyłam oczy. Mój wzrok automatycznie padł na Louisa, który siedział na brzegu sofy i uważnie mi się przyglądał.
- Hej - powiedziałam ospale, a później przeciągnęłam się chcąc wyprostować zastane kości.
- Dobrze się czujesz? Wróciłaś wcześniej z pracy - zapytał, a w jego głosie można było wyczuć nutkę zaniepokojenia.
- Źle się czułam.
- Może powinnaś pójść z tym do lekarza...
- Lou - natychmiast przerwałam mojemu narzeczonemu. - Za dwa dni mi przejdzie.
Okej, może skłamałam, ale nie chciałam go martwić. Od kilku dni nie czuję się za dobrze. Jest mi słabo, kręci mi się w głowie, a prawie wszystko co zjem i tak ląduje w toalecie. Całymi dniami mogłabym spać i to jest to, co robię po pracy. Kładę się pod kocem i śpię dopóki Louis nie obudzi mnie na kolacje. W pracy funkcjonuję, chociaż ostatnio zapomniałam o wywiadzie z debiutującym zespołem, który wygrał X-Factora, ale ostatecznie przeprowadziłam rozmowę i wyszedł z tego niezły artykuł. Dzisiaj idąc do swojego biurka zemdlałam i mój szef odesłał mnie wcześniej do domu. Louis o tym nie wiedział i się nie dowie, ponieważ wiem, że miałabym dosłownie przejebane. Czasem irytuje mnie, że jest taki opiekuńczy, ponieważ, gdy jestem chora wraca wcześniej z biura i zajmuje się mną jak małym dzieckiem.
- Po prostu martwię się tak? - odpowiedział mi odrobinę urażony, dlatego scałowałam szybko powstałą na jego czole zmarszczkę.
- Wiem, kocham cię.
Usiadłam na łóżku i chciałam pocałować swojego narzeczonego, ale mój pusty żołądek dał o sobie znać. Louis się zaśmiał, a później uśmiechnął. Zakochałam się w tym, jak jego wargi łączyły się w jedną linię, policzki szły wysoko do góry, a oczy mrużył, tak że wokół powstawały małe zmarszczki. Zakochałam się w tym uśmiechu cztery lata temu i będę kochać go do końca życia.
- Ktoś jest chyba głodny. Zrobię coś na obiad, okej?
- Okej. Sprawdzę jeszcze maile i przyjdę do ciebie.
Louis pocałował mnie w czoło, po czym pocałował mnie w czoło i wstał z kanapy kierując się do kuchni. Usiadłam i wzięłam na kolana laptopa.

- Louis! - krzyknęłam głośno, kiedy przypomniało mi się wydarzenie z dzisiejszego dnia w pracy.
Właśnie skończyłam odpisywać na maila w sprawie publikacji mojej kolejnej recenzji najnowszej płyty Adele. Zamknęłam laptopa i odłożyłam go na stolik.
- Tak kochanie?
Louis wyszedł z kuchni ubrany w mój fioletowy fartuszek, który zwisał mu nisko z bioder. W ręku trzymał drewnianą łyżkę, którą właśnie oblizywał i sądząc po jego minie musiało być pyszne.
- Możesz być oficjalnie zazdrosny - powiedziałam mu posyłając jednocześnie złośliwy uśmieszek.
- Co do kurwy?!
- Miałam dzisiaj wywiad z The Neighbourhood i słuchałam ich nowej płyty!
- Co? Żartujesz?
- Nope - pokręciłam z powagą głową.
- Chciałbym być na twoim miejscu.
- Wiem - cmoknęłam chłopaka w policzek i wstałam. - Co ugotowałeś?
- Carbonarę.
- Świetnie. Uwielbiam ją i jestem głodna - powiedziałam i przeszłam przez salon.
Jak tylko przekroczyłam próg kuchni dotarła do mnie woń boczku, śmietanki i czosnku. Kocham to danie, a Louis robi je najlepsze na świecie. Jednak, jak tylko nachyliłam się nad patelnią, w której znajdował się ciepły sos, zawartość mojego już i tak pustego żołądka podeszła do góry. Nie czułam już świetnego zapachu potrawy, ponieważ teraz przyprawiał mnie o mdłości. Przyłożyłam rękę do ust i jak oparzona pobiegłam do łazienki. Upadłam na kolana przed toaletą i wyrzuciłam z siebie wszystko co pozostało po porannym rogaliku. Mimo moich sprzeciwów Louis stał za mną i odgarniał mi włosy z twarzy. Kiedy mdłości przeszły wstałam z podłogi i podeszłam do umywalki. Umyłam zęby i opłukałam twarz chłodną wodą, czując na sobie zmartwiony wzrok Louisa.
- Amy... - zaczął chłopak, kiedy wytarłam twarz ręcznikiem. Wiedziałam co zamierza powiedzieć.
- Nie pójdę do żadnego lekarza, koniec dyskusji.
Chciałam wyjść z łazienki, jednak Louis stanął mi w drzwiach. Jego oczy były przepełnione troską i niepokojem o mnie, ale udało mi się zobaczyć w nich jeszcze pewien dziwny błysk.
- Louis, ta rozmowa nie ma sensu, nie wygrasz - powiedziałam zrezygnowana. Znowu czułam się zmęczona i chciałam pójść spać, jednak mój narzeczony uniemożliwiał mi to.
- Kiedy miałaś ostatnio okres? - zapytał łagodnym, ale jednocześnie poważnym tonem. Zamrugałam kilkakrotnie i byłam pewna, że z przerażenia zrobiłam się cała blada.
- Kurwa - wyszeptałam tylko.

____________________

Nie umiem rozstać się z tym fanfiction i Wami, dlatego postanowiłam podzielić epilog na dwie części. Świadomość, że to już jest naprawdę jest koniec dobija mnie i nie chcę tego tak samo, jak prawdopodobnie część z Was :(
Do zobaczenia za tydzień!
 + zostaw po sobie komentarz! Tutaj lub na TT pod hashtagiem #SpacesLTff. To naprawdę wiele dla mnie znaczy! (: 

3 komentarze:

  1. Oczywiście, że skończyłaś to w takim momencie :(
    ff nie komentuje, bo jest najlepsze i nie ma sensu żebym tu cokolwiek pisała :( i nie wiem co zrobię ze swoim życiem jak się skończy :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Nawet nie wiem co napisac,moze to ze rozdzial jest swietny i wielka szkoda ze sie juz kończy.♡♡ :-* :-*

    OdpowiedzUsuń