poniedziałek, 9 listopada 2015

Rozdział 28. Dlaczego oboje uśmiechacie się jak idioci?

Notka pod rozdziałem, przeczytaj (:

- I wyobraź sobie, że mały prawie bił Harry'ego i Nialla, ponieważ nie chciał żeby Jade i Angela już jechały. Maggie dosłownie nie opuszczała Zayna na krok i wszyscy śmialiśmy się, że Perrie ma konkurencję.
Louis leżąc na moich kolanach opowiadał mi o swoim przyjęciu urodzinowym. Zbliżał się wieczór, a my przez cały dzień nie zrobiliśmy nic poza ubraniem się. Nasze lenistwo nie pozwoliło nam wyjść z pokoju, dlatego Louis zamówił pizzę na obiad.
- Więc twoje urodziny były udane - stwierdziłam i przejechałam dłonią po jego grzywce.
- Właściwie to nie.
- Nie?
- Toby zjadł większość mojego tortu - powiedział i wydął wargi.
- O boshe, jesteś takim kretynem - zaśmiałam się i oparłam się plecami o ścianę.
- Jestem - odpowiedział wesoło, ale później spoważniał. - Tak naprawdę jedyne czego mi wtedy brakowało, to ciebie, Amy.
Zamrugałam kilkakrotnie, ponieważ nie myślałam, że w czasie mojego pobytu w Londynie, Louis mógł za mną tęsknić lub cokolwiek. Nie chciałam nic mówić, bo wiedziałam, że tym samym ponownie otworzyłabym ten drażliwy temat, dlatego spojrzałam w dół na chłopaka i uśmiechnęłam się tylko. Brunet wykorzystał okazję i dłonią przyciągnął mnie za kark, łącząc nasze usta w pocałunku. Delikatne całusy stały się mocniejsze, a ja wypuściłam z siebie chichot, kiedy Lou przygryzł moją dolną wargę chcąc wejść językiem w moje usta. Przyłożyłam swoją dłoń do jego policzka i mogłam poczuć kujące włoski jego zarostu.
Usłyszałam jak ktoś pociąga za klamkę, dlatego odsunęłam się od twarzy Louisa i oboje spojrzeliśmy w kierunku drzwi.
- Znowu nie zamknęłaś drzwi - powiedział Harry i wszedł do środka.
Stanął jak wryty, kiedy zobaczył mnie i Louisa leżących na moim łóżku, co sprawiło, że idąca za nim Angela zderzyła się z jego plecami.
- Zamykałam je! - zaprotestowała, a później weszła całkowicie do pokoju. - Co? O boshe, Amy! Wróciłaś!
Chciało mi się śmiać, kiedy moja przyjaciółka zrzuciła z ramienia swoją torbę i rzuciła się w moją stronę, żeby mnie przytulić. Louis szybko zsunął się z moich kolan i usiadł koło mnie. Właściwie nie krępował się, że jest tylko w samych szarych dresach, które seksownie zwisały mu z bioder.
- Hej, Angela! Też tu jestem - powiedział i pomachał jej, chcąc skupić na sobie uwagę.
Angela zaśmiała się i przytuliła na powitanie również Louisa, a następnie podszedł do mnie Harry.
- Hej, mała. Dobrze, że wróciłaś - powiedział mi i zamknął mnie w szczelnym uścisku.
Uśmiechnęłam się do moich przyjaciół.

