piątek, 2 października 2015

Rozdział 22. Ile dla ciebie znaczę?

- Wygrałam! - obwieściłam i klasnęłam głośno w dłonie, kiedy kilka minut później Louis wysiadł z samochodu.
Wygrałam, ale tylko dlatego, że odjechałam z parkingu jak tylko Lou wsiadł do samochodu, a później utknął na czerwonym świetle. Śmiałam się i cieszyłam, podczas gdy chłopak szedł w moją stronę niebezpiecznie wolno, niosąc naszą kolację.
- Nie grałaś fair – powiedział, groźnie mrużąc oczy.
- Och, kochanie, przecież nie możesz się gniewać, że przegrałeś.
Zobaczyłam jak Louis uśmiechnął się do mnie słodko, a później zdałam sobie sprawę, że pierwszy raz nazwałam go tym zdrobnieniem. Zanim zdołałam jakkolwiek to sprecyzować moje ciało zostało przerzucone przez ramię bruneta, który zaczął nieść mnie w kierunku wejścia do bractwa. Zaczęłam piszczeć i machać rękami, żądając jednocześnie, aby chłopak postawił mnie na ziemi.
- Pieprzyć cię! - krzyknęłam poirytowana i uderzyłam dłonią tyłek Louisa.
- Chciałabyś, księżniczko.
Przewróciłam oczami, a później przestałam się z nim szarpać, ponieważ skupiłam się na idealnym widoku, jakim był tyłek chłopaka.
- Swoją drogą, naprawdę masz fajny tyłek – mruknęłam.
- Mówiłaś mi to już i nie myśl, że tym odpłacisz swoje winy – odpowiedział poważnie Lou, zapewne przygryzając wargę żeby się nie zaśmiać, a później jego dłoń zderzyła się z moimi pośladkami. - Twój też jest niezły.
Zwisałam na ramieniu Louisa długą drogę od podjazdu przez bractwem aż po kuchnię, gdzie zostałam posadzona na blacie. Torebka z jedzeniem z Subwaya została rzucona gdzieś na wyspę, jednak żadne z nas nie zwróciło na to uwagi.
Patrzyłam na Louisa, który pożerał mnie swoim pełnym pożądania wzrokiem. Chłopak podszedł do mnie wciąż mając rozzłoszczony wyraz twarzy, lecz jego czuły gest, kiedy zakładał mi pasmo włosów za ucho, zdradził go i wiedziałam, że wcale nie był na mnie zły. Uśmiechnęłam się do niego złośliwym uśmieszkiem, a on odpowiedział mi robiąc głupią minę. Oboje zaczęliśmy się śmiać, tak że nasze brzuchy zaczęły nas boleć już nie tylko z głodu.
- Pocałuj mnie – powiedział łagodnym głosem Louis, kiedy się uspokoiliśmy.
- Nie.
- Dlaczego nie?
- Bo jesteś brzydki – odpowiedziałam i wystawiłam mu język.
- Ty też jesteś brzydka – odwinął się, a ja w szoku otworzyłam szeroko usta.
Chłopak szybko to wykorzystał i złączył nasze wargi wpychając język między moje. Całowaliśmy się tak jak zawsze mocno i gwałtownie, z pożądaniem i pasją. Ręce Louisa błądziły po moim ciele, a ja zatopiłam dłonie w jego włosach. Robiliśmy to zawsze, kiedy się całowaliśmy i uwielbiałam te gesty podczas naszych żarliwych pocałunków. Nawet nie poczułam, jak moja kurtka została ze mnie ściągnięta i rzucona na ziemię. Usta Louisa oderwały się od moich i przeniósł je na moją linię szczęki. Czułam jego mokre pocałunki i przymknęłam oczy odchylając jednocześnie głowę do tyłu, kiedy wargi chłopaka znalazły się na moim rozkosznym miejscu, tuż pod uchem.
- Tak naprawdę to jesteś piękna – wyszeptał pomiędzy pocałunkami.
Jęknęłam, kiedy przygryzł moją szyję, a później zaczął ssać obolałe miejsce. Czułam ciepło w złączeniu moich ud i głośno dyszałam, ponieważ dotyk Louisa był najlepszą rzeczą pod słońcem. Dawał ukojenie, będąc jednocześnie cudownie bolesnym płomieniem pod moją skórą. Kiedy brunet się odsunął spojrzał swoimi niebieskimi oczami na zrobioną przez siebie malinkę, po czym w zadowoleniu przejechał językiem po swoich wargach.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo chcę cię pieprzyć – powiedział cicho.
- Więc czemu tego nie zrobisz? - zapytałam celowo przygryzając wargę i patrząc mu prosto w oczy.
- Wszystko w swoim czasie, mała.
Uśmiechnęliśmy się do siebie nieśmiało, a później ponownie przybliżyliśmy się do siebie. Louis stał pomiędzy moimi udami podczas gdy ja wciąż siedziałam na blacie. Oplotłam go nogami w pasie, a chłopak złapał delikatnie moją twarz i złączył nasze wargi w słodkim pocałunku. Tym razem to ja chciałam przejąć kontrolę, ale zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, przerwały nam czyjeś głosy. Oderwaliśmy się od siebie z Louisem, a ja przytuliłam się do jego pleców i oparłam brodę na ramieniu chłopaka.
- Wprowadzam nową zasadę! - krzyknął Harry, kiedy nas zobaczył. Za nim do kuchni weszli Niall, Matt i Rick.
- W tym domu nie ma żadnych zasad – zaśmiał się Matt i potrząsnął swoimi lekko przydługimi blond włosami.
- Co to za zasada? - zapytał Louis, wyraźnie poirytowany, że nam przerwano.
- Jestem tu przewodniczącym i mogę wprowadzać zasady, jeśli mi się to podoba. Zasada numer jeden! Zakaz pieprzenia się na kuchennym blacie! Zapamiętaj to Tommo.
Zeskoczyłam z blatu, kiedy zobaczyłam jak Harry porusza brwiami w naszym kierunku, chłopcy zaczęli się głośno śmiać, a ja byłam zażenowana, ponieważ musieli słyszeć nasze głosy, a teraz znaleźli nas całujących się na blacie w kuchni.
- Też tak chcielibyście – warknął na nich Louis i przewrócił oczami. Brunet wziął naszą kolację i złapał mnie za rękę. - Właściwie, zjemy w moim pokoju.
- Na razie, Amy! - krzyknęła za mną czwórka chłopców.
- Pieprzcie się! - odkrzyknął Louis i pokazał im środkowego palca nawet na nich nie patrząc.
Usłyszałam głośne śmiechy dochodzące z kuchni i wywróciłam oczami. Mieszkańcy bractwa Alfa mają po dwadzieścia lat, a zachowują się jak nastolatkowie, w których obudziły się dopiero hormony, przysięgam.

