piątek, 11 grudnia 2015

Rozdział 33. Dzięki tobie uczę się na nowo kochać.


(Amy)

- Odpierdol się od niej! - usłyszałam krzyk Louisa, w momencie, w którym wargi Daniella zetknęły się z moimi, a ja natychmiast odskoczyłam, ponieważ chłopak był natrętny, a dodatkowo nie w moim typie. Nie żebym rozważała całowanie kogokolwiek, będąc w związku.
Nim zdążyłam zareagować, Daniell został pociągnięty do góry, a następnie zobaczyłam pięść Louisa zderzającą się z twarzą chłopaka. Pisnęłam i zerwałam się z sofy. Mój chłopak siedział teraz okrakiem na Daniellu i masakrował jego twarz. Zobaczyłam, jak Niall i Harry odciągają Louisa od niego. Chłopak cały się trząsł.
- Tknij ją jeszcze raz, a cię zabiję! - krzyknął i wyrwał się ponownie w kierunku Daniella, podnosząc dłoń blisko mojej twarzy.
Odsunęłam się w szoku, ponieważ miałam wrażenie, że zaraz mnie uderzy.
- Louis - powiedział mu Niall i wzmocnił swój uścisk. - Ogarnij się. Amy tu jest. Ona się ciebie boi.
Louis spojrzał na mnie i dopiero teraz do niego dotarło co zrobił. Widziałam rozpacz i ból wymalowaną na jego twarzy. Jego knykcie były całe we krwi, a chłopak cały czas drżał od przypływu adrenaliny i gniewu.
Poczułam, jak po moich policzkach spłynęło kilka łez. Wciąż się nie poruszyłam ani nie odezwałam, ponieważ byłam w szoku, przez to co się wydarzyło.
- Ja... - zaczął Louis patrząc na mnie, po czym odwrócił wzrok i wziął głęboki wdech. - Puśćcie mnie.
Harry i Niall spełnili jego prośbę, a następnie Louis odszedł gdzieś nawet na mnie nie spoglądając.
- Amy, usiądź - usłyszałam głos Angeli i dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że przyjaciółka stoi przede mną, a Jade otoczyła mnie ramieniem.
Usiadłam po wolnej sofie z przyjaciółkami po moich bokach. Złapałam się za głowę i zaczęłam głęboko oddychać, starając się uspokoić.
- Koleś, spieprzaj stąd - warknął Zayn kopiąc bok Daniella.
Podniosłam wzrok i spojrzałam na chłopaka. Miał podbite oko, rozciętą wargę, a z nosa leciała mu krew. Louis nieźle mu przyłożył. Daniell podniósł się, starł wewnętrzną stroną dłoni krew z twarzy i posyłając mi ostatnie spojrzenie opuścił naszą lożę.
- Muszę się napić - powiedziałam, a Perrie nalała mi do szklanki whisky.
Wypiłam na raz cały alkohol, który palił moje gardło.
- Co się stało? - zapytała Angela.
Zayn, Perrie, Hazz, Niall, Jade również spojrzeli na mnie oczekując wyjaśnień.
- Byłam z Louisem przy barze, kiedy do nas podszedł. Louis kazał mi iść do stolika, a teraz kiedy byłam sama przyszedł i zaczął się do mnie przystawiać.
- Więc Daniell zna Louisa? - zapytała Angela.
- Na to wygląda.
- Wiedziałem, że go kurwa kojarzę - warknął Niall, a wszyscy na niego spojrzeliśmy.
- Co? - zapytała Jade.
- Wtedy w centrum handlowym.
- Widziałaś go wcześniej? - zdziwiła się Perrie.
- Poznałam go na imprezie, a później spotkałam w galerii. - wyjaśniłam. - Niall, kto to jest?
- Największy wróg Louisa - odpowiedział za blondyna Harry.
- Muszę go znaleźć - powiedziałam i wstałam. Zakręciło mi się w głowie, ponieważ byłam w połowie pijana.
- Nie będziesz rozmawiać z Daniellem, to się źle skończy - wtrącił Niall, starając się stanąć mi na drodze.
- Muszę znaleźć Louisa.
Po tym odeszłam. Rozglądałam się po klubie, jednak wiedziałam, że go tutaj nie znajdę, dlatego skierowałam się do wyjścia.
Nie myliłam się, ponieważ jak tylko wyszłam na zewnątrz, a zimny podmuch wiatru owiał moje ciało, zobaczyłam Louisa siedzącego na krawężniku w głębi wąskiej uliczki. Zaczęłam powoli iść w jego kierunku, nie będąc pewną w jakim jest nastroju. Bałam się, że będzie wściekły lub zerwie ze mną, bo Daniell mnie pocałował. Kiedy byłam wystarczająco blisko zobaczyłam, że w ustach trzyma papierosa, a w ręku ma zapalniczkę. Byłam zaskoczona, ponieważ Louis nie pali już od jakiegoś miesiąca, więc musi być naprawdę źle, skoro sięgnął po fajki. Usiadłam obok niego i zaczęłam bawić się materiałem mojej spódnicy, ponieważ nie wiedziałam co powiedzieć. Louis także milczał i nawet na mnie nie patrzył, co było niepokojące i odebrałam to za zły znak.
- Kim jest Daniell? - zapytałam nie mogąc dłużej znieść niezręcznej ciszy między nami.
- Znienawidzisz mnie za to, co powiem.
- Raczej wątpię - mruknęłam bardziej do siebie niż do niego.
- Daniell był starszym kumplem z osiedla. Można powiedzieć, że się przyjaźniliśmy, dopóki jego siostra się we mnie nie zakochała. Miałem wtedy piętnaście lat i jedyne o czym myślałem, to zaliczyć pierwszą laskę, a nie tworzyć z nią związek. Po tym jak przespałem się z Melody i powiedziałem, że chodziło mi tylko o seks, ona się załamała. Próbowała się zabić i trafiła do psychiatryka.
- Jesteś dupkiem. Zabawiłeś się uczuciami niewinnej dziewczyny - powiedziałam, będąc złą, ponieważ nie wyobrażam sobie, jak mogłabym się czuć, gdyby to spotkało mnie.
- Wiem. Nie jestem dumny z tego, uwierz.
- Co ma z tym wspólnego Daniell?
- Powiedział, że się zemści. I zrobił to, a ja nie myślałem, że oberwę tak mocno.
- Co się stało?
- Rok później poznałem Emily, była rok starsza, ale nie przeszkadzało nam to. Zakochałem się w niej. Byliśmy razem pięć miesięcy. Kochałem ją i byłem w stanie zrobić dla niej wszystko. Nadeszły wakacje, a ja postanowiłem wyznać jej miłość. Ona tylko się uśmiechnęła i pocałowała mnie w policzek. Dzień później wyjechała z Daniellem do Paryża, a ja dowiedziałem się, że zdradzała mnie z nim od dwóch miesięcy.
- Dlatego masz ten tatuaż? - zapytałam ze smutkiem w głosie.
- Jaki tatuaż?
- Złamane serce.
- Cóż, tak. Moje życie całkowicie się rozpadło. Czułem się jakbym stracił wszystko, nie chciałem jeść, wychodzić z domu. Byłem wrakiem człowieka, a później postanowiłem się podnieść. Stałem się odporny na każde zranienie. Pieprzyłem wiele dziewczyn, piłem, imprezowałem tylko po to, aby zapełnić czymś dziurę w swoim sercu. Postanowiłem, że już nigdy nie będzie mi na nikim zależeć i nie będę w związku. Uznałem, że miłość to dziwka, która najpierw cię wykorzysta, a później zostawi nie zaspokajając cię w pełni.
Po moich policzkach spłynęło kilka łez, ponieważ Louis wyglądał jak zranione dziecko, które ma wrażenie, że jest niekochane. Chłopak patrzył się pustym wzrokiem na ziemię, a ja chciałam go przytulić i powiedzieć mu, że go kocham, jednak tego nie zrobiłam. Wiedziałam, że nie mogę wyznać mu miłości, ponieważ on właśnie powiedział, że nie chce już nigdy kochać, więc to ja byłabym tą osobą ze złamanym sercem.
- Potem poznałem ciebie - powiedział po chwili ciszy. Spojrzałam na niego zaskoczona.
- Co ze mną?
- Wywróciłaś moje życie do góry nogami. Dzięki tobie nie jestem już taki, jak wcześniej. Sprawiłaś, że chcę być z tobą, zabierać cię na randki, całować, kiedy chcę, szeptać ci czułe słowa. Chcę być dla ciebie lepszy. Zajęło mi dużo czasu żeby przekonać się, że jestem w stanie być z kimś w związku. Zrozumiałem, że mogę grać, udawać kogoś kim nie jestem, ale jeśli znajdę odpowiednią osobę, nie uchronię się przed tym, co mnie czeka. Wiem, że na ciebie nie zasługuję, szczególnie po tym co ci wyznałem, ale uwierz mi, że jestem w stanie zrobić dla ciebie wszystko. Znacznie więcej niż dla jakiejkolwiek innej dziewczyny.
Miałam pod powiekami łzy, dlatego zamrugałam kilkakrotnie, a następnie usiadłam na kolanach Louisa i zaczęłam go całować.
- Powinnaś mnie nienawidzić, bo jestem dupkiem, a nie całować.
Kocham cię, nie nienawidzę, chciałam powiedzieć, ale tego nie zrobiłam.
- Może po prostu jestem głupia - wyszeptałam przy jego ustach.
- Myślisz, że możemy wrócić do domu?
Wstałam z kolan Louisa, a następnie wróciliśmy do środka. Mój chłopak zadzwonił po taksówkę, a ja poszłam znaleźć Harry'ego.
- Będziemy się zbierać. Louis nie jest w nastroju na imprezę - powiedziałam przepraszająco.
- W porządku. Wszystko z nim okej?
- Nie do końca. Przepraszam za rozwalenie twoich urodzin.
- Przestań. Nic się nie stało - zapewnił mnie Harry, jednak ja wciąż czułam się źle z tym, że wychodzimy.
- Weźmiemy dla was po kawałku tortu - uśmiechnęła się Angela.
- Okej. Jeszcze raz wszystkiego najlepszego, Hazz.
Przytuliłam moich przyjaciół na pożegnanie, a następnie opuściłam z Louisem klub.

Po powrocie do bractwa byłam zbyt zmęczona, dlatego rozebrałam się do bielizny i umyłam szybko zęby, po czym weszłam do łóżka. Kilka minut później dołączył do mnie Louis i położył się obok przytulając mnie na łyżeczki. Byłam zmęczona wydarzeniami dzisiejszego wieczora, dlatego zamknęłam oczy i starałam się miarowo oddychać by szybciej zasnąć. Poczułam, jak Louis zakłada mi włosy za ucho i całuje moją skroń myśląc, że już śpię.
- Dzięki tobie uczę się na nowo kochać.
Uśmiechnęłam się tylko, a następnie zasnęłam otulona silnymi ramionami swojego chłopaka.

***

Była środa, a ja po skończonych zajęciach pojechałam z Joshem do galerii, pomóc mojemu przyjacielowi wybrać prezent urodzinowy dla Caluma.
Sobotni incydent z Daniellem w klubie poszedł w zapomnienie, z czego byłam zadowolona, ponieważ nie chciałam do tego wracać. Moi przyjaciele wydawali się o tym zapomnieć, a ja byłam im za to wdzięczna. Nie poruszałam z Louisem tematu jego przeszłości, ponieważ wiem, że to dla niego bolesne wspomnienia, więc nie chciałam go tym dręczyć. Wciąż mam przed oczami widok jego, takiego bezbronnego i złamanego, że jedyne czego chcę, to być przy nim i sprawiać, by był szczęśliwy tak, jak jest teraz. Brzmię jak frajerka, bo mimo że sam został zraniony, zabawił się niewinną dziewczyną. Ale jestem też w nim beznadziejnie zakochana i to nie mnie wykorzystał, więc natychmiast mu wybaczyłam, nawet nie będąc na niego faktycznie złą.
- Ziemia do Amy! - Josh pomachał mi wieszakiem z koszulą przed twarzą i wyrwał mnie z mojego wewnętrznego monologu.
- Co?
- Którą powinienem wziąć?
Josh pokazał mi dwie koszule. Spojrzałam na nie i zmarszczyłam brwi, ponieważ obie były czarne.
- Serio, Josh? One są identyczne.
- Nie są! Jedna jest z satyny, a druga z bawełny.
- Boshe, Josh! Zwracasz na to uwagę?
- Yup.
- Weź satynę - powiedziałam bez ponownego patrzenia na koszule, a następnie zaczęłam przeglądać wieszaki z sukienkami.
Zakupy z gejem, a zwłaszcza z Joshem to najgorsze co może spotkać człowieka. To nie tak, że nie lubię chodzić po sklepach, ale on jest gorszy niż Cathy, która potrafi spędzić w galerii cały dzień. Dodatkowo Josh jest tym typem, który jest najbardziej krytykującą osobą, dlatego jeśli chcesz dobrze wybrać, weź mojego przyjaciela.
Poczułam wibrację telefonu oznajmiającą przyjście wiadomości, więc przerwałam oglądanie ubrań i spojrzałam na ekran iPhona.
Louis: Chcesz obejrzeć sztukę teatralną?
Amy: Zapraszasz mnie na randkę do teatru? Nie mów, że będziemy oglądać Romea i Julię (:
Louis: Moje rodzeństwo ma dzisiaj przedstawienie w przedszkolu, a tata i Hannah nie mogą przyjść.
Amy: Co to za przedstawienie?
Louis: Królewna Śnieżka (:
Amy: Będziemy tam (:
Schowałam telefon, a następnie postanowiłam znaleźć jakąś elegancką koszulę, żebym mogła wyglądać ładnie wśród matek swoich dzieci, kiedy będę oglądać przedstawienie Maggie i Tobiego.
Znalazłam jasnoniebieską koszulę z czarnymi mankietami. Szybko ją przemierzyłam i postanowiłam, że ubiorę ją z prostymi czarnymi spodniami i szpilkami w tym samym kolorze. Wyszłam z przymierzalni i zapłaciłam za bluzkę. Przez kilka kolejnych minut czekałam na Josha, bawiąc się bransoletką, którą dostałam od Louisa na urodziny. Jakiś czas po tym jak wróciłam z Londynu, oddał mi ją z powrotem, a ja nie rozstawałam się z nią już wcale. Napis na serduszku za każdym razem wywoływał u mnie uśmiech, nawet wtedy, gdy byłam przygnębiona.
- Po tak długim cierpieniu zasługuję na McDonalda - powiedziałam Joshowi, kiedy w końcu wyszedł ze sklepu.
- Jeszcze jeden sklep.
Zatrzymałam się i odwróciłam się do chłopaka posyłając mu 'żartujesz sobie' spojrzenie.
- Żart, mała.
- Jesteś głupi - powiedziałam i uderzyłam go lekko w ramię.

- Przyjdziesz na nasz mecz? - zapytał Josh, kiedy usiedliśmy przy wolnym stoliku z naszymi zamówieniami.
- Kiedy?
- W poniedziałek za dwa tygodnie. Będzie świetnie.
- Będzie świetnie, kiedy Eleanor będzie skakać wokół Louisa - mruknęłam i wzięłam gryza swojego McWrapa.
- Jesteście idiotami, przysięgam.
Przerwałam jedzenie i spojrzałam na swojego przyjaciela.
- Dlaczego?
- Ponieważ oboje jesteście o siebie kurewsko zazdrośni, kiedy każde z was patrzy się tylko i wyłącznie na tyłek drugiego.
Właściwie Josh miał rację, ponieważ ja nie zwracałam uwagi na innych chłopaków, tak samo jak Louisa nie obchodziły inne dziewczyny, ale mimo tego, wszystko się we mnie gotowało, gdy któraś się na niego spojrzała.
Przewróciłam oczami i napiłam się coli.
- Jesteś gejem, więc musisz przyznać, że Louis ma najlepszy tyłek - odpowiedziałam, chociaż tak naprawdę chciałam odbiec od tematu.
- Taaa, Tommo jest kurewsko gorący - przyznał Josh i zabrał mojego frytka.
- Hej! Nie sprawiaj, że o ciebie też mam być zazdrosna.
- Kochanie, wiesz, że tak naprawdę pragnę tylko ciebie.
- Gdybym miała kutasa, to oczywiście, że tak.
Zaczęliśmy się śmiać, przez co ludzie posyłali nam zirytowane spojrzenia, jednak nie przejmowaliśmy się nimi, cały czas chichocząc jak nastolatki, które zobaczyły swojego idola.

- Dzięki - powiedział Josh, kiedy zatrzymałam się pod bractwem.
- Jasne.
Josh pocałował mnie w policzek, a następnie uśmiechnął się szeroko.
- Na razie, bae.
Przewróciłam oczami i poczekałam aż wyjmie swoje torby z bagażnika, a następnie pojechałam do siebie, żeby móc się przygotować do wyjścia z Louisem na przedstawienie jego rodzeństwa.
***

Dwie godziny później siedziałam w środkowym rzędzie w dużej sali prywatnego przedszkola, do którego uczęszczali Maggie i Toby. Początkowo czułam się dziwnie, że jedynie ja i Louis jesteśmy poniżej dwudziestego piątego roku życia. Mój chłopak nie miał z tym problemu, a także rozmawiał z rodzicami przyjaciół swojego rodzeństwa, co uświadomiło mnie w fakcie, że to nie jego pierwszy raz tutaj. Cieszyło mnie to, że cały czas trzymał moją dłoń lub obejmował w talii i przedstawiał mnie innym jako swoją dziewczynę.
Kiedy usiedliśmy na wyznaczonych miejscach, przyjrzałam się dekoracjom na scenie, które były piękne i zapierały dech w piersiach wprawiając w magiczny, baśniowy klimat.
Przesunęłam się bliżej Louisa, a chłopak otoczył mnie ramieniem, dzięki czemu mogłam poczuć jego cudowny zapach, a także przytulić.
- Więc kim jest Maggie i Toby? - wyszeptałam do jego ucha, kiedy przestawienie się zaczęło, dzięki czemu mogłabym wiedzieć kogo wypatrywać na scenie.
- Maggie gra Śnieżkę, a Toby krasnoludka Gapcia.
Uśmiechnęłam się do Louisa ponownie zachwycając się bordową koszulą, którą miał na sobie, po czym przeniosłam wzrok na scenę.
Przedstawienie było zabawne, wzruszające i to było urocze widzieć tyle małych dzieci odgrywających role z bajki. Często się śmiałam, kiedy Toby, tak jak to przystało na Gapcia, potykał się i sprawiał wrażenie niezdarnego. Również nie mogłam napatrzeć się na przebraną za Śnieżkę Maggie, która w swoim stroju wyglądała jak mała księżniczka.
Czasami przyłapywałam się na patrzeniu na Louisa, tylko po to, aby zobaczyć, że on zerka na mnie. Uśmiechałam się nieśmiało, a w moim brzuchu fruwały miliony motyli, kiedy Lou niespodziewanie składał pocałunek na moim policzku.
Przestawienie się skoczyło, tym że książę na białym rumaku ożywił przy pomocy pocałunku martwą Śnieżkę, a wszyscy żyli długo i szczęśliwie. Sala wypełniła się gromkimi brawami, a ja widziałam w oczach Louisa, który teraz robił kilka zdjęć swoim telefonem, że jest dumny ze swojego przybranego rodzeństwa.
Pół godziny później wyszłam z szatni z Maggie i Tobym, gdzie pomogłam im się przebrać, podczas gdy Louis czekał na nas przy wyjściu.
Kiedy dzieci go zobaczyły ucieszyły się i podbiegły do niego, przytulając się do jego nóg. Patrzyłam na nich chwilę, ponieważ to był słodki widok, a Louis opiekujący się swoim rodzeństwem był uroczy i dzięki temu kochałam go jeszcze bardziej. Nie żebym bez tego go nie kochała, oczywiście.
- Lou, pojedziemy do McDonalda? Proooooszę - powiedziała Maggie i pociągnęła dół koszuli Louisa.
Brunet spojrzał na mnie, a ja tylko wzruszyłam ramionami, ponieważ czemu nie. Maggie domagała się żeby Louis wziął ją na barana, natomiast ja pokonałam drogę do samochodu idąc z Tobym za rękę.

- Co chcecie? - zapytał Louis, kiedy staliśmy w kolejce żeby złożyć zamówienie.
- Happy Meal! - krzyknęli równocześnie i zaczęli radośnie podskakiwać.
- A ty?
- Frytki i colę - odpowiedziałam i już miałam pójść z rodzeństwem Louisa wybrać zabawki, kiedy chłopak mnie zatrzymał.
- Tylko?
- McDonald na obiad i kolację nie jest dobry jeśli chcesz być szczupłym.
- Dla mnie zawsze będziesz piękna - zapewnił Lou i posłał mi mój ulubiony uśmiech.
Przewróciłam tylko oczami i poszłam za Maggie i Tobym.
Następnie zajęliśmy stolik przy oknie i poczekaliśmy aż Louis przyniesie zamówione przez nas jedzenie. Siedziałam naprzeciwko Maggie, obok której był Toby. To było urocze widzieć, jak bardzo są ze sobą blisko i potrafią się wspólnie bawić.
Louis postawił przed swoim rodzeństwem po zestawie Happy Meal z wybranymi przez nich minonkami. Następnie usiadł koło mnie, a ja zaczęłam jeść swoje frytki.
- Zostaniesz dzisiaj z nami na noc? - zapytał z pełnymi ustami Toby, a ja obserwowałam, jak Louis ściera mu ketchup z kącików ust i noska.
- Amy też! - włączyła się Maggie. Przerwałam jedzenie i spojrzałam na swojego chłopaka.
- Na którą masz zajęcia? - zapytał Louis.
- Na ósmą rano. Nie sądzę żeby to był dobry pomysł żebym nocowała w domu twojego taty, kiedy Mark i Hannah też będą.
- Czemu?
- Czułabym się niekomfortowo.
- Lou, zostań z nami - prośbę tym razem ponowiła Maggie.
- Mam jutro szkołę, ale jak skończę mogę was zabrać na plac zabaw, co?
- Tak! - wykrzyknęli radośnie, jednak zabrzmiało to jak pisk, przez co starsza pani siedząca przed nami posłała nam zdegustowane spojrzenie.
- Nie zabieraj swojej siostrze frytek! - krzyknął Louis, kiedy Toby zaczął podbierać Maggie jej jedzenie.
Przewróciłam oczami i wzięłam od Louisa nuggetsa, podczas gdy on wciąż jadł hamburgera.
- Hej! - zaprotestował, a ja uśmiechnęłam się do niego złośliwie i posłałam buziaka.
Skończyło się na tym, że zjedliśmy na pół pudełko nuggetsów, które Louis zamówił specjalne, bo mimo wszystko w głębi duszy pragnęłam ich.
- Jesteś jak moje rodzeństwo - powiedział i położył rękę na oparciu mojego krzesła.
- Taka urocza?
- Oczywiście, że tak.
Oparłam się wygodniej i zaczęłam przysłuchiwać się rozmowie toczonej przy stoliku. Louis wypytywał Maggie kim był książę w przedstawieniu. Obserwowałam, jak dziewczynka się rumieni i musi to być jej pierwsze zauroczenie, co było słodkie, ponieważ ona ma tylko cztery latka.
- Ja lubię Amy! - wykrzyknął Toby i chcąc uderzyć w stół włożył rękę do ketchupu, który potem znalazł się na jego twarzy.
- Dlaczego lubisz Amy? - zapytał Louis, kiedy wycierał swojego braciszka.
- Bo jest piękna! - Toby klasnął w dłonie i właśnie teraz jestem w nim oficjalnie zakochana.
- Mogę się z nią umówić? - zapytał, a Louisowi zrzedła mina, ponieważ on jest małym dzieckiem, więc okej.
- Nie możesz.
- Czemu?
- Bo jest moją dziewczyną.
- To co! Amy mogę być twoim chłopakiem?
- Co do kurwy?! - wykrzyknął Louis, a ja posłałam mu ostrzegawcze spojrzenie, a później zaczęłam się śmiać.
Po tym jak rodzeństwo Louisa zjadło, zobaczyliśmy, że robią się śpiący, bo zaczęli ziewać, dlatego postanowiliśmy odwieść ich do domu. Spotkaliśmy wracających ze spotkania Marka i Hannah, więc chwilę z nimi porozmawialiśmy. Pożegnaliśmy się z nimi, a następnie Louis odwiózł mnie do akademika.
- Zostaniesz na noc? - zapytałam, kiedy miałam wysiąść z samochodu.
- Mam zajęcia po południu, więc nie myśl, że wstanę z tobą rano, kochanie.
- Zostawię ci klucze w takim razie.
- Okej - powiedział i wyszliśmy z auta i poszliśmy do mnie.

***

- Naprawdę, Louis?
Siedziałam w pokoju Louisa patrząc na zawartość pudełka, które trzymałam na kolanach. Dziś są walentynki, a mój chłopak dał mi właśnie prezent, który mam ubrać na wieczorną randkę.
- Po prostu w twojej szafie nie ma czerwonej bielizny, więc musiałem o to zadbać.
- Nie ubiorę tego - powiedziałam i chwyciłam delikatny materiał majtek. Właściwie to były stringi, które idealnie komponowały się z takim samym stanikiem. Nie mogłam powiedzieć, że bielizna była brzydka, ponieważ Louis miał gust i wiedziałam też, że będzie na mnie pasowała, ale ten kolor sprawiał, że czułabym się niekomfortowo w tym.
- Hej! Skąd wiesz co mam w szafie? - zapytałam nagle.
- Czasem każesz mi długo na siebie czekać, kochanie - wyjaśnił Louis i posłał mi kpiący uśmieszek.
- Co każe ci sądzić, że ubiorę to dzisiaj?
Louis podszedł do mnie i ukucnął pomiędzy moimi nogami, podczas gdy ja siedziałam na łóżku. Położył jedną rękę na moim kolanie i kciukiem drugiej dłoni przejechał po mojej dolnej wardze. Spojrzał na mnie swoimi niebieskimi oczami, tak więc wiedziałam, że mu ulegnę.
- Będziesz wyglądała w tym tak kurewsko seksownie, a ja już nie mogę się doczekać aż będę mógł cię taką zobaczyć, a później pieprzyć w hotelowym pokoju - powiedział uwodzicielskim głosem sprawiając, że zrobiło mi się gorąco.
Następnie przesunął pudełko na bok i położył mnie na plecach, a następnie złączył nasze usta.
- Szczęśliwych walentynek, księżniczko - wyszeptał, kiedy kilka godzin później wszedł we mnie, a ja nie czułam się lepiej.

