sobota, 20 czerwca 2015

Rozdział 7. To się nazywa obmacywanie.

(Louis)

Amy Diana Snow. Urodzona 09.11.1994 w Londynie.
Rodzice: Carla i Peter Snow, właściciele firmy farmaceutycznej PharmaCorp.
Rodzeństwo: brak wzmianki. Dziwne, powiedziała, że ma brata.
Od dwóch godzin przeglądałem informacje na temat współlokatorki Angeli, starając się znaleźć jakieś połączenie z tym co dziewczyna mówiła w niedzielę o Amy. Nie było nic konkretnego. Ta mała, urocza brunetka, nie skrywała za wiele. Przed sobą miałem jej szkolne zdjęcia, jedno z dyplomem inne z meczu koszykówki - należała do drużyny. Liam znalazł kilka zdjęć z jej znajomymi, prawdopodobnie z jakichś imprez. Amy była niczym niewyróżniającą się dziewczyną, jednak jej niewinność i nieśmiałość pociągały mnie. Jestem pewien, że wczoraj, kiedy spojrzeliśmy sobie w oczy, coś we mnie uderzyło. To było uczucie, którego nie czułem od czterech lat. Uczucie tak odległe, że prawie zapomniałem, jak smakuje. Ale jedno wiedziałem na pewno. Nie mogłem po sobie dać poznać, że coś czuję. Jestem kutasem. To mój mechanizm obronny. Bo co jeśli, dziewczyna, którą obdarzę uczuciem odejdzie. Wszyscy odchodzą, Emily miała być tą na zawsze, a odeszła. Wiedziałem, że kiedyś znajdzie się ktoś lepszy ode mnie, a ona mnie zostawi. Zostałem sam. I stałem się tym kim jestem. Facetem zaliczającym co noc inną panienkę.
Jedyne co mnie niepokoi to fakt, że nie chcę żadnej laski. Chcę tylko Amy. Może to naiwne, znam ją od czterech dni, ale wiem, że stała się dla mnie kimś więcej niż zwykłą dziewczyną, z którą mógłbym się pieprzyć. Jestem popieprzony.
Spojrzałem raz jeszcze na kartki leżące na moim biurku. Mój wzrok utkwił na artykule z internetu.
Londyn: nocny wypadek w spokojnej dzielnicy. Obok zdjęcie rozbitego samochodu, a w rogu ledwo trzymającą się na nogach dziewczyna. Amy. Drobne ciało i długie brązowe włosy. Byłem pewien, że to ona. Cały artykuł został z jakiegoś powodu zablokowany. Miałem dostęp tylko do tego zdjęcia i nagłówka i jedyne co mogłem robić, to zachodzić w głowę, o co do kurwy chodzi. Przypomniały mi się słowa Liama.
- Stary, strona została zablokowana zaraz po publikacji. Jestem pewien, że coś jest na rzeczy.
- Możesz się tego dowiedzieć? - spytałem.
- Postaram się, ale to może potrwać. Właściwie, co z tą dziewczyną? Czemu się nią interesujesz?
- Bo... bo tak. Dzięki za pomoc - mruknąłem, a Liam opuścił mój pokój.
Czy Amy miała wypadek? Spowodowała go? Zginął ktoś? Jeśli tak, to kto? Setki pytań przychodziły mi do głowy, a ja nie znałem odpowiedzi na żadne z nich.
Z moich rozmyślań wyrwało mnie pukanie do drzwi. Nie ruszyłem się od biurka, ale usłyszałem jak ktoś wchodzi do pokoju.
- Hej. Byliśmy umówieni na kosza, pamiętasz? - powiedział znajomy głos. Amy. W pośpiechu zebrałem wszystkie kartki i wrzuciłem je do szuflady. Odwróciłem się do dziewczyny.
- Cześć, jasne, że pamiętam - powiedziałem i przyjrzałem się jej. Miała na sobie czarny crop top, który odsłaniał jej płaski brzuch, jeansową kurtkę i granatowe obcisłe spodnie. Przez ramię miała przewieszoną sportową torbę.
- Jeśli jesteś zajęty nie ma sprawy, innym razem.
- Nie! Pójdę powiedzieć chłopakom, że przyszłaś - powiedziałem i wstałem od krzesła. Dziewczyna wciąż stała przy drzwiach - Chcesz się przebrać?
- Raczej - odpowiedziała z kpiącym uśmieszkiem.
- Możesz to zrobić w mojej łazience - wskazałem na drzwi po mojej prawej. - Pójdę po chłopaków.

