piątek, 21 sierpnia 2015

Rozdział 16. Zadzwoniłaś do mnie tylko dlatego, że się bałaś?


- Mówiłam ci, że będziesz chora, ale mnie nie słuchałaś - powiedziała niedzielnego ranka Angela.
Przez to jak zmokłam w piątek rozchorowałam się. Głowa mi pękała, gardło bolało, miałam gorączkę i okropny katar. Czułam jakbym miała zaraz umrzeć. Właściwie to wolę umrzeć niż leżeć w takim stanie.
- Więcej nie wyjdę jak będzie padać - powiedziałam ochrypłym głosem i wbiłam głowę w poduszkę.
- Weź leki, chociaż i tak uważam, że powinnaś iść do lekarza.
- Prędzej umrę niż odwiedzę lekarza.
Podniosłam głowę i zobaczyłam Angelę kucającą przy moim łóżku. W jednej ręce trzymała pudełeczko z moimi lekami, a w drugiej jak przypuszczam, kubek z gorącą herbatą. Usiadłam na łóżku i wzięłam od swojej przyjaciółki tabletki. Szybko połknęłam kapsułki i popiłam je herbatą, parząc sobie język.
- Jak się czujesz? - zapytała z przejęciem Angela.
- Jakbym miała zaraz umrzeć - powiedziałam ochrypłym głosem i posłałam jej sztuczny uśmiech.
- Gdybyś mnie w piątek posłuchała i została w domu...
- Czy zawsze musisz być mądrzejsza? - przerwałam jej, ponieważ wiem, co chciała powiedzieć. Angela się zaśmiała i pogłaskała mnie żartobliwie po głowie.
- Zawsze. Idź spać, mała. Przyda ci się trochę odpoczynku.
- Ugh, nie mów na mnie mała - starałam się zabrzmieć groźnie, jednak przeszkodził mi w tym kaszel.
Angela zaśmiała się i podeszła do swojego łóżka i włączyła laptopa. Położyłam się ponownie i przykryłam kołdrą pod sam nos. Moje powieki stały się ciężkie, więc jak tylko je zamknęłam, zapadłam w głęboki sen.

***

Był poniedziałek, Angela właśnie wróciła z zajęć. Od trzech dni leżę w łóżku, a dzisiaj opuściłam dzień na kampusie. Wciąż czułam jakbym miała umrzeć. Moje gardło nadal mnie bolało i nie mogłam mówić. Gorączka pojawiała się tylko porankiem lub wieczorem, więc było trochę lepiej niż w sobotę, jednak nie czułam się na siłach, żeby podnieść się z łóżka, z wyjątkiem wizyt w łazience.
- Idę z Harrym na obiad. Chcesz coś? - zapytała Angela stając w drzwiach.
- Nie chcę nic jeść - odpowiedziałam, podnosząc głowę znad poduszki.
- Na pewno? Wyglądasz jakbyś schudła z cztery kilo.
- Lepiej dla mnie - odpowiedziałam, a dziewczyna pokręciła tylko głową.
- Mogę zostawić cię samą na noc? Chciałam iść na noc do Harry'ego?
- Tak, idź. Przecież nie umieram - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do brunetki.
- Okej. Trzymaj się, mała.
Jak tylko Angela wyszła z pokoju, ponownie się położyłam na miękkiej poduszce.

