piątek, 26 czerwca 2015

Rozdział 8. Twoje oczy błyszczą bardziej niż całe Times Square.

(Amy)

-Czy możesz mi powiedzieć, gdzie jedziemy? - spytałam dziesięć minut później. Całą drogę milczeliśmy, a ja zauważyłam, jak Louis nerwowo wystukuje rytm piosenki lecącej w radiu na kierownicy.
- Jeszcze chwila i będziemy na miejscu - odpowiedział nie ogrywając wzroku od drogi.
- To nie jest odpowiedź na moje pytanie - mruknęłam i skrzyżowałam ręce na piersi. Nie znoszę niespodzianek i sytuacji, o których nie jestem poinformowana.
- Jesteś tak samo irytująca, jak jesteś mała - skomentował Louis i zmrużył brwi.
- Jak masz z tym problem, trzeba było mnie nigdzie nie zabierać - szybko się odgryzłam i oparłam głowę o szybę. Postanowiłam się więcej nie odzywać. Skoro jestem irytująca...
Dziesięć minut później zatrzymaliśmy się na parkingu przed chińską restauracją, w której byliśmy dwa dni temu. Niebie było już czarne, a ja zauważyłam po oświetlonych budynkach, że musimy być blisko Times Square. Louis zgasił silnik i wyszedł z samochodu. Zobaczyłam jego wściekłą minę, kiedy zdał sobie sprawę, że nie ruszyłam się z miejsca. Szybkim krokiem obszedł samochód i podszedł do moich drzwi. Otworzył je, dzięki czemu mogłam teraz wysiąść. Na dworze było zimno, a ja żałowałam, że nie wzięłam marynarki. Potarłam swoje ramiona w celu wytworzenia odrobiny ciepła, jednak to wcale nie pomogło. Szłam koło Louisa i starałam się zignorować panujący chłód i skupić się na miejscu. Byliśmy dokładnie na Times Square. Ogromna ilość reklam świetlnych rozjaśniała cały plac, a ja stałam jak urzeczona, ponieważ to było takie piękne. Na wysokich budynkach migały wielokolorowe slogany reklamowe, ulica była zapełniona jadącymi samochodami. Chodnikami spacerowali ludzie i dostrzegłam wielu z nich, podobnych do mnie, którzy również przyglądali się temu wszystkiemu z zachwytem. Kilka razy oglądałam ten plac na filmach, a teraz nie tylko stoję na Times Square, to jeszcze mieszkam w Nowym Jorku. Pamiętam, że kiedyś wspólnie z Ryan'em chcieliśmy spędzić tutaj sylwestra. Ja będę miała okazję, ale on już nie. Na samo wspomnienie o moim nieżyjącym bracie zrobiło mi się smutno, a przez moje ciało przeszedł dreszcz.

(Louis)

Szliśmy w milczeniu. Cały czas spoglądałem na Amy, która przyglądała się światłom na placu. Na jej twarzy malował się szeroki uśmiech. Nie spuszczałem z niej wzroku i kilkakrotnie wpadłem na przypadkowych ludzi, nie zauważając ich. Zatrzymaliśmy się przed reklamą NASDAQ. Amy okręciła się wokół własnej osi podziwiając widoki. Nagle się zatrzymała, a jej wzrok utkwił w jakimś martwym punkcie. Jej twarz posmutniała i zobaczyłem jak przeszedł ją dreszcz.
- Zimno ci? - zapytałem, kiedy otoczyłem ją ramieniem. Nic nie odpowiedziała, tylko spojrzała na mnie pustymi oczami. Szybko zdjąłem swoją marynarkę i okryłem nią ramiona dziewczyny.
- Po co tu przyjechaliśmy? - zapytała po chwili.
- Chciałem się tylko o czymś przekonać - odpowiedziałem, a dziewczyna zmarszczyła twarz. Wyglądała tak słodko ze zmarszczonym noskiem. Uśmiechnąłem się.
Byłem dobre piętnaście centymetrów wyższy od Amy, więc podszedłem do niej bliżej i schyliłem się. Chwyciłem jej małą twarz w swoje dłonie. Ten pocałunek różnił się od poprzednich. Nasze usta dotykały się. Całowaliśmy się powoli, delikatnie i słodko. Nie było tego żaru i pożądania, nawet wtedy, gdy leniwie wsunąłem swój język pomiędzy jej wargi. Czułem w powietrzu nieznaną mi dotąd aurę. Coś w rodzaju błogiego spokoju. Chyba nigdy jeszcze tego nie czułem i nie mam pojęcia do to oznacza, ale podoba mi się. Louis, stajesz się mięczakiem, szydził głos w mojej głowie, który odpowiadał za moją reputację dupka. Nie przejmowałem się tym jednak. Kiedy oderwałem swoje wargi od ust Amy, spojrzałem w dół na dziewczynę. Miała opuszczony wzrok. Chwyciłem jej brodę w dwa palce i uniosłem do góry, tak aby nasze spojrzenia się spotkały. Jej brązowe oczy błyszczały, jak zawsze, kiedy się całujemy. Stojąc na Times Square mogłem je porównać z reklamami świetlnymi. Światła tutaj błyszczały, były jasne i zachwycające. Natomiast oczy dziewczyny były po prostu zniewalające i są jedyną rzeczą, na którą mógłbym patrzeć bez przerwy.
- Twoje oczy błyszczą bardziej niż całe Times Square - powiedziałem na głos. Amy się zarumieniła.
- Lou, jesteś tak tandetny, jak ja jestem irytująca - odpowiedziała z promiennym uśmiechem na ustach. Otuliła się ciaśniej moją marynarką, dlatego postanowiłem, że powinienem odwieźć brunetkę do akademika.
- Chodź, odwiozę cię - powiedziałem. Amy skinęła głową. Ruszyła kawałek przede mną, jednak zatrzymałem ją łącząc nasze dłonie razem. Dziewczyna spojrzała na nasze splecione palce, a potem na mnie i uśmiechnęła się nieśmiało. Tracę głowę.

***

Zatrzymałem się przed akademikiem Amy. Było mi źle z faktem, że muszę wrócić samotnie do bractwa i opuścić towarzystwo tej małej brunetki.
- Nie chcę się z tobą rozstawać - powiedziałem w myślach, ale sądząc po minie dziewczyny słowa te musiały wyjść z moich ust.
- Możesz zostać u mnie, jeśli chcesz - odpowiedziała nieśmiało, a ja przysięgam, że w tym momencie byłem szczęśliwy, mogąc spędzić z nią noc. Tak bardzo chciałem położyć się obok niej i spać. Nie pieprzyć się. Po prostu spać razem, w najbardziej niewinnym tego słowa znaczeniu. Mieć ją przy sobie i tulić do swojej piersi.

Weszliśmy do pokoju. Amy jako pierwsza weszła pod prysznic, a ja po niej. Zostałem w samych bokserkach i koszulce. Kiedy wyszedłem z łazienki miałem dylemat do którego łóżka podejść. Z jednej strony tak bardzo chciałem spać z Amy, z drugiej nie chciałem być nachalny. Ostatecznie podszedłem do łóżka Angeli i położyłem się na nim. Spotkałem się z rozczarowaną miną Amy. Czyżby chciała żebym z nią spał? Leżałem na boku i patrzyłem na brunetkę. Dziewczyna spoglądała w sufit i nic nie mówiła.
- Jaki jest twój ulubiony kolor? - spytałem.
- Nie wiem, chyba nie mam. - odpowiedziała. - Może niebieski?
- Jakiej muzyki słuchasz?
- Gramy w 'poznaj Amy'? - powiedziała rzucając mi kpiące spojrzenie. Uśmiechnąłem się szeroko. - Kocham Arctic Monkeys i Eda Sheerana. A słucham tego co wpadnie mi w ucho.
Zadawałem jej głupie pytania odnoszące się do ulubionego filmu, książki, miejsca. Nie chciałem poruszać jakiś konkretnych tematów, chciałem słyszeć tylko jej głos. Po pewnym czasie wyczerpał mi się zestaw pytań. Milczeliśmy chwilę oboje patrząc w sufit.
- Zimno mi - powiedziała Amy. Zerknąłem na nią. Spojrzała na mnie znacząco i uniosła brzeg kołdry, zapraszając mnie do siebie. Mrugnąłem kilkakrotnie, jednak nie czekałem długo i już leżałem obok dziewczyny. Patrzyliśmy na siebie uśmiechając się. Wyprostowałem lewą rękę dając Amy możliwość położenia się na mojej piersi. Poczułem jej policzek i ciepły oddech na swojej skórze. Otoczyłem dziewczynę ramieniem i przytuliłem ją bliżej do siebie. Kreśliłem kciukiem małe kółka na jej ręce. Chwilę później Amy położyła swoją lewą dłoń dokładnie pod moim sercem, a ja zobaczyłem jej cięcia.
- Pokaż mi - powiedziałem cicho.
- Co mam ci pokazać? - dziewczyna podniosła głowę i spojrzała na mnie.
- Swoją rękę.
Zawahała się ale podniosła ją do góry. Chwyciłem jej chudą rękę tak delikatnie, nie chcąc jej sprawić żadnego dyskomfortu. Zobaczyłem kilkadziesiąt linii, jedna obok drugiej. Niektóre były już bliznami, inne dopiero się goiły. Wciąż nie mogłem dopuścić do siebie myśli, że tak piękna dziewczyna jak Amy może się okaleczać. Nie chciałem, aby to, co robi trwało dalej.
- Nie rób tego więcej.
- Masz na myśli pociąć się? - skinąłem głową. - Nie zrobię.
- Jeśli to zrobisz, zrobię to samo - powiedziałem, mając nadzieję, że Amy zależy na mnie tak samo, jak mi na niej i posłucha.
- Ty nie możesz - sprzeciwiła się.
- Ostatnio powiedziałem Ci, że umrzemy razem. Ciąć się też możemy wspólnie.
- Wolałabym nie - szepnęła. - Więcej tego nie zrobię.
- To dobrze - odpowiedziałem jej i przytuliłem ją do siebie. Jej drobne ciało wtulone było w mój bok. Oddech Amy powoli się wyrównywał, usypiała. Sięgnąłem prawą ręką żeby wyłączyć lampkę. W pokoju zapanowała ciemność.
- Hej, jesteś ciepła, okłamałaś mnie - zauważyłem po chwili.
- To dlatego, że czuję się bezpiecznie w twoich ramionach - odpowiedziała cicho. Moje serce, na jej słowa, zaczęło bić jak oszalałe.
Czułem jak Amy zasypia w moich ramionach. Patrzyłem się w ciemny sufit i nie mogłem oderwać się od myśli o niej. Zdałem sobie sprawę, że ta mała brunetka w przeciągu kilku dni zawróciła mi w głowie. Stała się dla mnie ważna. Nawet ważniejsza niż Emily. A Emily już nie było, a ja mam nowe życie i chcę żeby Amy była jego częścią.
Zasnąłem trzymając w ramionach, to co było dla mnie najważniejsze.

***
(Amy)

Obudziłam się przed budzikiem, ponieważ było mi zbyt gorąco. Z wciąż zamkniętymi oczami próbowałam odnaleźć ręką Louisa, jednak moje łóżko było puste. Podniosłam głowę i zobaczyłam, że na krześle nie ma jego ubrań. Pewnie już poszedł, miło.
- Louis? - zapytałam cicho, aby się upewnić. Spotkałam się z martwą ciszą. Głośno westchnęłam. Oczywiście, nie żebym liczyła, że zastanę rano chłopaka w moim pokoju. Spojrzałam na zegarek. Miałam jeszcze pół godziny, zanim muszę wstać. Rzuciłam się z powrotem na poduszki i zamknęłam oczy. Chwilę później usłyszałam otwierane drzwi. Z łazienki wyszedł ubrany już Louis. Na jego widok kąciki ust uniosły mi się do góry. Jednak został.
- Już nie śpisz - stwierdził, kiedy przysiadł w nogach łóżka. - Chciałem pojechać do bractwa, przebrać się i wrócić ze śniadaniem.
- Myślałem, że poszedłeś - powiedziałam cicho wbijając wzrok w kołdrę. Nagle poczułam dziwne uczucie zawstydzenia.
- Nie zamierzałem cię zostawiać - odpowiedział. Och? Podniosłam wzrok i patrzyliśmy sobie przez chwilę prosto w oczy. - Wstawaj, pojedziemy do mnie na śniadanie, a później na zajęcia.
Jęknęłam, ponieważ nie miałam ochoty wstawać. Podciągnęłam kołdrę nad głową, starając się ukryć i zyskać kilka cennych minut snu. Na próżno. Chłopak zrzucił ze mnie pościel zmuszając mnie do wyjścia z łóżka. W ślimaczym tempie, na wpół śpiąca powłóczyłam się do łazienki. Zanim zamknęłam drzwi usłyszałam za sobą śmiech Louisa. Kretyn. Pół godziny później wyszłam i stanęłam przed lustrem na drzwiach szafy Angeli, aby nałożyć makijaż.
- Po co się malujesz? Nie potrzebne ci to - mruknął Lou i wywrócił oczami.
- Boshe, długo jeszcze? Głodny jestem - chłopak marudził, podczas gdy ja szykowałam się do wyjścia. Kiedy pakowałam książki do torby, brunet podniósł się i podszedł do drzwi chwytając klucze. Odwróciłam się rozglądając się za telefonem. Znalazłam go leżącego na szafce nocnej. Wrzuciłam go do torby i już mieliśmy wychodzić.
- No nareszcie, kochanie - powiedział zadowolony Louis. Zatrzymałam się i poczułam motylki w brzuchu słysząc jego słowa.
- Chwila.
- Co znowu? - jęknął i zakrył dłonią twarz.
- Jak mnie nazwałeś?
- Co? Och, przepraszam. Tak jakoś samo wyszło - wydukał rozkojarzony brunet i przygryzł wargę.
- To było słodkie - odpowiedziałam i wyminęłam go w drzwiach cmokając go szybko w policzek. Zobaczyłam jak Louis się rumieni, więc odwrócił głowę i zamknął drzwi na klucz.
- Angela była w pokoju - powiedział, kiedy jechaliśmy jego Range Roverem do bractwa.
- Widziałeś się z nią?
- Nie, zobaczyłem liścik na stoliku. Napisała, że nie chciała nas budzić i musi z tobą porozmawiać.

***

Kilka minut później zajechaliśmy pod bractwo Alfa. Kolejny raz byłam zaskoczona, kiedy Louis chwycił moją dłoń łącząc nasze palce razem. Uśmiechnął się do mnie i wpuścił pierwszą do środka, nie puszczając mojej ręki. Poszliśmy do jego pokoju, skąd udał się do swojej łazienki, aby się przebrać. Stanęłam przed lustrem i poprawiłam włosy. Miałam na sobie czarny T-shirt, wąskie jeansy i czerwone conversy. Chwilę później wyszedł Louis z rozczochranymi jak zawsze włosami w szarej bluzie i obcisłych czarnych spodniach. Uwielbiałam te jego spodnie, ponieważ tak świetnie leżały na jego chudych nogach i podkreślały najlepszy tyłek, jaki kiedykolwiek widziałam.
Zeszliśmy na dół do kuchni i spotkaliśmy siedzących przy wyspie Nialla i Josha. Obaj uśmiechnęli się na mój widok. Josh wstał i podszedł do mnie. Podniósł mnie i przytulił okręcając wokół swojej osi. Zaśmiałam się. Nie poczułam tego, co czuję kiedy przytula mnie Louis. Przywitałam się również z Niallem i usiadłam na barowym krześle. Lou przeszukiwał lodówkę pytając na co mam ochotę. Szczerze nie chciałam nic jeść, ponieważ wciąż miałam motyle w brzuchu wywołane jednym małym słowem wypowiedzianym przed chłopaka.
- Naprawdę nie chcę nic jeść.
- Zjesz coś - powiedział stanowczo Louis, a chłopcy spojrzeli na niego zaskoczeni, prawdopodobnie pierwszy raz widząc go takiego.
- Ugh, w takim razie niech będą płatki.
Chwilę później siedziałam już z miską płatków i mieszałam w niej łyżką. Lou siedział obok mnie z talerzem wypełnionym wszystkim co znalazł.
- Więc Amy, przychodzisz dzisiaj na imprezę? - zapytał Josh.
- Oczywiście, że przychodzi - opowiedział za mnie Louis i zwrócił się do mnie kładąc rękę na moim udzie. - Prawda?
- Raczej nie mam wyjścia. Przyjdę - odpowiedziałam wszystkim.
- Super. Tommo, spotkałem wczoraj trenera i kazał ci przekazać, że mecz z Pensylwanią jest przesunięty o dwa tygodnie - powiedział Niall.
- To dobrze - wymamrotał Lou z ustami pełnymi jedzenia. Została nam godzina do zajęć, więc spędziliśmy ją z Niallem j Joshem w salonie, gdzie chłopcy rozegrali szybki mecz na Xboxie w Fifę.

***

Została mi ostatnia godzina zajęć. Szłam właśnie na literaturę brytyjską, gdzie miałam się spotkać z Angelą, Harrym i Louisem. Nie widziałam się z dziewczyną od wczoraj i przypomniało mi się, że chce ze mną porozmawiać. Weszłam do sali i udałam się na samą górę, gdzie już siedziała cała trójka. Angela opierała się o swojego chłopaka, który coś jej opowiadał, a Louis leżał z głową na ławce. Czyli jak zawsze.
- Cześć wam - przywitałam się. Wszyscy podnieśli na mnie wzrok.
- Hej. Na reszcie jesteś - powiedziała Angela i podniosła się z miejsca całując Harry'ego w policzek. - Zmywamy się stąd. Idziemy na zakupy.
- Ale jak to?
- Normalnie, potrzebuję sukienki na imprezę.
- W niedzielę byłaś na zakupach - zaśmiał się Lou.
- Cokolwiek. Mike wie, że nas nie będzie. O której po nas przyjedziesz, kochanie? - dziewczyna zwróciła się do swojego chłopaka.
- Impreza rozpoczyna się o 8, ale będę o piątej, żebyśmy wszyscy posiedzieli razem, zanim rozkręci się impreza.
- Okej. To na razie.
- Cześć, dziewczyny - odpowiedzieli chłopcy, a my wyszłyśmy z sali.

***

Chodziłam między wieszakami z ubraniami szukając czegoś co wpadnie mi w oko. Unikam kontaktu z Angelą, ponieważ doskonale wiem o czym chce porozmawiać, a ja nie mam pojęcia co jej powiedzieć. Po godzinie znalazłam prostą, ale ładną czarną sukienkę. Spodobała mi się od razu. Ruszyłam w kierunku przymierzalni. W tą samą stronę szła Angela. Zaraz rozpocznie się przesłuchanie, czuję to.
- Znalazłaś coś? - zapytała dziewczyna. W ręku trzymała trzy różne sukienki.
- Tak, jak przymierzysz pokaż mi się, a ty zobaczysz moją - zaproponowałam. Weszłyśmy do osobnych kabin. Szybko ubrałam swoją sukienkę. Była czarna, gorsetowa, a jej spódnica tiulowa. Sięgała mi do połowy uda. Wyszłam żeby porównać z Angelą nasze stroje. - Wow. Ta sukienka jest świetna. Pasuje ci. I jesteś taka chuda - skomentowała dziewczyna.
- Dzięki. Ty też wyglądasz super. - Angela miała krótką tiulową sukienkę w kolorze mięty z kryształkami na gorsecie. Nasze sukienki były podobne fasonem, a każda z nas wyglądała rewelacyjnie.
- Czy te sukienki nie są za bardzo eleganckie, jak na imprezę w bractwie? - spytałam.
- Może i są, ale koło północy, cała nasza grupa, czyli ty też idzie do klubu jednego ze znajomych Liama – odpowiedziała Angela i uśmiechnęła się.
- W takim razie okej - Przebrałyśmy się z powrotem i udałyśmy się do kasy.

- Mamy jeszcze trochę czasu, idziemy do Starbucksa? - zaproponowała Angela.
Zgodziłam się i piętnaście minut później siedziałyśmy przy stoliku pijąc nasze frappe.
- Więc... - zaczęła Angela. No to ruszamy. - Louis został u ciebie na noc.
- Tak - odpowiedziałam i wbiłam wzrok w blat. Szybko dodałam: - Nie uprawialiśmy seksu, jeśli o to ci chodzi.
- Co jest między wami?
- Powietrze - odpowiedziałam z sarkazmem, bo nienawidzę zwierzać się ludziom, tym bardziej, że nie ma z czego.
- To też. No błagam, powiedz mi coś. Wy, kurcze jesteście tacy słodcy, serio. No i ta zmiana Louisa. Harry powiedział mi, że Tommo cały czas chodzi z głową w chmurach i uśmiecha się sam do siebie jak kretyn.
- Boshe - jęknęłam. Wzięłam łyka kawy. - Nie wiem co ci powiedzieć. Całowaliśmy się kilka razy, wczoraj został na noc i przytulaliśmy się. Uważam, że Louis jest słodki i cholernie przystojny.
- Masz motyle w brzuchu? - spytała Angela. Poczułam jak się rumienię. Kiwnęłam tylko głową, a dziewczyna się podekscytowała. - O boshe, to urocze. Jeśli nie jesteście razem, będziecie. Mówię ci.
Zaśmiałam się i pokręciłam z niedowierzaniem głową. Zmieniłyśmy temat i rozmawiałyśmy dopóki nie zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz i zobaczyłam, że to mama. Świetnie, dzwoni do mnie od niedzieli, jednak ja ją ignoruję. Angela powiedziała, żebym odebrała. Postanowiłam dłużej nie odkładać tej rozmowy. Przesunęłam palcem po ekranie.
- O co chodzi? - zapytałam z goryczą. Wciąż byłam zła na moich rodziców.
- Nie możesz się na mnie gniewać. Musisz ze mną porozmawiać. - zaczęła mama.
- Cokolwiek. Nie ma o czym rozmawiać, ja nic nie zmienię.
- Cieszę się, że się z tym pogodziłaś.
- Nie pogodziłam się z tym, że się rozwodzicie - sprzeciwiłam się.
- Amy, tak musi być. Nie kocham już twojego ojca.
- Masz kogoś? - spytałam po prostu.
- Peter też nie jest sam. - odpowiedziała wymijająco.
- Czyli mam drugą parę rodziców? Boże Narodzenie spędzę z tobą i twoim facetem, a Wielkanoc z tatą i macochą - powiedziałam z ironią.
- Amy, przesadzasz.
- Może. Coś jeszcze?
- Chciałam ci tylko powiedzieć, że dzielimy firmę. Ja mam dział urody i żywienia, ojciec resztę. I od teraz będziemy oboje wysyłać po trzysta dolarów na miesiąc.
- Rekompensata za rozbitą rodzinę - mruknęłam. - Muszę kończyć.
- Kocham cię, Amy - powiedziała mama.
- Cześć - rozłączyłam się i rzuciłam telefon na stolik.
- Co jest? - spytała zaniepokojona Angela.
- Dzwoniła mama. Chciała powiedzieć, że będę dostawała od niej i taty więcej kasy i będę miała nową mamę i tatę. Super.
- Och, przykro mi z powodu twojej sytuacji.
- Przestań, jest okej. - uśmiechnęłam się. Spojrzałam na zegarek w telefonie. Było parę minut po
trzeciej. - Wracamy? Musimy się przygotować.

***

Wróciłyśmy do akademika. Każda z nas poszła pod prysznic. Szybko się umyłam i ogoliłam. Angela siedziała przy lustrze i kręciła włosy. Końcówkę jednego pasma swoich włosów zafarbowała na różowo. Później wyprostowała mi włosy. Nałożyłam delikatny makijaż. Ubrałam sukienkę i wybrałam czarne brokatowe szpilki z wyciętym palcem, które dostałam na święta od swojej dawnej przyjaciółki.
Szukałyśmy właśnie bransoletek, aby zakryć cięcia na mojej ręce, kiedy do pokoju wszedł Louis.
- Wow dziewczyny - chłopak zaniemówił, kiedy wszedł do środka. Spojrzałam na niego. Miał wąskie spodnie, biały T-shirt i białe conversy. - Louis, co tu robisz? - spytała Angela, kiedy się przytulili na powitanie.
- Twój chłopak pojechał po alkohol - odpowiedział wymijając ją i idąc w moją stronę. Chwycił moją talię przyciągając mnie do siebie. Pochylił się, aby szepnąć mi do ucha. - Wyglądasz nieziemsko, kochanie.
Moje kolana się ugięły z wrażenia i prawie zemdlałam, kiedy dodatkowo złożył pocałunek na moich ustach. Mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Czy wy jesteście razem? -zapytała obecna w pokoju Angela.
- Jesteśmy? - Louis popatrzył na mnie uśmiechając się słodko. Wzruszyłam tylko ramionami. Chłopak pochylił się raz jeszcze i pocałował mnie w policzek. Później Louis objął mnie w talii i zwrócił się do Angeli.
- Liam wpadł na pomysł, żeby wybrać się koło północy do klubu Ashtona.
- Tak, wiem. Danielle mi pisała. Jedziemy do bractwa?

