piątek, 23 października 2015

Rozdział 25. Kocham cię bardziej, księżniczko.

Był poniedziałek po południu, a to oznaczało, że zostały dwa dni do Wigilii. Przez cały weekend, tak samo jak dzisiaj, siedziałam w pokoju i czytałam książki. Byłam oniemiała zawartością biblioteki. Co chwilę chodziłam do niej i wybierałam nowe książki. Można powiedzieć, że w przeciągu tych kilku dni przeczytałam więcej niż w ciągu ostatniego miesiąca.
Było mi trochę głupio, ponieważ przyjechałam w odwiedziny do ojca, a prawie wcale nie spędzałam z nim czasu. W sobotę był na jakiejś gali charytatywnej razem z Samanthą, więc miałam doskonałe usprawiedliwienie, dlaczego z nimi nie rozmawiałam, jednak i tak czułam się z tym źle.
Usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Odłożyłam na bok książkę Sparksa i podniosłam głowę do góry. Do pokoju weszła Samantha i uśmiechnęła się miło. Czy tak kobieta zawsze musi się uśmiechać?
- Przepraszam, że przeszkadzam. Za chwilę będzie obiad.
- Nie jestem głodna.
- W porządku. Peter kazał ci przekazać, że wróci późno wieczorem.
- Jasne - odpowiedziałam obojętnie, chcąc by blondynka jak najszybciej wyszła z mojego pokoju.
- Wiem, że mnie nie lubisz, ale mogłabyś postarać się mnie zaakceptować, skoro spotykam się z twoim tatą.
- To nie tak, że cię nie lubię. Po prostu gardzę wszystkim tym, co sobą prezentujesz.
- Co masz na myśli? - Samantha zmarszczyła brwi i skrzyżowała ręce.
- Spójrz na siebie. Wyglądasz tak perfekcyjnie, nienaganny makijaż, fryzura, ubrania od znanych projektantów - wymieniłam i spojrzałam na kobietę. Miała na sobie czarny kombinezon z dekoltem w szpic. Na jej szyi wisiał długi złoty łańcuszek z wielkim podłużnym brylantem, a uszy zdobiły takie same kolczyki. - Nie toleruję ludzi, którzy pokazują swoim wyglądem, że mają pieniądze.
Samantha się zaśmiała i przysiadła na moim łóżku.
- Nie jestem taka. Ten cały idealny wygląd jest tylko na ważne spotkania biznesowe lub wyjścia z twoim ojcem. Potrafię iść do pracy w dresach i włosach spiętych w niedbałego koka - wyjaśniła Sam i uśmiechnęła się miło.
- Więc skąd teraz wracasz?
- Miałam dzisiaj wigilię w pracy. Jako właściciel firmy musiałam chociaż raz przyzwoicie wyglądać.
- Więc nie jesteś jedną z tych snobistycznych dam?
- Zdecydowanie nie. Dla twojej wiadomości preferuję jeansy i buty na płaskim obcasie, a w wolnych chwilach słucham Iron Maiden.
- Nie wyobrażam sobie tego - powiedziałam kpiąco.
- Twój ojciec zagroził mi ostatnio, że się wyprowadzi, jeśli nie ściszę, cytuję "krzyków prosto z piekła"
Sam ostatnie słowa zamknęła palcami w cudzysłów i obie się zaśmiałyśmy. To prawda, ojciec nigdy nie lubił metalu czy rocka i zawsze się wściekał, kiedy Ryan testował wytrzymałość swoich głośników.
- Pójdę się przebrać, za piętnaście minut zejdź na dół, na obiad. Już ci nie przeszkadzam - powiedziała Samantha i wyszła z pokoju.

- Nie sprzątaj, po prostu wrzuć talerze do zmywarki - powiedziała Sam, kiedy skończyłyśmy jeść.
Przyrządzony przez moją macochę obiad był pyszny i byłam pod wrażeniem jej zdolności kulinarnych.
- Zrobione - powiedziałam, jak tylko ostatni talerz znalazł się w zmywarce.
- Więc, Amy. Wracasz do pokoju czy masz ochotę obejrzeć jakiś film z dziewczyną swojego ojca z idealnym makijażem i sukienkami od znanych projektantów - zapytała poważnie Samantha, jednak jej mina mówiła mi, że blondynka ze mnie kpiła.
- O boshe, Sam. Przepraszam, że cię tak oceniłam, myliłam się i głupio mi teraz.
Naprawdę zachowałam się jak ostatnia kretynka i źle się z tym czuję, że tak myślałam o dziewczynie swojego taty. W czasie obiadu dużo rozmawiałyśmy, Sam opowiadała mi o swojej pracy, która jest jej pasją, a ja mówiłam co chciałabym robić w przyszłości. W legginsach i luźnej koszulce ze spiętymi włosami w niedbałego koka, nie wyglądała jak ta poważna wyrafinowana kobieta, którą poznałam w swoje urodziny. Samantha była naprawdę miłą i ciepłą osobą, a ja postanowiłam, że podczas mojego pobytu w Londynie naprawię swoje relacje z nią.
- Jest okej. Ja też zbyt często oceniam ludzi po okładce. - powiedziała i uśmiechnęła się do mnie. - Więc co z tym filmem?
- Możemy coś obejrzeć.
- Idź do salonu i coś wybierz, a ja pójdę po wino.
Wstałam od stołu i przeszłam do salonu, gdzie rzuciłam się na miękki szary narożnik. Wzięłam ze stolika pilota i włączyłam dużych rozmiarów telewizor plazmowy wiszący na ścianie. Na ekranie pojawiła się czołówka mojego ulubionego serialu, dlatego postanowiłam, że będziemy go oglądać, a film zostawimy na później.
Usłyszałam za sobą kroki i do pomieszczenia weszła Sam z butelką wina i dwoma kieliszkami.
- Co oglądamy? - zapytała, po czym usiadła koło mnie.
- Oglądamy legen - wait for it - dary series! [1]
Zaśmiałyśmy się, a później Sam nalała nam wina do kieliszków.
- Widzę, że mój ojciec wciąż pije to samo wino - powiedziałam, kiedy upiłam łyka czerwonego trunku. Pamiętam, że to wino tata zawsze sprowadzał z Francji, ale nigdy nie miałam okazji go spróbować. Było wytrawne, ale smakowało mi.
- Na dole jest piwniczka z winami. Powinnaś zobaczyć całą jego kolekcję.
- Wyobrażam sobie. Tak właściwie, jak poznałaś mojego ojca?
- To było w kwietniu na jakiejś gali. Peter był sam, więc podeszłam do niego. Początkowo nie chciał ze mną rozmawiać, ponieważ się śpieszył, jednak w końcu się przełamał. Jakiś czas później spotkaliśmy się na kawie. Był przybity, ponieważ dowiedział się, że jego żona go zdradza.
- Moja matka zdradziła tatę? - zapytałam nie dowierzając.
- Spotykała się z jakimś Gregiem od dwóch miesięcy. Dodatkowo Peter powiedział mi, że stracił w wypadku syna. Było mu ciężko pozbierać się ze stratą dziecka, dlatego rzucił się w wir pracy.
- Szkoda, że całkowicie zapomniał, że ma jeszcze córkę - mruknęłam pod nosem.
- Amy, to nie tak. Twój ojciec nie wiedział jak sobie z tym radzić. Peter cię kocha. Kiedy przylecieliśmy do Nowego Jorku w twoje urodziny, zdał sobie sprawę, że cię zaniedbał i to także przez niego wpadłaś w depresję.
- Mój tata wiedział o moim załamaniu?
- Jakiś czas temu połączył wszystko w całość i był zdruzgotany, że zawalił jako ojciec - powiedziała smutno Sam.
- Było mi źle, że rodzice mnie zaniedbują. Zawsze dużo pracowali i zajmował się mną Ryan, dlatego odczułam taką stratę.
- Wiem jak to jest...
- Co masz na myśli? - zapytałam i spojrzałam na Sam.
- Miałam siostrę bliźniaczkę. Po opowieściach twojego taty, sądzę, że dogadywałaś się tak samo ze swoim bratem, jak ja z Lilian. Kiedy miałam piętnaście lat, Lil zachorowała na nowotwór. Pół roku później zmarła.
- Och, przykro mi - powiedziałam i przytuliłyśmy się.
- Jest w porządku, tylko nie mówmy już o tym- Sam jak zwykle posłała mi uśmiech.
Była cudowną kobietą. Niezależnie od sytuacji Samantha potrafiła wykrzesać z siebie odrobinę uśmiechu.

- Zobacz jak ona ma wypełnione usta - powiedziałam głośno. Byłam po trzecim kieliszku wina, a do mojego mózgu trafiła już odpowiednia ilość alkoholu.
- Usta? Spójrz na cycki! Tam jest więcej silikonu niż wina w naszej piwnicy!
Oglądałyśmy z Samanthą jakiś nieznany nam program o nieudanych operacjach plastycznych.
- Nie wiem jak ludzie mogą poddawać się takim zabiegom.
- Zapytaj swojej matki - powiedziała Sam i nalała nam kolejny kieliszek.
- O czym ty mówisz?
- Twoja mama wypełniała sobie zmarszczki. Jej facet Gregory czy jakoś tak jest chirurgiem w klinice plastycznej.
- Nie wiedziałam. Poznałaś moją matkę?
- Tak, jednak nie zostałyśmy przyjaciółkami. Twoja matka jak zobaczyła mnie z twoim ojcem rzuciła się na nas. "Jakim prawem spotykasz się z inną kobietą, kiedy jesteśmy małżeństwem" - Sam wymachiwała rękami i udawała głos mojej matki, a ja się głośno śmiałam.
- Pieprzysz!
- Twojej mamie trochę się popieprzyło, bo to ona zdradziła Petera, a ja zaczęłam spotykać się z twoim tatą we wrześniu, kiedy złożył pozew o rozwód.
- Kochasz mojego ojca?
- Tak - odpowiedziała szybko blondynka.
- Takiej odpowiedzi oczekiwałem.
Odwróciłyśmy się za siebie i zobaczyłyśmy mojego tatę opierającego się o framugę drzwi. Postawił teczkę na ziemi i odwiązał krawat, po czym podszedł do nas.
Tata pocałował Sam w usta, a następnie usiadł pomiędzy nami i objął ramieniem przytulając nas do siebie.
- To świetne uczucie, kiedy po całym dniu pracy, zastaję w domu dwie ukochane dziewczyny - powiedział tata, a ja równocześnie z Samanthą pocałowałam ojca w policzek.

***

- Wesołych świąt - powiedziałam, kiedy weszłam do jadalni.
Był wieczór, co oznaczało, że nadszedł czas na wigilijną kolację. Samantha i mój tata już siedzieli przy obficie zastawionym stole. Wszystkie potrawy kusząco pachniały, a ja byłam pod wrażeniem, że to wszystko przygotowała Sam, podczas gdy ja z ojcem ubieraliśmy choinkę i stroiliśmy cały dom.
Podeszłam do jednego z wolnych krzeseł i usiadłam, wygładzając moją granatową sukienkę.
Myślałam, że te święta będą inne, ale oczywiście nie obyło się bez przemówienia taty. Peter mówił o tym, że cieszy się, że tu jesteśmy, dlaczego kocha święta, a ja pierwszy raz miałam wrażenie, że te słowa są prawdziwe.
Kiedy składaliśmy sobie życzenia, zobaczyłam, że mój ojciec patrzy na Sam, takim samym wzrokiem, jakim dawno temu obdarzał moją matkę. Uświadomiłam sobie, iż byłam przeciwna rozwodowi rodziców, teraz wiem, że tacie wyszło to na dobre, ponieważ kocha Samanthę, a ona kocha jego.
- Myślę, że jutro pojadę do mamy - powiedziałam, po tym jak wzięłam kęs przepysznego Christmas Pudding.
- W porządku. Dzwoniłaś do niej? - zapytał tata.
- Nie. Może zrobię jej niespodziankę? - zasugerowałam.
- Powinna się ucieszyć, że przyjdziesz.
- To skoro Amy jutro będzie u Carli, może odpakujemy prezenty już dzisiaj? - zaproponowała Samantha.
- Świetny pomysł - powiedziałam równocześnie z tatą.
- Jaki ojciec, taka córka - Sam się zaśmiała, a chwilę później razem z ojcem dołączyliśmy do niej.

- Sam, to wszystko jest przepyszne, ale jeśli zjem jeszcze trochę moja sukienka pęknie w szwach - odezwałam się jakiś czas później, kiedy wszyscy kończyliśmy jeść świąteczną kolację.
Indyk i wszystkie inne potrawy były bardzo smaczne i gdybym nie zważała na swój wygląd, zjadłabym wszystko, co znajdowało się na stole.
- Jesteś chuda, dziecko. Sama skóra i kości - powiedział tata. Przewróciłam oczami, bo wcale nie jestem chuda.
- Peter, Amy dobrze wygląda - Sam zaczęła mnie bronić i puściła mi oczko.
- Ona się chyba lepiej zna, co? - ojciec się zaśmiał i czule spojrzał na swoją dziewczynę. - Czas na prezenty?
Wspólnie z blondynką zgodziłyśmy się. Posprzątałyśmy ze stołu, a mój tata w tym czasie uciekł do salonu, wymigując się od pomocy. Szybko się z tym uporałyśmy i poszłyśmy do pokoju, w którym był mój tata. Jak tylko weszłyśmy do pomieszczenia uderzył mnie intensywny zapach żywej choinki, która stała w kącie. W tle leciały jakieś świąteczne piosenki, co naprawdę wpasowywało się w świąteczny nastrój.
Wzięłam swoje zapakowane prezenty i wręczyłam je tacie i Sam. Dałam ojcu kalendarz i nowy segregator, ponieważ stary miał wypchany tysiącami dokumentów i ledwo się domykał. Sam dostała zegarek, który widziałyśmy wczoraj w centrum handlowym i się jej podobał. Był połączeniem sportowego stylu z elegancją w jednym i miał czarny kolor.
- Mam nadzieję, że ci się spodoba - powiedziała Samantha i wręczyła mi torebkę w renifery.
Zajrzałam do środka i zobaczyłam równo złożony czarny materiał. Wyjęłam ubranie, które okazało się sukienką. Podobała mi się. Była krótka, dopasowana i miała wycięcie ma plecach.
- Podoba się - odpowiedziałam i uściskałam Sam.
Podszedł do mnie tata i wręczył mi kopertę, którą kazał mi szybko otworzyć.
Wyjęłam biała kartkę i przeczytałam wszystko co było na niej zapisane. Otworzyłam szeroko oczy, ponieważ wow.
- Wiem, że chciałaś tam pojechać.
- Jejku, dziękuję - powiedziałam i przytuliłam ojca. - Tokio? Skąd wiedziałeś?
- Twój brat powiedział mi kiedyś, że chcieliście tam pojechać. To wycieczka dla dwóch osób - tata podrapał się po karku, nie będąc pewnym czy dobrze zrobił wspominając o moim nieżyjącym bracie.
Pamiętam jak w zeszłym roku rozmawialiśmy z Ryanem o tym, aby po moim zakończeniu liceum pojechać na wakacje do Japonii. Oboje chcieliśmy zobaczyć kraj kwitnącej wiśni i dowiedzieć się, czemu wszyscy są tak bardzo zafascynowani Tokio.
- To prawda. Dziękuję wam bardzo.
Przytuliliśmy się we trójkę, a następnie usiedliśmy na kanapie i obejrzeliśmy jeden z tych świątecznych filmów, które leciały w telewizji.

Było koło dziewiątej, kiedy tata zaproponował wieczorny spacer. Odmówiłam, ponieważ na dworze było zimno, a ja czułam się idealnie w ciepłym domu, przyglądając się płomieniom w kominku.
Zostałam sama i przez chwilę wpatrywałam się w ogień, po czym przypomniałam sobie o jeszcze jednym prezencie. Wzięłam kubek z herbatą i poszłam do swojego pokoju.
Otworzyłam walizkę i wyjęłam z niej pudełko. Usiadłam na łóżku i przez chwilę zastanawiałam się co tam może być. Zerwałam ozdobny papier, a następnie zdjęłam pokrywę pudełka. W środku znalazłam książkę Schmitta "Kiedy byłem dziełem sztuki", mówiłam o niej bardzo dawno temu Angeli i nie wierzę, że pamiętała o niej. Pod książka zobaczyłam jeszcze kwadratowe opakowanie obłożone ozdobnym papierem. Rozerwałam je szybko i okazało się, że moi przyjaciele kupili mi ostatnią płytę Little Mix. Kąciki moich ust uniosły się ku górze, bo prezenty były świetne.
Poszłam szybko do łazienki wziąć prysznic, a następnie wskoczyłam do łóżka, by zacząć czytać nową książkę. Na stronie tytułowej starannym pismem Angela napisała:
True friendship never ends
Ilysm ♡
Angela&Harry
Uśmiechnęłam się i zaczęłam lekturę.

***
(Louis)

"Wszystkiego najlepszego, Lou (: "
Stałem na balkonie i paliłem kolejnego papierosa, cały czas patrząc się w ekran telefonu. Nie oczekiwałem, że Amy złoży mi życzenia urodzinowe, ale moje serce zabiło szybciej, kiedy przeczytałem tą wiadomość.
Dziś były moje dwudzieste urodziny. Wszyscy moi przyjaciele zebrali się w domu mojego ojca, aby świętować, jednak ja nie byłem chętny. Co roku spędzałem urodziny w taki sposób i zawsze byłem szczęśliwy z tego powodu. Jednak nie dziś. Odkąd nie ma przy mnie Amy czuję się nikim. Zabrała ze sobą całe światło, którym mnie oświeciła. Miałem ochotę siedzieć całymi dniami w swoim pokoju i patrzeć w sufit. Byłem głupi, że pozwoliłem jej ode mnie odejść. Właściwie to byłem głupi, doprowadzając do tego, aby ode mnie odeszła.
- Louis? - usłyszałem głos Angeli.
Odwróciłem głowę i zobaczyłem moją przyjaciółkę wchodzącą wraz z Harry'm na balkon. Dziewczyna podeszła do mnie i położyła mi dłoń na ramieniu.
- Wszystko dobrze? - zapytała.
- Tak, skończę tylko palić i wrócę.
- Palisz od pół godziny - zauważyła i spojrzała na mnie znacząco. Nienawidzę jej, przysięgam.
- Zamyśliłem się, przepraszam.
- Louis, wszyscy widzą, że nie jesteś w nastroju do świętowania. Może po prostu sobie pójdziemy, a jutro i tak spotkamy się u Mike'a? - odezwał się Harry.
- Przestańcie. Nic mi nie jest. Nie obchodzi mnie już Amy, skoro się dla niej nie liczę - warknąłem na swoich przyjaciół, a moje serce błagało, żeby to co powiedziałem nie okazało się prawdą.
- Nie mówiliśmy o Amy - powiedziała spokojnie Angela.
- Cokolwiek. Jest okej, naprawdę. Zaraz przyjdę.
- Kiedyś bym ci uwierzyła, Lou - powiedziała Angela i podeszła do drzwi balkonowych.
- Jeszcze jeden prezent. Wiesz od kogo - powiedział cicho Harry i wręczył mi ozdobną torebkę.
Popatrzyłem jak moi przyjaciele wychodzą, a następnie otworzyłem torebkę. Ze środka wyjąłem małe pudełeczko, w którym znalazłem breloczek. Był z prostokątną zawieszką, na której widniało czarno-białe zdjęcie mnie i Amy. Pamiętam, że byliśmy wtedy u niej w pokoju i pierwszy raz zrobiliśmy sobie wspólne zdjęcie. Oczywiście, że musiała dać mi breloczek. Amy zawsze wściekała się na mnie, że noszę każdy klucz pojedynczo i kiedyś je wszystkie pogubię, ale nigdy jej nie słuchałem i jedyne co robiłem, to śmiałem się, ponieważ pięknie wyglądała z grymasem na twarzy. Wrzuciłem przedmiot do torebki, obiecując, że jak tylko wrócę do domu przypnę do niego klucze. Wyjąłem drugą znajdującą się w nim rzecz i otworzyłem w zdziwieniu usta.
Amy dała mi na urodziny album The Neighbourhood "I Love You". Byłem w szoku, ponieważ mówiłem jej o wielu płytach, które chciałem mieć w swojej kolekcji, a ona podarowała mi właśnie ten. W mojej głowie wszystko krzyczało, a ja nie wiedziałem co myśleć.
Dlaczego Amy miałaby mi dać album, którego tytuł mówił "Kocham Cię"? Lubię ten zespół i ona o tym wiedziała, ale może w ten sposób chciała mi coś przekazać. Tylko dlaczego nie powiedziała mi tego wprost i wyjechała z Nowego Jorku? No tak, przecież zapomniałem, że jestem dupkiem i wszystko spieprzyłem.
Wrzuciłem płytę to torebki i wyjąłem z kieszeni telefon i papierosy. Odpaliłem fajkę i zacząłem przeglądać listę kontaktów. Zanim zdążyłem wybrać odpowiedni numer usłyszałem otwierane drzwi balkonowe.
- Powiedziałem, że zaraz przyjdę, tak? - warknąłem nie odwracając się, żeby spojrzeć, kto przyszedł.
- Przepraszam.
Odwróciłem się i zobaczyłem stojącego przy drzwiach Tobiego.
- Nie wiedziałem, że to ty - natychmiast zmieniłem ton swojego głosu na łagodniejszy. - Co tu robisz?
- Przyszedłem po ciebie. Tort już jest, Lou - powiedział słodko chłopiec, a ja potargałem mu włosy.
- Daj mi chwilę, okej?
- Dlaczego nie ma Amy? - zapytał mój brat i owinął swoje drobne rączki wokół moich nóg. Spojrzałem na niego z zaciekawieniem. Zaciągnąłem się papierosem, zastanawiając się nad odpowiedzią. Wiem, że jeśli skłamię, on mnie na tym przyłapie.
- Amy wyjechała.
- Zostawiła cię? - uniosłem brwi do góry. Jak takie małe dziecko może być tak rozumne?
- Coś w tym stylu.
- Ale wróci, prawda?
- Mam taką nadzieję - powiedziałem i w myślach zacząłem się modlić, żeby Amy naprawdę wróciła.
- Kiedyś ty ją zostawisz - odezwał się Toby.
- Dlaczego tak myślisz?
- Bo palisz. Tatuś powiedział, że ci co palą szybciej od nas odchodzą. Ja nie chcę żebyś odchodził, Lou.
- Na pewno masz cztery lata, maluchu? - zapytałem ze zdziwieniem.
Zaśmiałem się pod nosem, bo to było komiczne. Czteroletnie dziecko było mądrzejsze i bardziej dojrzałe niż niejeden dorosły. Mimo że uważałem tego małego chłopca za swojego brata, nie mogliśmy być ze sobą spokrewnieni. Toby był bardziej inteligentny niż ja, a byłem od niego pięć razy starszy.
Skończyłem palić papierosa i wziąłem brata na ręce, dając mu wcześniej torebkę z moim prezentem. Wychodząc z balkonu, zostawiłem na parapecie paczkę papierosów, ponieważ nie chciałem żeby ich obecność w kieszeni jeansów zbytnio mnie kusiła.

***
(Amy)

- Amy, obudź się - usłyszałam głos Sam, a później blondynka delikatnie potrząsnęła mnie za ramię.
- Nie. Daj mi spać - powiedziałam i przewróciłam się na plecy, nie chcąc opuszczać ciepłego łóżka.
- Masz gościa. Nie powinnaś kazać mu na siebie długo czekać.
Kołdra została ze mnie zrzucona. Podniosłam się do pozycji siedzącej i przetarłam dłońmi zaspane oczy.
- Kto to taki? - zapytałam, zastanawiając się, kto mógłby mnie odwiedzić tutaj w Londynie.
- Dowiesz się jak zejdziesz na dół. Szybko.
Zerwałam się z łóżka i nałożyłam na stopy ciepłe puchate różowe skarpetki. Wyszłam z pokoju i zeszłam na dół.
Zatrzymałam się na ostatnim stopniu, ponieważ nie wierzyłam w to, co zobaczyłam.
Stał tam. Był odwrócony tyłem, ale po tych niesfornych włosach i jeansowej kurtce wiedziałam, że z moim tatą rozmawia Louis.
- Louis? - chłopak na dźwięk mojego głosu odwrócił się w moją stronę i uśmiechnął się do mnie tak pięknie, że kolana się pode mną ugięły. - Co tu robisz?
Podeszłam do niego, a ojciec powiedział, że zostawi nas samych. Spojrzałam w niebieskie oczy bruneta.
- Nie mam za dużo czasu, muszę zaraz wracać. Chciałem ci tylko coś powiedzieć - wyznał i uśmiechnął się tak, jak lubiłam najbardziej.
Zmarszczyłam brwi. Dlaczego Louis przyleciał z Nowego Jorku do Londynu tylko po to, żeby coś mi powiedzieć?
- Co takiego?
- Amy, kocham cię.
Otworzyłam szeroko oczy. Przesłyszałam się czy po prostu wariuję?
- Co?
- Kocham cię.
Do moich oczu napłynęły łzy, ponieważ to było spełnienie moich marzeń. Louis mnie kocha!
- Ja ciebie też kocham, Louis - powiedziałam i stanęłam na palcach łącząc nasze usta razem.
Całowaliśmy się powoli i delikatnie, wlewając w ten pocałunek całą naszą miłość. Louis objął mnie jedną ręką w talii, a drugą ujął mój policzek. Wplotłam palce w jego miękkie włosy przybliżając się do chłopaka jak najbliżej mogłam, pragnąc by pocałunek trwał wiecznie.
Kiedy odsunęliśmy się od siebie, popatrzyliśmy sobie w oczy. W niebieskich tęczówkach Louisa widniało głębokie uczucie, którym mnie darzył. Louis mnie kocha.
- Muszę już iść. Niedługo mam samolot - powiedział i uśmiechnął się smutno.
- Przeleciałeś tysiące kilometrów żeby powiedzieć mi, że mnie kochasz? - zapytałam lekko się śmiejąc, ponieważ dopiero co odzyskałam Louisa, a on już mnie zostawiał.
- Czekałem z tym wystarczająco długo, kochanie. Kiedy wracasz do Nowego Jorku?
- Powiem tacie, żeby zmienił mój lot na najbliższy, jaki się znajdzie.
Louis pokiwał głową. Odprowadziłam go do drzwi. Przytuliłam się do chłopaka i rozkoszowałam się przez chwilę jego cudownym zapachem.
- Kocham cię - powiedziałam i pocałowałam bruneta w policzek.
- Kocham cię bardziej, księżniczko.
Lou pocałował mnie w czoło i wyszedł. Stałam w drzwiach obserwując jak przechodzi przez podwórko i kieruje się do taksówki po przeciwnej stronie ulicy. Kiedy był w połowie drogi, odwrócił się żeby mi pomachać. Odmachałam mu i przez chwilę nie ruszaliśmy się z naszych miejsc uśmiechając się do siebie.
Usłyszałam głośny pisk opon i zobaczyłam jak pędzący samochód uderza w Louisa.

[1] Wypowiedź Barneya Stinsona z serialu "Jak poznałem waszą matkę"
legen-czekaj na to-darny serial

____________________

Jeśli chcecie mnie teraz zabić, zostawcie pod rozdziałem komentarz (:
Do następnego piątku! 

11 komentarzy:

  1. Piękne,po prostu płacze :-) :-*
    Czekam na next <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Co ty zrobiłaś Louisowi :((((((
    Jak mogłaś, po prostu nie wierzę, tak bardzo chce mi się ryczeć, jak on nie żyje to tego nie czytam. Nie no dobra, kogo ja oszukuję, mam nadzieję, że to nic poważnego:(((((

    OdpowiedzUsuń
  3. Z jednej strony chcę Cię zabić, za to co zrobiłaś, ale z drugiej, jak to zrobię, to nie dowiem się co będzie dalej, więc nie mam wyjścia i muszę zostawić Cię w spokoju!

    OdpowiedzUsuń
  4. O mój boże. Wszystko było takie piękne... Czemu mu to zrobiłaś? Jesu... 😭😭😭😭

    OdpowiedzUsuń
  5. Cooooo?!? Jezu czemu przeczuwałam, że tak to się skończy no czemu... :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękne,po prostu płacze :-) :-*
    Czekam na next <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Genialny rozdział! Wreszcie się pogodzili <3 Mam nadzieję że nic poważnego nie stanie się Louisowi :(

    OdpowiedzUsuń
  8. Legen-wait for it-dary fanfiction! :D

    OdpowiedzUsuń
  9. 59 yr old Administrative Officer Alia Breeze, hailing from Brentwood Bay enjoys watching movies like "Tale of Two Cities, A" and Leather crafting. Took a trip to Tyre and drives a Ford GT40. przejdz tutaj

    OdpowiedzUsuń