- Więc dlaczego nie powiedziałaś nam, że wracasz? - zapytała Angela, kiedy wszyscy siedzieliśmy w naszym pokoju z kubkami gorącej herbaty i różnymi słodyczami, które znalazłyśmy w naszych szafkach.
- Myślałam, że Louis wam mówił - odpowiedziałam i wzruszyłam ramionami. Ostatnie czego potrzebowałam, to komitet powitalny z balonami na lotnisku JFK.
- Tommo, ty dupku! Wiedziałeś i nic nie powiedziałeś! - oburzyła się moja przyjaciółka i rzuciła w chłopaka poduszką.
Louis wystawił jej język, tak jak robił to zawsze, kiedy się droczyli i chwilę później wspólnie z Harry'm oglądaliśmy wojnę na poduszki.
- Jak ty z nią wytrzymujesz w jednym pokoju? - zapytał Lou, jak tylko położył się na moich kolanach.
- Jak ty z nim wytrzymujesz w jednym domu? - zapytała Angela Harry'ego, naśladując głos Louisa.
Spojrzałam na siebie z Harry'm i w tym samym momencie przewróciliśmy oczami, ponieważ Angela i Louis byli najlepszą i równocześnie najgłupszą parą przyjaciół, jaką można było spotkać.
- Louis, musimy się zbierać, jeśli chcemy urządzić jutro najlepszą imprezę - powiedział Harry jakieś pół godziny później.
- Jedziesz ze mną do bractwa? - zapytał Lou i spojrzał na mnie z dołu.
- Zostanę w domu.
Louis podniósł się z moich kolan i po długim pocałunku zszedł z łóżka. Chłopak zaczął rozglądać się po pokoju w poszukiwaniu swojej koszulki.
- Gdzie jest moja koszulka?
- Chyba w łazience.
Louis poszedł do łazienki i cała nasza trójka mogła zobaczyć czerwone ślady na jego plecach. Spotkałam się ze znaczącym spojrzeniem Harry'ego, który sugestywnie uniósł brwi, przez co delikatnie się zarumieniłam. Chwilę później Lou wyszedł kompletnie ubrany. Podszedł do mnie i pocałował mnie w usta życząc dobrej nocy, a następnie pożegnał się z Angelą. Harry przytulił mnie na pożegnanie, a kiedy wyszli moja przyjaciółka zeskoczyła z łóżka.
- Onesie night! - krzyknęła uradowana i podeszła do szafy, by wyjąć nasze dopasowane onesie. Jedno rzuciła mi, a z drugim poszła do łazienki.
Podczas gdy moja przyjaciółka brała prysznic, przebrałam się w swój strój i położyłam na łóżku.
Angela wyszła dziesięć minut później, ubrana tak jak ja w swoje onesie. Dziewczyna spięła mokre włosy w koka i obie usiadłyśmy na jej łóżku. Oparłam się plecami o ścianę i zgięłam nogi w kolanach kładąc na nich małą różową poduszkę.
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że już wróciłaś. Wszyscy za tobą tęsknią - powiedziała Angela.
- Ja też za wami tęskniłam.
Moja przyjaciółka szeroko się uśmiechnęła, a później schyliła się pod swoje łóżko. Kiedy się podniosła trzymała w ręku opakowanie słodyczy.
- Nie mów Harry'emu gdzie chowam pianki marshmallow, okej?
Zaśmiałam się, ale obiecałam dotrzymać tajemnicy. Dziewczyna otworzyła paczkę i obie zaczęłyśmy jeść słodkie pianki. Moja przyjaciółka opowiedziała mi o tym co działo się podczas mojej nieobecności i muszę przyznać, że chciałabym zobaczyć Liama i Zayna na sali zabaw dla dzieci.
- Więc pogodziliście się z Louisem - stwierdziła Angela, jakiś czas później.
Zatrzymałam swoją rękę, która kierowała piankę do ust i spojrzałam na brunetkę.
- Właściwie to się nie pogodziliśmy - powiedziałam, a następnie dodałam. - W sumie nie chcę o tym myśleć, ponieważ to sprawia, że chcę dosłownie zniknąć z powierzchni ziemi.
- Więc zamierzasz zostawić za sobą to, co się stało?
- Nie zmienię tego. Chcę o tym zapomnieć i żyć tak jak wcześniej.
- Czyli teoretycznie znowu jesteście z Louisem naszą słodką parką? - zapytała uradowana Angela.
- Tak nas nazwaliście? O boshe. W każdym razie nie czuję już do niego nienawiści czy żalu. Wróciliśmy do normalności, jeśli o to ci chodzi.
- I spaliście ze sobą! - powiedziała podekscytowana, a ja zmierzyłam przyjaciółkę spojrzeniem 'serio?'
- Dla twojej wiadomości to nie pierwszy raz, kiedy Louis spał ze mną w jednym łóżku - odpowiedziałam złośliwie i przewróciłam oczami.
- Wiesz, że nie to mam na myśli. Widziałam ślady na jego plecach...
- Zamierzasz mnie dręczyć? Co chcesz wiedzieć?
- Jak było? Jestem ciekawa czy ta cała sprawa, że Tommo to bóg seksu jest prawdziwa.
- Było dobrze - odpowiedziałam i wzruszyłam ramionami.
- Dobrze? Rumienisz się, mała - przygryzłam wargę, ponieważ nie mogłam tak po prostu powiedzieć, że to była najlepsza noc w moim życiu.
- Lepiej niż dobrze, tak właściwie.
Angela zaśmiała się głośno, ponieważ moja twarz była cała czerwona, a ja jedyne o czym myślałam to schować się pod kołdrą. Dziewczyna uspokoiła się dopiero wtedy, gdy rzuciłam w nią poduszką i kazałam jej spieprzać.
Skończyłyśmy rozmawiać pół godziny później, a ja po umyciu zębów wróciłam do swojego łóżka. Zapaliłam swoją małą lampkę, która stanowiła jedyne oświetlenie w pokoju i wzięłam swój telefon. Miałam wiadomość od Louisa.
" Ostatnia noc była najlepsza. Dobranoc, księżniczko :* "
Uśmiechnęłam się do ekranu, a później zalogowałam się na instagramie. Dodałam zdjęcie Angeli i Louisa, którzy mieli wojnę na poduszki i podpisałam je " #frienshipgoals ". Oznaczyłam moich przyjaciół, a pięć minut później moje zdjęcie miało już ponad sto polubień.
Poczułam jak ogarnia mnie zmęczenie, dlatego odłożyłam telefon na szafkę nocną i położyłam się wygodnie na łóżku, otulając się szczelnie kołdrą. Zamknęłam oczy i chwilę później przeniosłam się do krainy Morfeusza.

