piątek, 31 lipca 2015

Rozdział 13. To jeszcze nie koniec, mała.

(Amy)

Było czwartkowe popołudnie. Szłam na stadion, gdzie Louis kończył trening. Mieliśmy wspólnie wybrać się za miasto.
Byłam już przy szatniach, kiedy zobaczyłam chłopców wchodzących do nich. Musieli już skończyć. Zatrzymałam się kawałek, żeby poczekać na Louisa. Nie widziałam czy poszedł się już przebierać czy jeszcze nie.
Odpisywałam na SMS-a, kiedy moich uszu dobiegł jej głos. Eleanor. Natychmiast podniosłam wzrok znad telefonu i spojrzałam w kierunku, z którego dochodził dźwięk.
Szli razem. Louis zatrzymał się przy szatni. Stał odwrócony do mnie plecami, więc mnie nie widział. Chciałam podejść, jednak nagle moje nogi odmówiły posłuszeństwa. Spojrzałam w kierunku tamtej dwójki. Eleanor coś mówiła do bruneta, a kiedy nasze spojrzenia się spotkały posłała mi fałszywy uśmiech. Wciągnęłam gwałtownie powietrze, gdy dziewczyna przybliżyła twarz do Louisa i pocałowała go. Pocałunek nie był długi, ponieważ Louis od razu odsunął ją od siebie.
- Co ty, kurwa, robisz? Odpierdol się ode mnie, rozumiesz? - wysyczał pochylony w kierunku Eleanor. Dziewczyna odruchowo się cofnęła.
- Kiedyś było nam dobrze - powiedziała smutno patrząc mu prosto w oczy.
- Pieprzyłem cię tylko, nic więcej. Serio, daj mi spokój - odpowiedział i wszedł do szatni głośno trzaskając drzwiami.
Eleanor poprawiła ręką włosy i ruszyła w moją stronę. Na jej twarzy malował się kpiący uśmieszek. - To jeszcze nie koniec, mała - powiedziała, kiedy przechodziła koło mnie.

Louis wyszedł z szatni dziesięć minut później. Gdy tylko mnie zobaczył podszedł do mnie. Chciał mnie pocałować, jednak ja się odsunęłam. Wciąż byłam w szoku, po tym jak zobaczyłam Eleanor całującego go.
Było mi smutno, ponieważ nasz związek, jeśli można to tak nazwać niczego nie oznacza, a widok ich razem tylko pogłębia ranę w moim sercu. Chciałam porozmawiać z Louisem o tym, co jest między nami, jednak bałam się odpowiedzi. Uświadomiłam już sobie, że zakochuję się w chłopaku, a jego nieodwzajemnione uczucie byłoby gwoździem do mojej trumny.
Gdy doszliśmy do auta, Louis podszedł do bagażnika wrzucić swoją torbę treningową, a ja bez słowa zajęłam miejsce pasażera i zapięłam pas. Chłopak zaraz zasiadł za kierownicą i odpalił samochód.
- Nastąpiły pewne zmiany. Musimy zajechać jeszcze w jedno miejsce - powiedział Lou po dłuższej chwili niezręcznej ciszy.
- Okej - odpowiedziałam tylko i wlepiłam wzrok w drogę przed sobą.

- Coś się stało? Jesteś dzisiaj bardzo milcząca - zauważył, kiedy zatrzymaliśmy się przed dużą willą.
Pokręciłam przecząco głową i wysiadłam z samochodu. Louis podszedł do mnie i wyciągnął w moją stronę dłoń. Nie chwyciłam jej, tylko skrzyżowałam ręce na piersi i ruszyłam za chłopakiem do drzwi.
Zdziwiłam się, kiedy Louis nie zapukał, tylko od razu wszedł do środka. Znajdowaliśmy się w dużym holu, całym białym. Nie wiem do kogo należy ten dom, ale byłam pod wrażeniem wystroju. Wszystko tutaj było drogie, ekstrawaganckie i z klasą.
- Tato! Już jestem! - krzyknął Louis, a ja się zatrzymałam i spuściłam ręce w dół.
Nie wiedziałam, że jedziemy do taty Louisa. Pewnie by mi powiedział, gdybym nie boczyła się na niego, ale cóż.
Przeszliśmy do kolejnego, dużo większego pomieszczenia, które zakładam, było salonem. Pokój również był biały, jednak meble i duże skórzane sofy miały czarny kolor. Z sufitu zwisał kryształowy żyrandol. Właściwie miałam wrażenie, że każda pojedyncza rzecz w tym domu kosztowała więcej niż moje życie.
Usłyszałam za sobą kroki i odwróciłam się. Do salonu wszedł starszy mężczyzna. Musiał być tatą Louisa, podobieństwo było widoczne na pierwszy rzut oka. Uśmiechał się do nas i już wiem, że to po tym mężczyźnie Lou odziedziczył ten piękny uśmiech.
- Dzięki, że zajmiesz się dzieciakami.
- Jasne - odpowiedział Louis, a ja zmarszczyłam brwi. Chodzi o rodzeństwo Louisa?
- Och, przepraszam. Jestem tatą Louisa - przedstawił mi się mężczyzna.
- Miło mi. Jestem Amy - odpowiedziałam i uścisnęłam jego dłoń.
- Jesteś dziewczyną mojego syna?
Nie zdążyłam odpowiedzieć, ponieważ nagle rozległ się głośny krzyk, a do salonu wbiegła dwójka dzieci. Było mi to na rękę, bo mogłam uniknąć pytania na które nie znałam odpowiedzi.
- Louis! - krzyknęły dzieci i przytuliły się do nóg chłopaka.
- Siemka, maluchy - odpowiedział i poczochrał ich włosy.
Przyjrzałam się dzieciom. Dziewczynka, Maggie była blondynką, natomiast chłopiec, Toby miał włosy w takim samym kolorze jak Lou. Odsunęli się od Louisa i spojrzeli na mnie.
- Louis, kto to jest? - zapytał Toby, głosem żądającym natychmiastowej odpowiedzi.
- Cześć. Jestem Amy - powiedziałam im i kucnęłam przed nimi, żeby nie musieli podnosić głów. - Ty musisz być Toby, a to twoja siostra Maggie.
- Skąd wiesz jak mam na imię? - spytała dźwięcznym głosikiem dziewczynka, która stała za swoim starszym braciszkiem.
- Wasz brat dużo o was mówił - odpowiedziałam i wskazałam głową na Louisa.
- Jesteś jego dziewczyną? - spytała Maggie.
- Dobra, szybko ubierać kurtki i wychodzimy - wtrącił Louis.
Maggie i Toby pisnęli z radości i pobiegli na górę.
Chwilę później wrócili z kurtkami w rękach. Pomogłam założyć ją Tobiemu i zawiązałam jego buciki. Były takie malutkie. Louis pomógł ubrać się Maggie i byliśmy gotowi do wyjścia.

Chłopak przeniósł foteliki z samochodu swojego taty i włożył je do Range Rovera, po czym posadził w nich Maggie i Tobiego. Zajęłam swoje miejsce, a Louis odpalił silnik i ruszył.
- Pojedziemy nad to jezioro z placem zabaw? - zapytał po kilku minutach Toby.
- Maggie też chcesz? - Lou zwrócił się do swojej siostrzyczki.
- Tak! - pisnęła i klasnęłam w dłonie.
Zaśmiałam się, ponieważ byli tacy słodcy.

Po czterdziestu minutach jazdy zatrzymaliśmy się na polanie, daleko za miastem. Wysiedliśmy z samochodu. Toby szedł ze mną za Louisem, który prowadził Maggie.
Robiło się szarawo i zastanawiałam się czy to dobry pomysł iść z dziećmi przez las.
Wkrótce doszliśmy do małego stawu z drewnianym pomostem. Na lewo był mały plac zabaw ze starą karuzelą z konikami. Dzieci natychmiast podbiegły do niej.
- Czy włączysz te kolorowe światełka? - zapytała Maggie.
Louis podszedł do karuzeli, schylił się i włączył coś, dzięki czemu karuzela została rozświetlona przez kolorowe lampki, a koniki ruszyły.
Podeszłam do pomostu i weszłam na niego. Patrzyłam na wodę, w której widziałam odbicie kolorowej karuzeli i śmiech rodzeństwa Louisa. Było tu tak magicznie. Zastanawiam się skąd wzięła się tutaj ta karuzela, która była taka jaką zapamiętałam z wesołych miasteczek. Teraz to miejsce jest zupełnie opustoszałe, jednak jestem pewna, że dawniej szczęśliwe rodziny spędzały tu swój czas.
Poczułam jak pomost się ugina. Odwróciłam się i zobaczyłam idącego w moją stronę Louisa. Stanął naprzeciwko mnie ze zdezorientowaną miną.
- Coś się stało - stwierdził oczywiste.
Natychmiast do mojej głowy napłynęły wspomnienia Louisa całującego się z Eleanor. Poczułam gulę w gardle, a do moich oczu napłynęły łzy.
- Widziałam was - powiedziałam cicho. - Widziałam jak Eleanor cię całuje.
- To nic nie znaczyło. Słyszałaś co jej powiedziałem? - pokiwałam głową. Louis podszedł do mnie. Kciukami otarł łzy z moich policzków.
- Słyszałam, ale to tak boli - zapłakałam i wtuliłam twarz w jego pierś.
- Proszę cię, nie płacz. Popatrz na mnie - uniósł palcem wskazującym moją brodę, tak, że nasze spojrzenia się spotkały. - Jest mi przykro, że to widziałaś. Ale to nic dla mnie nie znaczyło. Nie, kiedy jesteś ty. Odkąd cię poznałem liczysz się tylko ty. Nikt inny, rozumiesz?
Pokiwałam głową i otarłam wierzchem dłoni łzy. Louis pocałował mnie delikatnie w czoło i nos, aby na końcu złączyć swoje wargi z moimi. Gdy tylko poczułam jego miękkie usta moje wszystkie smutki i zmartwienia odeszły w niepamięć i zostaliśmy tylko my, w tym pięknym, magicznym miejscu.
Trwalibyśmy tak przytuleni, całujący się wieczność, jednak rodzeństwo Louisa przypomniało nam, że nie jesteśmy sami.
- Mówiłem, zakaz wchodzenia na pomost - powiedział chłopak, kiedy zobaczyliśmy Maggie i Tobiego idących w naszą stronę.
Podeszliśmy do nich i zeszliśmy z pomostu. Toby chwycił mnie za rękę i zaprowadził do jednej z huśtawek. Posadziłam go na niej i zaczęłam bujać. Obok mnie stał Louis i wykonywał tę samą czynność razem z Maggie.
- Skąd się wzięła tutaj ta karuzela? - zapytałam.
- Nie wiem - brunet wzruszył ramionami i dalej bujał siostrę.
- To miejsce jest piękne, magiczne - powiedziałam, patrząc w niebieskie tęczówki chłopaka. Uśmiechnął się do mnie.
- W zeszłym roku, po egzaminach końcowych wybraliśmy się z chłopakami na biwak niedaleko stąd. Byłem na haju i poszedłem się przejść. Dotarłem tutaj i spodobało mi się to miejsce - wyznał.
Przeniosłam wzrok na Tobiego. Był taki podobny do starszego brata. Różnił się tylko ułożeniem włosów. Włosy Tobiego były idealnie obcięte i nawet zbyt wystylizowane jak na włosy czterolatka. Włosy Louisa były kompletnym przeciwieństwem. Były trochę przy długie i opadały na czoło, jednak ja je uwielbiałam.
Parę minut później Maggie zaczęła ziewać, więc postanowiliśmy odwieźć ich do domu. Wróciliśmy do samochodu i posadziliśmy dzieci w fotelikach. Louis ruszył z polany i szybko znaleźliśmy się na drodze prowadzącej do miasta. Jechaliśmy powoli. Oparłam głowę o szybę i przymknęłam powieki.

Poczułam jak unoszę się w powietrzu. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że znajduję się w ramionach Louisa. Niósł mnie po schodach mojego akademika. Nasze spojrzenia się spotkały, a chłopak uśmiechnął się do mnie ukazując biel jego zębów. Uwielbiam jego uśmiech. - Zasnęłaś, nie chciałem cię budzić. - powiedział.
Zatrzymaliśmy się pod moim pokojem, a ja uparłam się żeby Lou postawił mnie na ziemi.
- Wejdziesz? - zapytałam.
- Jest późno, a ja muszę się jeszcze spakować - powiedział posyłając mi przepraszający uśmiech.
- Okej, to dobranoc.
- Dobranoc, księżniczko - pocałował mnie w czoło.
Patrzyłam jak Louis znika na końcu korytarza i weszłam do pokoju.

***

- Eleanor jedzie z nami - powiedziała Jade, kiedy skończyła rozmawiać przez telefon.
Było piątkowe popołudnie, niedawno skończyłyśmy i wspólnie z Angelą rozpoczęłyśmy pakowanie na wyjazd do domku Harry'ego. Jade była u nas, ponieważ już była gotowa i powiedziała, że nie chciała siedzieć sama u siebie w pokoju.
- Czemu? - zapytałam przerywając pakowanie.
- Perrie ją zaprosiła.
- Czemu? - było to chyba jedyne słowo jakie potrafiłam wypowiedzieć.
- Perrie przyjaźni się z Eleanor - wtrąciła Angela.
- Wiesz co? Zastanawiam się czy Perrie nie robi tego przeciw nam. Wie, że nikt nie lubi Eleanor, a mimo to ciągnie ją z nami - powiedziała na głos Jade.
- Są przyjaciółkami. Perrie zna ją dłużej niż nas - odpowiedziała Angela i zapięła swoją walizkę.
- Od kiedy jej bronisz? Przecież nie cierpisz tej suki - burknęła Jade i zmierzyła moją współlokatorkę srogim spojrzeniem.
- Nienawidzę jej, to fakt. Ale to jest weekend Harry'ego i nie pozwolę żeby ktoś go popsuł.
Usiadłam na swoim łóżku. Sama myśl, że Eleanor jedzie z nami przyprawiała mnie o mdłości. Zdaję sobie sprawę z tego, że Louis wyraźnie powiedział jej, że ma się odpieprzyć, jednak ja w to nie wierzyłam. Wciąż w mojej głowie brzmiał ten przesycony jadem głos 'To jeszcze nie koniec, mała'.
Cieszyłam się z tego wyjazdu, tym bardziej, że ostatnimi czasy zbliżyliśmy się do siebie z Louisem jak nigdy. Ta piątkowa randka i jeszcze wczorajszy wypad z jego rodzeństwem zacieśniły naszą więź, nie chciałam żeby coś mogło to zepsuć.
Wiedziałam jednak, że jeśli w pobliżu Louisa pojawi się Eleanor od razu zacznie się do niego przystawiać, a to będzie dla mnie jak nóż w plecy.
- Mogę nie jechać? - zapytałam przerywając moim przyjaciółkom rozmowę.
- Co?! Mowy nie ma! Jedziesz! - oburzyła się Jade.
- Wiemy, że Eleanor może próbować coś do Louisa, ale nie przejmuj się tym. Jedziesz tam żeby się zabawić - Angela starała się mnie pocieszyć.
'Nie przejmuj się'? Jak mam się, kurwa, nie przejmować, kiedy do chłopaka, w którym się zakochuję przystawia się jakaś laska.
Głośno westchnęłam i zapięłam swoją walizkę, będąc dokładnie spakowaną.

***

Stałyśmy z Angelą, Jade, Danielle i Cathy przed akademikiem. Cała reszta miała zaraz po nas przyjechać.
Jak tylko dowiedziałam się, że Eleanor jedzie, poprosiłam Angelę czy mogę jechać z nią i Harrym. Zrobiłam tak, ponieważ wiedziałam kto będzie jechał z Louisem.
Trzy czarne Range Rovery zajechały przed akademik. Z samochodów wysiadł Harry, Matt, Liam i Louis. Chłopcy pakowali nasze walizki do bagażnika. Podałam swoją Mattowi, który jechał razem ze mną.
Wszyscy zajęli już swoje miejsca. Kiedy chciałam wejść do samochodu poczułam, jak ktoś chwyta mnie za nadgarstek. Wiedziałam kto to, więc odwróciłam się z obojętnym wyrazem twarzy.
- Beznadziejnie wyszło, że nie jedziesz razem ze mną. Nie wiedziałem, że Eleanor jedzie - powiedział Louis ze skruszoną miną.
- Cokolwiek - odpowiedziałam szybko wyswobodziłam się z uścisku chłopaka i wsiadłam do samochodu.

Przez całą drogę milczałam. Cathy, Matt, Angela i Harry prowadzili między sobą konwersację, jednak nawet się nie przysłuchiwałam. Moja współlokatorka i jej chłopak chyba wyczuli w jakim jestem stanie, dlatego nie próbowali mnie zagadywać. Jechałam w milczeniu, z głową opartą o szybę. Patrzyłam na prawie nagie drzewa po bokach drogi. To będzie długi weekend...

***

- To jest domek?! To jest jakaś pieprzona willa! - wykrzyknął Josh, kiedy wszyscy znaleźliśmy się przed domem taty Harry'ego.
Nie zamierzaliśmy wyjmować już teraz bagaży z samochodów, po prostu weszliśmy do środka.
Wnętrze było równie świetnie zaprojektowane, co sama konstrukcja domu. W środku dominowały jasne szarości i błękity. Na dole znajdowała się kuchnia z jadalnią, salon, pokój gier i łazienka, a na piętrze było sześć pokoi i trzy łazienki. W piwnicy była sauna i basen. Dom był duży i piękny.
Na chwilę w mojej głowie pojawił się obraz mnie, mieszkającej w takim domu z mężem i dwojgiem dzieci. Zaraz, muszę to natychmiast wycofać. Ja nie planuję mieć dzieci.
Wszyscy poszliśmy do salonu i usiedliśmy na trzech dużych kanapach. Zaczęły toczyć się rozmowy, jednak nie uczestniczyłam w żadnej z nich, patrzyłam się bezmyślnie w ogień, który przed chwilą Harry rozpalił w kominku.
- Amy, zgadzasz się? -zapytała się mnie Danielle. Kurwa, nie mam pojęcia o czym była mowa.
- Tak - odpowiedziałam szybko, nie wiedząc na co się godzę.
- Czyli uzgodnione. Dziewczyny idą do sauny, a chłopcy gotują.
Wszystkie się podniosłyśmy, a chłopcy wydali z siebie okrzyk sprzeciwu. Nagle przypomniało mi się, że rano dostałam okres, więc sauna nie była dobrym pomysłem.
- Właściwie, zostanę tutaj - powiedziałam. Angela posłała mi zmartwione spojrzenie, jednak poszła z resztą.
Wróciłam do salonu w momencie, w którym chłopcy szli do kuchni. Życzyłam im powodzenia przy gotowaniu. Położyłam się na skórzanej sofie. Mój brzuch dawał o sobie znać i kilkakrotnie czułam mocne skurcze. Postanowiłam zdrzemnąć się chwilę, aby złagodzić ból. Skuliłam się w kłębek i przymknęłam powieki. Już prawie zasypiałam, kiedy z kuchni dobiegły mnie głośne krzyki. Podniosłam się i poszłam w kierunku, z którego pochodziły odgłosy.
Chłopcy kłócili się o to, co kto ma robić.
- Możecie być ciszej, proszę? - zapytałam zmęczonym głosem, ponieważ skurcze ponownie się nasiliły, a ja byłam zła na siebie, że nie spakowałam tabletek przeciwbólowych.
Wrzaski ucichły, a chłopcy przenieśli na mnie wzrok. Czułam się trochę skrępowana, pod bacznym spojrzeniem ośmiu mężczyzn. Chciałam się z powrotem wycofać do salonu, kiedy nagle szybkim krokiem podszedł do mnie Matt.
- Wiem, Amy będzie nam mówić co mamy robić - powiedział i chwycił mnie w talii i posadził na blacie wyspy.
Zrobiłam zdezorientowaną minę i czekałam na wyjaśnienia. Harry przedstawił co planowali zrobić, a ja rozdzieliłam pomiędzy nich zadania. Wzięli się do pracy.
Po chwili Niall włączył jakąś muzykę, twierdząc, że to pomoże im w gotowaniu. Nie odzywałam się, tylko machałam nogami w rytm piosenek i przyglądałam się, co chłopcy robią.
Obok mnie Louis mieszał składniki na ciasto do naleśników. Popatrzyłam na niego. Robił to w milczeniu, a jego jedna noga podrygiwała w rytm muzyki.
- Dodaj więcej mąki. To ma być gęściejsze, a nie woda - pouczyłam chłopaka, na co ten zmroził mnie wzrokiem.
- Nie mów mi co mam robić - zastrzegł.
- Louis, to ma się nadawać do jedzenia.
Chłopak coś mruknął pod nosem. Chwycił mąkę jednak zamiast wsypać ją do miski, nabrał trochę w rękę i rzucił we mnie. Mimowolnie pisnęłam i zaczęłam się otrzepywać. Miałam całą twarz i trochę włosów w białym proszku. Postanowiłam nie pozostać mu dłużną i mąka wylądowała na Louisie. Chłopak się wściekł, a ja zaczęłam chichotać.
Zaczęliśmy się obrzucać, a chwilę później dołączyła do nas reszta chłopców.
W końcu postanowiliśmy przestać, wszyscy otrzepaliśmy się, a chłopcy wrócili do gotowania. Wciąż siedziałam na blacie, moje stopy wisiały jakieś trzydzieści centymetrów nad ziemią.
Spojrzałam na Louisa. Uśmiechał się do mnie. Podszedł do mnie i stanął pomiędzy moimi nogami, kładąc dłonie na moich biodrach.
- Jesteś na mnie zła? - zapytał tak abym mogła tylko usłyszeć i potarł swoim nosem o mój.
- Nie wiem - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
Czy byłam zła na Louisa? Raczej nie. Było mi przykro, że to Eleanor jechała z nim, a nie ja, ale przecież to nic wielkiego. Poza tym nie jesteśmy razem, więc nie mogę być o coś takiego zła. Nie byłam zła, ale czułam irytację, jeśli koło Louisa pojawiała się ta dziewczyna, ale nie mogłam nic na to poradzić.
- Nie jestem - powiedziałam po chwili.
Louis uśmiechnął się i złączył nasze wargi razem. Całowaliśmy się leniwie, nie zwracając uwagi na osoby znajdujące się w kuchni. Czułam jak mój brzuch się zacieśnia, jednak nie był to ból, którego doświadczałam chwilę temu. Zaplątałam palce w miękkie włosy bruneta, kiedy ten złączył swój język z moim.
- Lou, możesz mi pomóc? - usłyszałam słodki głos Eleanor.
- Serio? - prychnęłam cicho.
Natychmiast odsunęłam się od chłopaka i zmierzyłam morderczym wzrokiem dziewczynę. Ta odpowiedziała mi tylko sztucznym fałszywym uśmieszkiem. Nienawidzę jej.
Zeskoczyłam z blatu jak oparzona. Przeszłam koło brunetki trącając ją ramieniem. Poszłam do swojej kurtki i wyjęłam paczkę papierosów.
Wyszłam z domu. Stanęłam na schodach. Było dziś wyjątkowo zimno, jednak nie czułam tego, aż tak bardzo kipiałam ze złości.
Dlaczego musiała nam przerwać? Nie mogła poczekać? Nie, nie mogła. Przecież jest suką. Nie odzywaliśmy się z Louisem odkąd tu przyjechaliśmy, a Eleanor oczywiście musiała popsuć ten moment.
Zeszłam po kilku stopniach i rozejrzałam się wokoło. Robiło się ciemno, a znajdowaliśmy się w środku lasu, więc nie chciałam się oddalać. Zobaczyłam duży pień, po ściętym drzewie. Podeszłam do niego i usiadłam na nim. Zaczęłam machać nerwowo nogami. Musiałam się uspokoić. Wyjęłam z paczki papierosa i odpaliłam go. Zaciągałam się nim raz po raz.
Po jakichś dwudziestu minutach zorientowałam się, że zdążyłam już spalić pięć fajek sama nie wiedząc kiedy. Odpalałam właśnie kolejną, kiedy drzwi od domu się otworzyły, a w nich stanął Louis. Zatrzymałam go gestem ręki. Nie chciałam żeby stał tu teraz ze mną. Popatrzył na mnie smutnym spojrzeniem i wrócił do środka.
Postanowiłam przełamać lody i zapytać się Louisa co do mnie czuje. Wiem, że mogę spotkać się z nieodwzajemnionymi uczuciami jednak lepiej teraz niż, kiedy pogrążę się całkowicie i będę umierała z nieodwzajemnionej miłości. Porozmawiam z nim, gdy tylko będziemy sami.
W mojej głowie pojawił się obraz Louisa obejmującego mnie i wyznającego, że kocha mnie równie mocno jak ja jego. Myśl ta jest tak rzeczywista, że prawie w nią wierzę, a w moich oczach pojawiają się łzy. Czuję jak spływają po moich policzkach, jednak nie przejmuję się tym. Nie obchodzi mnie to, że siedzę w samej bluzie i prawie zamarzam. Wciąż się cieszę wyobrażeniem mnie i Louisa razem. Jestem popieprzona.
- Amy? Czemu płaczesz? - zapytał Niall i kucnął przede mną.
Natychmiast starłam łzy z policzków i wróciłam do rzeczywistości.
- Zdawało ci się - powiedziałam patrząc na swoje buty.
- Coś się stało?
- Nie, nie. Dziewczyny czasem tak mają, że płaczą - powiedziałam i posłałam mu wymuszony uśmiech.
- Louis mnie przysłał. Chodź do domu, zmarzniesz.
- Zaraz przyjdę, naprawdę.
- Nie każ mi, żebym po ciebie wracał - zagroził mi palcem śmiejąc się.
- Jasne. - odpowiedziałam. Chłopak podniósł się. Już miał odchodzić, kiedy go zatrzymałam. - Niall?
- Tak?
- Proszę nie mów nikomu, w jakim stanie mnie tu zobaczyłeś. Szczególnie Louisowi.
- Jasne, mała. Idziesz ze mną?
Niall wyciągnął do mnie dłoń. Chwyciłam ją i zeskoczyłam z pnia. Dopiero teraz zorientowałam jak bardzo jest mi zimno. Blondyn widząc moje puste, smutne spojrzenie przytulił mnie. Stałam tak w jego ramionach i czułam jak całe napięcie mnie opuszcza.
- Amy, wiedz, że jesteśmy przyjaciółmi. Jeśli coś się dzieje, pamiętaj, że możesz zawsze na mnie liczyć - powiedział po chwili.
Popatrzyłam na niego i szczerze się uśmiechnęłam. Byłam szczęściarą, że idąc do collegu trafiłam na takich świetnych przyjaciół.
- To działa w obie strony, Niall, pamiętaj - odpowiedziałam.
Blondyn również się uśmiechnął. Objął mnie ramieniem, żebym nie zamarzła i wróciliśmy do domu.

***

- Chłopcy od dzisiaj wy gotujecie. To jest pyszne - pochwaliła Cathy.
Skończyliśmy właśnie posiłek, który przygotowali chłopacy. Muszę przyznać, że poradzili sobie dobrze, a wszysctko co zrobili, zostało szybko zjedzone.
Siedziałam przy stole pomiędzy Jade a Louisem. Nie rozmawiałam z chłopakiem. Byłam na niego zła za tamtą akcję w kuchni. Wiem, że to nie jego wina. Eleanor nam przeszkodziła, on nie miał nic z tym wspólnego. Swoją nienawiść do niego tłumaczyłam okresem, mój humor zmieniał się dzisiaj w przeciągu minuty.
Rozmawiałam z Jade i Zaynem, kłócąc się o fenomen wampirów w kinie. Zayn uważał, że jest to już przereklamowane i sztuczne, jednak razem z Jade broniłyśmy naszego ulubionego serialu o wampirach, jakim jest 'The Originals'. Kiedy po naszej stronie stanęły Perrie i Angela, chłopak uniósł ręce w poddaniu i wstał od stołu. Zaśmiałyśmy się głośno, ponieważ jego załamana mina była bezcenna.
Poczułam czyjąś dłoń na swoim kolanie i wiedziałam, że był to Louis. Nie potrafiłam być już dłużej na niego zła. Położyłam swoją dłoń na jego, a chłopak splótł pod stołem nasze palce razem. Odwróciłam głowę w jego stronę. Louis uśmiechał się do mnie nieśmiało. Oddałam mu uśmiech, a brunet przybliżył twarz do mojej.
- Nie bądź zła, proszę - szepnął cicho i trącił nosem mój policzek.
Uśmiechnęłam się i popatrzyłam w jego niebieskie oczy. Przyglądały mi się tak niewinnie jak jeszcze nigdy. Uwielbiałam je. Gdybym miała wybrać jedną rzecz w jego wyglądzie, którą najbardziej kocham, wybrałabym te błękitne oczy.
- Chodźmy oglądać filmy! - zaproponował nagle Liam, a wszyscy się zgodziliśmy.
Wstałam z krzesła. Louis wciąż trzymał mnie za rękę i prowadził do salonu. Zajęliśmy miejsce na sofie naprzeciwko dużego telewizora. Chłopak wciągnął mnie na kolana. Oparłam się o jego klatkę piersiową i zaczęłam słuchać dyskusji co oglądamy.
Skończyło się na tym, że dzisiejszy wieczór będzie maratonem horrorów. Wszystkie dziewczyny, z wyjątkiem Angeli były niezadowolone z tego pomysłu. Mnie również się to nie podobało, ponieważ nie lubię horrorów, ale pocieszał mnie fakt, że otaczają mnie umięśnione ramiona Louisa.
Harry poszedł włączyć sprzęt, a Jade i ja postanowiłyśmy zrobić popcorn i przynieść piwo. Wrzuciłam paczkę do mikrofali i oparłam się o blat. Jade poszła zanieść do salonu piwa. Przysłuchiwałam się odgłosom pękającej kukurydzy, kiedy dziewczyna wróciła do kuchni. Miała dwie butelki piwa. Jedną podała mnie i równocześnie upiłyśmy łyka.
- Jesteś zła, że Eleanor tu jest, prawda? - zapytała.
- Jestem zła, że jest blisko Louisa - sprostowałam.
- Wiem jakie to uczucie. W zeszłym roku początkowo przystawiała się do Harry'ego, ale Angela zrobiła jej o to niezłą awanturę, więc się uspokoiła. Potem zaczęła kręcić z Niallem. Nie byliśmy jeszcze razem, aczkolwiek spotykaliśmy się ze sobą i tak dalej. Bolało mnie to, kiedy wokół niego skakała.
- No a Harry i Niall? Nie zrobili z tym nic? - zapytałam.
- To są faceci. Oni nie są świadomi zalotów dziewczyn, jeśli sami zapatrzeni są tylko w jedną. Niallowi nie przeszkadzało to, jednak mnie rozrywało od środka - powiedziała Jade.
Mikrofala zapikała, a my wsypałyśmy popcorn do miski i wstawiłyśmy kolejną porcję. Kiedy kukurydza była gotowa wzięłyśmy ją i zaniosłyśmy do salonu.
Prawie wypuściłam z dłoni piwo, kiedy zobaczyłam Eleanor siedzącą koło Louisa. Suka. Miałam ochotę wylać cały alkohol na jej głowę, jednak potem stwierdziłam, że sama wolę się napić.
Dziewczyna spojrzała na mnie i posłała mi triumfujący uśmiech. Pierdol się. Przeszłam obojętnie koło Louisa i postawiłam zbyt głośno miskę z popcornem na stole.
Rozejrzałam się, gdzie mogę usiąść. Nie zamierzałam siadać na wolnym miejscu koło Louisa. Właściwie to było jedyne miejsce. Przypominały mi się słowa Lou 'Nie wzbudzaj we mnie zazdrości'. Uśmiechnęłam się do siebie w myślach, kiedy do głowy przyszedł mi świetny plan.
Podeszłam do sofy na której siedział Matt i stanęłam za nim. Wiedziałam, że nie był w związku oraz gustował w szybkich akcjach na jedną noc, więc nic się nie stanie. Objęłam go ramionami i przejechałam dłońmi po jego umięśnionym torsie.
- Wiesz Matt, nie ma nigdzie miejsca... - zaczęłam i przybliżyłam głowę do jego szyi.
Chłopak mruknął coś pod nosem i poklepał swoje nogi. Uśmiechnęłam się do siebie szeroko i usiadłam na jego kolanach. Blondyn przyciągnął mnie do siebie, więc oparłam się o niego.
Spojrzałam na Louisa. Patrzył na mnie z szokiem i złością wymalowaną na twarzy. Zaciskał usta w cienką linię i mrużył oczy. Był zazdrosny, mój plan się udał. Patrząc mu w oczy upiłam łyk piwa i uniosłam wyzywająco brwi. Proszę bardzo, skoro Eleanor przystawiająca się do niego wzbudza we mnie zazdrość, on też może się wściekać.
Harry włączył film. Pierwszym był 'Naznaczony'.
Oglądałam go i muszę przyznać, że był straszny. Co chwila zakrywałam ręką oczy.
- Możesz się przytulić, jeśli się boisz - szepnął do mnie Matt.
Podziękowałam w duchu takiego obrotu sprawy, ponieważ idealnie pasował do mojego planu.
Gdy tylko na ekranie telewizora pojawiała się jakaś straszna scena przytulałam się do niego, wciskając twarz pomiędzy jego ramię a szyję. Nie wiem dlaczego, ale wtedy Matt przytulał mnie mocniej i głaskał po plecach. W zasadzie nie przejmowałam się tym. Było mi to na rękę, ponieważ widziałam zazdrość Louisa. Co prawda ja również byłam zazdrosna, bo Eleanor przytulała się do Lou, jednak ten nie zwracał na nią uwagi.

Była pierwsza w nocy, a my właśnie skończyliśmy trzeci horror. Na każdym poprzednim wciąż siedziałam na kolanach Matta i przytulałam się do niego. Właściwie podobało mi się. Matt był miły, przystojny, więc nie miałam z tym problemu. Nie wiem co we mnie wstąpiło, że tak się zachowywałam.
Cathy namówiła część z nas żebyśmy obejrzeli jakąś komedię. Nasze cztery zakochane pary odmówiły i poszły na górę spać. W salonie zostałam ja, Matt, Calum, Josh, Cathy, Louis i Eleanor.
Odstawiłam na stolik pustą butelkę po czwartym piwie. Czułam już jak szumiało mi w głowie. Usiadłam tym razem na kanapie i położyłam nogi na kolanach Matta. Uśmiechnęliśmy się do siebie i zaczęliśmy oglądać film.
- Spać mi się chce - powiedziała Eleanor do Louisa, po dziesięciu minutach. Przewróciłam z irytacji oczami.
- To idź spać - odpowiedział jej chłopak, wciąż patrząc się w telewizor.
- Kupiłam seksowną bieliznę - mruknęła 'cicho'.
- Idziesz spać czy się zgubisz po drodze, więc mam cię tam zaprowadzić?! - warknęłam ostro na brunetkę.
Wszystkie pary oczu skierowały się na mnie. Nagle miałam ochotę zapaść się pod ziemię za swój wybuch. To wszystko przez ten okres.
Eleanor zmierzyła mnie morderczym wzrokiem, jednak wyszła z salonu. Patrzyłam jak wchodzi po schodach. Potknij się i zabij.
Wróciłam do oglądania. Nie mogłam się skupić na fabule filmu, więc patrzyłam się pusto w telewizor.
Po pół godzinie poczułam jak ogarnia mnie senność. Ziewnęłam i przysłoniłam usta dłonią.
- Spać ci się chce? - zapytał się mnie Matt.
- Trochę - przyznałam.
- To zbieramy się. Pójdę po nasze walizki.
Matt wstał z kanapy i wyszedł z pokoju. Siedziałam chwilę sama skubiąc paznokcie. Byłam coraz bardziej zmęczona, szumiało mi w głowie od nadmiaru alkoholu i czułam powracające skurcze brzucha.
- Myślałem, że śpimy razem - powiedział nagle Louis, który stał przy mnie.
- Eleanor ma dla ciebie nową bieliznę. Pewnie będziecie się pieprzyć - odpyskowałam mu.
- Okej - odpowiedział i wrócił na swoje miejsce.
Wstałam z kanapy i zaczęłam wynosić puste butelki do kuchni. W pewnej chwili dołączył do mnie Matt. Razem szybko się z tym uporaliśmy. Chłopak wziął nasze walizki. Poszłam za nim do wolnego pokoju.
Zapaliłam światło i zamknęłam za nami drzwi. Blondyn postawił na podłodze nasze bagaże. Rozejrzałam się po pokoju. Ściany miały beżowy kolor. W kącie stała duża szafa, a obok niej komoda. Były tutaj dwa łóżka. Jedno dwuosobowe, drugie pojedyncze.
Chciałam zrobić krok do przodu, kiedy nagle Matt przywarł mnie plecami do ściany.
- Wykorzystałaś mnie - powiedział, paląc mnie morderczym wzrokiem. - Chciałaś żeby Tommo był zazdrosny.
- Co? - po moich plecach przeszły ciarki.
Matt wydawał się miły, a teraz się go bałam. Chłopak wyczuł, że jestem przerażona, ponieważ odsunął się ode mnie i wybuchł głośnym śmiechem.
- Wyluzuj. Nie jestem zły. Nic się nie stało. Swoją drogą, niezła akcja - Matt wciąż się śmiał.
- Kretyn - mruknęłam i trąciłam jego ramię. Jęknął udając, że odczuwa ból, a ja przewróciłam oczami.
- Właściwie powinnaś się cieszyć. Gdybym nie zaliczał panienek, pewnie zrobiłabyś mi nadzieję.
- Och, zapamiętam to sobie - odpowiedziałam i skierowałam się w stronę łóżka. - Biorę większe.
Matt się zaśmiał, jednak zgodził się. Podszedł do mniejszego łóżka i rzucił się na nie.
Wyjęłam z walizki kosmetyczkę i piżamę i poszłam do łazienki. Szybko się umyłam i wróciłam do pokoju.
Matt już spał. Nawet się nie przebrał. Zasnął w takiej pozycji, w jakiej rzucił się na łóżko. Zgasiłam światło i podeszłam do swojego łóżka.
Położyłam się na miękkim materacu i przykryłam kołdrą. Zamknęłam oczy, jednak sen nie mógł nadejść. Kręciłam się w różne strony. Chciałam już zasnąć, aby ten beznadziejny dzień się już skończył.

Usłyszałam otwierane drzwi. Nie mam pojęcia kto to, więc nasunęłam kołdrę pod sam nos.
- Amy śpisz? - zapytał ktoś. Louis.
- Nie - odpowiedziałam szybko.
Najpierw poczułam jego nieziemski zapach, a później materac ugiął się pod ciężarem chłopaka. Louis wszedł pod kołdrę i położył się koło mnie.
- Eleanor dostała okresu? - zapytałam na nowo zła.
- Nie.
- Więc po co tu przyszedłeś?

____________________

Hej! Jak się Wam podoba Spaces? (:
Po długim oczekiwaniu, nareszcie jest szablon! Jestem w nim zakochana, a Wy co o nim sądzicie? 
Czekam na Wasze komentarze (:

2 komentarze:

  1. Pisz dalej , bo twoje opowiadania są zajeb*ste ! Czekam na następny rozdział <3 masz talent

    OdpowiedzUsuń