***

Czas leci nieubłaganie szybko, co nie jest dla mnie powodem do szczęścia, bo wiele zdarzeń chciałabym zatrzymać w miejscu. Dziś mija rok odkąd mój brat nie żyje, a ja zdałam sobie sprawę, jak wiele zmieniło się w moim życiu. Przeżyłam załamanie psychiczne, moi rodzice się rozwiedli, a ja zerwałam kontakt z matką, podczas gdy naprawiłam relację z ojcem. Nigdy bym nie pomyślała, że opuszczę swoich znajomych z Londynu, aby wyjechać do Nowego Jorku i poznać tam prawdziwych przyjaciół, którzy będą dla mnie zawsze, kiedy będę ich potrzebować. Nie spodziewałam się też, że spotkam pewnego uroczego dupka, w którym się zakocham, a za kilka dni będziemy obchodzić dwa miesiące razem. Przez ten rok zmieniłam się, chyba nawet trochę zmądrzałam. Nauczyłam się, że nigdy nie wiesz co cię w życiu spotka, dlatego spraw koniecznych nie należy odkładać na później.
Głos dzwoniącego telefonu wyrwał mnie z zamyślenia. Podniosłam się z łóżka i odstawiłam kubek na szafkę. Dzwonek wciąż grał, dlatego podeszłam do biurka i wzięłam iPhona do ręki. Uśmiechnęłam się, kiedy zobaczyłam zdjęcie Louisa, więc szybko przesunęłam palcem po ekranie i odebrałam połączenie.
- Stęskniłeś się?
- Bardzo - odpowiedział mi Louis, a ja wiedziałam, że się uśmiecha.
- Co robisz?
- Wracam z Liamem i Niallem ze sklepu, bo pomagam im z alkoholem na dzisiejszą imprezę.
- Jesteś pewien, że nie chcesz zostać dzisiaj na imprezie? - zapytałam czując się trochę źle z tym, że Louis nie spędzi dzisiejszego dnia z przyjaciółmi.
- Kochanie, wiem, że to dla ciebie nie najlepszy czas na imprezę. Pójdziemy do restauracji coś zjeść, a później do kina, tak?
- Coś jak randka?
- Coś jak randka - odpowiedział Louis, a później usłyszałam jego śmiech.
- O której po mnie będziesz?
- Muszę wcześniej zajechać do taty, więc jakoś o ósmej wieczorem.
- Okej, to do zobaczenia.
- Na razie, mała. Ubierz coś gorącego.
Rozłączyłam się i przewróciłam oczami, ponieważ Louis bywał perwersyjny. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał trzecią po południu. Miałam jeszcze pięć godzin i nie musiałam jakoś specjalnie szykować się na randkę, dlatego postanowiłam pójść się zdrzemnąć. Wzięłam swojego iPoda, włożyłam słuchawki do uszu i po położeniu się w łóżku oraz włączeniu spokojnej muzyki, szybko przeniosłam się do krainy snów.

Obudziłam się trzy godziny później, ponieważ mój telefon dzwonił już po raz trzeci i nie chciał przestać. Spojrzałam na ekran i kiedy okazało się, że to tata odebrałam rozmowę.
- Cześć Amy! Jak się masz?
- Hej tato. Wszystko dobrze, a u ciebie i Sam?
- Nigdy nie było lepiej. Planujemy w przyszłym tygodniu polecieć do Barcelony.
- Świetnie. Zauważyłam, że nie pracujesz już tak dużo jak kiedyś - powiedziałam będąc dumną z ojca, że nie siedzi już w biurze dwadzieścia godzin dziennie i ma inne życie poza pracą.
- Tak, Samantha mnie pilnuje.
- Będę musiała jej podziękować - oboje się zaśmialiśmy i zaczęliśmy rozmawiać o miłościach naszych serc.
- Dzisiaj minął rok... - zaczął w pewnym momencie tata i byłam pewna, że nasze miny posmutniały w tym samym momencie.
- Nie mogę uwierzyć, że minęło tyle czasu.
- Byłem dzisiaj na cmentarzu. Zapaliłem lampkę i postawiłem kwiaty od nas.
- Dziękuję, tato.
- To straszne, że nie ma go tu z nami - wyszeptał ojciec i byłam pewna, że głos mu się łamie, ponieważ pierwszy raz rozmawialiśmy o Ryanie.
- Wiem, tęsknię za nim każdego dnia - przyznałam.
To była prawda. Codziennie myślałam, co by było gdyby nie wydarzył się ten wypadek. Byłam ciekawa co by robił mój brat. Może miałby już dziewczynę i może przestałby się mną opiekować, tak jak zawsze to robił. Czasem przyłapywałam się na tym, że patrzyłam w niebo i myślałam o tym, aby gdziekolwiek teraz jest, był szczęśliwy, ponieważ Ryan był osobą, która cholernie na to zasługiwała.
- Twój brat wciąż żyje w naszych sercach - powiedział tata. - Myślę, że byłby z ciebie dumny, że studiujesz w Nowym Jorku.
- Byłby szczęśliwy nie musząc ratować mojego tyłka, kiedy jestem na innym kontynencie - powiedziałam chcąc rozładować smutną atmosferę.
- Racja. Będę kończyć, jestem zmęczony. Kocham cię, córeczko.
- Ja ciebie też, tato. Niedługo zadzwonię.
Rozłączyłam się i byłam już całkowicie rozbudzona. Wciąż miałam dużo czasu, dlatego wzięłam 'Pamiętnik' Sparksa i zaczęłam lekturę. Co prawda, przeczytałam tą książkę już kilka razy, jednak lubiłam do niej wracać, ponieważ to piękna historia miłosna.
Byłam w momencie, kiedy Allie dowiedziała się o Noah, który odremontował dom, kiedy drzwi do pokoju się otworzyły. Do środka weszła zapłakana Angela, a zaraz za nią Harry, który miał dziwny wyraz twarzy. Oboje milczeli, dlatego szybko wstałam i podeszłam do przyjaciółki.
- Co się stało? - zapytałam.
Angela na mnie spojrzała i rozpłakała się jeszcze bardziej. Harry ją objął, a dziewczyna przytuliła się do swojego chłopaka.
- Jestem tutaj. Co się dzieje? - ponowiłam pytanie.
- Harry... ty... ty jej powiedz.
Spojrzałam na moją współlokatorkę i zmarszczyłam brwi, ponieważ nie miałam pojęcia o co jej chodzi. Dziewczyna odsunęła się od Harry'ego i dłonią wytarła zapłakane oczy, a następnie poszła do łazienki zapewne zmyć rozmazany makijaż i móc wylewać łzy w samotności. Przeniosłam wzrok na chłopaka i spojrzałam mu w oczy. Malował się w nich strach, ból, cierpienie, rozpacz i niepewność. Brunet podszedł do mnie i położył swoje duże dłonie na moich ramionach. Nawiązał ze mną kontakt wzrokowy i zanim się odezwał wziął głęboki oddech.
- Amy, cokolwiek teraz powiem, nie zakładaj najgorszego i zachowaj spokój - powiedział przerażająco spokojnym i wolnym tonem.
- Co się dzieje? - zapytałam i zaczęłam myśleć, co mogło się wydarzyć, że moi przyjaciele są w takim marnym stanie.
- Nie panikuj, okej?
- Możesz mi do kurwy powiedzieć o co chodzi?!
- Louis miał wypadek.

____________________

Znowu to zrobiłam, racja? Kiedy wszystko się układa ja to psuję... Wybaczycie mi?
Chciałam poinformować, że do końca zostały już tylko 3 rozdziały i epilog :(
Do następnego piątku! 
ps. Zostaw po sobie komentarz - to wiele dla mnie znaczy (:
#SpacesLTff

4 komentarze:

  1. OMG mam nadzieję że Louisowi nic nie będzie :/

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdzial jak zwykle cudowny,końcówka jest smutna ale to nic,mam nadzieje ze wszystko skończy sie dobrze. ♡♡ :-* :-*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezu najlepsze ff się kończy :( oby chociaż wszystko skończyło się szczęśliwie! Kocham to ff <3

    OdpowiedzUsuń