***

Poczułam miękkie opuszki palców muskające mój policzek, co skutecznie wybudziło mnie ze snu o mojej podróży do Tokio. Niechętnie otworzyłam oczy i zobaczyłam pochylającego się nade mną Louisa. Uśmiechał się do mnie czule, wciąż głaszcząc po policzku.
- Usnęłaś. Znowu - powiedział łagodnym głosem.
- Przepraszam.
- Za co?
- Przyszedłeś do mnie, a ja usnęłam - odpowiedziałam i usiadłam na łóżku.
- Jesteś zmęczona. W dzień jesteś na uczelni, a nocami się uczysz. Musisz znaleźć chwilę wytchnienia.
- Muszę się uczyć. Jest środa, za kilka dni egzaminy, a ja nic nie umiem.
- Maleńka, wiesz już wszystko. Teraz musisz być bardziej pewna swojej wiedzy i dać swojemu umysłowi chwilę odpoczynku - powiedział Louis.
Oparłam głowę o ramię chłopaka, a ten otoczył mnie ramieniem. Nasze nogi się dotykały, kiedy siedzieliśmy tak koło siebie. Przymknęłam na chwilę powieki. Louis miał rację. W ciągu ostatnich dni prawie cały czas spędzałam przy książkach. Wiedziałam, iż opanowałam zadany materiał, ale w mojej głowie wciąż świeciła się jasna lampka, mówiąca, że o czymś zapomniałam. Chciałam mieć już te przeklęte egzaminy za sobą. Jestem zestresowana, nie mam czasu żeby gdziekolwiek wyjść z przyjaciółmi, nie wspominając o Louisie. Widujemy się prawie codziennie, ale to zawsze wygląda tak, że ja siedzę z notatkami, a chłopak robi coś innego. Czuję się z tym źle, że nie zwracam na niego uwagi, ale wszystko mu wynagrodzę jak będziemy już po egzaminach.
Do moich uszu doszedł dźwięk otwieranych drzwi. Do pokoju weszła Angela, a za nią Harry. Coś było między nimi nie tak, ponieważ zauważyłam jak oboje unikają nawzajem swojego wzroku.
- Cześć wam - przywitał się Louis.
Harry i Lou przybili sobie piątki na powitanie, a ja obserwowałam jak Angela znika w łazience.
Kiedy wyszła pięć minut później zauważyłam, że dziewczyna ma poprawiony makijaż i włosy spięte w kitkę.
- Tak sobie pomyślałem, że chcecie iść z nami do kina - zaproponował Harry, po długiej ciszy.
Spojrzałam na Louisa, któremu ta propozycja pasowała, tym bardziej, że mógł mnie oderwać od nauki, a później na Angelę. Dziewczyna wręcz błagała mnie wzrokiem, żebyśmy z nimi poszli, dlatego się zgodziłam.
- Właściwie, to nie głupi pomysł. Dajcie mi pięć minut - powiedziałam i wstałam z łóżka, żeby móc się uszykować.
Kiedy chodziłam po pokoju zaobserwowałam, że Angela zniknęła na balkonie, co było głupim pomysłem, ponieważ było zimno. Chłopcy rozmawiali o czymś zawzięcie, jednak Harry wydawał się być zmęczony lub coś nie dawało mu spokoju.

***

- Idę po coś do jedzenia - powiedział Harry, jak tylko odebraliśmy nasze bilety.
Za dwadzieścia minut zaczynały się Igrzyska Śmierci, Kosogłos cz. 1. Film wybrali Harry i Louis, Angeli było obojętne co będziemy oglądać, a ja byłam zainteresowana ekranizacją. Jakiś czas temu obejrzałam poprzednie dwie części w internecie i muszę przyznać, że były całkiem ciekawe. Nie jestem fanką takich filmów, ale ten jeden podobał mi się.
- Weź mi nachosy - poprosiłam Harry'ego.
- I popcorn - dorzucił Louis.
- Angela, co chcesz? - zapytał swoją dziewczynę Hazz.
- Wodę.
- Jasne. Żyj powietrzem - powiedział chłodno i odszedł w kierunku kolejki z jedzeniem.
- Pójdziesz kupić mi jeszcze sok pomarańczowy? - poprosiłam Louisa.
Jak tylko chłopak odszedł, spojrzałam na swoją przyjaciółkę. Przygryzała wargę, a jej wzrok był pusty.
- Co się stało? - zapytałam.
- Nic się nie stało - Angela zbyła mnie machnięciem ręki i skierowała swój wzrok na plakaty filmowe.
- Pokłóciłaś się z Harrym?
- Nie do końca. On się wścieka o to, że chodzę na siłownię i znowu chcę wrócić do formy. Nie rozumiem o co mu chodzi.
- Odchudzasz się? Przecież masz idealne ciało.
- Jestem na diecie i mam wszystko pod kontrolą. Proszę, przynajmniej ty mnie nie dręcz - powiedziała moja przyjaciółka.
- Jasne. Idą chłopcy - odpowiedziałam i zakończyłyśmy temat.
Harry wręczył Angeli butelkę wody, a później wyszeptał jej coś do ucha, przez co dziewczynie trochę poprawił się humor. Wzięłam od Louisa swój sok i jego colę, a później całą czwórką poszliśmy do sali kinowej.
Film okazał się świetny i umówiliśmy się, że idziemy za rok na kolejną część.
- Jest jeszcze wcześnie. Idziemy coś zjeść? - zaproponował Louis, kiedy byłyśmy w samochodzie Harry'ego.
Spojrzałam na Angelę siedzącą koło mnie na tylnym siedzeniu. Chłopcy byli zbyt pochłonięci rozmową, że oboje zajęli miejsca z przodu.
- Możemy jechać do tego McDonalda w centrum handlowym niedaleko kampusu - odpowiedziała Angela.
Kątem oka dostrzegłam, że Harry lekko się uśmiechnął, jednak nic nie powiedział.

- Ta kolejka jest gigantyczna! - jęknęłam, jak tylko zatrzymaliśmy się przy McDonaldzie.
- Możecie iść pochodzić po sklepach, a my tu zostaniemy - powiedział Harry, a ja wspólnie z Angelą byłyśmy zadowolone z tej propozycji.
- Chcemy to co zawsze - powiedziała Angela i pocałowała swojego chłopaka w policzek.
Zobaczyłam jak Louis także chce ode mnie buziaka, jednak ja wystawiłam mu tylko język i odeszłam. Usłyszałam jak chłopcy się śmieją, na co wywróciłam oczami.

- Josh i Calum lecą z nami do Seattle.
- Serio? Szybko się pogodzili - powiedziałam, kiedy stałyśmy przy wieszakach z koszulami.
- Pokłócili się? Nawet nie wiedziałam.
- W sobotę. Josh bał się, że to koniec.
- Dobrze, że wszystko między nimi już okej.
- Dokładnie. Kiedy lecicie?
- W piątek o czwartej po południu mamy samolot. Harry z Joshem będą musieli opuścić trening.
- Jakby wiele ich to obchodziło - mruknęłam. - Cieszysz się, że to już za niecałe dwa tygodnie.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. Będę na koncercie Kings of Leon. Razem z Harrym. Czy to nie świetne? Słuchać na żywo występu swoich idoli wspólnie z chłopakiem, którego się kocha?!
- No, świetne - powiedziałam cicho myśląc o tym, że jestem zakochana w Louisie bez wzajemności. Przyjrzałam się czarnej bluzie z jasnoróżowym krzyżem.
- Przepraszam. Nie powinnam była tego mówić.
- Jest okej. Cieszę się twoim szczęściem. I to nie twoja wina, że sama się wkopałam w to bagno.
- Jestem pewna, że będziecie razem. On cię kocha, Amy! Jak możesz tego nie widzieć?
- Może jestem ślepa? Możemy zmienić temat? - zapytałam z obojętnym wyrazem twarzy.
- Oczywiście. Która lepsza?
Spojrzałam w stronę Angeli, która trzymała dwie bluzki. Jasnoróżową i zieloną. Obie miały czarny napis 'sweet 57'. Przyjrzałam się im, po czym wybrałam jedną z nich.
- Różowa.
- Na pewno?
- Yup.
- Okej. Pójdę przymierzyć.
Dwadzieścia minut później wyszłyśmy ze sklepu. Kupiłam czarny sweter z szarym napisem i miętowa, rozpinaną bluzę. Chciałyśmy zajść jeszcze do sklepu Vans, ale Harry napisał, że czekają na nas z naszymi zamówieniami.
Chwilę później byłyśmy już przy stolikach koło McDonalda. Położyłam torby z zakupami koło swojego krzesła i usiadłam koło Louisa.
- Oczywiście, że musiałyście coś kupić - zaśmiał się Harry, a Louis się z nim zgodził.
Zaczęłam jeść swojego hamburgera. Uświadomiłam sobie, że jestem naprawdę głodna i nie jadłam dzisiaj obiadu. Będąc w połowie swojego posiłku, zauważyłam, że zniknęły moje frytki. Spojrzałam w bok, żeby tylko upewnić się kto je zabrał.
- Jasne Louis, jedz sobie moje frytki. Przecież mogę umierać z głodu - powiedziałam, starając się wyglądać na złą, jednak nie wyszło mi i chwilę później wszyscy się śmialiśmy.
- Wynagrodzę ci to później - wyszeptał mi do ucha.
Jego ciepły oddech na mojej skórze i obietnica sprawiły, że moje policzki zrobiły się bardziej różowe. Żeby nikt nie zauważył spuściłam głowę i wróciłam do swojego posiłku.

***

- Angela! Pospiesz się! O drugiej musicie być na lotnisku - krzyknęłam i uderzyłam pięścią w drzwi łazienki.
Moja współlokatorka coś mruknęła. Nie miałam siły dłużej do niej krzyczeć, dlatego usiadłam na łóżku i oparłam głowę na swoich dłoniach.
Dziś jest piątek, a to oznacza koniec egzaminów. Kiedy poszłam w poniedziałek na pierwszy test byłam cała zestresowana, jednak jak później się okazało nie było czym się martwić. Przez kolejne dni nie zaglądałam do swoich notatek. Byłam pewna, że opanowałam cały materiał i napisałam egzaminy najlepiej jak potrafiłam. Przez ten cały tydzień nie widziałam się z Louisem, poza kilkoma chwilami na korytarzu uniwersytetu. W przeciwieństwie do mnie Tommo zaczął uczyć się dzień przed, więc był trochę zajęty, a ja nie chciałam mu przeszkadzać. Codziennie wieczorami pisaliśmy smsy, co było małym pocieszeniem.
- Jestem gotowa - powiedziała Angela, kiedy pięć minut później wyszła z łazienki.
Wrzuciła kosmetyczkę i jeszcze kilka rzeczy do swojej walizki, a później podeszła do wieszaka ubrać się do wyjścia. Zarzuciłam swoją ciemnozieloną parkę na ramiona, a stopy wsunęłam w Timberlandy. Do kieszeni kurtki wrzuciłam telefon i klucze od samochodu.
Moja przyjaciółka wzięła swoją walizkę, a ja zamknęłam za nami pokój.
- Naprawdę szkoda, że nie będzie was na imprezie - powiedziałam jak tylko wsiadałyśmy do samochodu.
- Wiem, odbijemy sobie to następnym razem. Niedługo Sylwester i wtedy zaszalejemy.
- W takim razie okej - powiedziałam uśmiechając się szeroko i ruszyłam w kierunku bractwa, żeby zabrać Harry'ego, Josha i Caluma.

- Dobra, chłopcy. Moi rodzice nie są zbytnio tolerancyjni jeśli chodzi o gejów i tak dalej, dlatego bardzo was proszę nie obmacujcie się przy nich - powiedziała Angela, kiedy byliśmy w drodze na lotnisko.
- A twój brat? Może będzie chciał się przyłączyć? - zauważył Cal i głośno się zaśmiał.
- Nie! I z tego co wiem, on ma dziewczynę. Możecie ssać swoje twarze, jak tylko będziecie z dala od mojej rodziny, okej?
- Okej, chociaż jestem przekonany, że twój brat mógłby być chętny. Jest słodki.
- Zaczynam żałować, że zgodziłam się, żebyście lecieli z nami - powiedziała zrezygnowana Angela.
- Wiesz, że tylko żartujemy, bae. Wolimy profesora Crawforda.
Wszyscy zaczęliśmy się śmiać, a ja zauważyłam jak Angela kręci głową. Oczywiście, moja przyjaciółka wiedziała, że Josh i Calum żartują i tak naprawdę świata poza sobą nie widzą, jednak ta dwójka lubiła denerwować innych, kiedy ktoś mówił poważnie.
Dziesięć minut później zatrzymałam się na parkingu przed lotniskiem. Wszyscy wyszliśmy z samochodu, a moi przyjaciele wyjęli bagaże z bagażnika. Pożegnałam się z nimi szybkimi uściskami.
- Bawcie się dobrze! - krzyknęłam zanim odeszli.
- Ty również, mała! Do wtorku! - odkrzyknęli mi Angela, Harry, Josh i Calum.
Pomachaliśmy jeszcze sobie, a później wsiadłam do swojego Nissana i odjechałam do akademika.