***

Siedzieliśmy w ogrodzie na drewnianych krzesełkach. Każda z dziewczyn w naszej grupie miała na sobie sukienkę. Rozmawiałam z Danielle o jej zajęciach teatralnych i czułam na sobie wzrok Louisa, który stał z reszta chłopców przy stole ogrodowym. Impreza w bractwie powoli nabierała tempa, a w domu zbierało się co raz więcej osób.
- Dziewczyny! Chcecie piwo? - zawołał nagle Niall. Wszystkie się zgodziłyśmy i już po chwili siedziałam z butelką w dłoni.
Nagle przy moim krześle znalazł się Louis i pochylał się ku mnie.
- Na pewno chcesz iść z resztą do klubu?
- Tak, dawno nie byłam. I nie chcę spędzić sama nocy w akademiku - odpowiedziałam. Lou wziął butelkę z mojej ręki i upił łyka.
- Hej, Liam! Musisz dać znać Astonowi znać, że Amy i Josh idą z nami, żeby dał im wejściówki.
- Idzie jeszcze Calum - wtrącił ze swojego miejsca Josh.
- Kto to? - zapytali wszyscy.
- Mój kumpel. Jest na drugim roku i mieszka w akademiku. Powinien tu zaraz być, więc go poznacie. - wyjaśnił, a ja zobaczyłam jak Harry wymienia znaczące spojrzenie z Zaynem.
Louis oddał mi piwo i poszedł do chłopaków, a ja wróciłam do rozmowy z dziewczynami. Siedziałyśmy blisko siebie i zachwycałyśmy się ostatnim filmem z Channingiem Tatumem. Wszystkie z nas kochały jego umięśnione ciało i słodki uśmiech, więc temat o nim ciągnął się w nieskończoność. W pewnym momencie przerwał nam głośny pisk i wszystkie spojrzałyśmy na drzwi tarasowe. Angela, Jade i Danielle jęknęły.
- Tylko nie to - mruknęła Angela i zakryła twarz ręką.
- Louis! Harry! Niall! Zayn! Liam! - wykrzyknęła brunetka z jasnymi końcówkami. Ubrana była w obcisłą czarną sukienkę ze sporym dekoltem, a do tego cholernie wysokie szpilki. Podeszła do chłopców. - Jak się za wami stęskniłam.
- Kto to? - zapytałam patrząc jak dziewczyna przytula się z każdym z chłopców. Poczułam coś dziwnego, kiedy zarzuciła ręce na ramiona Louisa.
- To Eleanor - powiedziała Jade.
- Eleanor Suka Calder. - wycedziła przez zaciśnięte zęby Angela, podczas gdy tamta przytulała chłopaka mojej współlokatorki.
- Jest główną cheerleaderką, więc to cheerleaderka Louisa. Ma chłopaka, ale on się nią nie interesuje, więc laska klei się do innych - skomentowała Danielle.
- Najpopularniejsza w całym college'u - dodała obojętnie Perrie.
- Hej kochana! Też tu jesteśmy! - wykrzyknęła Angela z udawanym podekscytowaniem. Eleanor odwróciła się i podeszła do nas. Przytuliła się z każdą z nas i przedstawiła mi się.
- Jestem Eleanor Calder. Kapitanka cheerleaderek.
- Amy Snow. Miło mi - Jade wywróciła oczami. Po tym Eleanor odeszła, a my zostałyśmy same.
- Boshe, jak ja jej nie znoszę - jęknęła Angela.
- Dlaczego? - zapytałam. Zauważyłam, że wszystkie z wyjątkiem Perrie nie należały do grona osób lubiących cheerleaderkę.
- W zeszłym roku przystawiała się do Harry'ego. Nawet jak byliśmy już razem.
- Och, rozumiem. - powiedziałam.

Dwie godziny później zajęliśmy dużą kanapę w salonie. Louis i Harry gdzieś zniknęli, a ja zostałam wciągnięta na kolana Josha. Szumiało mi już trochę w głowie od wypitych piw i drinków, które zrobiłyśmy razem z Jade. Oparłam wygodnie się o pierś Josha i przysłuchiwałam się rozmowie Nialla i Liama na temat jakiegoś meczu koszykówki.
- Calum! - wykrzyknął nagle Josh sprawiając, że aż podskoczyłam. Do sofy zbliżał się średniego wzrostu brunet z delikatnymi, wręcz dziecięcymi rysami twarzy. Z daleka przypominał trochę Azjatę. Podszedł do nas i zmierzył mnie morderczym wzrokiem. Okej? Przedstawił się wszystkim i zajął miejsce koło Josha. Zaczęli rozmawiać, a ja czułam na sobie spojrzenie Caluma. W pewnym momencie nie wytrzymałam i zaproponowałam Angeli iść wypić shoty. Weszłyśmy do kuchni i na barze znalazłyśmy wódkę z sokiem wiśniowym. Dziewczyna wyjęła w szafki dwa kieliszki. Wypiłyśmy trzy kolejki. Alkohol szybko uderzył nam do głów, ponieważ chwilę po tym tańczyłyśmy na środku salonu do jakiejś piosenki, której tytułu nie znalazłam. Jakiś czas później poczułam, że muszę skorzystać z toalety, więc udałam się do łazienki na piętrze.
Otworzyłam drzwi i stanęłam jak wryta. Nie wierzyłam własnym oczom. Przy zlewie stało dwóch chłopaków całujących się ze sobą. Musieli usłyszeć otwierane drzwi, ponieważ odsunęli się od siebie i spojrzeli na mnie. To był Josh i Calum.
- Ugh. Jestem pijana, przewidziało mi się - mruknęłam do siebie i chciałam wyjść, jednak Calum wciągnął mnie do środka.
- Amy - zaczął. - Nikt nie może się o tym dowiedzieć, okej?
- Jesteście razem? - spytałam. Spojrzeli na siebie nic nie mówiąc. - O boshe, to takie słodkie!
- Proszę cię nie mów nikomu, zwłaszcza Niallowi. Sam mu to muszę powiedzieć - powiedział Josh i podrapał się po karku.
- Nie ma sprawy. - odpowiedziałam i podeszłam do drzwi. Odwróciłam się do chłopców. - Wiecie co? Shippuję was!
Wyszłam z łazienki i ruszyłam w stronę schodów. Odczuwałam alkohol w swoim organizmie i wysokość moich szpilek. Nie zauważyłam nawet, że na kogoś wpadłam. Poczułam silne dłonie na moich ramionach i charakterystyczny odurzający mnie zapach. Spojrzałam w górę i spotkałam się z przenikliwym wzrokiem Louisa. Uśmiechał się do mnie, jednak na jego twarzy malowało się również zatroskanie.
- Jesteś pijana? - spytał retorycznie.
- Tylko troszeczkę - odpowiedziałam i pokazałam mu prawie stykającego się kciuka z palcem wskazującym. Zaśmiałam się, a Lou pokręcił z niedowierzaniem głową.
- Chodź - powiedział chwytając moją dłoń.
- Nie możesz mnie zanieść? - spytałam. Chłopak odpowiedział mi ciężkim westchnieniem, jednak zaraz poczułam jak trasę grunt pod nogami, a ja jestem na rękach Louisa. Poszliśmy na górę, prawdopodobnie do jego pokoju. Położył mnie delikatnie na łóżku i złożył pocałunek na moim czole.
- Prześpij się. Za dwie godziny jedziemy do klubu.
- Będziesz spał ze mną? - zapytałam i chwilę później poczułam jak materac się ugina, a Louis przyciągnął mnie do swojej piersi. Poczułam te błogie uczucie, tak samo jak wczoraj, kiedy leżałam w jego ramionach. Później chyba zasnęłam. 

____________________


#SpacesLTff
Jeśli szanujesz mój czas poświęcony na pisanie rozdziału, zostaw po sobie komentarz! (:


2 komentarze:

  1. Jeju swietne *.* kocham twoje opowiadanie. Czekam na kolejny rodzial <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeju swietne *.* kocham twoje opowiadanie. Czekam na kolejny rodzial <3

    OdpowiedzUsuń