***

Następny dzień był naprawdę chaotyczny. Od samego południa siedziałyśmy w pokoju Jade i Danielle. Było nas pięć i miałyśmy tylko cztery godziny żeby wyglądać najlepiej na sylwestrowej imprezie. Właściwie nie wiem jak wszyscy mieliśmy się pomieścić w bractwie, kiedy przychodziły także pozostałe trzy bractwa, żeński i męski akademik i zapewne będzie też trochę ludzi z zewnątrz. Angela zapewniała mnie, że w zeszłym roku już była taka impreza i było okej.
Jak tylko moja współlokatorka otworzyła drzwi pokoju naszych przyjaciółek, dziewczyny rzuciły się w moim kierunku i przytuliły tak mocno, że brakowało mi tchu. Oczywiście skończyło się na tym, że Jade i Angela pojechały do Subwaya, ponieważ później nie będziemy miały czasu na jakikolwiek obiad i w taki sposób straciłyśmy godzinę.
Siedziałyśmy z Perrie i Dani zastanawiając się co ubierzemy.
- I tak będę wyglądać lepiej niż te pustaki z twojego bractwa, Pez - stwierdziła Danielle, kiedy przyłożyła różową sukienkę do swojego ciała.
- Eleanor będzie? - zapytałam, jak tylko przypomniałam sobie o moim największym wrogu. Pobyt w Londynie był o tyle przyjemny, że nie musiałam przejmować się tą suką.
- Lepiej żeby jej nie było...
- Co? - zapytałyśmy równocześnie z Dan, ponieważ byłyśmy zszokowane złowrogim nastawieniem Perrie.
- Jeśli Eleanor stanie mi na drodze nie ręczę za siebie.
- Co zrobiła?
- Po urodzinach Jade przenieśliśmy się z Cathy i Ashtonem do jego klubu. Tańczyłam z Ashem, a kiedy wróciłam do stolika, Eleanor całowała Zayna!
- Co z Zaynem?
- Odsunął ją od siebie, oczywiście. A ona była kompletnie wstawiona, co mnie właściwie nie obchodzi, ponieważ to zrobiła, a była moją przyjaciółką - powiedziała Perrie.
- Od zawsze wiedziałam, że ona kocha mieć przy sobie facetów. Lubi być w centrum uwagi.
- Racja - powiedziałam.
Zaczęłam się martwić czy Eleanor będzie na imprezie. Ponownie byłaby kłótnia, jeśli ta dziewczyna przystawiałaby się do Louisa.
Była pierwsza po południu, kiedy naprawdę zaczęłyśmy się szykować. Dołączyła do nas Cathy i wszystko szło nam sprawnie, ponieważ podzieliłyśmy, co która z nas ma robić. Razem z Danielle czesałyśmy włosy, Jade i Perrie nas malowały, Angela robiła nam paznokcie, a Cathy tworzyła dla każdej po kilka stylizacji na dzisiejszy wieczór.
Skończyłyśmy piętnaście minut przed piątą i każda była zadowolona ze swojego wyglądu. Miałam zrobionego warkocza na swojej grzywce i resztę włosów idealnie wyprostowanych, a moje końcówki były zafarbowane na blond, podczas gdy Angela zrobiła sobie niebieskie, a Perrie tak jak Cathy różowe. Każda z nas miała wyrazisty podsycony czernią makijaż z odcieniami różnych kolorów, tak aby pasowały do naszych oczu. Kiedy patrzyłam na swoje odbicie w lustrze byłam zachwycona pomarańczowym akcentem na moich powiekach. Miałam na sobie obcisły crop top bez ramiączek ze wzorem w panterkę, czarną rozkloszowaną spódniczkę, a do tego czarne wysokie koturny zapinane na cienki złoty paseczek.
- Let's start the party! - krzyknęła Jade. Po zrobieniu kilkunastu selfie i dodaniu ich na instagrama byłyśmy gotowe do wyjścia.

***

Kiedy weszłyśmy do bractwa, dom był już całkowicie zapełniony ludźmi i ciężko było znaleźć wolną przestrzeń. Oczywiście razem z dziewczynami przeszłyśmy do salonu na nasze stałe miejsce. Kanapa była jedynym wolnym skrawkiem, ponieważ każdy wiedział, że tam zawsze jest nasza grupa. Była to zasługa Harry'ego, bo jako przewodniczącemu najlepszego bractwa w Nowym Jorku (właściwie chłopcy tak stwierdzili) nikt nie miał odwagi mu się sprzeciwić.
Na kanapie siedzieli już chłopcy, w tym Ashton, który mimo dużej imprezy w klubie postanowił spędzić noc z nami. Na stole były ustawione butelki z alkoholem, a Zayn, Josh i Matt zaciągali się fajką wodną.
- Witamy w domu! - krzyknęli chłopcy, z którymi nie miałam jeszcze okazji się zobaczyć i każdy z nich przytulił mnie do siebie, mówiąc, że tęsknili za mną.
- Dobrze, że wróciłaś. Ciężko było z nim wysiedzieć - powiedział Josh, który trzymał mnie za ramiona.
Chłopak głową wskazał na Louisa. Spojrzałam na bruneta. Oczywiście miał na sobie swoje czarne obcisłe spodnie, które były stałym elementem jego garderoby. Przygryzłam wargę, kiedy zobaczyłam, że ubrał jasnoszarą koszulę w drobne kropki, a swoją grzywkę zaczesał do góry. Wyglądał tak seksownie.
- Gapisz się - powiedział Lou i dopiero wtedy spostrzegłam, że chłopak stoi przede mną. Brunet skanował mój dekolt, a ja nie zrobiłam nic innego, jak zarumieniłam się.
- Cześć - powiedziałam i pociągnęłam Louisa za kołnierzyk jego koszuli.
Złączyłam nasze usta i nie obchodziło mnie, że nasi przyjaciele głośno gwizdali, ponieważ nareszcie, jak to określił Calum 'wróciliśmy do normalności'. Całowałam Louisa, ponieważ chciałam poczuć, że od tamtej nocy wszystko między nami było już okej. A to, że chłopak wyglądał jednocześnie podniecająco tylko potęgowało to, że chciałam aby pocałunek trwał jak najdłużej. Jestem popieprzona.
- Hej kochanie - powiedział Lou.
Uśmiechnęłam się i usiedliśmy na dużej sofie. Zostałam wciągnięta na kolana Louisa i przyciągnięta do jego piersi. Chłopak oparł brodę o moje ramię i otoczył mnie w pasie swoimi silnymi wytatuowanymi ramionami.
Obserwowałam swoich przyjaciół. Angela, Harry, Jade, Niall, Josh, Calum, Danielle, Liam, Matt, Perrie, Zayn, Cathy, Ashton. Wszyscy rozmawiali, śmiali się, pili. Może nie każdy był z każdym bardzo blisko, ale mogliśmy na sobie polegać. Cieszyłam się, że tu wróciłam. Byłoby wielkim błędem odejść od tych ludzi tylko dlatego, że nie mogłabym być przy Louisie.
- Za najlepszy Sylwester w naszym życiu! - ogłosił Zayn, a my wszyscy naraz przechyliliśmy głowy do tyłu, by wyzerować nasze shoty.
Po tym jak Jade i reszta dziewczyn poszła na parkiet, a Angela zniknęła gdzieś z Harry'm, zsunęłam się z kolan Louisa i usiadłam koło Josha. Starszy chłopak posłał mi urażone spojrzenie, ponieważ jak mi później powiedział, został urażony, że wolałam geja niż niego. Nawiązałam rozmowę z moim przyjacielem. Rozmawialiśmy o wszystkich głupich rzeczach oraz o tym, że za dwa tygodnie będzie obchodził z Calumem trzy miesiące razem. Byłam wdzięczna, ponieważ Josh ani razu nie poruszył tematu, dlaczego wyjechałam lub tego, co się stało kilka tygodni temu. Właściwie ulżyło mi, że nikt nie pytał o to i wszyscy zwyczajnie opuścili ten wątek w moim życiu.
Kiedy Josh otoczył mnie ramieniem, Louis, który przed chwilą był pogrążony w rozmowie z Ashem i Liamem, zerwał się z fotela i podszedł do mnie.
- Klej się do swojego chłopaka, a nie do Amy - warknął, a wszyscy zebrani wybuchli gromkim śmiechem.
- Wrócił Louis! - krzyknął Matt, a następnie wyzerował kolejnego shota.
Przewróciłam oczami, a następnie wstałam i położyłam dłoń na ramieniu Louisa. Pocałowałam go szybko w policzek, a następnie poprowadziłam na środek salonu. Chłopak złapał mnie za biodra przyciągając bliżej siebie i zaczęliśmy tańczyć. Moje dłonie luźno leżały na jego ramionach, a ciało samo poruszało się w rytm piosenki Justina Biebera. Ręce Louisa błądziły wzdłuż mojej talii, a ja uwielbiałam każdy jego nawet najdrobniejszy dotyk na mojej skórze. W pewnym momencie chłopak obrócił mną, tak że moja spódnica zrobiła klosz pod wpływem gwałtownego ruchu. Piosenka się zmieniła i teraz przylegałam plecami do torsu Louisa. Chłopak powoli poruszał się za mną, podczas gdy ja jedynie ruszałam swoimi biodrami. Usta bruneta zaczęły składać pocałunki od mojego ramienia aż po miejsce pod moim uchem. Kiedy tam dotarł wypuściłam z siebie cichy jęk i odchyliłam głowę do tyłu kładąc ją na piersi Louisa.
- Naprawdę nie lubię, kiedy inni kolesie się do ciebie przyczepiają - wyszeptał mi do ucha. Odwróciłam się i spojrzałam na niego.
- Nawet geje? - zapytałam, naśmiewając się w duchu z chłopaka.
- Nawet geje.
Zachichotałam, ponieważ to było urocze, kiedy Louis był zazdrosny, nawet jeśli nie byliśmy parą. Moje oczy zlustrowały przystojną twarz chłopaka, a następnie skupiły się dłużej na jego ustach. Chłopak chyba wyczuł o co mi chodzi, bo chwilę później jego wargi złączyły się z moimi. I to był ten moment, kiedy wiedziałam, że wszystko jest tak jak przed ostatnią imprezą i byłam przekonana, że nic dzisiaj tego nie popsuje. Gdy Louis się ode mnie odsunął zobaczyłam, że jego niebieskie oczy wpatrują się w moje, które tak samo jak jego radośnie błyszczą.
- Kto będzie twoim noworocznym pocałunkiem? - zapytał, a na jego twarzy malował się pewny siebie uśmieszek.
- Właściwie, jeśli Matt nikogo nie znajdzie to pewnie z nim. Albo z kimś innym - odpowiedziałam słodko i widząc budującą się złość w Louisie dodałam: - A ty?
- Nie baw się moją pieprzoną zazdrością.
Posłałam mu całusa i odeszłam do naszego stolika. Zastałam tam Cathy, która wyjmowała z marynarki Ashtona paczkę papierosów. Blondynka zaproponowała mi żebym poszła z nią zapalić, dlatego przecisnęłyśmy się przez tłum i wyszłyśmy na tyłu ogrodu. Było mi gorąco, dlatego nie odczuwałam zimna. Trawa była pokryta grubą warstwą śniegu, a otaczające dom krzewy były niedbale ozdobione kolorowymi światełkami. Odpaliłam papierosa i oparłam się o ścianę budynku.
- Jak było w Miami? - zapytałam Cathy.
- Dobrze. Rodzice Ashtona są naprawdę mili.
- Widzisz? A tak się bałaś.
- Też byś tak miała, gdyby Tommo miałby cię przestawić swojej matce.
- Na szczęście to się nie zdarzy - odpowiedziałam szybko i strzepnęłam popiół z fajki.
- Louis się zmienił odkąd cię poznał.
- Co masz na myśli?
- On traktuje cię inaczej niż inną dziewczynę. O żadną tyle nie zabiegał. Troszczy się o ciebie. Kiedy nie jest z tobą zawsze się pyta gdzie jesteś i co robisz. Pamiętam jak na urodzinach Angeli odprowadził cię do domu. Nigdy wcześniej nie obchodziła go jakakolwiek dziewczyna i wszyscy to widzimy. Zanim poznał ciebie żył od imprezy do imprezy, a jedyne o czym myślał to którą laskę ma przelecieć. Teraz jest inaczej. Zawsze chodzi uśmiechnięty, właściwie zawsze taki był, ale wiemy, że on jest naprawdę szczęśliwy. Ty jesteś powodem jego szczęścia.
- A on jest powodem mojego - odpowiedziałam.
- Kiedy zdał sobie sprawę, że cię zranił, popłakał się. Przy nas wszystkich i nawet nie zdawał sobie z tego sprawy, tak bardzo był tym poruszony.
- Louis kiedyś powiedział, że miłość to dziwka. Myślisz, że byłby w stanie stworzyć ze mną związek? Wiesz, taki jak twój i Ashtona lub reszty.
- Nie odpowiem ci na to pytanie. Jeśli chcesz się tego dowiedzieć zapytaj się go o to wprost. Możesz też porozmawiać z Angelą. Właściwie to ona jest jedyną dziewczyną, którą przejmuje się Louis, tylko, że to jego najlepsza przyjaciółka, a ty znaczysz dla niego znacznie więcej.
- Chciałabym żeby wszystko było łatwiejsze - powiedziałam i westchnęłam rzucając spalonego papierosa na ziemię.
- Nic nie jest łatwe, mała - odezwała się Angela, która nagle znalazła się koło nas.
Spojrzałam na przyjaciółkę, która miała poirytowany wyraz twarzy i właśnie odpalała papierosa od Cathy.
- Harry postawił mi ultimatum - powiedziała wreszcie.
- Co masz na myśli? - Cathy ubiegła mnie w zadaniu tego pytania.
- Mam do końca tego roku rzucić palenie inaczej z nami koniec - powiedziała i zaciągnęła się papierosem.
- Masz jeszcze cztery godziny - powiedziałam zerkając na zegarek na swojej ręce.
- Co zrobisz?
- Kończę swoją ostatnią fajkę.
Stałyśmy w ciszy, a następnie zapaliłyśmy jeszcze po jednym papierosie. Kiedy byłam w połowie poczułam ciepły materiał na swoich ramionach. Odwróciłam głowę i zobaczyłam Louisa, który nakładał na mnie swoją czarną kurtkę żebym nie zmarzła.
- Jade przypomina, że jeśli chcemy zobaczyć Biebera na Times Square to powinniśmy wyjść stąd najpóźniej za pół godziny - powiedział i otoczył mnie ramieniem.
- Możemy dołączyć do was później - Angela i Cathy były wyraźnie niezadowolone z koncertu Justina. Osobiście cieszyłam się z możliwości oglądania jego koncertu.
- Hej, będzie fajnie.
- Spotkamy się przy naszym stoliku za dwadzieścia minut - powiedział Lou, a następnie pocałował mnie w czoło. - Ubierz to. Nie chcę żebyś była chora, księżniczko.
Popatrzyłam jak chłopak odchodzi od nas, a następnie spotkałam się z zszokowanym wyrazem twarzy mojej współlokatorki.
- Co? - zapytałam nie mając pojęcia o co jej chodzi.
- Czy Louis nazwał cię właśnie księżniczką?!
- Tak? Co w związku z tym?
- O boshe - wyszeptała nagle podekscytowana. Skrzyżowałam ręce na piersi i zmierzyłam przyjaciółkę wzrokiem.
- Przejdziesz do konkretów?
- Na początku studiów Zayn, Louis, Niall, Liam i Harry wymyślili, że jeśli znajdą dziewczynę, z którą będą chcieli być, będą nazywali ją księżniczką.
- Przecież to tandetne - odezwała się Cathy. Zgodziłam się z nią, jednak myślami byłam daleko. To nie był pierwszy raz, kiedy Louis tak mnie nazwał i byłam podekscytowana tym, że być może chłopak chce ze mną być.
- Tandetne czy nie, oni to wymyślili i się tego trzymają. Harry mówi mi to często, tak samo jak Niall Jade, Perrie usłyszała to tylko raz, a Dani wcale, mimo, że jest już z Liamem ponad rok.
- Słyszysz to? Prawdopodobnie masz odpowiedź na swoje pytanie - Cathy nawiązała do naszej wcześniejszej rozmowy.
- Taaa, cokolwiek - zbyłam przyjaciółki machnięciem dłoni, a w mojej głowie wyświetliła się wizja mnie i Louisa jako pary.

***

- On jest taki piękny - westchnęłyśmy równocześnie z Jade.
Od prawie trzech godzin znajdowaliśmy się wszyscy na Times Square. Było tu pełno ludzi, którzy tak jak my przyszli oglądać występy znanych artystów i wyczekiwali opuszczenia kuli równo o północy. Wszystkie dziewczyny z wyjątkiem Angeli i Cathy dosłownie rozpływały się na widok Justina na scenie. Niall również tańczył z nami do piosenek Biebera, co było zabawne, ponieważ nigdy nie widziałam żeby jakiś chłopak lubił tego piosenkarza.
- Możemy stąd iść? - zapytała Angela i wtuliła się mocniej w Harry'ego, ponieważ było jej zimno.
- Oh przestań. Wcale nie masz nic przeciwko Justinowi. Widziałam kilka piosenek w twoim laptopie - stwierdziłam.
Wyjęłam swojego iPhona żeby zrobić kilka zdjęć i filmików.
- To nie moje tylko Harry'ego!
- Kochanie nie pogrążaj się - zaśmiał się chłopak dziewczyny i pocałował ją w czoło.
Odwróciłam głowę w stronę sceny. Włączyłam kamerę w swoim telefonie i zaczęłam nagrywać Justina śpiewającego 'As Long As You Love Me'. Lubiłam tą piosenkę dlatego zaczęłam poruszać się w jej rytm. W pewnym momencie poczułam silne ramiona wokół mojej sylwetki, a także dotarła do mnie woń drogiej wody kolońskiej. Niedługo potem zostałam okręcona, a w ekranie mojego telefonu widniała przybliżona twarz Louisa.
- Co robisz? Daj mi oglądać występ - powiedziałam i odwróciłam się z powrotem.
Schowałam telefon do kieszeni swojej parki i oparłam się o Louisa. Chłopak otoczył mnie ramionami przyciągając mnie najbliżej jak się dało.
Staliśmy tak jeszcze kilka piosenek, kiedy ogłoszono, że do Nowego Roku pozostały trzy minuty. Widziałam jak Harry obejmuje Angelę, Niall podchodzi do Jade, Liam do Danielle. Ashton patrzył w oczy Cathy, dokładnie tak jak Calum i Josh. Zayn już całował Perrie, a Matt właśnie szedł w stronę jakiejś dziewczyny. Odwróciłam się do Louisa. Patrzyliśmy sobie w oczy. Chłopak przyłożył do mojego policzka swoją dłoń, w którą z uśmiechem na ustach się wtuliłam.
- Chcesz żebym był twoim noworocznym pocałunkiem? - zapytał Lou.
- Nie mam nic przeciwko.
Odwróciłam głowę i zobaczyłam jak część osób podchodzi do swoich drugich połówek. Byli też tacy, którzy byli wpatrzeni w kulę, która miała zostać opuszczona w dół. Właściwie sama chciałam zobaczyć to na żywo, ale teraz, kiedy miałam przed sobą Louisa było to nieistotne. Jedyne o czym myślałam to móc go już całować.
- Dziesięć! - wszyscy zebrani na Times Square zaczęli odliczać.
- Dziewięć - powiedziałam patrząc w niebieskie oczy Louisa.
- Osiem - dodał chłopak również wpatrując się we mnie.
- Siedem!
- Sześć!
- Pięć!
- Cztery!
- Trzy!
Nie zdążyłam skończyć odliczać z pozostałymi do końca, ponieważ usta Louisa zetknęły się z moimi.
Do moich uszu doszły wiwaty i odgłosy strzelanych fajerwerków. Rozpoczął się 2015 rok, a w moim brzuchu fruwało stado motyli, ponieważ ta chwila była cudowna. Miękkie wargi Louisa dotykały moich całując mnie delikatnie i namiętnie. Czułam się jakby to był jakiś magiczny moment i chciałam go zapamiętać na zawsze. Dłonie Louisa obejmowały moją twarz, a moje ręce znajdowały się na tyle jego szyi przyciągając go najbliżej jak się dało. Kiedy język chłopaka wszedł między moje wargi nasz pocałunek stał się taki jak zawsze. Porywczy i gwałtowny. Pociągnęłam Louisa za włosy żałując, że nie jesteśmy w bardziej prywatnym miejscu. Chciałam mu uzmysłowić jak bardzo go pragnę i kocham, dlatego po oderwaniu się od siebie wciąż trwałam przytulona do jego piersi.
- Szczęśliwego Nowego Roku - powiedział Lou i złożył pojedynczy pocałunek na czubku mojej głowy.
- Szczęśliwego Nowego Roku.
Spojrzałam w błyszczące oczy bruneta, w których malowała się radość. Ja też byłam szczęśliwa.
- Muszę ci coś powiedzieć - powiedział i odsunął mnie delikatnie od siebie wciąż trzymając moje ramiona. Spojrzałam na Louisa zdezorientowana i zobaczyłam jak nagle staje się poważny.
- Kiedy wyjechałaś to były najgorsze dni w moim życiu, przysięgam. Nigdy nie czułem się tak źle, jak wtedy. Miałem wrażenie, że coś zostało mi bezpowrotnie odebrane. Wtedy zrozumiałem, że nie mogę cię stracić.
Louis zatrzymał się na chwilę i przygryzł wargę nie będąc pewnym co powiedzieć dalej.
- Amy, bądź moja - powiedział, a ja otworzyłam szeroko oczy nie dowierzając, że to powiedział.

(Louis)

- Co? - zapytała wyraźnie zaskoczona moim wyznaniem.
- Jesteś piękna, mądra, uwielbiam być z tobą, sprawiasz, że jestem szczęśliwy. Zostaniesz moją dziewczyną?
Zobaczyłem jak Amy kilkakrotnie mruga, a w jej oczach zabłyszczały łzy. Już chciałem to odwołać, żeby nie zostać zranionym, kiedy dziewczyna zarzuciła mi ręce na szyję.
- O boshe, Louis. Nawet nie wiesz jak bardzo chciałam to usłyszeć - powiedziała, a ja czułem jak jej głos się załamuje.
- Więc się zgadzasz? - chciałem zyskać pewność i nie wyjść na kretyna.
- Oczywiście, że tak.
Uradowany chwyciłem moją dziewczynę w ramiona i okręciłem nas wokół własnej osi. Amy się zaśmiała i mogłem przysiąc, że na naszych twarzach malują się gigantycznie duże uśmiechy.
- Spokojnie, wariacie.
- Twój wariacie - powiedziałem patrząc w jej oczy.
- Tak, mój - przyznała i uśmiechnęła się promiennie.
To był najpiękniejszy uśmiech jakim kiedykolwiek mnie obdarzyła. Nie powstrzymałem się i delikatnie pocałowałem Amy. Nie obchodziło mnie w tej chwili, że wszyscy świętują albo, że sam Obama przemawia składając nam życzenia noworoczne. Nie liczyło się nic poza tym, że Amy nareszcie jest moją dziewczyną, którą powinna być już od dawna. Ta chwila, kiedy się zgodziła być moją, była najlepszą w moim życiu i wiedziałem, że już nic nie może stanąć nam na przeszkodzie.
- Jestem tak kurewsko szczęśliwy, przysięgam - powiedziałem, gdy przestaliśmy się całować.
- Ja też.
Chwyciłem dłoń brunetki i podeszliśmy do naszych przyjaciół. Wszyscy stali już w jednej grupie. Dołączyliśmy do nich, a ja objąłem Amy w talii.
Złożyliśmy sobie życzenia, a kiedy Angela spojrzała na mnie, a później na Amy, wiedziałem, że zaraz się zacznie.
- Dlaczego oboje uśmiechacie się jak idioci? - zapytała. Reszta zgodziła się z moją przyjaciółką patrząc na nas podejrzliwie.
Spojrzałem na Amy, która błagała mnie wzrokiem żebym to ja im wszystko powiedział. Złączyłem nasze palce razem i uniosłem nasze dłonie w górę.
- Jesteśmy razem - powiedziałem i wzruszyłem zwyczajnie ramionami chcąc zirytować Angelę, ponieważ ona nienawidziła, kiedy tak robiłem.
Wszystkie dziewczyny wyrzuciły z siebie pełen podekscytowania pisk, a następnie podeszły do nas gratulując i przytulając. Wykonałem z chłopakami braterski uścisk, a każdy z nich rzucił coś w stylu 'Dobra robota, Tommo' lub 'Nareszcie stary'.
- Na pewno chcesz z nim być, mała? Zawsze możesz być ze mną. Żadnych zobowiązań, czysta przyjemność - "wyszeptał" do Amy Matt, kiedy przytulał moją dziewczynę.
- Zastanowię się nad tym, Matty - dziewczyna się zaśmiała i zmierzwiła blond włosy chłopaka.
- Więc przez następny tydzień kupujesz mi na obiad McDonalda - powiedział Calum do Josha.
- Założyliście się o nas? - zapytała zaskoczona Amy.
- Właściwie to założyłem się z moim chłopakiem o to, że do końca roku będziecie razem i wygrałem.
- Rozczaruję cię stary - powiedziałem spokojnie. - To było jakąś minutę po północy.
- Jak chuj! - jęknął Cal, a Josh zaśmiał się zwycięsko.
- Idę do Eda za kulisy. Idzie ktoś ze mną? - zapytał Harry. Wszyscy z wyjątkiem mnie, Angeli, Josha i Caluma poszli zobaczyć się z artystą.
Zostałem sam z moją przyjaciółką oraz dwójką gejów, którzy właśnie przyssali się do swoich twarzy.
- Jeśli zaraz zaczną się pieprzyć strzelę sobie - powiedziałem.
- Przestań, są słodcy. Wyglądają na szczęśliwych.
Pokiwałem tylko głową i włożyłem ręce do kieszeni kurtki.
- Ty też jesteś szczęśliwy - zauważyła Angela i spojrzała na mnie swoimi przenikliwymi zielonymi oczami.
- To prawda. Jestem - przyznałem. - Właściwie to dziękuję ci.
- Za co?
- Byłaś ze mną kiedy tego potrzebowałem. Nie mówiłaś mi tych pełnych nadziei słów, tylko dokopywałaś jeszcze bardziej. To mi pomogło.
- Byłeś ze mną, kiedy ja potrzebowałam ciebie, jesteśmy przyjaciółmi, Lou.
- Teraz oboje jesteśmy szczęśliwi.
- Byliśmy zbyt bardzo złamani, dlatego teraz tak bardzo doceniamy to, co mamy - powiedziała Angela, a ja wiedziałem co ma na myśli.
Spojrzałem na swoją przyjaciółkę, będąc jej wdzięcznym, że mogę na nią liczyć. Dziewczyna stała otulona szalikiem i pocierała dłońmi owiniętymi w rękawiczki. Było jej zimno, tak jak mnie, dlatego przybliżyłem się do niej i przytuliłem brunetkę do siebie.
- Dobrze, że jesteś, Angela - powiedziałem.
- Dobrze, że jesteś, Louis.
Staliśmy tak przytuleni jeszcze kilka minut, ponieważ było nam cieplej, a także dlatego, że lubiliśmy poczuć czasem swoją obecność. Może i często się kłóciliśmy i droczyliśmy, ale zawsze, gdy jedno z nas potrzebowało pomocy mogliśmy na siebie liczyć.
- Więc zostawiamy was na piętnaście minut, żeby zobaczyć was razem? - usłyszeliśmy roześmiany głos Harry'ego.
- No dobra, macie nas - przyznała Angela.
Podeszła do swojego chłopaka, a ja przyciągnąłem Amy do siebie. Dziewczyna przewróciła oczami, ale uśmiechała się do mnie.
- Spotkaliśmy za kulisami Justina i mam z nim zdjęcie! Boshe, on jest taki świetny, przysięgam - powiedziała podekscytowana, a ja założyłem jej zbłąkany kosmyk za ucho i wzniosłem oczy ku niebu.
- Ale jesteś moja, racja? - zapytałem, tak aby tylko ona mogła to usłyszeć.
- Byłam twoja odkąd pierwszy raz mnie pocałowałeś, Louis.