***

Było po siódmej, kiedy weszłam do domu bractwa. Louis zszedł na dół i jak tylko mnie zobaczył ruszył z moim kierunku.
- Dawno się nie widzieliśmy. Cześć - powiedział, starając się zabrzmieć uwodzicielsko, na co cicho się zaśmiałam.
- Hej.
Powiesiłam swoją parkę na wieszaku w holu, a później przeszłam do kuchni, trzymając bruneta za rękę. Oparłam się o blat, który był wypełniony miskami z chipsami i innymi przekąskami oraz butelkami pełnymi różnorodnego alkoholu. Przyglądałam się Louisowi, który robił nam kolorowe drinki. Jak zwykle miał swoje czarne wąskie spodnie, czarne vansy, a do tego białą bluzkę z czerwonymi rękawami. Jego włosy były w codziennym nieładzie i miał już dosyć widoczny zarost. Wyglądał tak pociągająco i seksownie... Właściwie zawsze tak wygląda. Poczułam jak na moje policzki wypływa rumieniec, spowodowany tym, że dosłownie pożerałam chłopaka wzrokiem.
- O czym myślisz? - zapytał Louis i potarł opuszką kciuka mój policzek.
Wzięłam od chłopaka czerwony kubek ze swoim drinkiem. Upiłam łyk. Nie był mocny i czułam słodki smak ananasa i mango, co smakowało mi.
- O niczym - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się słodko. Nie mogłam zdradzić, że przed chwilą patrzyłam na niego pożądliwym wzrokiem.
- Rumienisz się.
W tym momencie zauważyłam, że w kuchni jest jeszcze jakiś czarnowłosy chłopak, którego nie znałam i zdecydowałam się zagrać na zazdrości Louisa.
- Myślałam tylko, że chciałabym obmacywać się z tamtym chłopakiem - wyszeptałam brunetowi do ucha.
- Naprawdę? - pokiwałam głową. - Myślę, że to ci uniemożliwi dalsze działanie.
Słowa Louisa brzmiały poważnie groźnie i chwilę później poczułam jego usta na swojej szyi. Wargi chłopaka przyssały się do mojej skóry i już wiedziałam, że jestem oznaczona wielką malinką.
- Tak lepiej - skompletował swoje dzieło Lou i odgarnął moje włosy na bok, tak aby każdy mógł dostrzec ciemno-różowy ślad.
- Kretyn - przewróciłam oczami i pacnęłam chłopaka w ramię.
Podczas gdy Louis udawał, że zwija się z bólu wzięłam swojego drinka i przeszłam do salonu, by znaleźć resztę naszej grupy na dużej sofie. Na kanapie siedzieli Niall, Jade, Dani, Liam, Cathy, Zayn, Perrie i Matt. Przywitałam się ze wszystkimi i usiadłam pomiędzy Cathy a Mattem.
W całym domu grała już głośna muzyka i obserwowałam, jak salon zaczyna się wypełniać ludźmi, którzy zamierzali świętować koniec egzaminów.
Wciąż pijąc swojego drinka, nawiązałam rozmowę z Cathy. Dziewczyna zachwycała się moim strojem i mówiła jak świetnie wyglądam. Miałam na sobie czarną spódniczkę, którą pożyczyłam od Angeli, czarny crop top i fioletowe szelki. Nie chciałam ubierać obcasów dlatego byłam w swoich czarnych vansach.
- Musisz mi doradzić - zaczęła blondynka, a ja zamieniłam się w słuch.
- Co się stało?
- Ashton chce żebym poleciała z nim w przyszłym tygodniu do Miami, gdzie mieszkają jego rodzice.
- To świetnie! Jest jakieś ale, prawda? - zapytałam.
- Chodzi o to, że jesteśmy oficjalnie razem od dwóch miesięcy, a Ash chce mnie przedstawić swoim rodzicom. Trochę się boję.
- Rozmawiałam kilka razy z Ashtonem i wydaje mi się, że on naprawdę bardzo, ale to bardzo cię lubi, dlatego decyduje się na taki krok.
- Boję się, że mnie nie zaakceptują i Ash będzie chciał ze mną zerwać.
- Nie sądzę żeby to zrobił. Poza tym jego mama i ojczym są naprawdę mili.
- Więc powinnam się zgodzić na wyjazd? - pokiwałam głową. - Dzięki za pomoc.
Cathy mnie przytuliła, na co odpowiedziałam jej tym samym. Jak tylko skończyłam swojego drinka, cała nasza dziewiątka siedzącą przy małym stoliku zrobiła rundkę shotów, a później razem z Cathy i Jade poszłyśmy na środek salonu tańczyć. Na parkiecie było już mnóstwo osób, z czego większość była pijana. We trzy zaczęłyśmy poruszać się w rytm jednej z piosenek Walk The Moon.
- Shut up and Dance! - zaśpiewała Jade, a ja wspólnie z Cathy zaczęłyśmy się śmiać.
Tańczyłam z dziewczynami jeszcze kilka piosenek, a później dołączyło do nas kilku chłopców, w tym czarnowłosy chłopak, którego wcześniej widziałam w kuchni. Było mi gorąco, jednak świetnie się bawiłam tańcząc z tymi wszystkimi ludźmi.
W pewnym momencie zaczęłam zastanawiać się gdzie jest Louis, ponieważ nie widziałam go odkąd zostawiłam go samego przy kuchennym blacie.
Poczułam silne męskie ręce na moich biodrach, które mocno wbijały się w moją skórę, a po chwili zostałam przyciągnięta plecami do czyjejś klatki piersiowej. Chłopak za mną zaczął poruszać biodrami, kusząc moje spragnione dotyku ciało. Również tańczyłam w rytm muzyki, a moja głowa oparła się o umięśniony tors mojego partnera. Do moich nozdrzy dobiegł charakterystyczny, cudowny zapach i już wiedziałam z kim tańczę. Uśmiechnęłam się i odwróciłam twarzą w stronę przystojnego bruneta o niebieskich oczach. Louis również się uśmiechał, a później złączył nasze usta. Zarzuciłam mu jedną rękę na szyję, a drugą wplątałam we włosy ciągnąc za nie lekko. Louis mruknął w zadowoleniu. Poczułam przyjemne dreszcze w dole mojego kręgosłupa, kiedy dłonie chłopaka zaczęły błądzić po moim ciele. Wciąż tańczyliśmy i całowaliśmy się w idealnym zsynchronizowaniu z głośną muzyką wypełniającą całe bractwo.
- Usiądziemy? - zapytałam dziesięć minut później, ponieważ brakowało mi już tchu i było mi ekstremalnie gorąco.
Louis pokiwał głową i wolną dłoń położył w dole moich pleców, a następnie poprowadził nas przez tłum spoconych tańczących ludzi. Jak tylko znaleźliśmy się przy dużej sofie, gdzie siedzieli tylko Zayn, Perrie i Matt obściskujący się z jakąś dziewczyną, zostałam wciągnięta na kolana Louisa. Oparłam się wygodnie o jego pierś, podczas gdy Zayn proponował nam papierosy. Odpaliłam go zapalniczką, którą wyjęłam z kieszeni Lou. Dym natychmiast rozszedł się po moich płucach.
- Amy? - zagadała mnie Perrie. - Co robisz w środę?
- Nie mam żadnych planów, czemu pytasz?
- Razem z resztą dziewczyn chcemy zrobić wypad na miasto. Potrzebujemy jeszcze odpowiedzi twojej i Angeli.
- Myślę, że możemy iść. Angela też się zgodzi.
- W takim razie świetnie! Idę po piwo, też chcesz?
- Pójdę z tobą - odpowiedziałam i wstałam z kolan Louisa.
Chłopak oderwał się od rozmowy z Zaynem i chwycił mnie za nadgarstek jakby nie chciał, żebym go zostawiła. Zaśmiałam się cicho i powiedziałam mu, gdzie idę, a później ruszyłam do kuchni za blondynką. Wzięłyśmy po butelce piwa, a jak wracałyśmy zobaczyłyśmy tańczące na stole Cathy i Danielle. Zaśmiałyśmy się, kiedy dziewczyny nas zauważyły i nam pomachały.
- Ktoś się do ciebie przyssał, Matthew - powiedziałam do blondyna, kiedy usiadłam pomiędzy nim a Louisem.
- Kurwa - wyrzucił z siebie Matt, ponieważ on cholernie nienawidził, kiedy ktoś go oznaczał.
- Nie poczułeś nic?
- Tamta mała dobrze obciągała, więc chyba tego nie zauważyłem.
- Och, okej - odpowiedziałam tylko i upiłam trochę piwa.
- Swoją drogą do ciebie też ktoś się przyssał - stwierdził Matt wskazując malinkę na mojej szyi.
Moje policzki oblały się rumieńcem i poczułam jak dwie silne dłonie oplatają mnie w talii.
- Pasuje jej, prawda? - zapytał Louis Matta, a ja wywróciłam oczami.
Blondyn potrząsnął głową i zaśmiał się z mojej reakcji.
- Która godzina? - zapytałam Louisa jakieś dwadzieścia minut później.
- Prawie dziesiąta, czemu? Jesteś zmęczona?
- Trochę. Możemy wrócić koło północy do mojego akademika?
- Jasne, kochanie - odpowiedział mi Lou i pocałował mnie w usta.
Kiedy odsunęłam się, chłopak zabrał mi moje piwo. Oparłam głowę na jego piersi, a Louis objął mnie ramieniem przytulając do siebie.
Siedzieliśmy w piątkę, kiedy nagle podszedł do nas Sam i Lucas.
- Mamy kokę, idziecie? - zapytali.
Perrie odmówiła, Matt i Zayn przystali na propozycję, a Louis spojrzał na mnie.
- Chcesz iść?
- Nie, ale dzięki - odpowiedziałam i przycisnęłam wargi do kącika jego ust.
Louis wstał i w piątkę poszli w kierunku pokoju gier. Zostałam z Perrie, a chwilę później dołączyła do nas Jade z Niallem. Zaczęliśmy rozmawiać o przerwie jaką mieliśmy aż do końca roku. Niall i Jade w przyszłym tygodniu jadą odwiedzić swoje rodziny, jako że święta spędzamy wszyscy w Nowym Jorku. W Wigilię, a zarazem urodziny Louisa mamy być u jego taty, a na Boże Narodzenie jesteśmy zaproszeni do Mike'a. W Sylwestra robimy dużą imprezę w bractwie, ponieważ większość osób z kampusu już wróci. Nasza grupa, podobnie jak to zrobili w zeszłym roku planuje iść przed północą na Times Square, by zobaczyć opuszczaną kulę i występy wielu gwiazd.
- Amy! Twój telefon dzwoni - powiedział Niall i podał mi mojego iPhona.
Spojrzałam na ekran, dzwonił mój ojciec.
- Muszę odebrać. Pójdę na górę.
Szybko wstałam i wyszłam z salonu, kierując się schodami na górę, do pokoju Louisa.

(Louis)

Wciągnąłem nosem drugi pasek białego proszku. Kokaina w moim organizmie zaczynała działać i pomału wszystko stawało się wesołe. Zazwyczaj po narkotyku stawałem się jeszcze bardziej radosnym idiotą niż jestem zazwyczaj, jednak potrafiłem się opanować i kontrolować mój haj.
Wyciągnąłem z kieszeni zapalniczkę i odpaliłem jednego z papierosów, które leżały na stoliku przede mną. Oparłem się wygodnie o skórzaną kanapę i wypuściłem długą smugę dymu.
- Jesteś pieprzonym idiotą - powiedział ktoś.
Spojrzałem w lewo i zobaczyłem siedzącego obok mnie Zayna. Zmarszczyłem brwi. Mulat był na haju, a on wtedy zawsze mówi co myśli.
- Czemu? - zapytałem i zaciągnąłem się papierosem.
- Bo jesteś kurewsko zakochany w Amy, ale z nią nie jesteś!
- Ale...
- Nie pieprz mi, że tak nie jest, bo wszyscy cię przejrzeli miesiące temu!
- To prawda. Kocham ją - powiedziałem.
Do mojej głowy uderzyła radosna wizja tego, że wyznaję tej pięknej brunetce miłość. Dziewczyna nie wierzy i zaczyna płakać łzami szczęścia, a później zarzuca mi ręce na szyję mówiąc mi do ucha, jak bardzo mnie kocha.
- Uśmiechasz się jak idiota - zauważył Matt, który usiadł po mojej prawej stronie.
Zignorowałem jego uwagę i pozostawiłem uśmiech na mojej twarzy.
- Bo jest idiotą - stwierdził Zayn i zapalił papierosa.
Matt się zaśmiał głośniej niż to było konieczne, ale był na haju, więc to było okej. Poderwałem się z kanapy, zgasiłem fajkę w popielniczce i już miałem ruszyć w stronę drzwi, kiedy moi przyjaciele mnie zatrzymali.
- Gdzie ty do kurwy idziesz? - zapytali jednocześnie.
- Idę skończyć z idiotą, którym jestem - mruknąłem.
Zayn zrozumiał o co mi chodzi, bo tylko krzyknął coś w zadowoleniu. Przewróciłem oczami i wyszedłem z pokoju. Poszedłem do salonu w celu znalezienia Amy.
Teraz albo nigdy. Powiem jej co czuję i pieprzę to, że jestem na haju albo, że Amy mnie odrzuci. Jeśli nie spróbuję, nie dowiem się czy mam jakiekolwiek szanse stworzyć z nią prawdziwy związek, taki w jakich są moi przyjaciele.
Podszedłem do miejsca, w którym siedziała zawsze nasza grupa. Byli tam Perrie, Cathy, Jade i Niall.
- Gdzie Amy? - zapytałem.
- Poszła na górę - odpowiedziała mi Jade i uśmiechnęła się do mnie.
Podziękowałem im i ruszyłem w stronę schodów. Pokonywałem po dwa stopnie naraz chcąc znaleźć się jak najszybciej przy Amy. Przez moją głowę wciąż przelatywała wizją mnie i Amy razem, ale wiedziałem, że wciąż byłem na haju.
- Tommo! Czekaj! - zawołał mnie nagle Liam.
- Co jest?
- Chodzi o ten wypadek z Amy, kiedy kazałeś mi ją sprawdzić.
- Nie mam teraz czasu - zbyłem przyjaciela i chciałem ruszyć dalej. Jeszcze jedno piętro.
- To naprawdę ważne.
- Serio, nie mogę. Pogadamy o tym jutro.
- W tym wypadku zginął... - nie usłyszałem co mówił, ponieważ w domu cały czas grała muzyka, a ja zacząłem iść w górę po schodach.
Stanąłem pod drzwiami mojego pokoju. Były lekko uchylone i docierał do mnie głos brunetki, która prawdopodobnie rozmawiała przez telefon.
- To była najgorsza rzecz w moim życiu i nie zapomnę o tym, nawet jeśli bardzo bym tego chciała... Zatrzymałem się przed wejściem do pokoju i przysłuchiwałem się rozmowie.
- Wiesz, że wciąż nie pogodziłam się z odejściem Ryana. Mieliśmy spędzić tegorocznego Sylwestra w Nowym Jorku...
Kim do kurwy jest Ryan?!
- Tak, tato. Cały czas będę go kochać, przecież to oczywiste.
Moje serce, które niedawno zostało złożone w całość, ponownie rozpadło się na drobne kawałeczki, z tym, że teraz to był już koniec. Amy kocha kogoś innego. Poczułem smutek, ponieważ nie jestem tym, który mógłby ją uszczęśliwić. Poczułem również gniew. W ciągu ostatnich trzech miesięcy zacząłem na nowo kochać, ale ulokowałem te uczucie w niewłaściwej osobie, która tylko mnie wykorzystywała, chcąc wyleczyć swoje złamane serce.
Poczekałem aż Amy skończy rozmawiać, zanim wszedłem do pokoju i głośno trzasnąłem drzwiami.
- Jesteś. Miałam cię szukać. Idziemy już? - zapytała Amy uśmiechając się i podchodząc do mnie.
Odsunąłem się zanim dziewczyna zdążyła mnie przytulić. Brunetka spojrzała na mnie i zmarszczyła brwi. Zacisnąłem wargi w cienką linię. Byłem wściekły. Gniew, w tym momencie, skutecznie maskował moje zranione serce.
- Ile dla ciebie znaczę?
- Co to za pytanie? Jesteś najważniejszą osobą w moim życiu - skłamała patrząc mi prosto w oczy, co jeszcze bardziej podbudowało moją złość.
- A Ryan?
- O czym ty mówisz...
- Jak mogłaś zrobić coś takiego! Wściekasz się, kiedy Eleanor lub inna dziewczyna do mnie podchodzi, a sama nie jesteś lepsza! Byłem pieprzonym idiotą przez ostatnie trzy miesiące, kiedy zmieniałem się dla ciebie. Pokazałem ci, że mam serce, a ty co?! Byłem tylko twoją odskocznią, żeby nie tęsknić za Ryanem, tak?!
- Nie masz pojęcia o czym mówisz - powiedziała spokojnie, jednak jej oczy zrobiły się szkliste. Jest lepszą aktorką niż mogłem się spodziewać.
- Wszystko, kurwa słyszałem! Kochasz jakiegoś tam Ryana, a zabawiasz się tutaj ze mną! Wiesz co ci powiem? Jesteś zwykłą suką, która potrzebuje uwagi, bo jest zbyt zniszczona! Dlatego się tniesz! Nie potrafisz zapanować nad swoim życiem! - wyrzuciłem z siebie wszystko kipiąc ze złości.
Mój gniew rósł w siłę, kiedy obserwowałem Amy, która stała spokojnie naprzeciwko mnie, przyswajając słowa, które przed chwilą rzuciłem jej w twarz. Po chwili coś się w jej postawie zmieniło. Wyglądała na złamaną, jakby zaraz miała rozpaść się na kawałki i nic nie byłoby jej w stanie poskładać.
- Nie wierzę, że to powiedziałeś - powiedziała cicho.
Obserwowałem jak trzęsącymi rękami szarpie się z bransoletką na swojej lewej dłoni. Kiedy w końcu ją odpięła podeszła do mnie i włożyła ją w moją dłoń. Nie popatrzyła na mnie, starała się zachować twardo i nie okazać żadnych emocji. Ścisnąłem dłoń z prezentem, który dałem jej na urodziny, z trudem powstrzymując łzy. To był koniec. Obraz mnie i Amy kochających się przez resztę życia rozpłynął się w mojej głowie, pozostawiając wypaloną dziurę.
Usłyszałem głośno zamykane drzwi i zostałem sam w pokoju. Rzuciłem bransoletką o podłogę i sam osunąłem się na zimne panele. Wyrywałem sobie włosy, starając się wyrzucić z mojego umysły szyderczy głoś, który mówił mi, że ona mnie nie kocha. Cholernie mnie to bolało i starałem się zapanować nad emocjami. Odliczyłem w myślach do dwudziestu zanim całkowicie się uspokoiłem.
Odwróciłem się i wyszedłem. Zszedłem schodami na dół i zobaczyłem wchodzącą do góry Eleanor.
Kierując się pieprzonymi emocjami krzyczącymi w mojej głowie podszedłem do brunetki i natychmiast chwyciłem ją za kark łącząc nasze usta w niechlujnym pocałunku.
Pieprzyłem w tym momencie, że całuję kogoś innego niż Amy. Pieprzę wszystko. Skoro ona mogła bawić się mną, aby odreagować jakiegoś tam frajera, ja mogłem pieprzyć się z kim chcę. Nie obchodzi mnie już bycie porządnym kolesiem. Zamierzam znów być dupkiem i co noc zaliczać inną panienkę.
Już miałem zaproponować Eleanor szybki numerek w moim pokoju, kiedy nagle silna para ramion odciągnęła mnie od dziewczyny.
- Przepraszamy bardzo, El - rzucił prawdopodobnie Liam.
Zostałem zaciągnięty do salonu i rzucony siłą na kanapę.
- Co to kurwa było?! Gdzie jest Amy? - zapytał wkurwiony Niall.
Wszyscy stali nade mną zabijając mnie wzrokiem, dlatego szybko podniosłem się, żeby zrównać się z siedmioma parami oczu.
- Amy może wracać do Londynu do swojego Ryana. Niech się z nim pieprzy, a nie ze mną.
- O czym ty mówisz? - zapytała Danielle.
- Słyszałem jej rozmowę. Gadała coś o jakimś Ryanie, że nigdy go nie zapomni i że zawsze będzie go kochać.
- Ten koleś miał na imię Ryan? - zapytał Liam i otworzył szeroko oczy.
- Tak, a co?
- Kurwa! Jakim ty jesteś idiotą. Mówiłem ci żebyś posłuchał, co mam ci do powiedzenia! - wykrzyknął.
- O czym ty mówisz?
- Ryan, to starszy brat Amy.
- Co?! - zapytaliśmy wszyscy razem.
- Dziewięć miesięcy temu zginął w wypadku. Amy uważa, że to jej wina. Miała depresję, wszyscy bliscy ją zostawili, dlatego zaczęła się ciąć. Była bardzo blisko związana z Ryanem. Najlepszy przyjaciel w osobie brata. To chciałem ci powiedzieć - wyjaśnił Liam.
- Ja... ja nic nie wiedziałem.
Złapałem się za włosy i zacząłem je ciągnąć. Nie wytrzymałem i opadłem na kanapę. Spieprzyłem wszystko. Zachowałem się jak dupek i prawdopodobnie straciłem jedyną osobę, na której mi zależy. Jedyną osobę, którą kocham. Poczułem łzy na moich policzkach i nie przejmowałem się tym, że widzą to moi przyjaciele.
- Ja... ja muszę... z nią... porozmawiać - wydukałem.
Starłem łzy dłonią i zacząłem podnosić się z kanapy. Przed wstaniem powstrzymała mnie mała drobna dłoń wbijająca mi paznokcie w ramię.
- Nigdzie nie idziesz. Zostajesz tutaj. Ni, pójdziesz do Amy? Ona teraz cię potrzebuje - powiedziała spokojnie Jade, starając się zapanować nad sytuacją.
- Jasne, kochanie - powiedział Niall i pocałował swoją dziewczynę w policzek.
- Zaraz do ciebie dołączę - odpowiedziała mu i słabo się uśmiechnęła.
- Okej, pilnujcie go.
Starałem się podnieść. Naprawdę, kurewsko mocno chciałem pobiec do Amy, upaść przed nią na kolana i błagać ją o wybaczenie, wytłumaczyć swój wybuch.
- Tommo, spieprzyłeś to. Nie możesz teraz do niej tak po prostu iść - powiedział Zayn i położył dłoń na moim ramieniu.
- To się ułoży. Jeśli dwie osoby się kochają, wrócą do siebie - powiedział pewnie Matt, a ja miałem ochotę ich wszystkich pobić.
- Musisz dać jej chwilę – dodała Perrie.
Nie zasługiwałem na słowa pocieszenia. Powinienem porządnie dostać po ryju, za to, że jestem pieprzonym dupkiem.
- Chcę być sam - powiedziałem swoim przyjaciołom.
Wstałem i zacząłem się przepychać między pijanymi ludźmi.
Znalazłem się w swoim pokoju, w którym paliła się mała lampka. Moją uwagę przykuł błyszczący punkt na podłodze. Schyliłem się po niego, żeby zdać sobie sprawę, że to bransoletka Amy, którą rzuciłem na oślep, zanim wcześniej stąd wyszedłem. Przejechałem kciukiem po srebrnym serduszku i przeczytałem napis: " 'Cause the world is ugly, but you're beautiful to me ".
Ścisnąłem bransoletkę w dłoni i rzuciłem się na łóżko.
Czułem w środku pustkę i cholerny niepokój, że straciłem coś najważniejszego w swoim życiu. Właściwie nie coś, a kogoś.
I to był ten moment, kiedy pierwszy raz od dwudziestu lat zacząłem płakać. Naprawdę płakać. Nie dlatego, że straciłem Amy, ale dlatego, że zraniłem osobę, którą kocham.

____________________
  
Dla Ciebie to chwila, a dla mnie znaczy naprawdę wiele.
Zostaw po sobie komentarz :)

7 komentarzy:

  1. boże, zawsze jak coś się ułoży to zaraz się pieprzy... mam nadzieję, że to wszystko w końcu skończy się szczęśliwie..... rozdział jak zwykle świetny! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. NAJLEPSZE FF JAKIE KIEDYKOLWIEK CZYTAŁAM!!!! :o

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie gdyby pojawiały się częściej... Ale I tak są super ❤

    OdpowiedzUsuń