piątek, 4 września 2015

Rozdział 18. Zazwyczaj gram albo się z kimś pieprzę.


(Amy)

- Louis, wyłącz ten pieprzony budzik - wyjęczałam i przykryłam głowę poduszką.
W pokoju dzwonił mój telefon, jednak ja nie miałam zamiaru wstać. Moja głowa dosłownie pękała, a każdy dźwięk drażnił moje uszy. Miałam ogromnego kaca, co było dziwne, ponieważ wczoraj nie wypiłam aż tak dużo.
Poczułam jak materac się ugina i Louis wstał z łóżka.
- Gdzie jest twój telefon?
- W kurtce.
- Nie ma go tutaj - powiedział ochrypłym od snu głosem chłopak.
- To w torebce. Proszę, wyłącz to, zaraz umrę.
Chwilę później doprowadzający mnie do szału dźwięk ustał, a ja odetchnęłam z ulgą. Zrzuciłam poduszkę i zobaczyłam Louisa wracającego do łóżka. Położyłam głowę na jego piersi i przymknęłam powieki.
- Dobrze się czujesz? - zapytał cicho głaszcząc moje włosy.
- Chyba mam kaca.
- Powinienem ci współczuć?
- Oczywiście - odpowiedziałam z sarkazmem.
Przerzuciłam rękę przez tors Louisa i wtuliłam się w niego mocno. Głowa mnie bolała, więc chciałam usnąć, aby mój kac minął.
- Za półtorej godziny musimy być na zajęciach - wyrwał mnie z drzemki łagodny głos Louisa.
- Nigdzie nie idę - zaprotestowałam i jeszcze bardziej przytuliłam się do chłopaka.
- Możesz tu zostać dopóki nie wrócę.
- Nie zostaniesz ze mną?
- Nie mogę. Mam dzisiaj trzy godziny treningu.
- Proszę? - zapytałam uśmiechając się słodko do Louisa.
- Naprawdę nie mogę.
Zrezygnowana wypuściłam chłopaka z moich objęć. Usiadłam na łóżku i kiedy pozbyłam się lekkich zawrotów głowy wstałam. Podniosłam ręce wysoko do góry i powyginałam się trochę, chcąc rozprostować zastane od snu kości.
- Pieprzyć to. Zostaję - powiedział Louis w momencie gdy moja koszulka uniosła się do góry, przez co chłopak miał doskonały widok na mój tyłek okryty wyłącznie cienkimi koronkowymi majtkami. Moja twarz natychmiast przybrała czerwony kolor, więc nawet na niego nie spojrzałam, tylko szybko weszłam do łazienki.
Gdy wróciłam do pokoju Louis leżał na łóżku z padem w dłoni i grał w Fifę na Xboxie. Weszłam na materac i położyłam się na piersi chłopaka, a jego ręce spoczęły na moich plecach. Przyglądałam się grze, jednak było to dla mnie zbyt nudne i nic z tego nie rozumiałam.
Nie rozumiem po co tylu chłopaków biega za piłką i strzela do bramki. Pamiętam kiedyś na lekcjach wf-u grałyśmy w nogę, ale skończyło się to dla mnie skręcona kostką, więc na zawsze znienawidziłam ten sport. Tak właściwie nigdy nie byłam fanką jakiegokolwiek sportu, to znaczy poza koszykówką, oczywiście. W każdym razie, zawsze wolałam czytać, słuchać muzyki lub robić cokolwiek innego, niż biegać albo zapisać się do drużyny siatkówki czy coś w tym stylu.
- Tak spędzasz dnie, kiedy nie chodzisz na zajęcia? - zapytałam Louisa, kiedy skończył mecz i wybierał sobie kolejnego przeciwnika.
- Zazwyczaj gram albo się z kimś pieprzę.
Natychmiast się spięłam, ponieważ mimo że nie byłam z Louisem, nie chciałam żeby sypiał z innymi dziewczynami. To by mnie chyba zabiło. Chłopak zobaczył moją minę, bo zaraz szybko dodał:
- To znaczy, to było przed tobą, kochanie.
- Och.
- Nie spałem z nikim odkąd pierwszy raz cię pocałowałem - wyznał Lou, a moje oczy gwałtownie się rozszerzyły. To się wydarzyło jakieś dwa miesiące temu.
- To dobrze - odpowiedziałam i złożyłam krótki pocałunek na piersi chłopaka. - Długo będziesz jeszcze grał? Która godzina?
- Tylko jeden mecz. Jest ósma rano.
- Okej- powiedziałam i wtuliłam się bardziej w Louisa przymykając powieki.