Obudziłam się o siódmej wieczorem. W pokoju było już ciemno. Zapaliłam lampkę na szafce nocnej i podeszłam do okna zasunąć rolety. Poszłam do łazienki i przemyłam twarz chłodną wodą. Było mi gorąco, więc zapewne znów miałam gorączkę. Wyszłam z łazienki i wstawiłam wodę na herbatę. W między czasie zmierzyłam temperaturę. Miałam 38,8° , więc postanowiłam wziąć coś na zbicie gorączki. Połknęłam tabletki i wróciłam do łóżka z kubkiem gorącej herbaty w ręku. Oparłam się o poduszki ułożone przy ścianie.
Na dworze była wichura i padał deszcz. Cieszyłam się, że jestem w swoim pokoju, w ciepłym łóżku. Piłam gorącą herbatę. Głowa mnie już nie bolała, więc było coraz lepiej.
Nagle na korytarzu usłyszałam głośny trzask. Wystraszyłam się. Odstawiłam herbatę na szafkę i po cichu podeszłam do drzwi sprawdzić czy są zamknięte. Przez szczelinę na dole widziałam, że na korytarzu było ciemno, jednak słyszałam dziwne szmery za drzwiami. Podskoczyłam, kiedy ponownie rozbrzmiał się głośny trzask i szybko wskoczyłam do łóżka. Z szafki chwyciłam telefon i wybrałam numer do osoby, do której nie planowałam zadzwonić. Odebrał po drugim sygnale.
- Amy? Coś się stało? - po drugiej stronie telefonu usłyszałam zdziwiony głos Louisa. Nie spodziewał się, że do niego zadzwonię.
- Możesz do mnie przyjechać? - zapytałam drżąc ze strachu. Chrypa w moim głosie nasiliła się, jednak teraz się tym nie przejmowałam.
- Co? Tak, jasne. Będę za piętnaście minut - odpowiedział i rozłączył się.
Siedziałam skulona na łóżku i patrzyłam na drzwi. Chciałam już żeby Louis do nich zapukał. Wciąż słyszałam szmery na korytarzu. Bałam się trochę. Dobra, naprawdę byłam wystraszona. Jedyne czego teraz potrzebowałam to silnych ramion Louisa wokół mnie.

***

Piętnaście minut później ktoś zapukał do moich drzwi. Ciągle drżąc podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Louis od razu wszedł do środka, a ja przytuliłam się do chłopaka. Był zaskoczony tym gestem, jednak zaraz odwzajemnił uścisk i przyciągnął mnie bardziej do siebie.
- Co się stało? - zapytał cicho i zaczął gładzić mnie ręką po plecach.
- Słyszałam coś na korytarzu i bałam się - wyznałam. Poczułam jak Louis cały się spina. Odsunął mnie lekko od siebie i spojrzał na mnie.
- Zadzwoniłaś do mnie tylko dlatego, że się bałaś? - nie był z tego zadowolony.
- Zadzwoniłam do ciebie, ponieważ potrzebowałam ciebie. Brakuje mi twojej obecności - powiedziałam szczerze. Tak, to była prawda. Tęskniłam za Louisem, dlatego zadzwoniłam do niego. Mój strach był tylko wymówką, którą starałam sobie wmówić.
- Brakuje ci mnie? - pokiwałam twierdząco głową. - Ja też za tobą tęskniłem. Nawet nie wiesz jak bardzo. Chodź tutaj.
Ponownie wtuliłam się w Louisa. Mimo, że czułam się okropnie przez chorobę byłam szczęśliwa. Znów jestem blisko Louisa i niczego mi nie brakuje.
- Boshe, jestem cała rozpalona - zauważył Lou. Przyłożył mi rękę do czoła. - Masz gorączkę.
- Wiem.
Odsunęłam się od bruneta. Rzeczywiście było mi gorąco. Podeszłam do łóżka i zdjęłam szarą bluzę Louisa. Rzuciłam ją na materac. Odwróciłam się do chłopaka. Chciałam coś powiedzieć, jednak przerwał mi duszący kaszel. Kiedy się uspokoiłam, wzięłam tabletki na kaszel i ból gardła.
Louis siedział na moim łóżku i przyglądał się co robię. Usiadłam koło niego i oparłam głowę o jego ramię. Chłopak objął mnie ramieniem. Siedzieliśmy w ciszy, jednak nie przeszkadzało to żadnemu z nas.
Kiedy zaczęłam się trząść, bo nagle zrobiło mi się zimno, Louis wziął swoją, moją bluzę i nałożył mi przez głowę. Włożył mi ręce w rękawy, z tym, że lewą dłoń trzymał dłużej niż prawą. Zapomniałam, że nie miałam bandaża, a mój nadgarstek zdobiło sześć cięć, które zrobiłam w poprzednią sobotę.
Ubrana, odsunęłam się od Louisa i usiadłam po turecku twarzą do jego boku. Wiedziałam, co za chwilę powie.
- Pocięłaś się - zauważył cicho. Wyruszyłam ramionami, ale zorientowałam się, że chłopak na mnie nie patrzył.
- Tak.
- Kiedy to zrobiłaś?
- W poprzednią sobotę.
- Zrobiłaś to przeze mnie, mam rację?
Nie odpowiedziałam. Do moich oczu napłynęły łzy, kiedy przypomniało mi się, jak czułam się w tamtą sobotę. Chłopak wziął to za potwierdzenie swoich przypuszczeń. Louis natychmiast znalazł się przy mnie. Przytulił mnie do siebie. Zaczęłam płakać i moczyłam biały T-shirt chłopaka.
- Przepraszam. Przepraszam za wszystko. To wszystko moja wina. Przepraszam, że musiałaś przeze mnie cierpieć - mówił głosem pełnym bólu. Kołysał mną powoli i całował w czubek głowy.
Kiedy uspokoiłam się całkowicie zaczęłam kaszleć. Czułam okropną suchość w gardle przez ten cały płacz.
- Wszystko okej? - pokiwałam głową, wciąż się dusząc.
- Chcesz coś? Może zrobię ci herbatę? - uśmiechnęłam się do Louisa. Był cudowny, kiedy się tak o mnie troszczył.
- Może być herbata - wychrypiałam.
- Wskakuj do łóżka - zarządził Lou.
Chłopak wstał i podniósł kołdrę do góry. Przykrył mnie do ramion i poszedł zrobić herbatę. Przyglądałam się jak poruszał się po moim pokoju. Louis był taki przystojny, dobry, troskliwy. Jestem w szoku, że przyjechał do mnie jak tylko zadzwoniłam, tym bardziej, iż wyrzuciłam go w piątek. Brunet spojrzał na mnie i posłał mi swój najpiękniejszy uśmiech, jak sądzę zarezerwowany tylko dla mnie. Odwzajemniłam uśmiech, a Lou puścił mi oczko. Zaśmiałam się cichutko. Kocham jak jest taki wesoły. Kocham go po prostu.
- Uważaj, gorące - powiedział Louis i podał mi kubek z herbatą. Swoją postawił na szafce nocnej i usiadł na łóżku obok mnie. Podniosłam się do pozycji siedzącej, opierając się o ścianę i zgięłam nogi w kolanach.
- Dziękuję.
- Potrzebujesz czegoś jeszcze? - potrzebuję ciebie, powiedziałam w myślach. Zamiast powiedzieć to głośno, pokręciłam przecząco głową i wzięłam łyk herbaty.
- Jak treningi? W środę mieliście mecz, prawda?
- Treningi męczące. Nie grałem w środę.
- Dlaczego? - zdziwiłam się. Louis był zafascynowany piłką nożną i nigdy nie opuściłby żadnego meczu.
- Nie byłem w stanie.

- Obejrzymy jakiś film? - zapytałam, kiedy wstałam by odstawić nasze kubki.
- Powinienem już iść.
- Zostań na noc, proszę - powiedziałam błagalnym tonem. Naprawdę chciałam żeby został.
- Chcesz żebym został? - pokiwałam z nadzieją głową. - Okej.
- Wybierz film. Jest ich kilka na moim laptopie, a ja idę do łazienki.

Kiedy wyszłam z łazienki Louis leżał na moim łóżku, a laptop był ułożony na kilku poduszkach koło kolan chłopaka.
- Co oglądamy?
- Ósmoklasiści nie płaczą.
- Serio?
- To jedyny film z twojej listy, który zniosę - wyznał chłopak.
Wzruszyłam ramionami. Wzięłam pudełko chusteczek z biurka i weszłam na łóżko.
- Będziesz płakać? - zaniepokoił się Louis.
- Mam katar, kretynie - mruknęłam i położyłam głowę na poduszce.
- Właściwie, jak się czujesz?
- Boli mnie głowa, gardło, czasem mam gorączkę. No i katar i ciągle łamie mnie w kościach. Czuję jakbym miała umrzeć.
- Może powinnaś iść do lekarza?
- Nie - przerwałam mu. - Oglądamy?
Louis włączył film i wyciągnął lewą rękę, umożliwiając mi położenie się na jego klatce. Z przyjemnością ułożyłam głowę na jego piersi o jedną rękę przełożyłam przez jego tors. Louis przyciągnął mnie bliżej siebie i otoczył ramieniem. Wtuliłam się bardziej w chłopaka i zaczęłam oglądać film.

- Amy? - zapytał Lou, gdy film się skończył. Trochę mi się przysnęło, bo nie pamiętam środka filmu.
- Tak?
- Powinniśmy porozmawiać - natychmiast się spięłam.
- Wiem.
- Naprawdę...
- Wiem, że musimy porozmawiać, ale nie dzisiaj, proszę.
- Okej, ale musimy to wyjaśnić.
- Wiem - westchnęłam. - Porozmawiamy o tym innym razem. Dzisiaj po prostu przy mnie bądź.
- Będę przy tobie tak długo, jak będziesz tego chciała - powiedział Louis i pocałował mnie słodko w czoło.
Przytuliłam się mocniej do umięśnionego torsu chłopaka. Brunet przykrył nas kołdrą. Zamknęłam oczy. Klatka piersiowa Louisa unosiła się w spokojnym rytmie, co przyciągało mnie do krainy snów. W tym momencie zapomniałam, że jestem chora. Byłam zadowolona, że jestem teraz z chłopakiem, którego kocham, mimo że nasza relacja wciąż była skomplikowana.
- Mogę cię o coś spytać? - zapytał nagle Lou.
- Ale nie muszę odpowiadać.
- Okej. Dlaczego ciągle chodzisz w mojej bluzie?
- Skąd wiesz?
- Niall i Angela mi powiedzieli. Jestem tylko ciekawy.
- Tęskniłam za tobą, a dzięki twojej bluzie wymyślałam sobie, że jesteś blisko mnie. To głupie.
- Nie jest głupie. Ja cały czas patrzyłem się na twoje zdjęcia - wyznał Louis i zaczął bawić się moimi włosami.
- Masz moje zdjęcia? - zdziwiłam się.
- Kilka z Wall Street, Brooklyn Bridge i w piątek zrobiłem ci zdjęcie jak czytałaś Tobiemu.
- Nie wiedziałam, że robiłeś zdjęcia. Pokaż mi je.
- Wszystko w swoim czasie, mała.
- Proszę? - podniosłam głowę i popatrzyłam na Louisa z miną małego kotka. Louis pogłaskał mnie czule swoją dużą dłonią po policzku, ale pokręcił przecząco głową. W akcie rezygnacji położyłam z powrotem głowę na jego piersi i zamknęłam oczy. Chłopak bawił się moim włosami, a ja pomału zapadałam w sen.
- Śpij już, moja księżniczko - wyszeptał cicho Louis. Uśmiechnęłam się w jego pierś i zasnęłam w swoim ulubionym miejscu na ziemi.

***

Obudziłam się czując przeszywające mnie dreszcze. Leżałam wtulona w półnagie ciało Louisa, który wciąż spał. Byłam przykryta kołdrą po samą szyję, jednak było mi zimno. Podniosłam się z łóżka i podeszłam do szafy po koc. Wzięłam leki i spojrzałam na telefon. Dostałam wiadomość ód Angeli.
" Zostawiam Cię samą na jedną noc, a Ty już sprowadzasz chłopaków. Rozumiem, że moja ulubiona para pogodziła się? Jak się czujesz? (: "
Uśmiechnęłam się do ekranu i napisałam odpowiedź.
" Z Louisem jest w porządku. Nie jesteśmy razem. Co do samopoczucia, jednak nie umieram (: "
Zerknęłam na godzinę. Była dziesiąta. Louis powinien być na kampusie. Odłożyłam telefon i podeszłam do łóżka.
- Louis. Wstawaj - powiedziałam i potrząsnęłam delikatnie jego ramię.
Chłopak otworzył swoje zaspane oczy i spojrzał na mnie. Uśmiechnął się do mnie i złapał za rękę.
- Co się stało? Wracaj do łóżka. Jesteś chora - powiedział ochrypłym od snu głosem.
- Louis, musisz wstawać. Masz dzisiaj zajęcia na kampusie.
- Nigdzie nie idę, zostaję z tobą. Nie zostawię cię, kiedy jesteś chora.
- Jesteś spóźniony i masz dzisiaj trening.
- Jeśli mnie teraz wyrzucisz więcej nie wrócę - zagroził mi Louis.
- Nie wyrzucam cię, nie chcę tylko żebyś przeze mnie opuszczał zajęcia.
- Nie zostawię cię tutaj samej, rozumiesz?
- A trening?
- Pójdę, bo to tylko dwie godziny. Zresztą mam jeszcze dużo czasu.
Westchnęłam zrezygnowana i położyłam się z powrotem do łóżka. Przytuliłam się do Louisa, a chłopak przykrył mnie kołdrą i kocem. Było mi tak dobrze...
- Jak się czujesz? - zapytał Lou, gdy zaczął gładzić moje włosy.
Zastanowiłam się nad tym przez chwilę.
- Nie mam już kataru, gorączki i nie łamie mnie w kościach - odpowiedziałam swoim zachrypniętym głosem. - Właściwie boli mnie tylko gardło.
- Fajnie brzmisz.
- Dzięki - powiedziałam udając obrażoną.
- Tylko się droczę kochanie - dodał szybko Louis i pocałował mnie w czoło.
Leżałam w ramionach chłopaka i myślałam o swoich nadchodzących urodzinach. Dzisiaj jest wtorek, a to już w niedzielę. Właściwie, nie planuję nic takiego, nie powiedziałam moim przyjaciołom, kiedy mam urodziny, tylko Louis wiedział, jednak chciałam być już w ten dzień zdrowa.
Przypomniałam sobie swoją osiemnastkę. Razem z Ryanem i moimi przyjaciółmi byliśmy na dużej imprezie w klubie. Nie pamiętam wszystkiego, wiem jedynie, że dobrze się bawiłam i za dużo wypiłam. Film mi się nie urwał, ale w mojej głowie aż za bardzo huczało od alkoholu. To nie tak, że to był pierwszy raz, kiedy piłam.
Przed śmiercią brata ciągle imprezowałam, wlewałam w siebie litry alkoholu, paliłam trawkę. Teraz jak o tym myślę, jestem zażenowana tym, jaka byłam niedojrzała. Żyłam od imprezy do imprezy. Nie przykładałam wagi do nauki. Wydaje mi się, że chciałam tym zwrócić na siebie uwagę moich rodziców, jednak tak się nie stało. Oni od zawsze byli zapatrzeni w firmę. Podejrzewam, że gdyby Ryan mnie nie kontrolował i nie był tym typowym najlepszym starszym bratem, uciekłabym z domu i wylądowałabym na ulicy.
Poczułam jak Louis przesuwa moje ciało na materac i wstaje. Spojrzałam na chłopaka.
- Co robisz? - spytałam, kiedy zaczął się ubierać.
- Idę po śniadanie, zaraz wrócę. Na co masz ochotę?
- Nie chcę nic jeść - odpowiedziałam i podniosłam się do pozycji siedzącej.
- Musisz jeść. Schudłaś przez tą chorobę.
- Nie jestem głodna - wciąż obstawiałam przy swoim.
- Amy...
- No co?
- Zjesz coś. Nie żartuję, nawet cię nakarmię.
- Raczej w to wątpię - mruknęłam.
- Nawet mnie nie wkurzaj! Chcesz wyzdrowieć?
- Może.
- Wobec tego idę po śniadanie.
- Ale... - ponowiłam swoje protesty.
- Tym razem nie wygrasz, kochanie - powiedział i pocałował mnie w skroń.
Patrzyłam jak chłopak wychodzi z pokoju, po czym rzuciłam się plecami na łóżko i zakryłam twarz ręką. Kocham Louisa, ale czasem bywa tak bardzo irytujący, że mam go dość.

***

- Będę za dwie godziny - powiedział Louis i pocałował mnie w czoło.
- Po prostu już idź - odpowiedziałam i lekko odepchnęłam od siebie chłopaka.
- Pilnuj jej, okej? - Louis zwrócił się do Angeli, która leżała na łóżku ze słuchawkami w uszach i pisała coś na laptopie.
- Jasne, Lou.
- Na razie, mała - zwrócił się raz jeszcze do mnie i pocałował w policzek.
Uśmiechnęłam się do chłopaka i popatrzyłam, jak wychodzi z pokoju.
- Nareszcie - mruknęłam zadowolona i opadłam na łóżko.
Angela się zaśmiała i spojrzała na mnie.
- Co jest? - zapytała.
- Mam dwie godziny spokoju - odpowiedziałam.
- Nie cieszysz się, że Louis jest tu z tobą?
- Cieszę się i to bardzo. Tylko że Lou opuścił dzisiaj przeze mnie zajęcia i spędził cały dzień ze mną, co chwilę pytając się czy czegoś nie potrzebuję, czy dobrze się czuję.
- Troszczy się o ciebie, to zrozumiałe.
- To dziwne, zważywszy na naszą sytuację.
- Wciąż nie doszliście do porozumienia? - zapytała Angela i przerwała pisanie.
- Powiedziałam, że nie chcę jeszcze rozmawiać o tym co się stało w poprzedni weekend. To znaczy, wiem, że Louis nie spał z Eleanor, ale nie chcę jeszcze o tym mówić. Na razie jest tak jakby tamto się nie wydarzyło.
- Ale wiesz, że będziecie musieli to wyjaśnić?
- Tak wiem.
- Kochasz go, prawda?
- Chyba tak, czemu pytasz?
- Bo mimo że jesteś chora, odżyłaś, kiedy Louis pojawił się przy tobie. Sorry, że to mówię, ale przez ostatni tydzień byłaś wrakiem człowieka.
- Tak też się czułam. Co piszesz? - zapytałam i podeszłam do łóżka swojej przyjaciółki.
Usiadłam koło niej i spojrzałam na ekran laptopa.
- To nic takiego. Pisałam to kiedyś, a teraz czytałam tylko i poprawiałam błędy.
- Mogę przeczytać?
- Możesz, ale nie mów o tym nikomu. Ostrzegam, że jest chujowe.
Wzięłam laptopa na kolana i zaczęłam czytać. Opowiadanie miało siedem rozdziałów i bardzo mi się podobało. Szkoda tylko, że Angela urwała to w środku. Jestem ciekawa dalszych losów Nadii i Davida, mogłoby być ciekawie.
Zaintrygowały mnie ostatnie słowa opowiadania: " Wszystkie te uczucia, które wywoływał u mnie ten cholernie przystojny miliarder były niesamowite. A ja zdałam sobie sprawę, że pierwszy raz od czterech lat się zakochuję. I nie miałam nad tym kontroli..." To trochę podobne do mnie. Louis wywoływał u mnie niesamowite uczucia i działał na mnie jak nikt inny w moim życiu. Podobnie jak Nadia zakochałam się w cudownym chłopaku i nie miałam nad tym żadnej kontroli.

***

- Wszystkiego najlepszego! - wykrzyknęła w niedzielę rano Angela.
Zmarszczyłam brwi i przetarłam zaspane oczy. Dzisiaj jest dziewiąty listopada, moje urodziny. Dzisiaj kończę dziewiętnaście lat. Właściwie powinnam skakać z radości, jednak to dla mnie nic wielkiego. Dzień jak co dzień. Nawet nie spodziewałam się, że Angela może wiedzieć o moich urodzinach. Spojrzałam na swoją współlokatorkę, która uśmiechała się do mnie promiennie.
- Dziękuję - odpowiedziałam i złączyłyśmy się w przyjacielskim uścisku.
Kiedy się odsunęłyśmy ktoś zapukał do pokoju. Angela podeszła do drzwi i je otworzyła. Do środka weszli Louis i Harry. Oboje się do mnie uśmiechali. Podeszli bliżej. Harry przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił życząc spełnienia marzeń. Chciałabym żeby moje marzenia się spełniły...
Po życzeniach od Harry'ego przyszła kolej na Louisa, który podszedł do mnie i złączył nasze usta razem. Kiedy chłopak przerwał pocałunek wciąż trzymając mnie blisko siebie, spojrzał w moje oczy. Zachwycałam się jego niebieskimi tęczówkami i prawie zapomniałam co się dzieje.
- Wszystkiego najlepszego, kochanie. - powiedział i pogłaskał mnie po policzku. Wtuliłam twarz w jego dłoń i zamknęłam oczy.
- Louis, powiedz jej! - naszą słodką chwilę przerwał Harry. Spojrzałam na chłopaka, który trzymał mnie w objęciach. Lou przygryzł wargę i uśmiechnął się do mnie.
- Bądź gotowa na siódmą wieczór. Będziemy świętować twoje urodziny.
- Co? Nie chcę żadnej imprezy - powiedziałam.
Nie czułam się na siłach żeby imprezować. Byłam już zdrowa, jednak nie odzyskałam jeszcze dobrego samopoczucia, po tygodniu choroby.
- To nic wielkiego. Będzie tylko nasza grupa - dodała Angela.
- Będzie super - powiedział Harry.
- No nie wiem - zaczęłam.
- Amy, proszę - Louis spojrzał na mnie tymi niebieskimi tęczówkami i to było oczywiste, że mu ulegnę.
- Dobra, zgadzam się - westchnęłam poddana, ponieważ wiedziałam, że nie wygram z tą trójką.
Wszyscy wydali z siebie okrzyk zadowolenia. Louis rzucił się na moje łóżko, a Angela i Harry stwierdzili, że idą po coś do jedzenia. Wzruszyłam ramionami, a oni wyszli.
Podeszłam do łóżka i chwyciłam leżący na szafce telefon. Usiadłam na materacu, jednak Louis wciągnął mnie na swoje kolana. Oparłam się o jego klatkę piersiową. Chłopak bawił się moimi włosami, a ja odczytywałam wiadomości z życzeniami. Dostałam życzenia od mamy, babci, wielu osób z rodziny i moich znajomych ze szkoły. Blair, Sam i Adam, moi starzy przyjaciele również wysłali mi życzenia i napisali, że musimy się spotkać, bo się za mną stęsknili. Prawdę mówiąc, ja za nimi wcale nie tęskniłam i nie chciałam się z nimi widzieć. Nie miałam już w nimi nic wspólnego, więc nie widziałam w tym sensu. Każdemu odpisałam, dziękując za pamięć i życzenia.
Odwróciłam głowę i spojrzałam na Louisa. Patrzył na mnie, jednak wiedziałam, że myślami był daleko stąd.
- Co jest? - zapytałam.
- Nic - odpowiedział i przygryzł wargę. Kłamał i dodatkowo postanowił zmienić temat. - Amy? Co byś powiedziała, żeby na twojej ścianie ze zdjęciami było nasze zdjęcie?
- Co? Chcesz ze mną zdjęcie? - zapytałam zaskoczona jego propozycją.
- No tak. Chciałbym mieć jakieś, na którym jesteśmy razem - wyznał.
- Daj telefon - powiedziałam i wyciągnęłam w jego kierunku dłoń.
Chłopak bez wahania podał mi swojego iPhone'a. Przesunęłam palcem po ekranie odblokowując telefon i byłam w szoku, kiedy na tapecie zobaczyłam siebie stojącą na Brooklyn Bridge. Nawet nie pamiętam, żebym widziała, jak Lou robi to zdjęcie. Uśmiechnęłam się do ekranu i włączyłam aparat. Ustawiłam na przednią kamerkę i odsunęłam telefon na długość swoich rąk, tak aby nasze twarze były widoczne na zdjęciu. Uśmiechnęliśmy się do aparatu i zrobiłam nam kilka zdjęć. Po pewnym czasie znudziły nam się zwykłe selfies, dlatego robiliśmy głupie miny lub jedno drugiego całowało w policzek. Kiedy skończyliśmy obejrzeliśmy wszystkie po kolei, a Louis ustawił sobie na tapetę ekranu blokady jedno z nich. Śmiałam się na nim, a brunet robił minę małpki. Podobało mi się, więc nie miałam nic przeciwko, że je ustawił.
Rzuciłam telefon Louisa na łóżko i poprawiłam się na jego kolanach, tak że siedziałam na nim okrakiem. Moje usta szybko odnalazły jego i zaczęliśmy się się całować. Jego język wszedł pomiędzy moje wargi, a ja wplotłam palce w jego włosy i lekko pociągnęłam za nie. Louis jęknął cicho, a następnie włożył dłonie pod koszulkę mojej piżamy. Odchyliłam głowę do tyłu, kiedy musnął moje piersi. Chłopak zaczął całować moją szyję, co było tak wspaniałym uczuciem, że cicho jęknęłam. Po chwili dłonie Louisa znalazły się z tyłu moich pleców, a ja zostałam położona na miękkim materacu. Owinęłam nogi wokół jego bioder i przyciągnęłam go bliżej siebie.
- Chcę żebyś poczuła się dobrze, chcę wiedzieć jak smakuje twoje ciało. Pozwolisz mi na to, księżniczko? - zapytał z głową przy mojej szyi.
Skinęłam tylko głową i na powrót złączyłam nasze usta. Czułam jak Louis zdejmuje moje szorty, co oznaczało, że jestem naga od pasa w dół. Byłam trochę skrępowana i wiedziałam, że moje policzki zdobią krwiste rumieńce.
- Bez majtek, popieram - mruknął Louis, kiedy pozbył się dołu mojej piżamy.
Chłopak zaczął całować wewnętrzną część mojego uda, a ja się spięłam.
- Poczekaj, Angela z Harrym mogą wrócić.
- To nie tak, że żadne z nich nie nakryło mnie w gorszych sytuacjach - skomentował Lou i pocałował szybko w usta.
- Louis...
- Zrobię to szybko, okej? - zapytał i popatrzył mi prosto w oczy.
Pokiwałam głową. Louis usiadł pomiędzy moimi nogami i wrócił do całowania wewnętrznej części mojego uda. Jego wargi paliły moją skórę, przez co z rozkoszy wyginałam plecy w łuk lub zginałam kolana. Było mi gorąco i zaczęłam cicho jęczeć, chcąc już poczuć język Louisa w sobie.
Nagle usłyszałam swój dzwoniący telefon. Oboje z Louisem westchnęliśmy w akcie frustracji. Staraliśmy się zignorować dzwonek, jednak na próżno.
- Odbierz - powiedział Lou i podał mi telefon. To tata.
- Halo? - zapytałam lekko dysząc.
- Amy, jesteś w akademiku?
- A niby gdzie indziej, jest wcześnie.
- Zejdź szybko na dół, to ważne - powiedział tata i się rozłączył.
Popatrzyłam na telefon i wzruszyłam ramionami. Okej?
- Co się stało? - zapytał Louis siadając obok mnie.
- To tata. Mam zejść na dół. Nie wiem o co chodzi - powiedziałam i podeszłam do szafy.
Szybko się ubrałam, nie przejmując się, że cały czas przyglądał mi się Louis. Wzięłam z łóżka telefon i podeszłam do drzwi ubrać trampki. Louis znalazł się obok mnie.
Wyszliśmy z pokoju, a chłopak zamknął za nami drzwi na klucz. Wziął mnie za rękę i zeszliśmy na dół.
Gdy wyszłam z budynku dotarło do mnie zimne listopadowe powietrze. Miałam na sobie tylko T-shirt. Lou przyciągnął mnie do siebie żebym nie zmarzła.
Rozejrzałam się dokoła. Mój wzrok zatrzymał się na srebrnym samochodzie stojącym na podjeździe, dokładnie przed schodami akademika. Obok niego stał mój tata i jakaś kobieta. Ruszyli w moją stronę. Kiedy do mnie podeszli zatrzymali się i uśmiechnęli szeroko.
- Wszystkiego najlepszego! - powiedzieli jednocześnie, a ja znalazłam się w żelaznym uścisku taty.

____________________
 
Każdy komentarz motywuje mnie do dalszego pisania :)
+ zapraszam na trailer :)
 

4 komentarze:

  1. Jezu,matko cudowne kocham to *.* dzisaj co 5mim sprawdzalam czy juz jest I to doslownie! Szkoda ze nie dodajesz czescej xd jezu ubustwiam cie💕

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten rozdział jest boskie <3 cieszę się że się już pogodzili :) nie mogę doczekać się następnego rozdziału masz mega talent :*

    OdpowiedzUsuń