***

Kiedy wróciłem do pokoju stanąłem jak wryty. Zastałem w nim Amy stojąca przy lustrze tyłem do mnie. Poczułem swoją twardniejącą erekcję napierającą na moje wąskie spodnie, bo kurwa, dziewczyna miała na sobie krótkie szorty odsłaniające zajebiste nogi i idealnie podkreślające jej krągły tyłek. Wiązała właśnie włosy w kitkę i jestem pewny, że nie zdawała sobie sprawy jaki efekt u mnie wywołała. Odchrząknąłem, dając znać, że jestem w pokoju. Brunetka odwróciła się twarzą do mnie. Spojrzała w dół na moje krocze, rumieniąc się i uświadamiając sobie, że to ona tak na mnie wpłynęła. Szybko odwróciła wzrok.
- Pójdę na dół i zaczekam tam na ciebie - powiedziała, nie nawiązując ze mną kontaktu wzrokowego.
- Angela też jest. Znajdziesz ją przy basenie - odpowiedziałem i chwyciłem z komody moje czerwone koszykarskie spodenki.
- Okej.
Po tym jak dziewczyna wyszła szybko zwaliłem sobie w łazience i doszedłem z myślą o jej tyłku. Przebrałem się i zszedłem na dół.
Kiedy wychodziłem na dwór przez drzwi tarasowe w salonie usłyszałem głośne śmiechy i piski. Zobaczyłem Angelę leżącą w czarnym bikini przy basenie na jednym z leżaków i czytającą książkę. Podniosła głowę, kiedy zasłoniłem jej dostęp do słońca.
- Lou, daj mi skorzystać z ostatnich promieni słońca w tym roku.
- Proszę cię, jesteś wystarczająco opalona - mruknąłem i przewróciłem oczami. Spojrzałem w lewo na chłopaków i Amy rozmawiających przy koszu. - Fajny strój tak przy okazji. Mogę stąd zobaczyć namiot w spodenkach twojego chłopaka.
- Zajmę się tym później - Angela zaśmiała się i popatrzyła z uśmiechem na Harry'ego, który nawiązał z nią kontakt wzrokowy i pomachałam jej. Rzygam tęczą, bo serio, oni są tak kurewsko słodcy.
- Idę grać. Wiesz komu masz kibicować, racja? - spytałem i zrobiłem "obserwuję cię" gest i odszedłem kawałek dalej.
Oczywiście nie obyło się bez kłótni o to, kto z kim będzie w drużynie. Ostatecznie skończyłem z Niallem i Harrym, a Amy, Zayn i Liam grali przeciwko nam. Mnie to odpowiadało, ponieważ byłem tym, który miał rywalizować o piłkę z dziewczyną. Początkowo gra przebiegała zgodnie z zasadami, jednak po pewnym czasie znudziłem się tym i przyciągnąłem do siebie Amy, łącząc jej plecy z moją klatą. Jedną ręką przytrzymywałem jej talię, kiedy drugą starałem się zabrać jej piłkę, i oczywiście przypadkiem musnąłem swoją dłonią jej cycki i tyłek.
- To się nazywa obmacywanie - powiedziała odrzucając piłkę do Zayna i odwracając się do mnie.
- Masz coś przeciwko? - zapytałem i spojrzałem na nią. Wyglądała niesamowicie mimo, że była zmęczona i ciężko dyszała. Amy spojrzała na mnie z nieśmiałym uśmiechem, po czym odbiegła krzycząc do mnie:
- Innym razem, kapitanie - a ja dosłownie zakrztusiłem się powietrzem, ponieważ słowa które wydostały się z jej pełnych ust brzmiały tak kusząco, że miałem zamiar zrobić to co rzekomo zaaprobowała.
Dziesięć minut później prowadziliśmy 28:16 a Liam zaczął się wkurzać, bo on nienawidzi przegrywać. Harry stwierdził żeby zrobić chwilę przerwy, po czym poszedł do Angeli na szybką sesję obściskiwania. Stałem z Niallem rozmawiając z nim o jutrzejszym treningu. Spojrzałem na Amy, która omawiała coś ze swoją drużyną, co musiało być zabawne, ponieważ nagle się zaśmiała i odrzuciła głowę do tyłu.
Wróciliśmy do gry. Amy właśnie była przy piłce, kiedy niespodziewanie Zayn do niej podbiegł i podniósł ją na swoje ramiona. Przebiegł do kosza, a ja usłyszałem za sobą krzyk Hazza.
- Co to kurwa ma być?
- Wsad za trzy punkty - odparł Liam i zaśmiał się.
Po tym jak Amy wrzuciła piłkę do kosza i złapała się obręczy żeby się ustabilizować, Zayn puścił ją i odbiegł. Dziewczyna zaczęła piszczeć.
- Zayn! Ściągnij mnie stąd - zarządzała. Mulat wybuchnął śmiechem.
- Sama zeskocz, mała.
- Jest za wysoko. Spadnę i się połamię - wywróciłem oczami. Kosz nie był wcale tak wysoko. Spojrzałem na Amy. Dobra, był wysoko. Jej stopy wisiały jakąś połowę drogi na dół, a ona opierała się ramionami o obręcz. Podszedłem pod kosz i spojrzałem w górę.
- Skacz, złapię cię. - powiedziałem.
- Na pewno? - zapytała niepewnie.
- Po prostu puść się - odpowiedziałem. Amy spojrzała na mnie z góry. Zobaczyłem jak zaciska powieki, po czym puściła obręcz i wpadła prosto w moje ramiona. Złapałem ją za biodra i postawiłem na ziemi. Stanęła twarzą do mnie. Spojrzeliśmy sobie prosto w oczy, a ja czułem przeskakujące pomiędzy nami iskry. Wiem, że Amy też to czułam, ponieważ jej brązowe tęczówki błyszczały dokładnie tak, jak wtedy, kiedy ją całowałem. Chłopcy musieli zauważyć tę dziwną aurę wokół nas, ponieważ Niall przerwał ciszę.
- Myślę, że na dzisiaj koniec. Padam ze zmęczenia - wszyscy się z nim zgodzili i poszliśmy usiąść na leżakach koło Angeli.
Był początek września, jednak wciąż było ekstremalnie gorąco. Wszyscy zrzucili koszulki, odsłaniając swoje umięśnione abs'y. Dziewczyna Harry'ego pozostała w stroju kąpielowym i każdy widział jak chłopak pożądliwie patrzy na jej ciało. Spojrzałem na Amy, która właśnie podciągała rękawy swojej bluzki do łokci. Rozszerzyłem szeroko oczy, kiedy zobaczyłem liczne, jedne przy drugim cięcia na jej lewym nadgarstku. Kilka było jeszcze świeżych, prawdopodobnie sprzed kilku dni. Ciągnęły się od jej nadgarstka do połowy drogi pomiędzy łokciem a dłonią. Dlaczego?

(Amy)

- Co to jest? - dobiegł mnie głos Louisa. Spojrzałam na chłopaka i zobaczyłam, że patrzy się na moje blizny. Reszta musiała go usłyszeć, ponieważ wpatrywali się we mnie zmartwionymi oczami.
- Pamiętacie, że jutro o siódmej idziemy do Mike'a? - spytała się Angela, odwracając ode mnie uwagę zebranych. Rzuciłam dziewczynie bezgłośne "dzięki". Pozostali skupili się na rozmowie, więc się odprężyłam. Rękawy pozostawiłam podwinięte, ponieważ i tak każdy już wiedział, więc to nie była tajemnica. Zaobserwowałam, że Louis wcale się nie odzywa oraz czułam na sobie jego wzrok. Po chwili wstałam z leżaka.
- Zaraz wracam - powiedziałam i wyszłam w ogrodu.
Udałam się na górę do pokoju Louisa, gdzie się przebrałam. Wyszłam na balkon postanawiając zapalić. Byłam w połowie papierowa, kiedy zorientowałam się, że nie jestem sama.
- Dlaczego to robisz? - spytał Louis i podszedł do mnie.
- Robię co? - odpowiedziałam pytaniem, udając, że nie wiem o co mu chodzi.
- Dlaczego się tniesz? - no to jedziemy. Wiem, że muszę mu powiedzieć, bo i tak będzie naciskał.
- Płacę za błędy przeszłości.
- Co masz na myśli? - zapytał ze zmarszczonymi brwiami patrząc mi prosto w oczy. Odwróciłam wzrok, ponieważ nie chcę żeby zobaczył bólu kryjącego się we mnie.
- Po prostu nie daję sobie czasem rady. To jakby. Chcę umrzeć, ale nie mam na tyle odwagi.
- Dlaczego?
- Dlaczego? Ponieważ tak już jest. Czy kiedykolwiek doświadczyłeś czegoś tak cudownego, że kiedy to zostało ci odebrane twoje życie było nie do zniesienia? - zatrzymałam się i zobaczyłam Louisa, który zdawał się rozumieć sens moich słów. - Ja tak miałam.
Przez chwilę panowała pomiędzy nami cisza, która stawała się coraz bardziej niezręczna. W końcu Louis się odezwał, a jego oczy były pełne szczerości.
- Tak. To znaczy. Wiem jak to jest. Nie chcę mówić ci o tym teraz, ani ty nie musisz mówić o sobie, ale chcę ci powiedzieć jedno. Cokolwiek, wiedz, że przestrzeń pomiędzy nami, trzyma wszystkie nasze sekrety. - wyznał, a ja stałam onieśmielona jego wypowiedzią. Później po raz kolejny przyłapałam się na niekontrolowanym wybuchu ze swojej strony.
- Dla bezpieczeństwa, powinniśmy ją zamknąć - powiedziałam i zamknęłam przestrzeń pomiędzy nami łącząc nasze usta i przytulając się do chłopaka. Brunet odpowiedział na pocałunek, który był delikatny i zmysłowy. Objął ramionami moją małą postać, a ja znów odczułam te poczucie bezpieczeństwa, którego doświadczyłam, kiedy pierwszy raz mnie przytulał.

***

Tego wieczoru, kiedy obie z Angelą leżałyśmy już w łóżkach, a ja słuchałam muzyki, postanowiłam porozmawiać z dziewczyną. Wyjęłam słuchawki z uszu i podniosłam się, opierając się plecami o ścianę.
- Angela - zaczęłam, dziewczyna podniosła głowę znad książki, którą czytała i poprawiła okulary. - Nie masz nic przeciwko, że idę z wami jutro na tę kolację?
- Nie. Czekaj. Co?! - wykrzyknęła brunetka i spojrzała na mnie swoimi zielonymi oczami w taki sposób, jakby wyrosła mi druga głowa.
- Louis mnie zaprosił - powiedziałam cicho.
- Co takiego?
- To co słyszałaś.
- Dobra, okej. To popieprzone. To znaczy, nie mam nic przeciwko żebyś z nami poszła. Jestem zdziwiona faktem, że Louis zaprosił kogoś na spotkanie z Mikiem. Nie zrozum mnie źle. On nigdy nikogo nie wziął ze sobą. Od roku raz na jakiś czas nasza paczka spotyka się z moim kuzynem i każdy mógł kogoś ze sobą wziąć. Jednak Lou zawsze przychodził sam, nawet zanim cała reszta się sparowała.
- Co w związku z tym?
- Nie wiem, ale to dziwne. Odkąd Louis cię poznał nie pieprzył jeszcze żadnej dziewczyny. Tak wiem, znacie się cztery dni, ale on potrafi mieć co noc jakąś laskę w swoim łóżku. No i jest jakiś taki trochę odległy, nie wiem. I jeszcze ta wczorajsza akcja w pokoju. Nie zapominajmy o grze w kosza. Sorry, ale każdy wyczuł te seksualne napięcie między wami, kiedy się obmacywaliście.
- Cokolwiek. Jak mam się ubrać na tę kolację?
- Jak tylko chcesz, ale najlepsza będzie spódnica i obcasy - odpowiedziała, a ja jęknęłam, ponieważ nie mam żadnej spódnicy. Angela zauważyła moją reakcję. - Mogę ci pożyczyć jakąś, mam ich pełno.
- Okej, tak myślę. W przyszłym tygodniu musimy się wybrać ma zakupy - powiedziałam. Dziewczyna klasnęła w dłonie.
- Zaczynam lubić cię coraz bardziej - zaśmiałam się. Nagle przypomniały mi się wczorajsze słowa Louisa.
- Mogę cię o coś spytać? - zapytałam.
- Dawaj. Cokolwiek chcesz.
- Louis powiedział mi, że ty i Harry jesteście najbardziej popieprzoną parą z waszej grupy. Dlaczego?
- Naszej grupy. Ty też do niej należysz - poprawiła mnie i zaczęła opowiadać. - Kiedy przyjechałam tutaj rok temu na studia nie znałam nikogo. Moja współlokatorka była straszną frajerką, więc nawet z nią nie rozmawiałam. Na pierwszych zajęciach poznałam Jade i Louisa. Jade mieszkała z Danielle. Lou zaprosił nas na imprezę bractwa, tam poznałyśmy pozostałą czwórkę. Chłopcy nie byli tacy jak są teraz. Oni wszyscy byli dupkami, którzy chcieli przelecieć laskę. Poznałam Harry'ego. Nasza znajomość była tak burzliwa na początku. Ciągle się kłóciliśmy i robiliśmy sobie na złość. Na jednej z imprez za dużo wypiłam i wylądowałam z nim na parkiecie. Kiedy alkohol trochę ze mnie wyparował poszliśmy do jego pokoju. Przespaliśmy się ze sobą. Po tym nie rozmawialiśmy ze sobą dwa tygodnie, aż w końcu ponownie wylądowaliśmy w łóżku. Harry powiedział mi, że nie bawi się w związki i zaproponował mi przyjaźń z korzyściami. Tak więc to wyglądało, a ja po pewnym czasie zdałam sobie sprawę, że się zakochałam. Ukrywałam to. Pod koniec drugie semestru dostałam propozycję studiowania w Stanford, a ponieważ nic mnie tu nie trzymało zgodziłam się. Powiedziałam o tym tylko Louisowi, naprawdę się zaprzyjaźniliśmy. Po egzaminach udałam się na lotnisko, gotowa na zmianę. Czekałam na swój lot, kiedy go zobaczyłam. Harry wbiegł zdyszany i przyciągnął mnie do siebie. Wciąż pamiętam te słowa: "Gdybym był dobry, pozwoliłbym ci zmienić szkołę. Ale jestem egoistą i nie pozwolę ci odejść, ponieważ cię kocham i chcę żebyś ze mną została." Od tamtego momentu zaczął się nasz związek. I jestem wdzięczna Louisowi, ponieważ to wszystko dzięki niemu. - zakończyła Angela i zobaczyłam, jak jej oczy robią się szklane na wspomnienia o swojej miłości.
- Boshe, to takie piękne - skomentowałam poruszona wyznaniem brunetki i pomyślałam, że też chciałabym znaleźć taką miłość jak ona.
- Oczywiście Harry wciąż jest dupkiem, jednak nie aż takim jak kiedyś. Zdarzają się nam kłótnie, ale wiemy, że dzięki temu nie jesteśmy idealni dlatego tak bardzo się kochamy. - wyznała.
Westchnęłam i położyłam głowę na poduszce. Nie rozmawiałyśmy już więcej, tylko powiedziałyśmy sobie "Dobranoc" , a Angela zgasiła światło.
Leżałam i patrzyłam się w ciemny sufit. Dużo myślałam. Louis, który według mojej współlokatorki jest inny, a to jakby za moją sprawą? Nie miałam pojęcia. Zastanowiłam się głębiej nad tym chłopakiem. Był przystojny, to fakt. Jego oczy wydawały się umieć przenikać do wnętrza mojej duszy. Jestem przekonana, że mimo pozorów które stwarza i reputacji dupka, Louis jest ciepłym człowiekiem i troszczy się o innych. Moment, w którym spojrzeliśmy sobie wczoraj w oczy przyprawiał mnie o dreszcze, ponieważ zdałam sobie sprawę, że coś we mnie uderzyło. Przy Louisie czuję się swobodnie i często nie kontroluję tego co mówię, jednak ten chłopak sprawia, że jestem szczęśliwa i od kilku dni nie myślę o tym, aby się pociąć. Cokolwiek to jest, wiem, że to w jego ramionach czuję się bezpieczna.
Po tym zasnęłam śniąc o brunecie z intensywnie błękitnymi oczami.

***

- Myślisz, że twój kuzyn nie będzie miał nic przeciwko abym też przyszła? - zapytałam następnego ranka, kiedy Angela przekopywała swoją szafę w poszukiwaniu ubrań na wieczorną kolację.
- Boshe, tak. Idziesz z nami, koniec. Łap - dziewczyna rzuciła mi dwa kawałki materiału. - Te na pewno będą dobre. Zresztą, jak wrócisz po zajęciach możesz poszperać w moich rzeczach.
Spojrzałam na to co mi dała. Były to dwie krótkie spódniczki. Jedna czarna, druga szara z czarnym paskiem. Obie były rozkloszowane i bardzo mi się podobały. Myślę, że znajdę do którejś z nich odpowiednie dodatki.
- Okej, dzięki - powiedziałam i położyłam ubrania na łóżku.
- Słuchaj, po zajęciach mam od razu trening, dlatego spotkamy się u Mike'a, okej?
- Jak się tam dostanę? - spytałam, ponieważ dotarło do mnie, że nie mam pojęcia, gdzie odbywa się kolacja.
- Pojedziesz z Louisem, naturalnie - odpowiedziała zwyczajnie Angela i puściła mi oczko.

***

Siedziałam czekając na zajęcia z muzyki na miejscu, które zajmowałam we wtorek. Po kilku minutach do sali weszli Louis z Niallem i ruszyli w moją stronę. Przywitali się ze mną i zajęli miejsca po moich bokach.
- Słuchaj, stary. Jak jedziesz dzisiaj do Mike'a - zapytał Niall wychylając głowę w stronę bruneta.
- Ugh, nie wiem. Przyjeżdżam po Amy o wpół do siódmej.
- Amy też jedzie? - zapytał zdziwiony Niall i spojrzał się na mnie. Skinęłam głową.
- Tak, zaprosiłem ją.
- To super. Ja jadę z Harrym, Angelą i Jade, bo dziewczyny mają trening. Zayn, Perrie, Liam i Danielle jadą razem, bo mają zebranie organizacyjne czegoś tam.
- Czyli wszystko ustalone - odpowiedział Louis i przelotnie spojrzał na mnie. Nasze oczy się spotkały, a chłopak uśmiechnął się do mnie. Poczułam, że rumienię się pod jego wzrokiem, dlatego wgapiłam się w swojego laptopa.

***

Wyszłam szybko spod prysznica i owinęłam się ręcznikiem, ponieważ ktoś dobijał się do drzwi. Za pół godziny miał przyjechać po mnie Louis.
- Pali się czy co - mruknęłam pod nosem i otworzyłam drzwi. - Louis? Co ty tu robisz? Nie miałeś być później?
- Tobie też cześć. Wpuścisz mnie? - odpowiedział a ja przepuściłam go w wejściu. Chłopak wszedł do pokoju. Miał na sobie czarną marynarkę, białą koszulkę z wycięciem w V, czarne wąskie spodnie i tego samego koloru vansy. Włosy miał uniesione na żel do góry. Był taki przystojny. Przez chwilę zachwycałam się wyglądem Louisa, aż w końcu się odezwałam.
- Będziesz musiał trochę poczekać, nie jestem jeszcze gotowa.
- Widzę - powiedział, kiedy usiadł na moim łóżku i uniósł znacząco brwi.
Zajęło mi równe dwadzieścia minut pomalowanie się, uczesanie i ubranie się. Zdecydowałam się na czarną spódnicę Angeli, błękitny crop top i czarne czółenka. Przez cały czas czułam na sobie wzrok Louisa, jednak nie byłam tym skrępowana. Kiedy skończyłam, poinformowałam bruneta, że jestem gotowa. Chłopak zdecydowanie się ucieszył.
- Nareszcie, kurwa - mruknął i podszedł do mnie popychając mnie na ścianę. Jego usta natychmiast odnalazły moje, a ja straciłam głowę, kiedy zaczęliśmy się całować. Kiedy odsunęliśmy się od siebie ciężko dyszałam oparta o ścianę, a Louis schował głowę przy zgięciu mojej szyi. Czułam jego ciepły oddech na obojczyku, kiedy się uspokajał. Zamarłam kiedy poczułam jego usta na swoim uchu. Musnął je lekko, a potem przygryzł jego płatek, a ja cicho jęknęłam.
- Masz pojęcie jak seksownie wyglądasz? - zamruczał przy moim uchu. Pokręciłam głową. - Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak ciężko jest mieć erekcję w tak wąskich spodniach.
Spojrzałam w dół, rzeczywiście.
- Och - było jedynym co mogłam powiedzieć.
- Czy możemy już jechać? - zapytał po chwili.
- Tak - chwyciłam torebkę. Wyszliśmy w pokoju, a Louis zaczekał aż zamknęłam drzwi.

***

Zajechaliśmy pod ogromną nowoczesną willę. Na podjeździe stały już dwa czarne Range Rovery, dokładnie takie same jak Louisa. Chłopak wyszedł pierwszy, a ja za nim.
- Reszta już jest - powiedział, kiedy szliśmy do drzwi.
- Skąd wiesz?
- Samochody - skinął głową w stronę pojazdów.
- Jeden jest Harry'ego, a drugi?
- Zayna. Tak właściwie każdy z naszej piątki ma to samo auto. Jest najlepsze.
- Nie myli się wam które jest czyje?
- Mamy tablice rejestracyjne - och, no tak.
Doszliśmy do drzwi, a chłopak zadzwonił dzwonkiem. Chwilę później otworzyła nam starsza kobieta, która jak mi później Lou powiedział, była gospodynią. Szłam za Louisem, kiedy dotarliśmy do salonu zobaczyłam resztę naszej grupy i profesora Crawforda. Zauważył nas jako pierwszy i podszedł się przywitać.
- Nareszcie! Witaj Louis - powiedział i uścisnął sobie dłoń z brunetem, po czym skierował wzrok na mnie.
- Jestem Mike. Ty musisz być Amy, racja? - skinęłam głową. - Miło mi cię poznać.
- Mnie również.
- Więc, stary. Powiedz nam. To twoja dziewczyna? - zapytał Mike. Wszyscy w pokoju wytrzeszczyli oczy i spojrzeli na nas. Wbiłam wzrok w drogie panele na podłodze, czując się zażenowana tą sytuacją. Poczułam dłoń Louisa obejmującą moją talię.
- Nie, przyjaźnimy się - odpowiedział, po czym spojrzał na mnie. Uśmiechnęłam się blado.
W salonie panowała krępująca cisza, którą przerwała gospodyni informując nas, że kolacja jest już gotowa. Wszyscy udaliśmy się do jadalni. Siedziałam pomiędzy Louisem i Angela, naprzeciwko Jade.
- Kto z was pije? - zapytał Mike, kiedy gospodyni podawała nasze dania.
- Kochanie, będziesz dzisiaj prowadzić? - zapytał Harry Angeli, na co ta się zgodziła. Louis i Perrie powiedzieli, że też nie będą pili. Mike nalał reszcie z nas po kieliszku białego wina. Kolacja mijała powoli. Wszyscy rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Dowiedziałam się, że Perrie należy do bractwa Omega i jest cheerleaderką. Jade zaznaczyła, że tylko Perrie jest tam normalna i różni się od reszty bez mózgów. Oczywiście wszyscy wybuchnęli śmiechem, jednak blondynka przyznała, że dziewczyna Nialla ma rację. Godzinę później, kiedy czekaliśmy na deser poczułam na swoim udzie czyjąś dłoń. Spojrzałam na Louisa, a ten schylił się do mnie.
- Nudzi mi się - szepnął tak, żebym tylko ja usłyszała. Popatrzyłam na niego. Jego oczy błagały, żeby stąd wyjść.
- Idziemy zapalić? - spytałam równie cicho.
Louis odchrząknął i przeprosił zebranych, po czym chwycił moją rękę i wyszliśmy z pokoju. Poszliśmy do ogrodu z tyłu domu. Na dworze robiło się ciemno. Chłopak wyjął z marynarki paczkę papierosów. Pozwolił mi pierwszej zapalić. Chwilę milczeliśmy, podczas gdy dym rozchodził się po moich płucach.
- Nie lubisz Mike'a? - spytałam.
- Lubię, to świetny gość. Kiedyś nawet paliliśmy razem trawkę.
- Ale nie chcesz tu być - stwierdziłam.
- Chciałbym cię gdzieś zabrać - wyznał po chwili. Spojrzałam na niego, żeby przekonać się, że niebieskie tęczówki spoczywają na mnie. - Jeśli się zgodzisz, oczywiście.
- Tak. Zaczekajmy do deseru i wtedy pójdziemy - zaproponowałam.
Wróciliśmy do domu. Ponownie zajęliśmy nasze miejsca. Angela rzuciła mi szybkie spojrzenie, jednak zignorowałam je. Chwilę później gospodyni przyniosła nam deser, którym okazało się być czekoladowe brownie i smakowało wyśmienicie. Po tym zamieniliśmy jeszcze kilka słów z zebranymi.
- Śpię dzisiaj w bractwie - szepnęła do mnie Angela, kiedy chłopcy rozmawiali o jakimś meczu koszykówki i nie zwracali na nas uwagi. Skinęłam tylko głową i uśmiechnęła się do niej.
- Okej, było nam naprawdę miło Mike, ale musimy już iść. Mam parę spraw do załatwienia i muszę odwieźć Amy do akademika. - powiedział Louis i podniósł się z krzesła. Również wstałam i pożegnałam się ze wszystkimi.
Kiedy siedzieliśmy już w samochodzie chłopak odwrócił się do mnie i szybko pocałował w usta. Okej.
- Gdzie jedziemy - zapytałam, kiedy odpalił silnik.
- Zobaczysz. Chcę coś sprawdzić - odpowiedział i puścił mi oczko. 

____________________


#SpacesLTff
Jeśli szanujesz mój czas poświęcony na pisanie rozdziału, zostaw po sobie komentarz! (:


1 komentarz: