piątek, 24 lipca 2015

Rozdział 12. Nie rób tego nigdy więcej.

Obudziłam się słysząc dzwoniący dzwonek budzika. Źle się czułam, głowa mnie bolała i nie miałam siły podnieść się z łóżka.
- Louis, możesz wyłączyć budzik? - zapytałam wciąż leżąc.
Kiedy nie uzyskałam odpowiedzi wyciągnęłam rękę żeby dotknąć ramienia chłopaka, jednak łóżko było puste. Otworzyłam oczy i rozejrzałam się po pokoju. Chwyciłam brzęczący telefon i wyłączyłam budzik. Podniosłam się z łóżka i poszłam do łazienki.
Przemyłam twarz chłodną wodą i wytarłam ją ręcznikiem. Spojrzałam w lustro. Wyglądałam jak wrak człowieka. Miałam podkrążone oczy, a moje włosy wyginały się na wszystkie strony.
W rogu lustra zauważyłam różową karteczkę. Zerwałam ją i szybko przeczytałam.

"Mam dzisiaj zajęcia wcześniej niż Ty. Na stole zostawiłem Ci śniadanie. Będę u Ciebie o siódmej (:
PS. Ubierz bluzę, jest zimno.
Lou (: "

Uśmiechnęłam się i wyszłam z łazienki. Zobaczyłam na biurku papierową torbę. Otworzyłam ją i znalazłam w niej gorącą kawę i tosty. Louis musiał chwilę temu wyjść.
Wzięłam torbę z jedzeniem oraz kawą i poszłam do łóżka. Oparłam się o ścianę i przykryłam nogi kołdrą. Zaczęłam jeść swoje śniadanie, a kawa szybko postawiła mnie na nogi. Miałam dzisiaj tylko trzy godziny zajęć, które zaczynały się dopiero o dwunastej, więc zostały mi jeszcze dwie godziny.
Wciąż byłam zmęczona dlatego związałam włosy w kitkę, nałożyłam bez większych starań makijaż i ubrałam się. Zdecydowałam się na czarne leginsy, biały T-shirt i bluzę Louisa.

***

Została mi ostatnia godzina na kampusie w tym tygodniu i miałam właśnie literaturę brytyjską.
Weszłam do sali i udałam się na swoje stałe miejsce przy którym siedziała Angela.
- Wyglądasz jak trup. Louis nie dał ci w nocy spać? - zaśmiała się.
- Nie. Głowa mnie rano bolała i nic mi się nie chciało. Dziwię się sobie, że tu jestem.
- Och, słuchaj. Rozmawiałam dzisiaj z Perrie. Powiedziała mi, że Eleanor wczoraj wróciła do bractwa wściekła i do nikogo się nie odzywała. Niezła robota, mała. Pokazałaś, że ma się nie pchać między ciebie a Tommo - poinformowała mnie z dumą Angela.
- Po prostu jej nie lubię - odpowiedziałam, jednak czułam, że to nie koniec z Eleanor. - Tak poza tym, idę dzisiaj na randkę.
- Co? Z kim?
- Z Harrym, kretynko. Oczywiście, że z Louisem.
- O boshe, to świetnie! Gdzie idziecie? - zapytała podekscytowana.
- Kolacja i kino.
- Typowa randka, ale i tak super. Pogadamy później, chłopcy idą - powiedziała, a ja zobaczyła Louisa i Harry'ego idących do nas.
Przywitałam się z Harrym, a kiedy Louis do mnie podszedł pocałował mnie szybko w usta i usiadł koło mnie. Chłopak odwrócił się do mnie i pochylił się nade mną, kładąc dłoń na moim udzie.
- Fajna bluza. Masz coś pod nią? - szepnął mi do ucha i włożył swoją dłoń pod szary materiał.
Zapiszczałam i strąciłam jego ręce. Chłopak przewrócił oczami, jednak nie odsunął się.
- Hej, chciałem się upewnić tylko, że jak zabiorę ci tę bluzę to nie pozostaniesz w samym staniku.
- Jesteś takim dupkiem, serio - powiedziałam, prostując się na siedzeniu i wypinając piersi do przodu. - Poza tym, myślę, że kolegom przede mną spodobałby się taki widok.
Specjalnie powiedziałam to głośno i kopnęłam krzesło przede mną. Dwóch brunetów odwróciło się i spojrzało na mnie. Dostrzegłam wkurzoną minę Louisa. Wet za wet.
- Co by się spodobało? - zapytał jeden z chłopaków i uśmiechnął się do mnie.
- Nic, spieprzaj - odprawił ich szybko Louis i zwrócił się do mnie. - Nie rób tego nigdy więcej.
- Niby czego? - udałam niewiniątko i przygryzłam wargę, żeby się nie zaśmiać.
- Nie wzbudzaj we mnie zazdrości.
- Nie zachowuj się jak dupek - odpyskowałam i pochyliłam się żeby szybko pocałować chłopaka.
Louis miał inne plany, ponieważ chwycił mój kark i złączył nasze usta na dłużej niż miałam zamiar. Jego druga dłoń spoczęła na mojej talii, a język złączył się z moim. Na chwilę zapomniałam, że znajdujemy się w sali pełnej studentów, dopóki Harry nam o tym nie przypomniał.
- Łazienki są na pierwszym piętrze - odezwał się, a ja natychmiast odsunęłam się od Louisa czując, że jestem czerwona na twarzy.
Lou pokazał swojemu przyjacielowi środkowy palec, a Angela przewróciła oczami. Niech ta godzina już minie.