____________________
 
Zastanawiacie się pewnie czemu dodaję rozdział w poniedziałek, kiedy zawsze są co piątek! Postanowiłam umilić Wam dzień, ponieważ dziś są urodziny Amy oraz osoby, bez której nie było tego fanfiction! <3 Z tego miejsca chciałam życzyć jej wszystkiego najlepszego i podziękować za to, że jest, ponieważ gdyby nie ona, to nigdy nie zaczęłabym pisać tego ff! (:
Nigdy Was nie proszę o komentarze ani nie mówię, że mogłoby być ich więcej, ale dzisiaj, proszę, aby każdy kto czyta Spaces, zostawił po sobie komentarz! To naprawdę wiele dla mnie znaczy (:
Do piątku! (:

7 komentarzy:

  1. Genialny!!! 100 lat dla bff! ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. W takim bądź razie WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO I DLA AMY I DLA OSOBY BEZ KTÓREJ TO FF BY NIE POWSTALO! jezu teraz dziękuję wam obydwu za to ff. To jest NAJLEPSZE ff jakie kiedykolwiek czytałam a było ich już sporo..... Boże mogłabyś z tego książkę wydać! A co do treści BOŻE TAK SIĘ CIESZE, ZE WRESZCIE SA RAZEM! czytałam to ze łzami ale wieeelkim uśmiechem! Dziękuję, że to piszesz i sobie, że znalazłam to ff, ale również osobie która Cię do tego nakręca! Cudne! I jeszcze raz sto latek dla obydwu panienek :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdzial jak zwykle genialny
    Pózniej troche komentarz dodalam ale najlepszego dla Amy ❤❤❤ :-* :-* :-*

    OdpowiedzUsuń
  4. Booożeeee GENIALNE❤
    Wszystkiego najlepszego dla Amy ����

    OdpowiedzUsuń
  5. Czemu to jest takie genialne!? Też chcę tak ! 😭😭😭😭😭😭😭❤

    OdpowiedzUsuń
  6. Boskie��

    OdpowiedzUsuń