piątek, 9 października 2015

Rozdział 23. Naprawdę żałuję, że cię poznałam, Louis.


(Amy)

Otworzyłam drzwi swojego pokoju i w końcu nie wytrzymałam. Z moich oczu zaczęły wypływać słone łzy, mocząc moją twarz. Zdjęłam kurtkę i nie trudziłam się z powieszeniem jej na wieszak.
W mojej głowie wciąż brzmiały słowa Louisa. Nie mogę w to uwierzyć, jak zareagował. Wiem, że nie miał pojęcia o co chodzi, ale to nie łagodzi rany w moim sercu. Boli, cholernie mnie boli to, że nazwał mnie suką, która się nim zabawiła.
Co ze mną jest nie tak?! Straciłam brata, moi przyjaciele odeszli ode mnie, rodzice się mną nie interesują, a jedyna osoba, którą naprawdę kocham myśli, że go zdradziłam. Ten ktoś na górze musi mnie naprawdę nienawidzić, skoro nigdy nie mogę zaznać szczęścia na dłużej.
Kiedy w końcu potok moich łez zmalał weszłam do łazienki i wyjęłam dobrze znaną mi rzecz. Usiadłam na zimnych płytkach i spojrzałam na swoją lewą rękę. Odkąd zdjęłam bransoletkę od Louisa mój nadgarstek był dziwnie ciężki i musiałam pozbyć się tego uczucia.
Przejechałam żyletką po skórze, otwierając ponownie blizny. Natychmiast pojawiła się krew, a ja poczułam znajome pieczenie. Co dziwnie, ten ból sprawiał mi przyjemność. Wolałam czuć to niż moje zranione serce. Po policzkach wciąż ciekły mi łzy, a ja rysowałam kolejną linię na mojej ręce. Tylko to potrafiłam dobrze zrobić.
Nie liczyłam już nawet ile cięć wykonałam, ale moja dłoń była cała czerwona, a krew zaczynała skapywać na podłogę, brudząc ją.
Prawie dostałam zawału, kiedy usłyszałam otwierane drzwi, których najwyraźniej nie zamknęłam. Bałam się, że to mógłby być Louis, a tego bym nie zniosła.
Moje serce zaczęło szybciej bić, gdy nagle ktoś zaczął szarpać za klamkę do łazienki, a ja byłam wdzięczna za to, że zamykałam się z przyzwyczajenia.
- Amy? Jesteś tam? - moich uszu doszedł niespokojny głos Nialla.
Nie odpowiedziałam za pierwszym razem i wciąż siedziałam na kafelkach. W tym momencie byłam zimna jak te płytki. Nie chciałam już nic. Nie obchodziło mnie, że moja ręka krwawi, że Louis mnie nie kocha, że mnie nienawidzi. Nie czułam swojego cholernie bolącego serca, ponieważ już go nie było. Mnie również nie było. Chciałam się zapaść pod ziemię. Chciałam nagle zniknąć. Chciałam żeby jutro ktoś przeczytał mój nekrolog. Chciałam nie żyć.
Uderzanie pięścią w drzwi wyrwało mnie z moich depresyjnych myśli.
- Amy, wiem co się stało. Wyjdź, proszę.
- Nie chcę - odpowiedziałam obojętnym tonem. Przestałam już płakać, a moje wszystkie emocje zostały chwilowo wygaszone.
- Pocięłaś się?
- Nie.
- Przysięgasz, że tego nie zrobiłaś?
- Nie.
- Wyjdź z tej łazienki, proszę cię.
- Nie.
Niall dał mi pięć minut i zagroził, że jeśli po tym czasie nie wyjdę wyważy drzwi. Wiedziałam, że jego groźba jest realna, dlatego podniosłam się z podłogi. Zatuszowałam wszystkie dowody na to, że się pocięłam. Krwawiącą rękę opłukałam chłodną wodą, a następnie owinęłam ją w bandaż. Zrzuciłam z siebie ubrania i nałożyłam czarną bluzę i krótkie spodenki leżące na pralce, które służyły mi za piżamę. Spojrzałam w lustro. Mój makijaż był rozmazany, dlatego szybko go zmyłam, a włosy spięłam na czubku w koka. Miałam czerwone podpuchnięte oczy od płaczu i twarz wilgotną od łez.
Usłyszałam otwierane drzwi i do pokoju ktoś wszedł. Zamarłam, po raz kolejny obawiając się, że to Louis.
- Gdzie Amy? - zapytała Jade, a ja odetchnęłam z ulgą, że to tylko ona.
- W łazience, nie chce wyjść. Myślę, że znowu to zrobiła - odpowiedział jej Niall.
- O boshe.
- Co z Louisem?
- Zamknął się w pokoju. Nie chce nikogo widzieć. Martwię się o nich.
Miałam dość słuchać rozmowy moich przyjaciół, która dotyczyła mnie i Louisa, dlatego wzięłam głęboki wdech, a później wyszłam z łazienki.
- Dlaczego tu jesteście? - zapytałam.
- Ponieważ jesteśmy twoimi przyjaciółmi - odpowiedział mi Niall.
- Jak się czujesz? - spytała Jade, a do moich oczu natychmiast napłynęły łzy. - Nie mów nic. Jeśli chcesz możesz płakać, cokolwiek. Jesteśmy z tobą.
Jade podeszła do mnie i zamknęła mnie w szczelnym uścisku. Ponownie nie wytrzymałam i tama puściła. Przytuliłam się do dziewczyny i zaczęłam płakać jak małe dziecko. Brunetka podprowadziła mnie do łóżka i usiadłyśmy na nim. Kołysała mną w prawo i lewo, starając się mnie jakoś uspokoić, jednak na próżno. Czułam dużą dłoń na swoim ramieniu, którą Niall dodawał mi otuchy.
- On ma rację - powiedziałam po chwili.
Odsunęłam się od Jade i przesunęłam się pod ścianę przyciągając kolana pod brodę. Rękawem bluzy wytarłam łzy i zaczęłam nerwowo bawić się palcami.
- O czym ty mówisz? - zapytali równocześnie Niall i Jade.
- Louis powiedział, że nie potrafię zapanować nad swoim życiem, dlatego się tnę. Ma rację. Nie umiem radzić sobie z problemami. Jak tylko coś się wydarzy sięgam po żyletkę.
- Robiłaś tak, ponieważ nie miałaś do kogo zwrócić się o pomoc - powiedział łagodnym głosem Niall.
- Teraz masz nas - dodała Jade.
- Dlaczego to się stało?
- Amy, zaszło między wami nieporozumienie. Louis cię kocha i był zraniony, dlatego powiedział co powiedział.
- Nie broń go - przerwałam blondynowi.
Zobaczyłam jak Jade posyła Niallowi karcące spojrzenie.
- Posłuchaj, żadne z nas nie wie co czujecie. Uważam jednak, że wasze uczucia do siebie są mocne i prawdziwe. Kochacie się i rozwiążecie to. Oboje jesteście zranieni, boli was to, ale to nie jest koniec. Na pewno nie teraz - kontynuował Niall.
- Czasem ludzie mówią naprawdę okropne rzeczy i ranią się nawzajem, ale dopiero wtedy mogą zdać sobie sprawę jak bardzo są dla siebie ważni.
- Wszystko może się ułożyć, jeśli wierzysz, że jest ktoś, kto cię kocha.
- Nie mogę uwierzyć, że Louis to powiedział. To naprawdę mnie zraniło. Bardziej niż cokolwiek innego - wyznałam.
- Nie myśl już dzisiaj o tym. Może powinnaś pójść spać - zasugerowała Jade.
- Nie zasnę, nawet jeśli bym chciała.
- Pójdziesz ze mną. Jestem dzisiaj sama w pokoju. Dam ci jakieś proszki na sen.
- Wszystko się ułoży, mała. Tylko musisz w to uwierzyć - powiedział Niall.
Oboje mnie przytulili, a ja byłam wdzięczna, że w tym momencie nie zostałam sama.

***

Było około jedenastej, kiedy wyszłam z pokoju Jade. Ostatnią noc spałam u niej, jako że ani ona ani Niall, nie zgodzili się zostawić mnie samej. Szłam po schodach na trzecie piętro. Nie zwracałam uwagi na to, że jestem w mojej prowizorycznej piżamie, bez makijażu, z rozczochranymi włosami. Było mi wszystko jedno, czy ktoś mnie zobaczy w takim stanie. Jedyne co chciałam, być już w swoim pokoju, rzucić się na łóżko i nigdy więcej z niego nie wyjść.
Zacisnęłam dłoń w pięść, wbijając sobie przy tym klucze w skórę, gdy zobaczyłam ubraną na czarno postać stojącą przy moim pokoju. Louis opierał się głową o drzwi i patrzył w dół. Podniósł wzrok, kiedy odchrząknęłam, uświadamiając chłopakowi, że chcę wejść do środka. Zignorowałam to, że brunet wszedł za mną i zamiast skupić się na nim, chodziłam po pokoju porządkując swoje porozrzucane ubrania.
- Nie wiedziałem, że twój brat zginął w wypadku. Przepraszam - powiedział po chwili niezręcznej ciszy.
Spojrzałam na niego. Louis stał z opuszczoną głową, opierając się o drzwi. Wyglądał na złamanego, jakby rzeczywiście zabolało go to, że tak mnie potraktował.
- To niczego nie zmienia. Powiedziałeś, co myślałeś.
- Byłem na haju. Usłyszałem, jak mówisz, że kochasz Ryana. To mnie dobiło, byłem wściekły, ponieważ myślałem, że się mną zabawiłaś.
- Powiedziałeś tak cholernie wiele przykrych rzeczy, które naprawdę mnie zraniły. Tyle razy zapewniałam się, że liczysz się tylko ty, że nie ma nikogo innego, a ty tak po prostu wyrzuciłeś mi to całe gówno prosto w twarz. Oskarżyłeś mnie o zdradę, kiedy chodziło o mojego nieżyjącego brata, który zginął przeze mnie! Myślisz, że to było fajne, kiedy jedyne co potrafiłeś zrobić, to kreślić linie na swojej skórze. Nie miałam wtedy nikogo, kto mógłby mi pomóc! - targały mną różnorodne emocje i z całych sił starałam się powstrzymać wylew łez.
- Nie wiedziałem, przepraszam. Proszę, wybacz mi - błagał.
- Nie wiem, czy potrafię ci wybaczyć. To mnie naprawdę zraniło. Myślę, że to boli bardziej, niż gdybyś przespał się z Eleanor.
Nastała długa cisza, w czasie której obserwowałam Louisa. Chłopakiem targały różne emocje. Przygryzał wargę i wyglądał jakby toczył ze sobą wewnętrzną walkę.
- Pocałowałem ją - powiedział cicho, a jego wzrok celowo unikał mojego.
Moje serce ponownie się rozpadło. Coś, czego najbardziej się obawiałam. Stało się. Pokłóciliśmy się i poszedł znaleźć pocieszenie u Eleanor.
- Co zrobiłeś? - zapytałam, chcąc upewnić się, że dobrze usłyszałam. Miałam nadzieję, że te słowa nie wypadły z ust Louisa.
- Nie myślałem co robię. Byłem wściekły, przez to, co usłyszałem. Byłem na haju i nie wiedziałem, co robię - tłumaczył się.
- To cię nie usprawiedliwia, Louis. Nie wierzę, że mogłeś to zrobić. Oczywiście, że jak tylko coś się pieprzy, zawsze musi pojawić się ona! Dlaczego? Dobrze wiesz, jak bardzo jej nienawidzę!
- Przepraszam, zachowałem się jak dupek.
- Wyjdź stąd - powiedziałam, ponieważ byłam bliska łez, a nie chciałam, żeby Louis widział, że płaczę z jego powodu.
- Amy, proszę. Daj nam szansę. Możemy to wszystko naprawić...
- Wyjdź, nie będziemy niczego naprawiać.
- Ale...
- Nie. Naprawdę żałuję, że cię poznałam, Louis - powiedziałam i czułam jak wszystko we mnie umiera.
Patrzyłam pustymi oczami, jak chłopak wychodzi z pokoju.
Kiedy tylko drzwi się zamknęły, zaczęłam płakać. Bolało mnie wszystko. Serce, dusza, ciało. Straciłam go, ponieważ sama tak zadecydowałam. Chciałam umrzeć, ponieważ nie mogłam dłużej znieść swojego życia. Tracę wszystko, ze swojej własnej winy.
Weszłam do łazienki i znalazłam żyletkę. Wróciłam do swojego dawnego wcielenia, kiedy cięłam się drugi raz w przeciągu dwudziestu czterech godzin.

***
(Louis)

Był piątek. Od soboty nie miałem kontaktu z Amy. Właściwie nie próbowałem się z nią skontaktować, skoro nie chciała mnie znać. Nie winię jej za to. Wiem, że zachowałem się jak pieprzony dupek. Zasłużyłem na to. To była moja kara, za te wszystkie niewinne dziewczyny, które wykorzystałem. Ten na górze zesłał mi Amy, abym się zakochał, ponownie uwierzył, że miłość istnieje. Teraz, kiedy jestem kurewsko zakochany, cierpię, ponieważ wszystko spieprzyłem i Amy ode mnie odeszła. Moje serce, którego obecności wcześniej nie dostrzegałem, jest połamane na kawałki, których ostre krawędzi cholernie boleśnie wbijają się w moją duszę.
Usłyszałem otwierane drzwi i głośny stukot obcasów, kierujący się w stronę salonu, w którym siedziałem. Nie zwróciłem na to uwagi i nalałem sobie kolejny kieliszek wódki. Nie wiem, ile już wypiłem, ale alkohol zdecydowanie znieczula złamanego człowieka.
- Jak do ciebie dzwonię, może raczyłbyś odebrać, kutasie? - zapytała Angela, która nagle zmaterializowała się przede mną.
Spojrzałem na swoją przyjaciółkę. Brunetka miała usta zaciśnięte w cienką linię. Spojrzałem w dół i zorientowałem się, że to ona była przyczyną tego irytującego wcześniej dźwięku, zważywszy na jej botki na cholernie wysokim obcasie. Nie mam pojęcia, jak dziewczyny dają radę w tym chodzić.
- Odpieprz się -mruknąłem i chciałem chwycić kieliszek z wódką.
Zanim zdążyłem zareagować, Angela wyprzedziła mnie i wypiła cały alkohol na raz. Obserwowałem jak się skrzywiła.
- To było moje.
- Tobie już starczy. Ile zdążyłeś wypić? - zapytała.
Zacząłem się zastanawiać nad odpowiedzią, jednak grający na xboxie Luke i Sam, odpowiedzieli za mnie.
- Angela, on od soboty nie był trzeźwy.
- Co do kurwy?! Dobra, możecie nas zostawić? - moja przyjaciółka zwróciła się do chłopaków.
- Gramy.
- Boshe, spieprzać stąd! Muszę pogadać z Tommo - Angela wkurzyła się, a wszyscy wiedzieliśmy, że lepiej z nią nie pogrywać.
Sam i Luke wyszli z salonu, a Angela usiadła na fotelu naprzeciwko mnie. Spojrzała na mnie swoim przenikliwym wzrokiem, a ja byłem wściekły, że moja przyjaciółka potrafiła wszystko ze mnie wyczytać.
- Cierpisz, co? - zapytała z kpiącym uśmieszkiem na ustach.
- Jeśli przyszłaś tu, żeby mnie pocieszać, jak ci wszyscy idioci, możesz spieprzać.
- Nie zamierzam cię pocieszać, bo na to nie zasługujesz.
- To czemu tu jesteś? - zapytałem i spojrzałem na dziewczynę Harry'ego.
- Ponieważ jestem twoją przyjaciółką i moim obowiązkiem jest być przy tobie, kiedy tego potrzebujesz. No i czasem skopać tyłek, jeśli na to zasługujesz.
- Nie powinnaś być teraz ze swoim chłopakiem?
- Nie.
- Boshe, zabijcie mnie - jęknąłem.
- Słuchaj, Tommo. Spieprzyłeś sprawę i dobrze o tym wiesz. Jesteś dupkiem, że naskoczyłeś na Amy, zamiast wyjaśnić to na spokojnie. Gdybym była na jej miejscu, dostałbyś za coś takiego.
- Och, domyślam się - rzuciłem tylko i przewróciłem oczami, chociaż wiedziałem, że Angela byłaby do tego zdolna. - Jak ona się czuje?
- Jest źle. Z nikim nie rozmawia, całymi dniami siedzi na Tumblrze lub ogląda coś w internecie.
- Co z jej ręką? No wiesz.
- Tnie się codziennie. Nie mam pojęcia co zrobić, jak jej pomóc. Wiem, że robi to, ponieważ tylko nad tym ma kontrolę i wiem, że chce wszystko odreagować, pozbyć się bólu, a nie zabić. Martwię się o nią.
- O boshe - powiedziałem i schowałem twarz w dłoniach.
- Wiesz, że teraz będziesz cierpiał, bo ona nie chce cię widzieć?
- Wiem.
- Wiesz, że musisz wymyślić, jak ją przeprosić? Straciłeś jej zaufanie i czeka się droga przez męczarnie, zanim ci wybaczy.
- Co powinienem zrobić?
- Nie wiem. Daj jej czas. Napisz piosenkę. Obsypuj ją codziennie kwiatami. Chociaż nie, Amy nie lubi kwiatów. Musisz wymyślić coś, co pokaże jej, że pamiętasz każdą najdrobniejszą rzecz, jaką razem przeżyliście oraz wyjawisz jej w nikłym stopniu, że ci na niej zależy i nie chcesz jej stracić.
- Łatwiej powiedzieć, trudniej zrobić.
- Nikt nie mówił, że miłość jest łatwa, Louis - zauważyła Angela i posłała mi pokrzepiający uśmiech.
- Kocham ją - wyznałem i zdałem sobie sprawę, że pierwszy raz powiedziałem to na głos.
- To czemu z nią nie jesteś?
- Nie potrafię.
- Dlaczego?
- Bo cały czas znajduję coś, czym ją ranię. Wiem, że ona zawsze przy mnie zostaje, ale boję się, że pewnego dnia, ona nie wytrzyma i ją stracę.
- Jeśli ktoś kogoś kocha, jest przy nim zawsze - powiedziała Angela.
- Chcę żeby Amy była szczęśliwa, a wiem, że ja jej tego szczęścia nie daję - zobaczyłem jak moja przyjaciółka chce zaprzeczyć, ale przerwałem jej gestem dłoni. - Daj mi skończyć. Myślę, że jedynym sposobem, żeby mi wybaczyła, jest pozwolić jej odejść. Tylko w taki sposób będzie szczęśliwa. Z dala ode mnie.
Do moich oczu napłynęły łzy, jak tylko wypowiedziałem te słowa. Cholernie wiedziałem, że to jedyne rozwiązanie. Chciałem żeby Amy była szczęśliwa. I byłem w stanie poświęcić się. Kocham ją i zrobiłbym dla niej wszystko.
- Ale ona nie chce odchodzić - powiedziała Angela. - Zrozum, że ona jest szczęśliwa tylko wtedy, kiedy jest z tobą.

***
(Amy)

- Idziemy z Harrym, Jade, Niallem i Mattem na kręgle. Chcesz iść z nami? - zapytała Angela we wtorek w południe.
Od ponad tygodnia nie wychodziłam z pokoju. Nie jadłam nic, jedynie piłam litry herbaty lub wody. Nie zwracałam uwagi na to żeby wziąć prysznic lub w jakikolwiek sposób się ogarnąć. Byłam wrakiem człowieka. Nic mnie nie obchodziło. Z nikim nie rozmawiałam. Nie chciałam słuchać moich przyjaciół pocieszających mnie, mówiących mi, że będzie dobrze, kiedy wiedziałam, że tak nie będzie. Stałam się obojętna na wszystko. Już nawet nie płakałam. Myślę, że wyczerpałam zapas całych łez po dwóch dniach. Jedyne co robiłam, to cięcie się. Wróciłam do Amy sprzed trzech miesięcy. Codziennie witałam żyletkę z uśmiechem na twarzy, ponieważ tylko ona potrafiła wygasić na chwilę ból w moim sercu.
- Nie chcę nigdzie iść - powiedziałam i włączyłam kolejny odcinek „Teen Wolfa”.
Właściwie nie zwracałam uwagi na fabułę serialu. Oglądałam to tylko dlatego, żeby zachować pozory normalności i nie byłam w stanie spać przez dwadzieścia cztery godziny na dobę.
- Na pewno? Martwię się o ciebie - zaczęła Angela. Stała do mnie tyłem, dlatego pozwoliłam sobie przewrócić oczami.
- Nic mi nie jest.
Moja przyjaciółka odwróciła się w moją stronę i wyjęła z torby opakowanie na płytę CD. Położyła je na biurko, a później zaczęła chodzić po całym pokoju. Obserwowałam jak przeszukuje moje i swoje szafki, a później zniknęła w łazience.
- Co robisz? - zapytałam zdziwiona jej zachowaniem.
Angela wyszła z łazienki. W ręku trzymała kilka żyletek.
- Koniec z tym. Nie pozwolę, żebyś dłużej się cięła. Wiem, że cierpisz, ale to nie jest rozwiązanie - powiedziała.
- Jest. Nie czuję tego, co się dzieje wewnątrz mnie.
- Posłuchaj, gówno mnie to obchodzi. Widzę jak powracasz do osoby, którą byłaś trzy miesiące temu. To jest niebezpieczne.
- Ale...
- Nie. Koniec z tym. Mówię poważnie - Angela wwiercała we mnie spojrzenie i nie potrafiłam się jej sprzeciwić.
- Okej. Mogę już umierać w samotności? - zapytałam chcąc pozbyć się przyjaciółki z pokoju.
- Chwila. - dziewczyna wzięła opakowanie od CD z biurka i podała mi je. - Zrobisz jak uważasz, ale posłuchaj tego.
- Co to?
- Zobaczysz. Do zobaczenia wieczorem.
Angela pocałowała mnie na pożegnanie w policzek i wyszła z pokoju.
Spojrzałam na opakowanie od CD. Była do niego przyczepiona biała karteczka, na której została napisana starannym pismem krótka wiadomość.
" Nie oczekuję, że mi wybaczysz, ale proszę, wysłuchaj tego. L "
Wyjęłam z pudełka płytę i włożyłam ją do swojego laptopa. Otworzyłam znajdujący się na niej plik. Usłyszałam pierwsze dźwięki kilku instrumentów, które zostały nagrane komputerowo, a później znajomy głos zaczął śpiewać. Otworzyłam szeroko usta. Louis napisał dla mnie piosenkę...
Słuchając utworu starałam się zrozumieć, co chłopak chciał mi przekazać...

WŁĄCZ TO ZANIM ZACZNIESZ CZYTAĆ DALEJ! (:

Who's gonna be the first one to start the fight? / Kto będzie pierwszym, który rozpocznie kłótnię?
Czy chodziło mu o te wszystkie kłótnie, których doświadczyliśmy?
Who’s gonna be the first one to fall asleep at night? / Kto będzie pierwszym, który zaśnie w nocy?
To ja zawsze pierwsza zasypiam...
Who’s gonna be the last one to drive away? / Kto będzie ostatnim, który odjedzie?
Nasz „wyścig” samochodowy...
Who’s gonna be the last one to forget this place? / Kto będzie ostatnim, który zapomni to miejsce?
„Nigdy nie zapomnę tego miejsca” , powiedziałam, kiedy zabrał mnie na wzgórze za miastem.
We keep taking turns. / Zamieniamy się.
Ma na myśli nasze podejrzenia co do zdrad. Moją o Eleanor i jego o Ryana.
Will we ever learn? / Czy kiedykolwiek się nauczymy?
Nauczymy, czego?
Oh, spaces between us, keep getting deeper. / Och, przestrzeń między nami, pogłębia się.
It’s harder to reach ya, even though I try. / Coraz ciężej do ciebie dotrzeć, nawet jeśli próbuję.
Spaces between us, hold all our secrets. / Przepaść pomiędzy nami, trzyma wszystkie nasze sekrety.
Leaving us speechless, and I don’t know why. / Pozostawiając nas bez słowa i ja nie mam pojęcia, dlaczego.
„Cokolwiek, wiedz, że przestrzeń pomiędzy nami, trzyma wszystkie nasze sekrety.” Pamiętam jak Louis powiedział to kilka miesięcy temu. Miało to znaczyć, że możemy sobie ufać. Tymczasem mój sekret, to że nie powiedziałam Louisowi o Ryanie zniszczył wszystko co było między nami.
Who’s gonna be the first to say goodbye? / Kto będzie pierwszym, który powie 'Żegnaj' ?
To ja wyrzuciłam Louisa w sobotę mówiąc mu, iż żałuję, że go poznałam, a teraz on myśli, że to było moje pożegnanie, nasz koniec.
W tym momencie cała siła, jaką miałam przez kilka ostatnich dni, rozsypała się, a po moich policzkach popłynęły łzy.
Who’s gonna be the first one to compromise? / Kto będzie pierwszym do kompromisu?
Przypomniałam sobie wszystkie nasze próby pójścia na kompromis. Wszystkie były błahe i naprawdę nieistotne. Nie wierzę, że sprzeczaliśmy się o film czy jedzenie. Ale to Lou zawsze był tym mądrzejszym i szedł ze mną na kompromis, co u nas oznaczało zgodzenie się z moim zdaniem...
Who’s gonna be the first one to set it all on fire? / Kto będzie pierwszym, kto postawi wszystko w ogniu?
Co to znaczy?
Who’s gonna be the last one to drive away? / Kto będzie ostatnim, który odjedzie?
Forgetting every single promise we ever made. / Zapominając każdą najmniejszą obietnicę, którą stworzyliśmy.
- Obiecaj, że mnie nie zostawisz – powiedział chłopak i spojrzał na mnie swoimi niebieskimi oczami tak głęboko, że miałam wrażenie, iż widzi moją duszę.
- Obiecuję – odpowiedziałam i podniosłam głowę, by złączyć nasze usta.
Zostawiłam go. Złamałam obietnicę.
Oh, spaces between us, keep getting deeper. / Och, przestrzeń między nami, pogłębia się.
It’s harder to reach ya, even though I try. / Coraz ciężej do ciebie dotrzeć, nawet jeśli próbuję.
Spaces between us, hold all our secrets. / Przepaść pomiędzy nami, trzyma wszystkie nasze sekrety.
Leaving us speechless, and I don’t know why. / Pozostawiając nas bez słowa i ja nie mam pojęcia, dlaczego.
Who’s gonna be the first to say goodbye? / Kto będzie pierwszym, który powie 'Żegnaj' ?
We keep taking turns. / Zamieniamy się. Will we ever learn? / Czy kiedykolwiek się nauczymy?Oh, spaces between us, keep getting deeper. / Och, przestrzeń między nami, pogłębia się.
It’s harder to reach ya, even though I try. / Coraz ciężej do ciebie dotrzeć, nawet jeśli próbuję.
Spaces between us, hold all our secrets. / Przepaść pomiędzy nami, trzyma wszystkie nasze sekrety.
Leaving us speechless, and I don’t know why. / Pozostawiając nas bez słowa i ja nie mam pojęcia, dlaczego.
Who’s gonna be the first to say goodbye? / Kto będzie pierwszym, który powie 'Żegnaj' ?
Yeah spaces between us. / Yeah, przestrzeń między nami.
Yeah spaces between us. / Yeah, przestrzeń między nami.
The spaces between us. / Przestrzeń między nami.
The spaces between us. / Przestrzeń między nami.
Przestrzeń, to wszystko co było pomiędzy mną a Louisem, było najcudowniejszą rzeczą jaka mogła mi się przydarzyć. Kocham go, pamiętam moment, w którym się w nim zakochałam. Mogę wmawiać sobie różne rzeczy, ale to Louis był tym, dzięki któremu zaczęłam na nowo żyć. To on sprawił, że rany się zagoiły, kąciki ust zaczęły unosić się ku górze. Z Louisem jestem szczęśliwa i to on jest powodem, dla którego wciąż żyję. Zdarzają nam się kłótnie. Zbyt często Eleanor staje na naszej drodze. Zbyt często wokół mnie pojawiają się chłopcy, przez co Louis jest zazdrosny. Nieporozumienia? To słowo nie jest nam obce. Czuję jak jestem w tym głęboko i wiem, że jeśli nic z tym nie zrobię, wybuchnę i doszczętnie zniszczę to, co jest między nami. Kocham Louisa, ale to, co ostatnio się wydarzyło to dla mnie zbyt wiele. Nie wiem, czy to, co zrobię będzie dla nas dobre, ale to jest to, co podpowiada mi zdrowy rozsądek. Muszę dać nam czas. Muszę dać nam przestrzeń, bo tylko tak uporządkujemy wszystko pomiędzy nami.
Muszę wyjechać. Przynajmniej na kilka dni.
Wycieram zewnętrzną stroną dłoni łzy spływające po moich policzkach i nim zdążę się sama powstrzymać, biorę do ręki telefon. Przeglądam listę kontaktów, aż w końcu znajduję ten właściwy. Trzymając przy uchu swojego iPhona zastanawiam się czy dobrze robię. Po kilku sygnałach ktoś po drugiej stronie odbiera.
- Halo?
- Tato? Zarezerwuj mi lot do Londynu – mówię i silę się na lekki uśmiech, mimo że nikt tego nie widzi, przekonując samą siebie, że wszystko będzie dobrze.

____________________
  
Dla Ciebie to chwila, a dla mnie znaczy naprawdę wiele.
Zostaw po sobie komentarz :)

8 komentarzy:

  1. czemu taki krótki? :'( ale jak zwykle cudny! popłakałam się... :c

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaaaa! Najlepszy ff na świecie. Czekam na następne rozdziały ❤

    OdpowiedzUsuń
  3. Tylko ja płakałam? :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam nadzieję, że się szybko pogodzą:(

    OdpowiedzUsuń
  5. Boże, Louis to taki debil przysięgam, biedna Amy. Ale to z piosenką było takie kochane, nawet płakałam, a ja nigdy nie płaczę. Oby wszystko się ułożyło, czekam z niecierpliwością na następny rozdział. Do piątku! :)

    OdpowiedzUsuń