***

- O której ma być po ciebie Tommo? - zapytała Angela, kiedy siedziałyśmy w naszym pokoju.
- O siódmej.
- Żartujesz sobie?! Została tylko godzina, a ty masz wyglądać jak bóstwo!
- Wyluzuj, przecież to nic takiego - westchnęłam i przewróciłam oczami.
- To jest randka, hello! Idź pod prysznic, ale to już! Później cię uczeszę i pomaluję - rozporządziła moja współlokatorka.
- Ale... - zaczęłam.
- Żadnego ale. No już, już - popędzała mnie.
Chciało mi się śmiać, ponieważ Angela ekscytowała się tą randką bardziej niż ja. To znaczy, cieszyłam się i nie mogłam już się doczekać, ale wiedziałam żeby nie pokładać w tym zbyt wielkich nadziei. W mojej głowie brzmiał głos chłopaka: "Miłość to dziwka. Miłość nie jest dla mnie." Czułam ukłucie w sercu, ponieważ wiedziałam, że nie powinnam, jednak zakochiwałam się w tym stukniętym brunecie. Bolało mnie to, że chłopak nigdy nie odwzajemni moich uczuć, jednak nie robiłam nic, żeby zapobiec przez zranieniem samej siebie.
Wydusiłam z siebie okrzyk niezadowolenia, po czym wstałam i poszłam do łazienki.

- Naprawdę nie mogę iść w jeansach i trampkach? - zapytałam Angeli, kiedy ta rysowała eyelinerem kreski na moich powiekach.
- Nie. Zamknij się i nie ruszaj, jeśli chcesz idealny makijaż - powiedziała z pędzelkiem przy moim oku.
Postanowiłam zważać na swoje bezpieczeństwo i nie odzywałam się do momentu, aż moja współlokatorka nie oświadczyła, że skończyła. Spojrzałam w lustro. Miałam złoty cień oraz czarne kreski na powiekach, a moje usta były muśnięte prawie przezroczystym błyszczykiem. Włosy zostały zakręcone w delikatne fale, dzięki czemu całość wyglądała dość naturalnie i nie była przesadzona.
Jedyne co mi zostało to wybrać strój, a za słowem strój stała spódniczka i szpilki. Cudownie.
- Jeśli chcesz ubrać czarną koszulę to weź tą kobaltową spódnicę.
- Jesteś najgorszą współlokatorką na świecie, przysięgam - pożaliłam się i chwyciłam od Angeli spódnicę. - Rajstopy zostają czarne i pożyczam twoją skórzaną kurtkę.
- Na to mogę się zgodzić. Nie wiem czemu ubierasz się cała na czarno, kiedy kolory ci pasują.
- Na twoim miejscu nie odzywałabym się. Twoja szafa to białe na lato, szare na zimę. Gdzie są kolory, Angela? - zauważyłam .
- Mam różowe trampki, to też się liczy.
- Nie, nie liczy się - powiedziałam, a Angela wystawiła mi język. - Bardzo dojrzałe, ile masz lat?
- Boshe, mam małego potwora w pokoju - dziewczyna złapała się za głowę.
- Bardzo śmieszne. I nie jestem mała.
- Owszem, jesteś. Masz jakieś metr pięćdziesiąt osiem - trafiła idealnie co do mojego wzrostu.
- Skąd...
- Strzelałam na oko - przewróciłam oczami i poszłam się ubrać.

- Nie mogę się zdecydować - stwierdziłam, kiedy wybierałam buty.
Miałam do wyboru czarne klasyczne szpilki lub czarne botki na grubym obcasie. Szpilki dodawały klasy i elegancji, a botki sprawiały, że stylizacja była trochę w stylu rockowym. Nie mogłam zdecydować w których się lepiej czuję.
- Weź botki! - krzyknęła z łazienki Angela, która szykowała się na imprezę w bractwie.
Postanowiłam jej posłuchać. Było za pięć siódma, a ja byłam już gotowa. Wrzuciłam klucze, telefon i portfel do torebki, kiedy ktoś zapukał do drzwi. Szybko je otworzyłam.
Przede mną stał Louis. Wyglądał nieziemsko. Miał na sobie czarny T- shirt i czarne wąskie spodnie. Był cały na ciemno, co dodawało mu uroku, a ja się powstrzymywałam, aby się na niego nie rzucić. Włosy zaczesał do góry, więc nie opadały mu już na czoło tak jak zawsze. Na samym końcu spojrzałam na jego twarz. Niebieskie tęczówki lustrowały z pożądaniem moje ciało, aż w końcu nasze oczy się spotkały.
- Wyglądasz niesamowicie - powiedział zachwycony.
- Ty też. Idziemy? - odpowiedziałam.
- No jasne, po to tu przyjechałem.
Krzyknęłam Angeli, że wychodzę, po czym opuściłam pokój idąc za rękę z Louisem.
Gdy tylko znaleźliśmy się w samochodzie, chłopak zaczął mnie całować. Byłam przyzwyczajona do takich nagłych pocałunków, jednak i tak jak zawsze czułam motyle w brzuchu.
- Jesteś tak kurewsko seksowna - szepnął Louis w moją szyję.
Dosłownie czułam jak płonę. Chłopak odsunął się ode mnie. Patrzyliśmy w swoje oczy nieśmiało się uśmiechając. Zdumiewa mnie to, że potrafimy być w jednej chwili tacy porywczy, a w drugiej opanowani i spokojni.
- Gotowa? - zapytał, na co pokiwałam głową. Louis odpalił samochód i ruszyliśmy na naszą pierwszą oficjalną randkę.

***

Louis zarezerwował stolik w ekskluzywnej włoskiej restauracji. Zajęliśmy miejsca, a kelner, który był dla mnie bardzo miły przyjął nasze zamówienie.
- Na jaki film tak właściwie idziemy?
- Harry mi go polecił, podobno Angela była nim zachwycona. Nosi tytuł "Dla Ciebie wszystko"
- O boshe, chciałam na niego iść. Czytałam książkę, jest cudowna - byłam podekscytowana, że idę na ekranizację jednej z moich ulubionych powieści Sparksa. - Lou, zdajesz sobie sprawę, że to jest romans?
- Domyśliłem się, ale skoro to randka z tobą jestem w stanie zaryzykować - odpowiedział chłopak i wzruszył ramionami. Poczułam uścisk w żołądku, na słowa.
Zmieniliśmy temat. Właściwie nie mam pojęcia o czym Louis do mnie mówił, ponieważ byłam zapatrzona w jego błękitne oczy, które błyszczały z podekscytowania, kiedy opowiadał coś o piłce nożnej. Tak mi się przynajmniej wydawało.
- Ziemia do Amy - Louis pomachał ręką przed moją twarzą.
- Przepraszam, zamyśliłam się - odpowiedziałam wyrwana ze swojego transu. - Co mówiłeś?
- Pytałem się jakie jest twoje marzenie.
- Och, sama nie wiem. Chciałabym skoczyć ze spadochronu - powiedziałam pierwszą myśl jaka przyszła mi do głowy, aczkolwiek chciałabym to zrobić.
- Skakałem kilka razy, świetne uczucie.
- Nie przechwalaj się. Jakie jest twoje marzenie?
- Nie mam - odpowiedział szybko, jednak zaraz zamilkł jakby się nad czym zastanawiał. - Właściwie jest jedno.
- Jakie? - chciałam wiedzieć.
- Nie mogę go zdradzić. Nie teraz. Powiem ci jak się spełni.
- Coś jak życzenie urodzinowe, że musi być tajemnicą? - zaśmiałam się.
- Bardziej jak spadająca gwiazda - odpowiedział Louis będąc myślami daleko stąd.

(Louis)

Patrzyłem na dziewczynę siedzącą przede mną. Wciąż nie mogę uwierzyć, że dziewczyna z mojego snu pojawiła się w mojej rzeczywistości.
Może to wciąż jest sen? Kiedy się w końcu naprawdę obudzę, jej już nie będzie?
Może to się dzieje naprawdę? Może Amy stanęła na mojej drodze, jako najlepsza i zarazem najgorsza kara za te wszystkie dziewczyny, które pieprzyłem i zostawiałem?
A co jeśli naprawdę się zakocham, a Amy mnie odrzuci? Kurwa, co ja gadam, już się w niej zakochuję. Amy jest dobra, miła, piękna, mądra. Zasługuje na kogoś lepszego niż ja. Nie mam co jej oferować w zamian, nie mam nic co mogłoby ją przy mnie zatrzymać.
Jednak, kiedy patrzę w jej oczy i widzę jak się błyszczą, a błyszczą się tak tylko dla mnie, mam nadzieję, że może jest jednak dla nas szansa.
Jeszcze pamiętam, jak nie tak dawno temu nic mnie nie ruszało, nic nie potrafiło mnie złamać. Nie okazywałem uczuć, nie starałem się być wrażliwym. Kiedy siedziałem na łóżku tej dziewczyny i patrzyłem w jej głęboko brązowe oczy, wtedy to na mnie spadło. Stałem się inny. No może nie do końca. Wciąż nie obchodzą mnie ludzie, poza moją rodziną, przyjaciółmi i nią. Nie było dnia żebym o niej nie myślał. Codziennie zastanawiam się co robi, co myśli, czy wciąż się tnie. Nie wiem dlaczego to robiła, ale cieszę się, że już nie widzę bandaża na jej nadgarstku.
Martwię się o nią, zależy mi na niej tak cholernie mocno. Znaczy dla mnie więcej niż dawniej Emily. Jest dla mnie wszystkim. Kocham ją.
Odpycham od siebie myśli i spoglądam na Amy. Siedzi na przeciwko mnie. Jest zafascynowana swoją opowieścią o koncercie Arctic Monkeys. Łokcie oparła o brzeg stolika, dzięki czemu dała mi możliwość podziwiania jej dekoltu, który odsłaniał jej piersi.
Właściwie nie zauważyłem kelnera, który przyniósł nasze zamówienie. W sumie nikt nie zwrócił na niego uwagi, ponieważ gapił się w milczeniu na cycki Amy. Dosłownie pożerał je wzrokiem i prawie widziałem jak się ślini na ich widok. Poczułem irytację i musiałem się opanować żeby nie wstać i mu nie przywalić.
- Nie chcę mieć twojej śliny w jedzeniu, więc zostaw to co przyniosłeś, przestań gapić się na cycki mojej dziewczyny i spieprzaj stąd - warknąłem na chłopaka. Kurwa, czy ja nazwałem Amy swoją dziewczyną? Najwyraźniej, ponieważ wpatrywała się we mnie zdziwiona. Bardzo zdziwiona. Cholera.
Kelner podał nam nasze dania i życzył Amy smacznego, na co ta odpowiedziała mu olśniewającym uśmiechem. Zaraz wyjdę z siebie.
Kiedy odszedł odetchnąłem z ulgą i zacząłem jeść swoje risotto.
- Mógłeś nie zachowywać się jak dupek, ten chłopak nie zrobił nic złego - zauważyła poirytowana Amy.
- Gapił się na twoje cycki, a na czole miał napisane, że jedyne o czym myśli to pieprzyć cię na pierwszym lepszym stole - sprzeciwiłem się zbulwersowany.
- Był miły.
- On z tobą flirtował, kiedy składałaś zamówienie, a teraz dosłownie rozbierał cię wzrokiem. Nie zauważyłaś tego?
- Nie zauważyłam. Louis czy ty jesteś zazdrosny o pieprzonego kelnera? - zapytała nagle rozbawiona.
- Kurwa, tak - westchnąłem poddany. Właściwie, mogę już przyznać, że jestem zazdrosny o każdego faceta, który spojrzy na moją Amy. Jestem popieprzony.
- Jesteś takim idiotą. Umówiłam się z tobą na randkę. Nie z chłopakami z kampusu, nie z tym kelnerem. Z tobą. Zrozum, że nie interesują mnie inni - powiedziała spokojnie brunetka i położyłam swoją drobną dłoń na mojej. Poczułem jak moje ciało pod wpływem jej dotyku się odpręża, a mój gniew zastępuje spokój.
Jedliśmy w milczeniu. Kiedy skończyliśmy zapłaciłem rachunek kelnerowi, mierząc go morderczym wzrokiem. W odwecie za jego natrętne gapienie się na Amy pominąłem napiwek. Wyszliśmy z restauracji.
Chciałem wsiąść do samochodu, jednak dziewczyna uparła się, że jest ciepło i romantycznie, więc powinniśmy pójść do kina pieszo. Właściwie nie było to wcale głupie, ponieważ droga z restauracji do kina trwa tylko dziesięć minut. Chwyciłem jej dłoń w swoją i ruszyliśmy przed siebie.
- Właściwie, dlaczego tak bardzo lubisz piosenki Eda? - zawsze mnie zastanawiało dlaczego wszystkie dziewczyny kochają tego rudzielca.
- Jego piosenki są w większości o miłości i są cudowne.
- To mi odpowiedziałaś na pytanie - mruknąłem zdegustowany jej fascynacją.
- Chciałabym go spotkać. No dobra, starczyłby mi sam koncert - powiedziała zapatrzona w swoją wyimaginowaną wizję siebie na koncercie Eda. Do głowy przyszedł mi pewien pomysł.
- Kiedy masz urodziny?
- Chcesz mi zacząć wymykać, że robię się stara? - zaśmiała się.
- Po prostu pytam - wzruszyłem ramionami.
- Dziewiąty listopada. Czemu pytasz?
- Piszę o tobie książkę, dlatego - odparłem, posyłając jej kpiący uśmiech.

***
(Amy)

- Chcesz popcorn czy nachos? - zapytał Louis.
Staliśmy w długiej kolejce po jedzenie, a ja zaczynałam się denerwować, ponieważ film zaczynał się za dziesięć minut i nie chciałam się spóźnić.
- Cokolwiek, naprawdę nie wytrzymasz bez popcornu? Spóźnimy się - zaczęłam marudzić.
- Kochanie, spokojnie - powiedział Louis i pogłaskał mnie po włosach. Lubiłam ten mały, ale jakże czuły gest.

Zdążyliśmy w ostatniej chwili i zajęliśmy miejsca. Film rozpoczął się kilka sekund później.
Oglądałam zafascynowana historią dwójki bohaterów. Louis nie zwracał uwagi na to, co się dzieje na ekranie. Więcej czasu poświęcał na patrzenie się we mnie. Przez cały film trzymał moją dłoń i pocierał moje knykcie. Kilka razy odwróciłam wzrok, spoglądając na niego i dając mu całusa w policzek.
'Dla Ciebie wszystko' było ekranizacją powieści Nicholasa Sparksa. Czytałam tę książkę i bardzo mi się podobała. Adaptacja filmowa była równie dobra. Zachwycałam się tym, że Dawson i Amanda zakochali się w sobie, tak bardzo mocno, pomimo tego, że pochodzili z dwóch różnych światów. Szkoda tylko, że prawdziwa miłość nie zawsze oznacza bycie ze sobą do końca życia.
Byliśmy w połowie filmu, kiedy przypomniałam sobie zakończenie książki. Zrobiło mi się smutno, tak jak podczas czytania. Nie mogę uwierzyć, że Dawson uratował syna Amandy. No tak, to jest prawdziwa miłość, kiedy szczęście ukochanej osoby jest ważniejsze od własnego.
Nie zauważyłabym, że płaczę, gdyby nie Louis, który przyciągnął mnie do siebie i przytulił, ścierając z moich policzków łzy.
- Dlaczego płaczesz? - zapytał z troską i niepokojem w głosie.
- Przypomniałam sobie zakończenie - powiedziałam łamiącym się głosem.
- Chcesz to oglądać do końca? Nie chcę żebyś znowu płakała - powiedział chłopak, kiedy już się uspokoiłam.
Pokiwałam tylko i położyłam głowę na jego ramieniu. Louis otoczył mnie ramieniem. Oglądaliśmy film dalej, a ja tak jak się spodziewałam rozpłakałam się ponownie na samym końcu.

Kiedy wyszliśmy z kina, przeprosiłam Louisa i udałam się do toalety. W dużym lustrze zobaczyłam swoją zapłakaną twarz. Całe szczęście makijaż nie rozmył mi się i nie wyglądałam jak potwór. Szybko wykonałam drobne poprawki i wyszłam.
- Więcej nie zabieram cię na żaden melodramat - powiedział Louis.

Wracaliśmy do samochodu, trzymając się za ręce, tą samą drogą, która szliśmy do kina. Było już ciemno i trochę chłodno, dlatego cieszyłam się, że zdecydowałam się ubrać kurtkę Angeli.
Przechodziliśmy właśnie przez Brooklyn Bridge Park. Było cicho i spokojnie. Spojrzałam w górę i zobaczyłam z dołu oświetlony Brooklyn Bridge. Most był niesamowicie długi i widziałam dziesiątki przejeżdżających przez niego samochodów.
Nowy Jork był piękny, jednak mnie zachwycał po zmroku. Miasto które nie śpi, oświetlone nocą miało swój niepowtarzalny urok. Właśnie te nocne miasto pokochałam i to ono zapierało mi dech w piersiach.
- O czym myślisz? - zapytał cicho Louis obejmując mnie od tyłu.
- Myślę, że Nowy Jork jest piękny. Szczególnie nocą.
- Nie zgodzę się z tobą.
- Nie? - odwróciłam się twarzą do Louisa. Chłopak popatrzył w moje oczy.
- Nie, kiedy mogę porównać go z tobą. Ty jesteś piękna.
Zamrugałam kilkakrotnie. Patrzyłam na Louisa szeroko otwartymi oczami. Czułam jak napływają do nich łzy, jednak nie mogłam pozwolić im wypłynąć. Za dużo już dzisiaj płakałam.
Louis obdarzył mnie swoim najbardziej czarującym uśmiechem. Zbliżył swoją twarz do mojej i złączył nasze usta. Pocałunek był delikatny, zmysłowy, pełen głębokiego uczucia. Stanęłam na palcach i zanurzyłam dłonie w miękkich włosach chłopaka. Louis pogłębił pocałunek. Całowalibyśmy się dłużej, gdyby nie przeszkodził nam dzwoniący telefon chłopaka. Odsunęliśmy się od siebie. Chciało mi się śmiać widząc poirytowaną minę chłopaka.
- Znalazłeś idealną porę, Styles - warknął do telefonu. Nasłuchiwał chwilę, co ma do przekazania Harry, po czym spojrzał na mnie i uśmiechnął się. - W przyszły piątek? Jestem za... Tak, zapytam się Amy. Okej, dzięki, cześć.
- Co się stało? - zapytałam, kiedy chłopak się rozłączył.
- Harry wpadł na pomysł żeby pojechać w przyszły weekend za miasto do domku jego taty. Kazał się spytać czy chcesz jechać.
- Na cały weekend? - pokiwał głową. - Kto będzie?
- Harry, Angela, Niall, Jade, Liam, Dani, Zayn, Perrie, Matt, Josh, Calum, Cathy. Ashton ma przyjechać w sobotę, ale tylko na dzień, bo wieczorem musi być w klubie. Rozumiem, że jedziesz? - zapytał Louis.
- Jeśli ty jedziesz, ja również - odpowiedziałam.
- Czyli jedziemy razem - odpowiedział i złączył nasze ręce razem. Zaczęliśmy iść w stronę samochodu. - Angela się pyta, czy dołączymy do nich w bractwie.
- Jestem zmęczona. Ale jeśli chcesz idź do nich. Wrócę do pokoju i pójdę spać - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Nie chcę iść bez ciebie.
- Możemy wrócić do mnie i iść spać - zaproponowałam.
- Zgoda.

***

- Misiaczki wstawać! - moich uszu doszedł głos Angeli.
Otworzyłam leniwie oczy. Zobaczyłam moją przyjaciółkę stojącą przy łóżku z rękami na biodrach. Harry leżał rozłożony na jej łóżku, a Louis wciąż spał przytulony do mojego boku, z głową na mojej piersi.
- Jest ósma rano, a ty mnie budzisz. Wal się - mruknęłam i zamknęłam oczy, chcąc ponownie zasnąć. Harry się zaśmiał.
- Jest południe. Louis wstawaj! - krzyknęła Angela.
Louis podniósł głowę, zaspany bardziej niż ja. Wystawił swoim przyjaciołom środkowy palec i ponownie się do mnie przytulił.
- Wstawajcie, no! Umówiliście się z nami na kręgle. Nie myślcie, że nas teraz wychujacie - oburzyła się Angela.
Louis jeszcze bardziej wtulił się we mnie, a ja poczułam jego twardniejącą męskość na swojej nodze.
- Wstałem - powiedział chłopak swoim ochrypłym od snu głosem.
Oboje się zaśmialiśmy.
Postanowiłam nie wystawiać dłużej na próbę nerwów Angeli i podniosłam się z łóżka.

Wzięłam szybki prysznic, a później ubrałam się w granatowe spodnie i czarną bluzę z kapturem. Wyszłam z łazienki, a Louis wstał i poszedł się ubrać.
Było wpół do pierwszej, kiedy wszyscy byliśmy gotowi do wyjścia. Nie zjedliśmy z Louisem śniadania, ale zamierzaliśmy zatrzymać się na chwilę w Starbucks'ie. Przez całą drogę do samochodu Harry'ego, Louis marudził mi jak bardzo jest głodny.
- Mieszkasz w pokoju z potworem - szepnął chłopak, kiedy siedzieliśmy na tylnych siedzeniach.
- Wszystko słyszałam - burknęłam Angela z przedniego siedzenia, a cały samochód wypełnił głośny śmiech chłopców. Są okropni, pomyślałam. 

____________________

#SpacesLTff
Jeśli szanujesz mój czas poświęcony na pisanie rozdziału, zostaw po sobie komentarz! (:

2 komentarze: