środa, 23 grudnia 2015

35. Kocham cię od dnia, w którym cię poznałem.

- Przepraszam, ale kim jesteś?
Otworzyłam szeroko usta chcąc coś powiedzieć, ale nie mogłam wydobyć z siebie żadnego słowa. Byłam sparaliżowana, moje serce zapadało się do środka, a jedyne co byłam w stanie robić, to patrzyć na chłopaka przede mną. Stracił pamięć. Nie pamięta mnie. Jego obraz zrobił się zamazany, a ja nawet nie zdałam sobie sprawy, że chyba płaczę. Mój świat po raz kolejny w ciągu tych kilku dni wywrócił się do góry nogami. Cieszyłam się, że Louis żyje i nic mu nie jest, ale świadomość, że mnie nie pamięta i być może już nigdy mnie sobie nie przypomni była jeszcze gorsza. Chciałam wybiec z sali i schować się w jakimś bezpiecznym miejscu, gdzie nikt mnie nie znajdzie. Zapomniałam jednak, że już raz zaczynałam wszystko od nowa i wcale nie było łatwiej.
Starłam dłonią łzy i kilkakrotnie zamrugałam żeby móc lepiej widzieć. Wciąż stałam w bezruchu, jak kamień, a do życia pobudził mnie głośny śmiech Louisa. Spojrzałam na niego, a po chwili zdałam sobie sprawę, czemu to robi.
- Ty dupku! Prawie zawału dostałam! - krzyknęłam i zaczęłam wyrzucać ręce w powietrze.
Louis wciąż się śmiał, tak mocno, że dźwięk wypełniał cały pokój, a on aż łapał się za brzuch.
- Wychodzę - powiedziałam zła i odwróciłam się w stronę drzwi. Mój chłopak natychmiast się uspokoił i popatrzył na mnie swoimi niebieskimi oczami lekko się uśmiechając.
- Chodź tu - powiedział spokojnie i wyciągnął do mnie rękę.
Nie potrafiłam się na niego gniewać, ponieważ Louis żył, a ja go kochałam. Podeszłam do łóżka i usiadłam na nim. Chłopak otworzył swoje ramiona, a ja mogłam się w niego wtulić. Czułam jego szybko bijące serce i nareszcie czułam się dobrze. Byłam szczęśliwa i bezpieczna. Podniosłam głowę do góry, a nasze spojrzenia się spotkały. Moja dłoń śledziła zarys szczęki Louisa i czułam jego zarost kujący moją skórę. Patrzyłam na chłopaka, a moje oczy znów zrobiły się szkliste.
- Tak bardzo się bałam, że cię stracę - wyszeptałam najciszej jak mogłam, tak abym się nie rozpłakała.
- Hej, jestem tu i nigdzie się nie wybieram.
Louis pocałował mnie w czoło i przytulił mocniej do siebie przyciskając moją głowę do jego piersi. Kołysał mną delikatnie, jego dłoń gładziła moje plecy, a usta składały pojedyncze pocałunki na czubku mojej głowy.
- Kocham cię - wyszeptał z wargami przy moich włosach.
Podniosłam się i spojrzałam na niego. Twarz Louisa była uważnie wpatrzona w moją. Otworzyłam szeroko oczy i zamrugałam powiekami, a moje serce biło ekstremalnie szybko.
- Co? - zapytałam nie będąc pewną, że dobrze usłyszałam.
- Kocham cię, Amy. Kocham cię od dnia, w którym cię poznałem - powiedział. Jego oczy patrzyły w moje i dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że to co w nich widzę to czysta miłość, jaką mnie ten chłopak darzył.
Nie wytrzymałam dłużej i owinęłam ręce wokół jego szyi. Złączyłam nasze usta i pocałowałam go mocno, wlewając w to tyle miłości ile tylko mogłam. Czułam jak wszystko we mnie raduje się i skacze z radości, bo tak, Louis mnie kocha.
- Tak bardzo, jak kocham cię całować, dusisz mnie i wszystko mnie boli - powiedział Lou, a na jego twarzy malował się lekki uśmiech.
- O boshe, przepraszam.
Natychmiast odsunęłam się od Louisa, jednak chłopak nie dał mi odejść, więc on przytulał mnie, tak żeby nie sprawiać sobie dyskomfortu.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo cię kocham - wyszeptałam w jego klatkę piersiową.
- Kocham cię bardziej, księżniczko.
Uśmiechnęłam się, a z moich oczu zaczęły wypływać łzy szczęścia, mocząc koszulkę Louisa. Chłopak zauważył, że płaczę, ponieważ jego palec wskazujący wsunął się pod moją brodę i pociągnął mnie do góry, tak żebym mogła na niego spojrzeć.
- Nie płacz, kochanie. Wszystko jest dobrze, jestem tu. Będę przy tobie już zawsze.
Louis przyciągnął mnie bliżej siebie i złożył pocałunek na moim czole, nosie, a ja zachichotałam, ponieważ jego zarost drapał moją skórę. Jego dłoń zaplątała się w moje włosy, a jego usta złączyły się z moimi. Całowaliśmy się delikatnie, nasze wargi dotykały się, a mój brzuch zaciskał się, ponieważ było doskonale. Kiedy Lou chciał pogłębić pocałunek i prosił mnie żebym pozwoliła mu połączyć nasze języki, drzwi się otworzyły, a ktoś za nami odchrząknął. Odsunęłam się od swojego chłopaka, oczywiście rumieniąc się i spojrzałam na przybyłego gościa.
- Nie przeszkadzam? - zapytał Mark, a na jego twarzy wymalowana była ulga i radość.
- Wchodź - powiedział Louis i poprawił się na swoim łóżku. Wciąż trzymał mnie za rękę, kiedy jego tata usiadł na krzesełku obok łóżka.
- Jak się czujesz? - zapytał, a ja poczułam się głupio, ponieważ odkąd tu jestem nie zapytałam Louisa o jego samopoczucie.
- Wszystko mnie boli, ale poza stłuczoną prawą ręką i nogą nic mi nie jest.
- Tak się wszyscy martwiliśmy, synu - powiedział Mark i złapał swoje dziecko za rękę. Widziałam szklanki w jego oczach.
- Jest w porządku, tato. Naprawdę.
- Musisz zadzwonić do mamy.
- Powiedziałeś jej? Wiesz, że będzie się cholernie martwić - powiedział Lou, a jego twarz przybrała poważny wyraz.
- Wszyscy się martwiliśmy. Amy najbardziej.
Obaj Tomlinsonowie spojrzeli na mnie, a ja wiedziałam, że moja twarz jest teraz krwisto czerwona. Louis patrzył na mnie z tym swoim błyskiem w oczach, a w niebieskich tęczówkach Marka, które były takie, jak jego przybranego syna widniała wdzięczność. Poczułam się trochę niezręcznie, dlatego wstałam i puściłam dłoń swojego chłopaka.
- Zostawię was samych - powiedziałam.
Posłałam im uśmiech i wyszłam z sali. Na korytarzu byli już moi wszyscy przyjaciele, a także Hannah z Tobiem i Maggie. Wszyscy rozmawiali, a kiedy podeszłam do grupy oczy każdego były zwrócone na mnie.
- Co z nim? - zapytali jednocześnie.
Nie byłam w stanie nic powiedzieć, dlatego tylko uśmiechnęłam się szeroko, co było wystarczającą odpowiedzią. Moi przyjaciele odetchnęli z ulgą. Rozpoczęły się rozmowy, o tym, jak dobrze, że Louis żyje i nie wyobrażają sobie, że mogłoby się skończyć inaczej. Matt powiedział, że jak tylko Lou wróci do domu, musimy zrobić wielką imprezę, a wszyscy wybuchnęli śmiechem. Stałam trochę na uboczu milcząc i jedyne co robiłam to bawiłam się włosami Tobiego, który był przyklejony do moich nóg.
Moje myśli były w sali obok, przy Louisie. Kocha mnie. Ten piękny, kochany chłopak darzy mnie tym samym silnym uczuciem, co ja jego. Czy mogłabym się bardziej cieszyć? Teraz, kiedy wszystko wróciło do normy, jestem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Nigdy nie wybiegam myślami w przyszłość, ale w tym momencie moją głowę wypełniają tysiące wizji. Każda z nich jest ze mną i Louisem. Jesteśmy razem, jako młodzi ludzie, dorośli, a także jako wiekowa para. Właśnie teraz wiem, że to z nim chcę się zestarzeć, być może mieć dzieci. Przez te pół roku odkąd go poznałam moje życie nabrało kolorów, a to wszystko dzięki niemu. Jestem szczęśliwa mając go i wiedząc, że będzie ze mną tak długo, jak będę chciała. A chcę go już na wieczność. Louis zgrywa dupka i często zachowuje się jak kretyn, ale mimo tego, tak naprawdę jest niezwykle troskliwy, uczciwy i zawsze skory do pomocy. Widzę jak pomaga swoim przyjaciołom lub rodzeństwu. Kocham go za jego odpowiedzialność, którą zawsze na siebie bierze. Kocham go za każdy jeden raz, kiedy wspierał innych i był bardziej wyrozumiały niż wszyscy inni razem wzięci. Wiem, że często zatrzymuje się żeby przemyśleć to, co powie lub sens słów innych, ponieważ nie chce nikogo zranić, bo sam zna to uczucie. Nie można powiedzieć, że jest idealny, bo ma wady, jak każdy, ale to czyni go dla mnie perfekcyjnym i przez to wiem, że nigdy już nikogo nie pokocham, bo zawsze będzie Louis.
- Wszystko w porządku? - poczułam dłoń na ramieniu i zobaczyłam Angelę stojącą obok mnie. Uśmiechała się tak, jak reszta ciesząc się, że jej najlepszy przyjaciel jest cały i zdrowy.
- Co? Tak.
- Na pewno? Wydajesz się nieobecna.
- Jest okej. Z Louisem wszystko dobrze, a ja nie mogę być bardziej szczęśliwa - zatrzymałam się i spojrzałam na dziewczynę i uśmiechnęłam się szeroko. - Kocha mnie.
- Co?
- Powiedział mi, że mnie kocha! - wykrzyknęłam uradowana, sprawiając, że zwróciłam na siebie uwagę całej grupy. Świetnie.
- Co się dzieje? - zapytał Matt i owinął mnie ramieniem. Wszyscy się na mnie patrzyli, przez co moje policzki nabrały rumieńców, dlatego spuściłam wzrok i wpatrzyłam się w podłogę.
- Louis wyznał jej miłość! - krzyknęła Angela, a ja chciałam ją zabić.
- TAK! KURWA! TAK! - wykrzyknął Josh.
Po tym wszyscy zaczęli wiwatować, ponieważ nareszcie. Nie rozumiałam czemu wszyscy tak bardzo się cieszyli, ale później Niall i Jade powiedzieli mi, że to było okropne słuchać mojego chłopaka, jak bardzo mnie kocha, bez faktycznego powiedzenia mi tego.
- Po prostu się bał, że zostawisz go tak, jak Emily - wyjaśnił Harry.
- Ani słowa więcej na temat tej suki - wtrąciła Angela, a wszyscy na nią spojrzeli. - Fakt, że zraniła naszego przyjaciela tak bardzo, sprawia, że mam ochotę ją udusić, ale to się nie stanie, bo nie żyje. W każdym razie, Amy nie jest nią i kocha Louisa najbardziej na świecie.
- Pasują do siebie i tworzą cudowną parę, jak kurwa! - stwierdził entuzjastycznie Calum.
- Kurwa! - wykrzyknął Toby, a ja śmiejąc się zakryłam mu usta. Dobrze, że Hannah, która była teraz ze swoim mężem u Louisa nie słyszała tego, ponieważ prawdopodobnie zabroniłaby nam zbliżać się do swoich dzieci.
Kilka minut później tata Louisa i jego żona wyszli, a następnie wszyscy moi przyjaciele poszli zobaczyć mojego chłopaka. Przewróciłam oczami, ponieważ trzynaście osób w tak małej sali to zdecydowanie za dużo. Kucnęłam żeby zapiąć kurteczkę Maggie, a Hannah pomogła zrobić to samo Tobiemu. Wstałam i spojrzałam na państwa Tomlinson. Cieszył mnie fakt, że mimo tego, że Louis nie jest ich prawdziwym synem, a jedynie tylko Mark był jego ojczymem, cała rodzina traktowała go, jak swoje dziecko. Mark miał z Louisem naprawdę dobrą relację i czasem bardziej przypominali przyjaciół, niż ojca i syna. Maggie i Toby byli mali i nie rozumieli za dużo, ale kochali swojego przyrodniego brata i byli szczęśliwi za każdym razem, kiedy go widzieli. Również Hannah była dla niego miła i dobrze go traktowała, więc myślę, że Louis nie mógłby mieć lepszej macochy.
- Będziemy już iść. Przyjedziemy jutro - powiedziała Hannah i uśmiechnęła się do mnie. Mnie też lubili, z czego się bardzo cieszyłam, że jestem akceptowana przez rodzinę mojego chłopaka.
- Zapewne będę tu, więc do zobaczenia - opowiedziałam.
Przytuliłam Maggie i Tobiego, a także ich mama otworzyła dla mnie ramiona żeby się ze mną pożegnać. Na koniec tata Louisa podszedł do mnie i zamknął w szczelnym uścisku. Stał tak chwilę, a ja nie wiedziałam jak się zachować, dlatego położyłam dłonie na jego plecach.
- Dziękuję - powiedział i pocałował mnie w czoło. Spojrzałam na Marka i byłam zaskoczona, że w jego oczach błyszczą łzy.
- Za co? - zapytałam zaskoczona.
- To dzięki tobie mój syn żyje. Nigdy nie był bardziej szczęśliwy niż teraz.
- Cóż on jest tym, który mnie uszczęśliwia, więc chyba się dopełniamy - posłałam mu nieśmiały uśmiech, ponieważ nie spodziewałam się usłyszeć takich słów od ojca mojego chłopaka.
- Naprawdę ci dziękuję, Amy. Za wszystko.
Po tym wszystkim rodzina Tomlinsonów pożegnała się ze mną i wyszła ze szpitala. Usiadłam na wolnym krzesełku czując jak uderza we mnie fala zmęczenia. Przymknęłam powieki i odchyliłam głowę do tyłu opierając się o zimną ścianę. Byłam szczęśliwa, że wszystko dobrze się skończyło, ale chciałam wrócić do domu i móc odespać w spokoju chociaż jedną noc, ponieważ ostatnie dni dały mi się nieźle w kość.

***

Tydzień później Louis został wypisany ze szpitala. Wszystkie wyniki miał dobre, jednak wciąż był mocno potłuczony, a mnie serce bolało, kiedy widziałam, jaki ból sprawia mu najmniejszy ruch.Zatrzymałam swój samochód przed domem bractwa. Oczywiście nie obyło się bez kłótni, o to, że mój chłopak jest na siłach sam prowadzić, ale po długiej walce kluczyki i tak były w moich dłoniach. Właściwie nie miał wyboru, ponieważ jego Range Rover był zniszczony, więc był zdany na jazdę ze mną na moich warunkach.Jak tylko zgasiłam silnik usłyszałam dźwięk nadchodzącej wiadomości. Spojrzałam na ekran telefonu i zobaczyłam, że to był podstęp ze strony mojego chłopaka. Louis natychmiast wysiadł z samochodu i wyjął z bagażnika swoją torbę. Wyskoczyłam za nim i nie patrząc za siebie zamknęłam pilotem auto, podczas gdy on dumnie szedł w stronę drzwi.
- Louis, nie możesz dźwigać tych rzeczy!
- Przecież nie są ciężkie - powiedział nie patrząc na mnie i wiedziałam, że przewracał oczami.
- Masz potłuczone żebra, a twoja noga wciąż jest spuchnięta! I gdzie do kurwy są twoje kule?!
- W samochodzie.
Wypuściłam z siebie gniewny okrzyk. Louis był tak uparty, że miałam ochotę rzucić w niego czymkolwiek co znalazłabym w pobliżu. Lekarz wyraźnie mu powiedział, że ma się nie przemęczać, ale on i tak wiedział lepiej. Wróciłam się do samochodu i wyjęłam z niego kule. Podeszłam do chłopaka, który patrzył na mnie z głupim uśmieszkiem, a następnie ruszyliśmy do drzwi.
- Przecież mogę ponieść ci tą torbę. Jest lekka, a ty ledwo chodzisz.
- Tak bardzo, jak cię kocham, nie zrobię z siebie frajera i nie pozwolę żeby moja dziewczyna nosiła za mnie cokolwiek, tylko dlatego, że miałem pieprzony wypadek.
- Louis, proszę cię - powiedziałam i zatrzymałam się patrząc na chłopaka poważnym wzrokiem.
- Kocham cię, mała - odezwał się tylko, skutecznie mnie zamykając, ponieważ te słowa i szybki całus w czoło sprawiły, że miałam motyle w brzuchu i nie byłam w stanie dłużej z nim walczyć.
Weszliśmy do środka i po tym, jak powiesiliśmy kurtki w dużej szafie, przeszliśmy do salonu, gdzie czekali na nas wszyscy mieszkańcy bractwa i reszta naszych przyjaciół. Z sufitu zwisał plakat, na którym czarną farbą było napisane "WITAJ W DOMU KUTASIE!". Pokręciłam z uśmiechem głową i oparłam się o futrynę przyglądając się, jak wszyscy witają Louisa. Chłopcy zamykali go w braterskich uściskach, a dziewczyny tuliły i całowały w policzki. Nie byłam zazdrosna o moje przyjaciółki i cieszyłam się razem z resztą, że mój chłopak nareszcie wrócił do domu.Poprosiłam Sama, żeby zaniósł torbę Louisa do jego pokoju, co ten to uczynił. Po paru minutach całego zamieszania ktoś włączył muzykę i oznajmił, że musimy uczcić powrót kapitana drużyny piłkarskiej.
- Możemy zrobić to następnym razem? Jestem tak kurewsko zmęczony, że jedyne co chcę to iść spać - powiedział Louis.
Chłopcy to zrozumieli, a muzyka została ściszona, jednak byłam pewna, że wszyscy zostaną w salonie i mimo wszystko będą pić. To się nazywa życie w collegu.
Louis odwrócił się do mnie, a następnie spojrzał w dół, gdzie stała jego torba. Puściłam chłopakowi oczko i z założonymi rękami patrzyłam, jak wolnym krokiem podchodzi do mnie. Jego ręce owinęły się wokół mojej talii, a nos otarł się o mój.
- Jesteś taka uparta - wyszeptał.
- Kochasz to.
- Tak, kocham.
Uśmiechnęłam się, a następnie poczułam wargi Louisa na swoich. Chłopak całował mnie wolno, słodko, a ja nie mogłam nic poradzić na szeroki uśmiech przy jego ustach. Po chwili odsunął się ode mnie i położył rękę na moich plecach. Wyszliśmy z salonu i powoli udaliśmy się na drugie piętro do jego pokoju.
- Nareszcie spokój - mruknął, kiedy byliśmy w środku i rzucił się przodem na łóżku.
Wylądował na miękkim materacu, jednak to i tak było bolesne dla jego potłuczonych żeber. Wypuścił z siebie głośny jęk, a następnie przewrócił się na plecy. Zsunęłam swoje vansy ze stóp i podeszłam do łóżka. Usiadłam przy jego boku i przeczesałam dłonią jego włosy.
- Wszystko w porządku? - zapytałam zaniepokojona.Louis leżał z zamkniętymi oczami, a ręce miał ułożone na brzuchu. Wykonywał małe powolne wdechy, a ja zaczęłam się martwić, że przez upadek mógł sobie coś uszkodzić.
- Tak. Tylko wszystko mnie kurewsko boli.
- Chcesz coś na ból?
- W mojej torbie są leki.
Wstałam z łóżka i wyjęłam z torby tabletki przeciwbólowe, po czym zeszłam na dół do kuchni po szklankę wody. W tym czasie przyszła również zamówiona pizza i okazało się, że Josh zamówił także dla mnie i Louisa. Wzięłam pudełko i szklankę i wróciłam na górę. Louis zdążył już zdjąć bluzę i wejść pod kołdrę.Podałam mu leki, które wziął, a później podzieliliśmy się naszą kolacją.
- Jeśli nie odzyskam w nodze pełnej sprawności mogę już nigdy więcej nie grać - powiedział, kiedy skończyliśmy posiłek.
- Wszystko będzie dobrze - zapewniłam go i pocałowałam w policzek. - Po prostu nie możesz się przemęczać.
- Jestem taki szczęśliwy, że cię mam, przysięgam.
- Ja też. Powinieneś iść spać, musisz odpoczywać.
- Zostaniesz?
- Oczywiście. Mogę wziąć twojego laptopa? Tata chce porozmawiać ze mną na Skype.
- Jasne.
Louis położył się na swoim miejscu na łóżku, a ja po wzięciu laptopa usiadłam obok i oparłam się plecami o ramę łóżka. Włączyłam komputer leżący na moich udach i zaczekałam aż się w pełni uruchomi. Mój chłopak przysunął się bliżej mnie i owinął ramię wokół moich bioder. Jego powieki były zamknięte, a na twarzy pojawił się lekki uśmieszek, kiedy bawiłam się jego włosami.
- Dzięki za piosenkę - powiedziałam, gdy zobaczyłam na ekranie ikonkę programu do tworzenia muzyki.
Louis podniósł do góry i spojrzał na mnie zmieszany.
- Co?
- Nowa piosenka, którą napisałeś. Przepraszam, ale znalazłam ją przez przypadek.
- Och - Louis przeniósł wzrok ze mnie na komputer i zaczął pocierać kółka na moim biodrze. - Miałem ci to pokazać na nasze dwa miesiące i powiedzieć ci, że cię kocham, ale nie wyszło.
- Powiedziałeś to.
- Zanim straciłem przytomność wszystkie moje myśli krążyły wokół ciebie - wyznał i przytulił się mocniej.
- Proszę nie mówmy o tym. To były najgorsze godziny mojego życia.
- Wiem, przepraszam.
Spojrzałam na Louisa, który ponownie zamknął oczy i miałam nadzieję, że zaśnie, ponieważ musiał wypocząć, a pobyt w szpitalu wcale w tym nie pomógł. Zalogowałam się na Skype i chwilę później mój tata do mnie zadzwonił. Oboje włączyliśmy kamerki i mogłam zobaczyć go siedzącego z Sam w ich dużym salonie.
- To Louis? - zapytała Samantha po tym jak powiedzieliśmy sobie 'cześć'.Spojrzałam na swoje odbicie w kamerze i rzeczywiście kawałek głowy mojego chłopaka był widoczny.
- Tak. Dzisiaj wypisali go ze szpitala.
- Jak on się czuje? - zapytał mój tata.
- Jestem tutaj - mruknął Lou i pomachał na ślepo ręką do kamery.
Tata i Sam się zaśmiali, a ja byłam szczęśliwa, że mój ojciec akceptuje mojego chłopaka. Odkąd wróciłam z Londynu często z nim rozmawiałam i tata wiedział o mnie i Louisie wszystko to, co rodzice powinni wiedzieć o partnerach swoich dzieci. Po wypadku zadzwoniłam do niego i płakałam mu przez telefon. Tata mnie wysłuchał i wspierał, mimo że w Londynie była wtedy czwarta w nocy.
- Jest już lepiej, ale zajmie trochę czasu zanim wszystko wróci do normy - powiedziałam trochę ze smutkiem, ponieważ chciałam żeby cały ból, który odczuwał Louis odszedł w zapomnienie.
- Powinniście do nas przyjechać - zaproponowała Sam.
- Na razie to niemożliwe, ale przecież wrócę na wakacje. Zawsze wy możecie przylecieć do Nowego Jorku.
- Z wielką chęcią, ale nie bardzo teraz mamy jak. W firmie jest urwanie głowy. Wiesz, że przełożyliśmy nasz wyjazd do Barcelony.
- Mogłam polecieć za was!
- Masz się uczyć, a nie opuszczać zajęcia! - powiedział poważnym tonem tata, na co się zaśmiałam.
Spojrzałam na Louisa, który prawdopodobnie zasnął, dlatego postanowiłam mówić ciszej żeby go nie obudzić.
- Jak twój projekt, Sam? - zapytałam mojej macochy.
Samantha dostała za zlecenie aranżację wnętrz dla sieci najlepszego hotelu w Wielkiej Brytanii. Na terenie kraju firma miała osiem olbrzymich kompleksów wypoczynkowych, a po takim projekcie Sam i jej zespół będą mogli cieszyć się dużym prestiżem wśród konkurencji.
- Zostały już tylko małe poprawki i nie mogę się doczekać żeby zobaczyć efekt na żywo.
- Będzie świetnie, jestem pewna.
- Dzięki. Kiedy będziesz u nas wybierzemy się na taki babski weekend. Mają tam też spa, więc to będzie dla nas odrobina relaksu.
- Jestem za.
Rozmawialiśmy jeszcze przez pół godziny, a kiedy chciałam się rozłączyć, ponieważ byłam strasznie zmęczona, tata się odezwał:
- Amy, chcieliśmy ci coś powiedzieć.
- Co takiego?
- Będziesz miała rodzeństwo.
Spojrzałam na ekran. Tata miał niepewną minę, a na twarzy Sam malował się delikatny uśmiech. Siedziałam chwilę z szeroko otwartymi oczami i ustami nie mogąc nic powiedzieć. Tego się nie spodziewałam.
- Co? - zapytałam.
Poczułam jak Louis ściska mocniej moje biodro, co oznaczało, że nie spał i słyszał całą rozmowę. Powoli podniósł się do pozycji siedzącej i otoczył mnie ramieniem.
- Kochanie, wszystko jest okej - wyszeptał mi do ucha, a później odwrócił się w stronę komputera. - Gratulacje! To wspaniała wiadomość. Oboje z Amy cieszymy się z tego powodu.
Byłam wdzięczna, że mój chłopak zareagował we właściwy sposób, ponieważ ja zamarłam i nie mogłam powiedzieć ani jednego słowa. W moim mózgu panował chaos i wszystko było takie dziwne. Będę miała rodzeństwo. Będę miała rodzeństwo.
Louis rozmawiał z moim tatą i Sam, a mi jedynie udało się wyłapać, że to trzeci miesiąc. Kiedy mieliśmy się rozłączyć odzyskałam mowę.
- Tato?
- Tak kochanie?
- Ja... cieszę się, że będę miała... no wiesz. Naprawdę - powiedziałam i obojgu posłałam lekki uśmiech.
- Kochamy cię Amy.
- Ja was też.
Rozłączyłam się i zamknęłam laptopa. Wstałam z łóżka i odłożyłam komputer na biurku. Następnie podeszłam do komody i wyjęłam z niej koszulkę Louisa.
- Nic nie powiesz? - zapytał chłopak, kiedy się przebierałam.
- To po prostu. Wow.
- Jestem w tobą, wiesz o tym?
- Wiem. Muszę się z tym przespać tylko - wyznałam.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałbym się teraz z tobą przespać - powiedział i sugestywnie uniósł brwi.
- Zboczeniec.
Weszłam na łóżko i przeszłam nad Louisem na swoją stronę, co chłopak wykorzystał za idealną okazję żeby złapać mnie za tyłek. Położyłam się na materacu tyłem do bruneta i chwilę później poczułam, jak przyciąga mnie do siebie na łyżeczki.
Moje myśli szalały wokół tego, że będę miała rodzeństwo. To było dziwne. Rok temu straciłam brata, a za sześć miesięcy na świecie miał się pojawić kolejny członek mojej rodziny. Nie byłam pewna, jak to się potoczy, a także bałam się, że nie będę już tak blisko z tatą jak jestem teraz, a przecież dopiero niedawno to odbudowaliśmy i nie chciałam tego stracić. Z drugiej strony chciałam mieć młodszego brata lub siostrę (zdecydowanie brata), którym mogłabym się opiekować tak, jak Ryan zajmował się mną.
Louis musiał zauważyć, że rozmyślam, ponieważ pocałował mnie w tył głowy i przytulił mocniej.
- Nie myśl o tym. Wszystko się ułoży, a ty będziesz najlepszą siostrą na świecie.
- Chcę iść spać - powiedziałam i wiem, że to było dziwne, ponieważ było dopiero przed ósmą, ale wypadek Louisa i to wszystko sprawiły, że byłam zbyt zmęczona i chciałam to odespać.
Louis zgasił lampkę nocną i z powrotem przytulił mnie na łyżeczki.
- Kocham cię - wyszeptałam na dobranoc i zamknęłam oczy.
- Kocham cię księżniczko.


***

W piątek zrezygnowaliśmy z imprezy w bractwie, na której byliśmy prawie każdego tygodnia i upicia się na niej. Zamiast tego poszliśmy naszą dużą grupą do pobliskiej restauracji, gdzie serwowali najlepszą, według nas, pizzę. Była to także ostatnia szansa, żebyśmy mogli spotkać się wszyscy razem, ponieważ w poniedziałek zaczynają się egzaminy, a równo za tydzień Danielle wyjeżdża do Kanady.
Zajęliśmy dwa duże stoliki i złączyliśmy je razem chcąc żeby wszyscy byli koło siebie. Prowadziliśmy między sobą rozmowy, jednak każdy mógł wyczuć niezręczną atmosferę pomiędzy Dani a Liamem, którzy siedzieli na przeciwko siebie. Oboje na siebie nie patrzyli i to było dziwne, ponieważ jeszcze nie dawno byli jedną z szczęśliwych par w naszej paczce, a teraz to wszystko legło w gruzach. Wiedzieliśmy, że Danielle nie chciała żeby Liam jechał z nią, bo tak naprawdę oznaczałoby to, że musiał wybierać pomiędzy swoimi przyjaciółmi a dziewczyną oraz nasza przyjaciółka uważała to za kolejny krok świadczący, że ich związek wkraczał na poważny poziom i myślę, że przeraziło ją nadmierne zobowiązanie wobec siebie. Rozstali się w przyjacielskich stosunkach i żadne nie było na siebie tan naprawdę złe, a także zapewnili siebie i nas, że to umożliwi im odnalezienie swojego właściwego szczęścia, czymkolwiek ono jest. I mimo że nie nie było pomiędzy nimi spięć, każdy widział ten żal w oczach Dani, kiedy już odważyła spojrzeć się na Liama, ponieważ chłopak od rozstania spał z różnymi dziewczynami, prawdopodobnie chcąc zapomnieć o uczuciu, jakim darzył brunetkę. Za każdym razem, gdy patrzyłam, jak siedzą z dala od siebie ignorując się wzajemnie, ściskałam mocniej ramię Louisa, ponieważ nie wyobrażałam sobie, że coś takiego mogłoby się nam wydarzyć.
Zjedliśmy swoją pizzę, jednak nie mieliśmy zamiaru jeszcze wychodzić, dlatego każdy z nas zamówił piwo. Po tym, jak Josh wspomniał coś z przeszłości związku Dani i Liama zrobiło się jeszcze bardziej niezręcznie, a cisza panująca przy stole przyprawiała mnie o ciarki. Chyba każdy to zauważył, a Zayn postanowił wyciągnąć wszystkich z tego dziwnego stanu i zapytał czy ktoś idzie zapalić. Wszyscy chłopcy wstali, nawet Harry i Louis, którzy nie palili i wyszli na tylnymi drzwiami z restauracji. To była idealna okazja, abyśmy mogły porozmawiać z Danielle.
- Więc to koniec? - zapytała Perrie, kiedy wszystkie otoczyłyśmy naszą przyjaciółkę. Dziewczyna westchnęła zrezygnowana i podrapała się po karku.
- Tak, to koniec.
- Ale nie chcesz tego ratować? No wiesz, przecież możecie spróbować związku na odległość albo Liam mógłby przenieść się z tobą - zasugerowała Jade.
- Chodzi o to, że ja nie chcę. To znaczy podobał mi się związek z Liamem, ale ja go nie kocham. Owszem, darzę go silnym uczuciem, ale to raczej jak przyjaźń z korzyściami.
- Prędzej czy później możesz się zakochać - powiedziała Angela, a jej policzki oblał rumieniec, ponieważ tak było w jej przypadku.
- A co jeśli się nie zakocham? Liam zostanie w Kanadzie ze złamanym sercem, bez przyjaciół i będzie patrzył, jak układam sobie życie z kimś innym? Nie mogę mu tego zrobić.
- Jesteś pewna, że podjęłaś właściwą decyzję? - zapytałam.
Dani skinęła głową, tym samym kończąc naszą rozmowę na ten temat.
- Naprawdę szkoda, że wyjeżdżasz wcześniej niż planowałaś i nie spędzisz z nami przerwy na Hawajach - powiedziała Cathy, a mi się przypomniało, że w poniedziałek po egzaminach mieliśmy lecieć na Hawaje żeby móc trochę odpocząć i dobrze się bawić. Zmarszczyłam brwi, ponieważ to raczej nie był dobry pomysł, żebyśmy z Louisem jechali, bo jego noga i żebra wciąż nie były w najlepszym stanie, a ja nie chciałam żeby tam się przemęczał.
- Nie jestem pewna czy polecimy z Louisem - powiedziałam i zaczęłam rysować paznokciem wzory na butelce piwa.
- Z Louisem wciąż nie jest najlepiej, tak? - zapytała Angela.
- Minęły dwa tygodnie od wypadku, a ja widzę, że on wciąż ledwo się porusza.
- Nie słuchaj jej. Lecimy z wami - usłyszałam za sobą głos Louisa, który oparł brodę na czubku mojej głowy i położył dłonie na moich ramionach.
- Ale...
Mój chłopak szybko zajął miejsce koło mnie i pocałunkiem w usta skutecznie uciszył, a wszystkie argumenty jakie miałam wyleciały mi z głowy.
- Czuję się dobrze, moja dziewczyna przesadza - powiedział wszystkim Lou i każdy spojrzał na mnie, jednak to czuły wzrok Louisa spowodował, że się zarumieniłam.
Przytuliłam się do swojego chłopaka, a on przyjrzał mi się z góry. Jego niebieskie oczy, w które tak kochałam patrzeć przypominały mi o tym pierwszym razie, kiedy w nie spojrzałam kompletnie się w nich zakochując. Następnie przeniosłam wzrok na jego różowe wąskie usta i przygryzłam swoją wargę, ponieważ chciałam poczuć je na swoich. Louis musiał chyba zrozumieć o czym myślę, bo chwilę później pocałował mnie. Początkowo pocałunek był powolny i słodki, a ja wplątałam dłoń w jego włosy przyciągając go bliżej, tym samym sprawiając, że język Louisa złączył się z moim i teraz całowaliśmy się z głębokim pożądaniem. Nawet nie zdałam sobie sprawy, że są z nami nasi przyjaciele i zapewne od zwykłego całowania przeszlibyśmy do czegoś więcej, gdyby nie to, że ktoś przy stoliku odchrząknął. Odsunęłam się od Louisa i przyjrzałam się jego opuchniętym wargom. Wypuściłam z siebie cichy chichot i wtuliłam się mocniej w bok mojego chłopaka, a później przeszłam do rozmowy z dziewczynami.
- Kurwa, nie! - krzyknął Matt, kiedy poderwał się do góry. Spiorunował wzrokiem Nialla i Jade, którzy kilka sekund temu mieli małą sesję obściskiwania. - Najpierw Tommo, potem Hazz, teraz ty Nialler! Muszę znaleźć sobie dziewczynę.
Zaśmialiśmy się, ponieważ Matt był jedynym singlem w naszej grupie, teraz także Danielle i Liam byli wolni. Wiemy, że blondyn zawsze znajdował sobie dziewczynę do pieprzenia, ale to wcale nie oznaczało, że nie chce być z kimś na stałe. A widząc pary swoich przyjaciół całujących się, kiedy mają na to ochotę uświadomiło go to w przekonaniu, że najwyższa pora dorosnąć.
Pół godziny później wszyscy wyszliśmy z restauracji i zaczęliśmy wolnym krokiem wracać na kampus. Szłam za rękę z Louisem i patrzyłam w niebo. Było koło północy i mogłam zobaczyć gwiazdy, które migały do nas z góry. Była połowa marca, jednak noce były wyjątkowo zimne, dlatego po chwili chłopak otulił mnie swoją kurtką. Pocałowałam go w policzek dziękując mu, a kiedy stwierdziłam, że do akademika jest jeszcze długa droga zatrzymałam się i poczekałam chwilę aż chłopak się oddali, po czym wzięłam mały rozbieg i wskoczyłam Louisowi na plecy owijając nogi wokół jego talii. Oparłam się policzkiem o jego ramię i przylegałam do niego, jak mała małpka.
Wiedziałam, że się uśmiechnął, więc zrobiłam to samo.

***

Dwa dni przed naszym wylotem poszłam z Angelą i Jade na zakupy. Każda z nas potrzebowała kilku rzeczy, więc chodziłyśmy po sklepach przeszukując wieszaki pełne ubrań. Skończyłyśmy z nowymi strojami kąpielowymi, nawet jeśli każda z nas miała już jeden, a moja współlokatorka kupiła duży kapelusz, chociaż i tak wiedziałam, że go nie ubierze. Z wypchanymi torbami szłyśmy do samochodu, jednak Jade zaproponowała żebyśmy zaszły na kawę. Weszłyśmy do nowo otwartego Starbucks'a w samym środku centrum handlowego i zajęłyśmy miejsca przy szybie, która dawała nam widok na galerię. Wszystkie zamówiłyśmy Latte i czekając na kawę zaczęłyśmy rozmawiać. Właściwie to oceniałyśmy ludzi przechodzących po drugiej stronie szkła zazdroszcząc im świetnych ubrań i wyglądu, lub śmiejąc się, kiedy wyglądali jakby urwali się z cyrku.
- Patrzcie kto idzie! - krzyknęła szeptem Jade i głową skinęła w kierunku brunetki, która przechodziła koło kawiarni.
- Pierwszy raz widzę ją bez obcasów i makijażu - stwierdziła Angela i upiła łyk kawy, którą kelner postawił na naszym stoliku.
- To Eleanor, racja? - zapytałam chcąc się upewnić.
- Yup - odpowiedziały jednocześnie.
Chciałam powiedzieć coś jeszcze, ale zamarłam, kiedy zobaczyłam cheerleaderką wchodzącą do kawiarni. Rozejrzała się wokoło, aż jej wzrok wylądował na mnie.
- O kurwa - wyszeptałam, gdy dziewczyna zaczęła iść w naszą stronę.
- Co? - zapytały moje przyjaciółki, ponieważ nie wiedziały co wywołało u mnie taką reakcję i siedziały tyłem do brunetki.
- Nie patrzcie do tyłu - powiedziałam, jednak one nie posłuchały i odwróciły się za siebie, aż w końcu zobaczyły osobę, która była coraz bliżej nas.
- Jak chuj - mruknęła cicho Angela.
Wszystkie trzy zamilkłyśmy, jedynie Jade piła swoją Latte, a kilka sekund później przy naszym stoliku stanęła Eleanor. Spojrzałyśmy na nią jednocześnie ciekawe, czego dziewczyna od nas chce. Dziwnie było widzieć ją bez makijażu, ale mimo wszystko wciąż była ładna, czego jej zazdrościłam, jednak tylko trochę, bo była suką, więc nie chciałam być jak ona. Kolejną rzeczą, która się u niej zmieniła było to, że z jej twarzy zniknął ten bezczelny, kpiący uśmiech, którym raczyła mnie od samego początku. Brunetka odchrząknęła zwracając na siebie uwagę i tym samym przestałyśmy się na nią gapić z szeroko otwartymi oczami.
- Możemy porozmawiać? - zapytała, a w jej głosie nie mogłam wyczuć ani grama złośliwości czy pogardy.
To będzie ciekawa konwersacja...



____________________

Powiedział jej, że ją kocha! YAAAS! Mam nadzieję, że Wam się podobało (:
Kolejny, już ostatni rozdział zostanie dodany w następną środę, tak samo jak epilog, tylko, że ten tydzień później (:
Jako, że już jutro Wigilia (+urodziny Louisa) chciałam Wam życzyć Wesołych Świąt!
ily x

4 komentarze:

  1. Nie mogę się doczekać następnego (:
    Wesołych świąt ;) buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zwykle bardzo świetny rozdział
    Do nastepnego ♡♡ :-* :-*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem ciekawa o czym chce porozmawiać Eleanor hahahaha

    OdpowiedzUsuń
  4. Czy ktoś mi pomoże w którym rozdziale są urodziny Amy?

    OdpowiedzUsuń