Poczułam jak ktoś bawi się moimi włosami. Otworzyłam oczy i przekręciłam się na plecy. Zobaczyłam Louisa patrzącego na mnie. Uśmiechnął się i pogładził mnie po policzku.
- Przepraszam. Nie chciałem cię obudzić - powiedział brunet, a ja przetarłam zaspane oczy.
- Jak długo spałam?
- Prawie cztery godziny. Dochodzi dwunasta.
- Co?! Mogłeś mnie obudzić.
- Słodko wyglądasz, kiedy śpisz, a ja mogłem dłużej pograć - odpowiedział mi i uśmiechnął się zadziornie.
- Chce mi się pić i jestem głodna - wyznałam i na potwierdzenie moich racji zaburczało mi w brzuchu.
Wstałam z łóżka i ruszyłam w stronę drzwi. Szybko jednak straciłam równowagę, ponieważ zakręciło mi się w głowie. Gdyby Louis w porę mnie nie złapał wylądowałabym na podłodze.
- Wszystko w porządku? - zapytał zaniepokojony.
- Jest okej. To przez to, że nie jadłam wczoraj za dużo.
- W takim razie chodź.

- Co chcesz zjeść? - zapytał mnie Louis.
- Naleśniki. Z czekoladą - powiedziałam i uśmiechnęłam się słodko do chłopaka.
- Jak sobie życzysz, księżniczko.
W tym czasie, kiedy Louis smażył dla nas naleśniki, podeszłam do lodówki i wyjęłam całą butelkę zimnej wody. Odkręciłam korek i wypiłam prawie całą na raz. Była to ogromna ulga dla mojego wysuszonego gardła. Czułam się lepiej niż rano, ale głowa wciąż mi jeszcze pulsowała. Trzymając resztę wody podeszłam do wyspy i usiadłam na stołku barowym. Położyłam łokcie na blacie i oparłam brodę na swoich dłoniach. Patrzyłam na Louisa, który stał do mnie tyłem i mieszał coś w misce. Nadal był w samych obcisłych białych bokserkach, dzięki czemu mogłam podziwiać mięśnie jego pleców i najlepszy męski tyłek, jaki kiedykolwiek widziałam. Właściwie to byłam pewna, że to jest najlepszy tyłek na całym świecie. Chciałabym go złapać za ten tyłek...
- Gapisz się, czuję to - zaśmiał się Louis, wyrywając mnie z fantazji na jego temat.
- Bo masz fajny tyłek - przyznałam, czując się pewną siebie i nie rumieniąc się. Powiedziałam to głośno, ponieważ brunet na mnie nie patrzył, więc nie czułam się skrępowana pod bacznym spojrzeniem jego niebieskich oczu.
Wiedziałam, że Lou uśmiechnął się na moją uwagę, ponieważ był dupkiem i lubił, kiedy ktoś prawił mu komplementy. Wywróciłam oczami, bo od samego początku, gdy go poznałam śmieszyło mnie to.

- Chcesz jeszcze?
- Nie. Dwa naleśniki to i tak za dużo - odpowiedziałam i odsunęłam od siebie talerz.
Skończyliśmy jeść naleśniki zrobione przez Louisa i muszę przyznać, że były pyszne. Wstałam od wyspy i zebrałam naczynia do posprzątania. Stanęłam przy zlewie i zaczęłam myć talerze. Byłam w połowie, kiedy poczułam dłonie Louisa na moich biodrach, które następnie przesunęły się na moje pośladki. Jego usta odnalazły moją szyję i zaczęły ssać i przygryzać wrażliwą skórę. Kiedy skończył pocałował miejsce kilka razy, a ja wiedziałam, że mam na szyi gigantyczną malinkę. Postanowiłam ignorować zachowanie Louisa i po chwili znudził się obcałowywaniem mojego karku i ramion, ponieważ zaczął błądzić rękami po moim ciele. Zapiszczałam, kiedy ścisnął w dłoniach moje pośladki. Usłyszałam cichy śmiech chłopaka, stłumiony moimi włosami, w którym skrył twarz.
- Skończyłaś? - wyszeptał mi do ucha.
- A ty? - odpowiedziałam starając się zachować powagę.
- Tak.
Lou położył dłonie na moich biodrach i odwrócił mnie twarzą do siebie. Przez chwilę patrzeliśmy sobie w oczy, po czym brunet schylił się łącząc nasze usta. Całowaliśmy się słodko i leniwie, a nasze języki wirowały wokół siebie. Stanęłam na palcach i złapałam się blatu, żeby nie stracić równowagi. Czułam motylki w brzuchu i ciepło budujące się w złączeniu moich ud. Gdyby nie brakowało mi tchu mogłabym stać tak cały dzień. Kiedy w końcu się odsunęliśmy od siebie uśmiechaliśmy się jak małe dzieci na widok ulubionej bajki.
- Uwielbiam twoje błyszczące oczy - wyznał Louis patrząc mi w oczy i pogłaskał po policzku.
- Uwielbiam twój uśmiech - odpowiedziałam, a Louis uśmiechnął się tak jak lubię najbardziej.
Staliśmy tak w ciszy, kiedy nagle przyszedł mi do głowy głupi pomysł. Zanurzyłam rękę w pianie i przyłożyłam ją szybko do Louisa. Zaczęłam się głośno śmiać i obserwowałam umazaną twarz chłopaka, która ze zdezorientowania przeszła do wkurzonej, aż w końcu zmieniła się na śmiejącą się.
- To był nieodpowiedni ruch z twojej strony - powiedział groźnie, jednak wciąż czułam wesołą nutę w jego głosie.
- Nie boję się ciebie - odpyskowałam mu szybko i uwolniłam się z uścisku chłopaka.
Chciałam mu uciec, jednak Louis był szybszy ode mnie i natychmiast mnie złapał, a następnie przerzucił mnie przez ramię. Złapał moje nogi i ruszył, jak sądzę kierując się ku schodom na górę. Cały czas piszcząc i śmiejąc się machałam rękami, żeby Louis mnie puścił. Kiedy zaczęliśmy wchodzić na górę moja koszulka zjechała w dół odsłaniając moje majtki. Byłam wdzięczna, że jesteśmy jedyni w domu, ponieważ nie chciałam żeby chłopcy z bractwa oglądali moją bieliznę.
- Louis, puść mnie -zażądałam i w akcie swojego niezadowolenia klepnęłam bruneta ręką w tyłek.
- Wszystko w swoim czasie, mała.
Nagle Louis zatrzymał się, po czym usłyszałam otwierane drzwi i zaraz po tym znaleźliśmy się w jego pokoju. Chłopak rzucił mnie na łóżko i sam wdrapał się na nie, tak abym nie zdążyła mu uciec. Złapał moje kolana i złączył je razem, a następnie usiadł okrakiem na moich udach. Louis uśmiechał się do mnie, a ja nie mogłam zrobić nic innego jak podnieść się do góry żeby złączyć nasze usta. Chłopak jednak się odsunął i przyparł moje nadgarstki do materaca. Patrzył na mnie z miną niewyrażającą żadnych uczuć i przez chwilę zastanawiałam się co się dzieje.
- Louis?
- Zamierzam...
Nie dokończył ponieważ naparł na mnie i zaczął łaskotać mnie po całym ciele. Jego duże dłonie znalazły się pod moją/jego koszulką i drażniły mój brzuch i dolną część pleców. Wyrywałam się z całych sił, jednak to było niemożliwe, ponieważ miałam przygniecione nogi. Machałam rękami śmiejąc się i piszcząc, podczas gdy Louis przyprawiał mnie o gęsią skórkę spowodowaną łaskotaniem. Kiedy schylił swoją głowę niżej, wykorzystałam okazję i złapałam go za szyję łącząc nasze usta. Całowaliśmy się niedbale, ponieważ ja nie mogłam złapać tchu, a Lou wciąż się śmiał. Chłopak złapał moją twarz w obie dłonie i pociągnął za dolną wargę. Nie opierałam się i chwilę później język Louisa wszedł w moje usta.
- Powiedział ci ktoś, że jesteś małym potworkiem? - zapytał Louis, kiedy oderwał się od moich ust, a ja całowałam jego szczękę.
- Może - odpowiedziałam i przygryzłam płatek jego ucha.
Oboje ponownie zaczęliśmy się śmiać. Brunet położył się na plecach i wciągnął mnie na siebie, tak że nasze klatki piersiowe się stykały. Louis głaskał mnie jedną ręką po plecach, a ja starałam się miarowo oddychać. Pocałowałam go słodko w usta.
- Boli cię jeszcze głowa? - zapytał po chwili, z miną jaką ja mam zarezerwowaną dla swoich genialnych pomysłów.
- Boli.
- Pozwól, że się tym zajmę.
Zamrugałam kilka razy, po czym Louis ponownie złączył nasze usta, a jego jedna dłoń powędrowała do moich majtek. Poczułam jak jego ręka muska moją kobiecość, a moja twarz zaczyna płonąć. Ból głowy ustał, kiedy chłopak wsadził we mnie jeden palec. Poruszał nim powoli w górę i w dół, momentami kręcąc nim kółka w moim wnętrzu. Zaczęłam cicho jęczeć, ponieważ czuć to było tak dobrze. Schowałam głowę w zgięcie przy szyi Louisa, kiedy brunet dodał drugiego palca i wyjęczałam jego imię. Ruchy w moim wnętrzu stały się szybsze, a ja głośno oddychałam, wiedząc, że jestem blisko. Podniosłam głowę i zaczęłam całować Louisa, chcąc mu pokazać, że to co robi jest dobre.
- Czy to dobre uczucie,księżniczko? - zapytał, a ja nie byłam w stanie mu odpowiedzieć, więc tylko pokiwałam głową ciężko dysząc.
Louis pocałował mnie w czoło i spowolnił swoje ruchy, jednocześnie je pogłębiając. Czułam jak uderza palcami w mój rozkoszny punkt, a w dole budowało się przyjemne ciepło. Wiedziałam, że byłam blisko, więc położyłam głowę na piersi Louisa i przymknęłam powieki. Palce chłopaka poruszały się w górę i w dół dopóki nie osiągnęłam szczytu, krzycząc głośno jego imię.
Kiedy fala mojego orgazmu odeszła, uświadomiłam sobie, że leżę na łóżku i tylko moja głowa spoczywa na nagiej piersi Louisa. Popatrzyłam w górę, żeby spotkać się z niebieskimi oczami wpatrzonymi we mnie. Chłopak pogładził mnie po policzku i pocałował w skroń.
- Uwielbiam patrzeć, jak dochodzisz, kochanie - powiedział, a ja jedyne co mogłam zrobić to się uśmiechnąć.

- Twój telefon dzwoni! - krzyknął Louis, kiedy wyszłam spod prysznica.
- Możesz odebrać? - odkrzyknęłam i owinęłam się ręcznikiem.
- Ale to twój ojciec.
Jak tylko usłyszałam, że dzwoni mój tata szybko wyszłam z łazienki i zabrałam telefon z ręki Louisa. Nie speszyłam się faktem, że stoję przez chłopakiem w samym ręczniku, w końcu i tak widział mnie już nagą. Przesunęłam palcem po ekranie i przyłożyłam swojego iPhona do ucha.
- Halo?
- Cześć, córeczko. Jak się wczoraj bawiłaś? - zagadał tata. Wywróciłam oczami na jego powitanie i spojrzałam na Louisa siedzącego przed laptopem.
- Było super. Najlepsze urodziny jakie miałam.
- Cieszę się.
- Czemu dzwonisz? - zapytałam, ponieważ dobrze wiedziałam, że mój ojciec nigdy nie dzwoni bez powodu.
- Sam pyta się kiedy zjemy razem kolację. Bardzo cię polubiła.
- Z wzajemnością - odpowiedziałam z sarkazmem. - Jaki dzień proponujesz?
- Czwartek?
- Chwila, muszę zapytać Louisa - odpowiedziałam i zakryłam głośnik. Podeszłam do biurka, gdzie siedział brunet. - Kolacja z moim tatą i blondi. Pasuje ci czwartek?
- Nie mogę, może być środa? - odpowiedział Louis i popatrzył na mnie znad ekranu swojego MacBook'a. Wróciłam do rozmowy z tatą.
- Nam obojgu pasuje tylko środa.
- W takim razie środa. Sam zarezerwuje nam stolik w restauracji i wyślemy ci adres.
- Jasne, do zobaczenia.
- Pa, córeczko.
Rozłączyłam się zanim tata zdążyłby dodać coś jeszcze i rzuciłam telefon na łóżko. Podeszłam do Louisa i stanęłam za nim, kładąc dłonie na jego ramionach.
- To będzie najgorsza kolacja w moim życiu, przysięgam - mruknęłam zdegustowana.
Louis odwrócił się na krześle, położył ręce na moich biodrach ustawiając mnie pomiędzy jego nogami i spojrzał na mnie.
- Nie będzie tak źle, obiecuję
- Może powinnam zapisać się do kosmetyczki i zrobić sobie paznokcie albo iść do fryzjera lub solarium?
- Nie musisz nic robić, wyglądasz idealnie - powiedział Lou i potarł kciukami moje kości biodrowe.
- Ale Sam jest taka perfekcyjna, rzygać mi się chce jak na nią patrzę. Założę się, że jej twarz jest gładka jak tyłek niemowlaka.
- Nie chciałbym całować tyłka niemowlaka - stwierdził Louis i pociągnął mnie na swoje kolana.
Byłam w samym ręczniku, jednak żadnemu z nas to nie przeszkadzało. Okręciłam nas na fotelu, tak że siedzieliśmy przodem do ekranu laptopa. Moje oczy szeroko się rozszerzyły, gdy zobaczyłam, że tapetę Louisa stanowi kolaż moich zdjęć. Na jednym czytałam Tobiemu, na innym stałam na Brooklyn Bridge. Było też kilka naszych wspólnych zdjęć z wypadu na kręgle z Angelą i Harrym.
- Na tym jesteś taka mała - powiedział Lou i wskazał na zdjęcie mnie pod Statuą Wolności.
- Nie jestem mała, ta Statua jest ogromna - poskarżyłam się i spojrzałam morderczym wzrokiem na chłopaka, który kpił z mojego niskiego wzrostu.
Louis zaśmiał się i przyciągnął mnie bliżej siebie. Oparłam się plecami o jego pierś i wróciłam wzrokiem na ekran.
- Skąd jest to zdjęcie? - zapytałam wskazując na największą fotografię na samym środku. Przedstawiała mnie i Louisa całujących się w jakimś tłumie. Wyglądaliśmy na nim tak cudownie, jakbyśmy byli we własnej bańce, jak dwójka zakochanych w sobie ludzi...
- Angela je wczoraj zrobiła. Nie miałem o tym pojęcia dopóki mi go nie wysłała.
- Ja też nie wiedziałam. Jest cudowne.
- Mi też się podoba - odpowiedział mi Louis i potarł nosem mój policzek.

***

Była środa wieczór, Louis miał przyjechać po mnie za pół godziny, abyśmy mogli udać się na kolację z moim ojcem i Samanthą.
- Twoja macocha zarezerwowała stolik w najdroższej restauracji w całym Nowym Jorku - powiedziała Angela,szukając informacji w internecie na temat lokalu, do którego się wybieramy.
- Nie gadaj - mruknęłam i przewróciłam oczami, po czym kontynuowałam prostowanie swoich włosów.
- Mówię serio. Więc sorry, mała, ale musisz ubrać się elegancko.
- Nie mów mi nic o elegancji, stylu i idealnym wyglądzie, Jestem pewna, że blondi spędziła dzisiejszy dzień w spa, z maseczkami na twarzy i kąpieli w kozim mleku - odpowiedziałam z sarkazmem.
- O boshe, przecież to obrzydliwe.
- Nie pasuję do niej. Samantha to kobieta z klasą z nienagannym makijażem i sukienkami od Prady, a ja jestem typową chłopczycą, która woli jeansy od spódniczek.
- Rozumiem cię. Też nienawidzę się stroić, no chyba, że jest impreza lub jakaś inna okazja i naprawdę muszę dobrze wyglądać. Moja była przyjaciółka nosiła zawsze szpilki i spódniczki, a ja się czułam jak odludek przy niej idąc w trampkach.
- Nie jesteś odludkiem. No może trochę. A propo spódniczek. Na dworze jest zimno, więc mogę iść w spodniach?
- Jeśli to są czarne eleganckie spodnie, to tak.
Skończyłam prostować włosy, nałożyłam makijaż i podeszłam do szafy wybrać ubrania. Wybrałam czarną koszulową bluzkę z białym kołnierzykiem na szerokich ramiączkach, czarne eleganckie proste spodnie i błękitne szpilki. Nałożyłam na rękę bransoletkę od Louisa, z którą się nie rozstawałam i przejrzałam się w lustrze. Wyglądałam dobrze.
Resztę czasu spędziłam na rozmowie z Angelą, która siedziała na swoim łóżku z obowiązkowym kubkiem herbaty w ręku.
- Chwila. Jak to oni myślą, że Louis jest twoim chłopakiem? - zapytała zdziwiona Angela.
- Tata się o to zapytał, ale żadne z nas nie potwierdziło - odpowiedziałam, po czym szybko dodałam - Ani nie zaprzeczyło.
- Oboje jesteście dziwni. Szalejecie na swoim punkcie, ale ze sobą nie jesteście.
- Co z tobą i Harrym? Podobno mieliście być przyjaciółmi z przywilejami, a oboje się zakochaliście - zakpiłam.
- Dobra, dobra, pani przemądrzała. Zmieniasz temat, bo wiesz, że mam rację. Jesteście dziwni i cholernie słodcy.
- Cokolwiek - odpowiedziałam i przewróciłam oczami.
Wzięłam paczkę papierosów i wyszłyśmy na balkon zapalić. Było ciemno i zimno, a ja zaczynałam się denerwować kolacją. Kiedy skończyłam palić, weszłyśmy do środka i dokładnie w tym momencie zadzwonił mój telefon. Louis napisał mi, że będzie u mnie za dwie minuty. Chwyciłam klucze i ubrałam swoją czarną skórzaną kurtkę.
- Możliwe, że nie wrócę na noc - powiedziałam Angeli, kiedy trzymałam dłoń na klamce.
- Baw się dobrze - odpowiedziała moja przyjaciółka i puściła mi oczko.

- Hej - powiedziałam, jak tylko wsiadłam do ciepłego samochodu.
Louis od razu ruszył, a ja podałam mu adres restauracji. Spojrzałam na chłopaka. Miał czarną koszulę z długim rękawem zapiętą pod samą szyję i swoje czarne rurki.
- Cześć. Ślicznie wyglądasz.
- Dziękuję. Jak ci minął dzień? - zapytałam chcąc nawiązać z chłopakiem rozmowę.
- Trener dał nam wycisk, ale jakoś to przeżyłem. Całe szczęście, że jutro lecimy z Harrym i Niallem do Chicago.
- Do Chicago? Po co?
- W piątek jest koncert The Neighbourhood i dodatkowo odwiedzamy naszego kumpla, Seana. Mówiłem ci o tym - powiedział Lou, spoglądając na mnie przelotnie.
- Mówiłeś, że to za tydzień.
- Powiedziałem tak tydzień temu - zauważył.
- Och, przepraszam, zapomniałam. O której macie samolot?
- O ósmej rano, jak wrócimy do mnie muszę się jeszcze spakować.
- Oczywiście, ze robisz to na ostatnią chwilę - prychnęłam i przewróciłam oczami.

Dziesięć minut później Louis zaparkował przed restauracją. Wysiedliśmy z samochodu i weszliśmy do lokalu. Podałam kelnerowi swoje nazwisko, a ten poprowadził nas do odpowiedniego stolika. Z każdym krokiem byłam coraz bardziej zdenerwowana, więc złapałam Louisa za rękę, ponieważ dzięki temu mogłam się odrobinę uspokoić. Kelner zaprowadził nas przez główną salę do mniejszej prywatnej z jednym stolikiem, przy którym siedział już mój tata i Samantha.
- Będzie dobrze - wyszeptał mi do ucha Louis, a ja przybrałam uśmiechnięty wyraz twarzy.
- Nareszcie jesteście! Siadajcie - przywitał nas tata, a my zajęliśmy miejsca naprzeciwko nich.
Siedziałam na wprost Samanthy, która uśmiechała się do mnie przyjaźnie. Przy stoliku panowała niezręczna cisza, nikt nie wiedział co powiedzieć. Zaczęłam się wpatrywać w śnieżnobiały obrus na stole. Przyglądałam się delikatnie widocznym wzorom na materiale. Moje zajęcie przerwał kelner, który podszedł do nas.
- Czego się napijecie? - zapytał mój tata.
Wymieniłam się z Louisem spojrzeniami, po czym poprosiłam o kieliszek białego wina. Tata również je zamówił, a Samantha wybrała czerwone. Kelner przyjął nasze zamówienie i odszedł.
- Jak się udało przyjęcie? - zapytała miło Sam. Liczyłam, że to ktoś inny przerwie milczenie.
- Było wspaniale.
- Opowiedz coś więcej - zachęcił tata i upił łyk wina, które przyniósł nasz kelner.
- Właściwie to mieliśmy się spotkać naszą grupą w klubie Ashtona, naszego dawnego sąsiada, pamiętasz tato? - ojciec skinął głową, więc kontynuowałam. - Okazało się, że przyszło całe bractwo i jeszcze kilka osób. Dostałam najlepszy prezent, jaki mogłam sobie zamarzyć.
Poczułam jak Louis pod stołem sięga po moją dłoń, ponieważ wie, że nawiązuje do jego prezentów.
- Należysz do bractwa? - spytała Samantha.
- Ja nie, tylko Louis.
- Co to za najlepszy prezent? - dopytywał zaciekawiony tata.
- Prywatny koncert Eda Sheerana - i to, dodałam w myślach i złapałam się za nadgarstek, na którym była bransoletka od Louisa, po czym nawiązałam kontakt wzrokowy z chłopakiem i uśmiechnęliśmy się do siebie nieśmiało.
- Od kogo taki prezent? - zapytała Samantha.
- Louis zorganizował całe przyjęcie, to jego zasługa - odpowiedziałam i ponownie splotłam pod stołem nasze palce.
Po tym przyszedł kelner przyjąć zamówienia, wybrałam pierwszą lepszą potrawę jaką zobaczyłam w menu. Zauważyłam, że kelner, który był niedużo starszy ode mnie stale mi się przyglądam i widziałam mordercze spojrzenie Louisa, jakim obdarzał chłopaka. Był zazdrosny, ale nie mógł z tym nic zrobić, ponieważ przy stoliku siedział mój tata i macocha.
Tata nawiązał rozmowę z Louisem, widać że go polubił, co mnie trochę cieszyło, chociaż niepokoił mnie fakt, iż ojciec myśli, że ten brunet jest moim chłopakiem. Cóż wyjaśnię mu to kiedy indziej. Przysłuchiwałam się ich rozmowie i wszystko wskazywało na to, że mój rodzic przesłuchiwał mojego partnera. Tata pytał co studiuje Louis, kim są jego rodzice, czym się interesuje. Właściwie robił tak z każdym moim znajomym, którego przyprowadzałam dawniej do domu, niezależnie czy był dziewczyną czy chłopakiem.
Samantha również się nie odzywała, dokładnie jak ja. Cóż, nie zamierzałam z nią nawiązywać rozmowy, więc skanowałam wzrokiem pomieszczenie. Wszystko było urządzone, prosto, z klasą, bez zbędnego przepychu. Było skromnie, ale jednocześnie ekstrawagancko. W pomieszczeniu królowała czerń i biel, co mi się podobało.
Pięć minut później kelner przyniósł nasze zamówienie, więc odetchnęłam ulgą, ponieważ nikt już nie mógł mi zarzucić, czemu nie rozmawiam z dziewczyną swojego taty.
Zaczęłam kroić swoją roladę, kiedy Samantha się odezwała.
- Kochanie, tak sobie pomyślałam. Nasz dom zostanie skończony do końca tego miesiąca. Może Amy i Louis mogliby spędzić z nami święta.
- Świetny pomysł, Sam jest architektką i zaprojektowała nasz dom. Masz nawet swój pokój gdybyś chciała nas odwiedzać. Święta to doskonała okazja. Mogłabyś również odwiedzić swoją matkę.
- Święta są za półtora miesiąca - burknęłam i wróciłam do jedzenia.
- Pomyśl o tym - powiedział tata.
- Nie przyjadę na święta sama.
- Louis też jest zaproszony.
- Dziękuję za zaproszenie, to bardzo miłe, jednak wspólnie z moimi przyjaciółmi spędzamy święta w domu mojego taty - Lou zabrał głos
- Och, wielka szkoda, oczywiście jeśli macie ochotę możecie nas odwiedzić w każdym momencie - powiedziała Sam.
- Jasne - powiedziałam jej i posłałam jej swój najbardziej fałszywy uśmiech.
Skończyliśmy jeść piętnaście minut później. Chciałam wracać do akademika, ale tata namówił nas na deser. Chcąc nie chcąc musiałam być dobrą córką i zgodzić się na propozycję ojca. Wszyscy zamówiliśmy Crème brûlée, które było najlepszym jakie jadłam. Będąc w połowie, postanowiłam się w końcu odezwać. Nie chciałam żeby tata pomyślał, że nie akceptuję jego nowego związku lub coś w tym stylu.
- Tato, a jak ma się firma?
- Świetnie, myślę że to najlepszy okres w PharmaCorp. Niedawno opatentowaliśmy nowy składnik, który jest w naszych produktach.
- No ale przecież jest kryzys...
- Kryzys nas nie objął, kochanie - zapewnił mnie tata wyraźnie dumny z sukcesów jakie odnosi jego firma.
- A co z działem mamy?
- Tak samo, ostatnio Carla wygrała jakiś duży przetarg i będzie tworzyć nową linię kosmetyków do pielęgnacji cery.
- Cieszę się, że wszystko w waszej pracy ma się dobrze - powiedziałam i wzięłam krem do ust. Był delikatny, rozpływający się w ustach, a do tego z odpowiednią ilością karmelu.
Przez kolejne pół godziny rozmowa toczyła się nieustannie i wszyscy brali w niej udział. Oczywiście tata nie mógł pominąć moich kompromitujących wpadek z dzieciństwa, przez co kilkakrotnie rumieniłam się ze wstydu. Nie wiem czemu musiał się podzielić z Louisem i Samanthą cudownym faktem jakim było ratowanie przeze mnie rybek w akwarium przed utonięciem.
Spojrzałam na zegarek w telefonie. Była już dziesiąta, a ja byłam zdziwiona, że czas tak szybko minął. Wiedziałam, że musimy się już zbierać, ponieważ Louis musiał się spakować. Wstaliśmy i pożegnaliśmy się z moim tatą i jego dziewczyną.
- Cudownie było cię zobaczyć córeczko - powiedział mój ojciec i zamknął mnie w szczelnym uścisku.
- Ciebie również. Odzywaj się czasami, staruszku - zaśmiałam się, przedrzeźniając jego pomału siwiejące włosy.
- Louis, miło było cię poznać. Cieszę się, że moja córka znalazła kogoś takiego jak ty - zamarłam w środku na słowa swojego taty. Chciało mi się płakać, ponieważ oni nie zdawali sobie sprawy, że Louis nie jest moim chłopakiem i nigdy nim nie będzie, niezależnie jak bardzo go kocham.
- Zależy mi na szczęściu pańskiej córki, panie Snow - odpowiedział Louis i uśmiechnął się miło.
Wymienili się uściskami dłoni, a ja byłam w szoku, kiedy Samantha żegnając się ze mną również mnie przytuliła. Może się kiedyś do niej przekonam? Jest miła i sympatyczna, dobrze się z nią rozmawia, tylko nie pasuje mi że jest taka idealna. To znaczy, moi rodzice zawsze obchodzili się zamożnością, jednak to ja przystawałam przy swobodnym stylu normalnej nastolatki, a nie dziewczyny z klasą.
Pożegnaliśmy się ostatni raz i wyszłam z restauracji za rękę z Louisem.

Czterdzieści minut później byliśmy pod bractwem Louisa. Chłopak uparł się żebym u niego nocowała, ponieważ nie będziemy się widzieli aż do niedzieli. Weszłam do pokoju i zdjęłam swoją kurtkę oraz szpilki. Położyłam się na łóżku i patrzyłam jak Lou wyjmuje z szafy swoją sportową torbę. Nasze spojrzenia na moment się spotkały. Brunet odłożył torbę na podłogę i podszedł do mnie. Usiadł na brzegu łóżka i spojrzał na mnie z góry.
- Chyba nie było tak źle, co?
- Poza tym, że ojciec skompromitował mnie przy tobie to nie - mruknęłam, a Lou uśmiechnął się do mnie szeroko.
- Maggie ma rybki. Masz zakaz zbliżania się do nich - powiedział poważnym tonem, a ja się zaśmiałam.
Podniosłam się do pozycji siedzącej i wspięłam się na kolana Louisa. Chłopak przytulił mnie do siebie, a ja złożyłam krótki pocałunek na jego ustach.
- Za co to?
- Za to, że ze mną byłeś.
- Do usług księżniczko - powiedział i przeprosił mnie, ponieważ musi się spakować.
Zeszłam z niego i podeszłam do jego szuflady i wyjęłam szary T-shirt. Zdjęłam kolczyki oraz bransoletkę i położyłam je na szafce nocnej obok swojego telefonu. Poszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Kiedy wróciłam Louis był już spakowany, jego torba leżała przy drzwiach, koło moich butów, a on szperał coś na swoim iPhonie. Weszłam do łóżka i położyłam się na lewej stronie, tak jak zwykle. Przykryłam się kołdrą, ponieważ miałam tylko koszulkę na krótki rękaw i było mi chłodno.
- Mój tata cię polubił.
- Oczywiście, że polubił chłopaka swojej ukochanej córeczki - powiedział Louis i wyszczerzył się w szerokim uśmiechu.
- Szkoda, że nie jesteś nim naprawdę - powiedziałam cicho. Louis zatrzymał się w połowie drogi do łazienki i spojrzał na mnie.
- Coś mówiłaś?
- Tylko że idę spać. Dobranoc - odpowiedziałam szybko, ponieważ wystraszyłam się, że Louis mógł to usłyszeć.
- Dobranoc, kochanie.
Louis wszedł do łazienki, a ja zasnęłam nim wrócił do pokoju.

***

Obudziłam się, ponieważ usłyszałam ruchy w pokoju. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Louisa, który właśnie wyszedł z łazienki, całkowicie ubrany.
- Przepraszam, nie chciałem cię obudzić. Zaraz wychodzę, ale ty masz jeszcze trochę czasu - powiedział i przysiadł na łóżku. Usiadłam i przetarłam zaspane oczy. Nagle ogarnął mnie smutek, ponieważ Louis wyjeżdżał, a ja nie chciałam zostać sama.
- Zadzwoń jak będziecie już w Chicago.
- Jasne, kochanie. Powiem Angeli żeby przyjechała po ciebie, więc wrócisz do akademika. I zamknij pokój. Klucze są na biurku - powiedział Louis i wstał. Pokiwałam głową i patrzyłam jak ubiera swoją kurtkę w kolorze khaki i zakłada na ramię torbę treningową.
- Będziesz tęsknić? - zapytał i uśmiechnął się zadziornie.
- Nie - odpowiedziałam i pokręciłam przecząco głową. - A ty?
- Jak ktoś mógłby za tobą w ogóle nie tęsknić? Oczywiście, że będę księżniczko - powiedział i puścił mi oczko.
Louis złapał za klamkę, a ja oprzytomniałam. Nie chciałam żeby wyszedł bez jakiegokolwiek pożegnania z mojej strony. Nawet jeśli to tylko trzy dni, będę za nim tęsknić i to bardzo mocno.
- Louis... - powiedziałam i wyskoczyłam z łóżka jak oparzona.
Natychmiast znalazłam się przy chłopaku i zarzuciłam mu ręce na szyję. Nie tracąc czasu złączyłam nasze usta. Przez moje ciało przebiegł dreszcz, kiedy tak się całowaliśmy. Język Louisa znalazł się w moich ustach i wirował razem z moim, a ja stanęłam na palcach i zanurzyłam jedną rękę w jego włosach. Całowaliśmy się namiętnie, czego efekty zaczynałam odczuwać w podbrzuszu. Myślę, że byłabym w stanie dojść od samego całowania się z nim. Kiedy w końcu oboje nie mieliśmy siły Lou pocałował mnie słodko w usta i oparł swoje czoło o moje. Ręce miałam na jego szyi i doskonale słyszałam bicia naszych serc i normujące się oddechy.
- Będę tęsknić - szepnęłam i złożyłam krótkiego całusa w kąciku jego ust. Louis się uśmiechnął i pogłaskał mnie czule po policzku.
- Będę tęsknić bardziej, kochanie - powiedział, po czym na chwilę spojrzeliśmy sobie w oczy, a potem chłopak wyszedł.

____________________
 
Każdy komentarz motywuje mnie do dalszego pisania :)


8 komentarzy:

  1. To ff jest cudowne *__* rozdział jest długi i ciekawy ;D masz mega talent <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda ze tak mało osób komentuje :( bo zasługujesz na dużo więcej komentarzy..... Piszesz długie rozdziały dodajesz je punktualnie....mam nadzieję że za niedługo więcej osób będzie komentować

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, dziękuję za takie miłe słowa. To naprawdę wiele dla mnie znaczy <3

      Usuń
  3. najlepsze ff jakie czytałam! powinnaś mieć o wiele wiele wiele więcej komentarzy <3 cudowne długie, można się wgłębić. Widać, że wszystko jest przemyślane a nie pisane na odwal się :) CUDO! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, dziękuję za takie miłe słowa. To dla mnie dużo znaczy <3

      Usuń