(Amy)
- Louis, wyłącz ten pieprzony budzik - wyjęczałam i przykryłam
głowę poduszką.
W pokoju dzwonił mój telefon, jednak ja nie miałam zamiaru wstać. Moja głowa dosłownie pękała, a każdy dźwięk drażnił moje uszy. Miałam ogromnego kaca, co było dziwne, ponieważ wczoraj nie wypiłam aż tak dużo.
Poczułam jak materac się ugina i Louis wstał z łóżka.
- Gdzie jest twój telefon?
- W kurtce.
- Nie ma go tutaj - powiedział ochrypłym od snu głosem chłopak.
- To w torebce. Proszę, wyłącz to, zaraz umrę.
Chwilę później doprowadzający mnie do szału dźwięk ustał, a ja odetchnęłam z ulgą. Zrzuciłam poduszkę i zobaczyłam Louisa wracającego do łóżka. Położyłam głowę na jego piersi i przymknęłam powieki.
- Dobrze się czujesz? - zapytał cicho głaszcząc moje włosy.
- Chyba mam kaca.
- Powinienem ci współczuć?
- Oczywiście - odpowiedziałam z sarkazmem.
Przerzuciłam rękę przez tors Louisa i wtuliłam się w niego mocno. Głowa mnie bolała, więc chciałam usnąć, aby mój kac minął.
- Za półtorej godziny musimy być na zajęciach - wyrwał mnie z drzemki łagodny głos Louisa.
- Nigdzie nie idę - zaprotestowałam i jeszcze bardziej przytuliłam się do chłopaka.
- Możesz tu zostać dopóki nie wrócę.
- Nie zostaniesz ze mną?
- Nie mogę. Mam dzisiaj trzy godziny treningu.
- Proszę? - zapytałam uśmiechając się słodko do Louisa.
- Naprawdę nie mogę.
Zrezygnowana wypuściłam chłopaka z moich objęć. Usiadłam na łóżku i kiedy pozbyłam się lekkich zawrotów głowy wstałam. Podniosłam ręce wysoko do góry i powyginałam się trochę, chcąc rozprostować zastane od snu kości.
- Pieprzyć to. Zostaję - powiedział Louis w momencie gdy moja koszulka uniosła się do góry, przez co chłopak miał doskonały widok na mój tyłek okryty wyłącznie cienkimi koronkowymi majtkami. Moja twarz natychmiast przybrała czerwony kolor, więc nawet na niego nie spojrzałam, tylko szybko weszłam do łazienki.
Gdy wróciłam do pokoju Louis leżał na łóżku z padem w dłoni i grał w Fifę na Xboxie. Weszłam na materac i położyłam się na piersi chłopaka, a jego ręce spoczęły na moich plecach. Przyglądałam się grze, jednak było to dla mnie zbyt nudne i nic z tego nie rozumiałam.
Nie rozumiem po co tylu chłopaków biega za piłką i strzela do bramki. Pamiętam kiedyś na lekcjach wf-u grałyśmy w nogę, ale skończyło się to dla mnie skręcona kostką, więc na zawsze znienawidziłam ten sport. Tak właściwie nigdy nie byłam fanką jakiegokolwiek sportu, to znaczy poza koszykówką, oczywiście. W każdym razie, zawsze wolałam czytać, słuchać muzyki lub robić cokolwiek innego, niż biegać albo zapisać się do drużyny siatkówki czy coś w tym stylu.
- Tak spędzasz dnie, kiedy nie chodzisz na zajęcia? - zapytałam Louisa, kiedy skończył mecz i wybierał sobie kolejnego przeciwnika.
- Zazwyczaj gram albo się z kimś pieprzę.
Natychmiast się spięłam, ponieważ mimo że nie byłam z Louisem, nie chciałam żeby sypiał z innymi dziewczynami. To by mnie chyba zabiło. Chłopak zobaczył moją minę, bo zaraz szybko dodał:
- To znaczy, to było przed tobą, kochanie.
- Och.
W pokoju dzwonił mój telefon, jednak ja nie miałam zamiaru wstać. Moja głowa dosłownie pękała, a każdy dźwięk drażnił moje uszy. Miałam ogromnego kaca, co było dziwne, ponieważ wczoraj nie wypiłam aż tak dużo.
Poczułam jak materac się ugina i Louis wstał z łóżka.
- Gdzie jest twój telefon?
- W kurtce.
- Nie ma go tutaj - powiedział ochrypłym od snu głosem chłopak.
- To w torebce. Proszę, wyłącz to, zaraz umrę.
Chwilę później doprowadzający mnie do szału dźwięk ustał, a ja odetchnęłam z ulgą. Zrzuciłam poduszkę i zobaczyłam Louisa wracającego do łóżka. Położyłam głowę na jego piersi i przymknęłam powieki.
- Dobrze się czujesz? - zapytał cicho głaszcząc moje włosy.
- Chyba mam kaca.
- Powinienem ci współczuć?
- Oczywiście - odpowiedziałam z sarkazmem.
Przerzuciłam rękę przez tors Louisa i wtuliłam się w niego mocno. Głowa mnie bolała, więc chciałam usnąć, aby mój kac minął.
- Za półtorej godziny musimy być na zajęciach - wyrwał mnie z drzemki łagodny głos Louisa.
- Nigdzie nie idę - zaprotestowałam i jeszcze bardziej przytuliłam się do chłopaka.
- Możesz tu zostać dopóki nie wrócę.
- Nie zostaniesz ze mną?
- Nie mogę. Mam dzisiaj trzy godziny treningu.
- Proszę? - zapytałam uśmiechając się słodko do Louisa.
- Naprawdę nie mogę.
Zrezygnowana wypuściłam chłopaka z moich objęć. Usiadłam na łóżku i kiedy pozbyłam się lekkich zawrotów głowy wstałam. Podniosłam ręce wysoko do góry i powyginałam się trochę, chcąc rozprostować zastane od snu kości.
- Pieprzyć to. Zostaję - powiedział Louis w momencie gdy moja koszulka uniosła się do góry, przez co chłopak miał doskonały widok na mój tyłek okryty wyłącznie cienkimi koronkowymi majtkami. Moja twarz natychmiast przybrała czerwony kolor, więc nawet na niego nie spojrzałam, tylko szybko weszłam do łazienki.
Gdy wróciłam do pokoju Louis leżał na łóżku z padem w dłoni i grał w Fifę na Xboxie. Weszłam na materac i położyłam się na piersi chłopaka, a jego ręce spoczęły na moich plecach. Przyglądałam się grze, jednak było to dla mnie zbyt nudne i nic z tego nie rozumiałam.
Nie rozumiem po co tylu chłopaków biega za piłką i strzela do bramki. Pamiętam kiedyś na lekcjach wf-u grałyśmy w nogę, ale skończyło się to dla mnie skręcona kostką, więc na zawsze znienawidziłam ten sport. Tak właściwie nigdy nie byłam fanką jakiegokolwiek sportu, to znaczy poza koszykówką, oczywiście. W każdym razie, zawsze wolałam czytać, słuchać muzyki lub robić cokolwiek innego, niż biegać albo zapisać się do drużyny siatkówki czy coś w tym stylu.
- Tak spędzasz dnie, kiedy nie chodzisz na zajęcia? - zapytałam Louisa, kiedy skończył mecz i wybierał sobie kolejnego przeciwnika.
- Zazwyczaj gram albo się z kimś pieprzę.
Natychmiast się spięłam, ponieważ mimo że nie byłam z Louisem, nie chciałam żeby sypiał z innymi dziewczynami. To by mnie chyba zabiło. Chłopak zobaczył moją minę, bo zaraz szybko dodał:
- To znaczy, to było przed tobą, kochanie.
- Och.
- Nie spałem z nikim odkąd pierwszy
raz cię pocałowałem - wyznał Lou, a moje oczy gwałtownie się
rozszerzyły. To się wydarzyło jakieś dwa miesiące temu.
- To dobrze - odpowiedziałam i
złożyłam krótki pocałunek na piersi chłopaka. - Długo będziesz
jeszcze grał? Która godzina?
- Tylko jeden mecz. Jest ósma rano.
- Okej- powiedziałam i wtuliłam się
bardziej w Louisa przymykając powieki.
Poczułam jak ktoś bawi się moimi
włosami. Otworzyłam oczy i przekręciłam się na plecy. Zobaczyłam
Louisa patrzącego na mnie. Uśmiechnął się i pogładził mnie po
policzku.
- Przepraszam. Nie chciałem cię
obudzić - powiedział brunet, a ja przetarłam zaspane oczy.
- Jak długo spałam?
- Prawie cztery godziny. Dochodzi
dwunasta.
- Co?! Mogłeś mnie obudzić.
- Słodko wyglądasz, kiedy śpisz, a
ja mogłem dłużej pograć - odpowiedział mi i uśmiechnął się
zadziornie.
- Chce mi się pić i jestem głodna -
wyznałam i na potwierdzenie moich racji zaburczało mi w brzuchu.
Wstałam z łóżka i ruszyłam w
stronę drzwi. Szybko jednak straciłam równowagę, ponieważ
zakręciło mi się w głowie. Gdyby Louis w porę mnie nie złapał
wylądowałabym na podłodze.
- Wszystko w porządku? - zapytał
zaniepokojony.
- Jest okej. To przez to, że nie
jadłam wczoraj za dużo.
- W takim razie chodź.
- Co chcesz zjeść? - zapytał mnie
Louis.
- Naleśniki. Z czekoladą -
powiedziałam i uśmiechnęłam się słodko do chłopaka.
- Jak sobie życzysz, księżniczko.
W tym czasie, kiedy Louis smażył dla
nas naleśniki, podeszłam do lodówki i wyjęłam całą butelkę
zimnej wody. Odkręciłam korek i wypiłam prawie całą na raz. Była
to ogromna ulga dla mojego wysuszonego gardła. Czułam się lepiej
niż rano, ale głowa wciąż mi jeszcze pulsowała. Trzymając
resztę wody podeszłam do wyspy i usiadłam na stołku barowym.
Położyłam łokcie na blacie i oparłam brodę na swoich dłoniach.
Patrzyłam na Louisa, który stał do mnie tyłem i mieszał coś w
misce. Nadal był w samych obcisłych białych bokserkach, dzięki
czemu mogłam podziwiać mięśnie jego pleców i najlepszy męski
tyłek, jaki kiedykolwiek widziałam. Właściwie to byłam pewna, że
to jest najlepszy tyłek na całym świecie. Chciałabym go
złapać za ten tyłek...
- Gapisz się, czuję to - zaśmiał
się Louis, wyrywając mnie z fantazji na jego temat.
- Bo masz fajny tyłek - przyznałam,
czując się pewną siebie i nie rumieniąc się. Powiedziałam to
głośno, ponieważ brunet na mnie nie patrzył, więc nie czułam
się skrępowana pod bacznym spojrzeniem jego niebieskich oczu.
Wiedziałam, że Lou uśmiechnął się
na moją uwagę, ponieważ był dupkiem i lubił, kiedy ktoś prawił
mu komplementy. Wywróciłam oczami, bo od samego początku, gdy go
poznałam śmieszyło mnie to.
- Chcesz jeszcze?
- Nie. Dwa naleśniki to i tak za dużo
- odpowiedziałam i odsunęłam od siebie talerz.
Skończyliśmy jeść naleśniki
zrobione przez Louisa i muszę przyznać, że były pyszne. Wstałam
od wyspy i zebrałam naczynia do posprzątania. Stanęłam przy
zlewie i zaczęłam myć talerze. Byłam w połowie, kiedy poczułam
dłonie Louisa na moich biodrach, które następnie przesunęły się
na moje pośladki. Jego usta odnalazły moją szyję i zaczęły ssać
i przygryzać wrażliwą skórę. Kiedy skończył pocałował
miejsce kilka razy, a ja wiedziałam, że mam na szyi gigantyczną
malinkę. Postanowiłam ignorować zachowanie Louisa i po chwili
znudził się obcałowywaniem mojego karku i ramion, ponieważ zaczął
błądzić rękami po moim ciele. Zapiszczałam, kiedy ścisnął w
dłoniach moje pośladki. Usłyszałam cichy śmiech chłopaka,
stłumiony moimi włosami, w którym skrył twarz.
- Skończyłaś? - wyszeptał mi do
ucha.
- A ty? - odpowiedziałam starając się
zachować powagę.
- Tak.
Lou położył dłonie na moich
biodrach i odwrócił mnie twarzą do siebie. Przez chwilę
patrzeliśmy sobie w oczy, po czym brunet schylił się łącząc
nasze usta. Całowaliśmy się słodko i leniwie, a nasze języki
wirowały wokół siebie. Stanęłam na palcach i złapałam się
blatu, żeby nie stracić równowagi. Czułam motylki w brzuchu i
ciepło budujące się w złączeniu moich ud. Gdyby nie brakowało
mi tchu mogłabym stać tak cały dzień. Kiedy w końcu się
odsunęliśmy od siebie uśmiechaliśmy się jak małe dzieci na
widok ulubionej bajki.
- Uwielbiam twoje błyszczące oczy -
wyznał Louis patrząc mi w oczy i pogłaskał po policzku.
- Uwielbiam twój uśmiech -
odpowiedziałam, a Louis uśmiechnął się tak jak lubię
najbardziej.
Staliśmy tak w ciszy, kiedy nagle
przyszedł mi do głowy głupi pomysł. Zanurzyłam rękę w pianie i
przyłożyłam ją szybko do Louisa. Zaczęłam się głośno śmiać
i obserwowałam umazaną twarz chłopaka, która ze zdezorientowania
przeszła do wkurzonej, aż w końcu zmieniła się na śmiejącą
się.
- To był nieodpowiedni ruch z twojej
strony - powiedział groźnie, jednak wciąż czułam wesołą nutę
w jego głosie.
- Nie boję się ciebie - odpyskowałam
mu szybko i uwolniłam się z uścisku chłopaka.
Chciałam mu uciec, jednak Louis był
szybszy ode mnie i natychmiast mnie złapał, a następnie przerzucił
mnie przez ramię. Złapał moje nogi i ruszył, jak sądzę kierując
się ku schodom na górę. Cały czas piszcząc i śmiejąc się
machałam rękami, żeby Louis mnie puścił. Kiedy zaczęliśmy
wchodzić na górę moja koszulka zjechała w dół odsłaniając
moje majtki. Byłam wdzięczna, że jesteśmy jedyni w domu, ponieważ
nie chciałam żeby chłopcy z bractwa oglądali moją bieliznę.
- Louis, puść mnie -zażądałam i w
akcie swojego niezadowolenia klepnęłam bruneta ręką w tyłek.
- Wszystko w swoim czasie, mała.
Nagle Louis zatrzymał się, po czym
usłyszałam otwierane drzwi i zaraz po tym znaleźliśmy się w jego
pokoju. Chłopak rzucił mnie na łóżko i sam wdrapał się na nie,
tak abym nie zdążyła mu uciec. Złapał moje kolana i złączył
je razem, a następnie usiadł okrakiem na moich udach. Louis
uśmiechał się do mnie, a ja nie mogłam zrobić nic innego jak
podnieść się do góry żeby złączyć nasze usta. Chłopak jednak
się odsunął i przyparł moje nadgarstki do materaca. Patrzył na
mnie z miną niewyrażającą żadnych uczuć i przez chwilę
zastanawiałam się co się dzieje.
- Louis?
- Zamierzam...
Nie dokończył ponieważ naparł na
mnie i zaczął łaskotać mnie po całym ciele. Jego duże dłonie
znalazły się pod moją/jego koszulką i drażniły mój brzuch i
dolną część pleców. Wyrywałam się z całych sił, jednak to
było niemożliwe, ponieważ miałam przygniecione nogi. Machałam
rękami śmiejąc się i piszcząc, podczas gdy Louis przyprawiał
mnie o gęsią skórkę spowodowaną łaskotaniem. Kiedy schylił
swoją głowę niżej, wykorzystałam okazję i złapałam go za
szyję łącząc nasze usta. Całowaliśmy się niedbale, ponieważ
ja nie mogłam złapać tchu, a Lou wciąż się śmiał. Chłopak
złapał moją twarz w obie dłonie i pociągnął za dolną wargę.
Nie opierałam się i chwilę później język Louisa wszedł w moje
usta.
- Powiedział ci ktoś, że jesteś
małym potworkiem? - zapytał Louis, kiedy oderwał się od moich
ust, a ja całowałam jego szczękę.
- Może - odpowiedziałam i przygryzłam
płatek jego ucha.
Oboje ponownie zaczęliśmy się śmiać.
Brunet położył się na plecach i wciągnął mnie na siebie, tak
że nasze klatki piersiowe się stykały. Louis głaskał mnie jedną
ręką po plecach, a ja starałam się miarowo oddychać. Pocałowałam
go słodko w usta.
- Boli cię jeszcze głowa? - zapytał
po chwili, z miną jaką ja mam zarezerwowaną dla swoich genialnych
pomysłów.
- Boli.
- Pozwól, że się tym zajmę.
Zamrugałam kilka razy, po czym Louis
ponownie złączył nasze usta, a jego jedna dłoń powędrowała do
moich majtek. Poczułam jak jego ręka muska moją kobiecość, a
moja twarz zaczyna płonąć. Ból głowy ustał, kiedy chłopak
wsadził we mnie jeden palec. Poruszał nim powoli w górę i w dół,
momentami kręcąc nim kółka w moim wnętrzu. Zaczęłam cicho
jęczeć, ponieważ czuć to było tak dobrze. Schowałam głowę w
zgięcie przy szyi Louisa, kiedy brunet dodał drugiego palca i
wyjęczałam jego imię. Ruchy w moim wnętrzu stały się szybsze, a
ja głośno oddychałam, wiedząc, że jestem blisko. Podniosłam
głowę i zaczęłam całować Louisa, chcąc mu pokazać, że to co
robi jest dobre.
- Czy to dobre uczucie,księżniczko? -
zapytał, a ja nie byłam w stanie mu odpowiedzieć, więc tylko
pokiwałam głową ciężko dysząc.
Louis pocałował mnie w czoło i
spowolnił swoje ruchy, jednocześnie je pogłębiając. Czułam jak
uderza palcami w mój rozkoszny punkt, a w dole budowało się
przyjemne ciepło. Wiedziałam, że byłam blisko, więc położyłam
głowę na piersi Louisa i przymknęłam powieki. Palce chłopaka
poruszały się w górę i w dół dopóki nie osiągnęłam szczytu,
krzycząc głośno jego imię.
Kiedy fala mojego orgazmu odeszła,
uświadomiłam sobie, że leżę na łóżku i tylko moja głowa
spoczywa na nagiej piersi Louisa. Popatrzyłam w górę, żeby
spotkać się z niebieskimi oczami wpatrzonymi we mnie. Chłopak
pogładził mnie po policzku i pocałował w skroń.
- Uwielbiam patrzeć, jak dochodzisz,
kochanie - powiedział, a ja jedyne co mogłam zrobić to się
uśmiechnąć.
- Twój telefon dzwoni! - krzyknął
Louis, kiedy wyszłam spod prysznica.
- Możesz odebrać? - odkrzyknęłam i
owinęłam się ręcznikiem.
- Ale to twój ojciec.
Jak tylko usłyszałam, że dzwoni mój
tata szybko wyszłam z łazienki i zabrałam telefon z ręki Louisa.
Nie speszyłam się faktem, że stoję przez chłopakiem w samym
ręczniku, w końcu i tak widział mnie już nagą. Przesunęłam
palcem po ekranie i przyłożyłam swojego iPhona do ucha.
- Halo?
- Cześć, córeczko. Jak się wczoraj
bawiłaś? - zagadał tata. Wywróciłam oczami na jego powitanie i
spojrzałam na Louisa siedzącego przed laptopem.
- Było super. Najlepsze urodziny jakie
miałam.
- Cieszę się.
- Czemu dzwonisz? - zapytałam,
ponieważ dobrze wiedziałam, że mój ojciec nigdy nie dzwoni bez
powodu.
- Sam pyta się kiedy zjemy razem
kolację. Bardzo cię polubiła.
- Z wzajemnością - odpowiedziałam z
sarkazmem. - Jaki dzień proponujesz?
- Czwartek?
- Chwila, muszę zapytać Louisa -
odpowiedziałam i zakryłam głośnik. Podeszłam do biurka, gdzie
siedział brunet. - Kolacja z moim tatą i blondi. Pasuje ci
czwartek?
- Nie mogę, może być środa? -
odpowiedział Louis i popatrzył na mnie znad ekranu swojego
MacBook'a. Wróciłam do rozmowy z tatą.
- Nam obojgu pasuje tylko środa.
- W takim razie środa. Sam zarezerwuje
nam stolik w restauracji i wyślemy ci adres.
- Jasne, do zobaczenia.
- Pa, córeczko.
Rozłączyłam się zanim tata zdążyłby
dodać coś jeszcze i rzuciłam telefon na łóżko. Podeszłam do
Louisa i stanęłam za nim, kładąc dłonie na jego ramionach.
- To będzie najgorsza kolacja w moim
życiu, przysięgam - mruknęłam zdegustowana.
Louis odwrócił się na krześle,
położył ręce na moich biodrach ustawiając mnie pomiędzy jego
nogami i spojrzał na mnie.
- Nie będzie tak źle, obiecuję
- Może powinnam zapisać się do
kosmetyczki i zrobić sobie paznokcie albo iść do fryzjera lub
solarium?
- Nie musisz nic robić, wyglądasz
idealnie - powiedział Lou i potarł kciukami moje kości biodrowe.
- Ale Sam jest taka perfekcyjna, rzygać
mi się chce jak na nią patrzę. Założę się, że jej twarz jest
gładka jak tyłek niemowlaka.
- Nie chciałbym całować tyłka
niemowlaka - stwierdził Louis i pociągnął mnie na swoje kolana.
Byłam w samym ręczniku, jednak
żadnemu z nas to nie przeszkadzało. Okręciłam nas na fotelu, tak
że siedzieliśmy przodem do ekranu laptopa. Moje oczy szeroko się
rozszerzyły, gdy zobaczyłam, że tapetę Louisa stanowi kolaż
moich zdjęć. Na jednym czytałam Tobiemu, na innym stałam na
Brooklyn Bridge. Było też kilka naszych wspólnych zdjęć z wypadu
na kręgle z Angelą i Harrym.
- Na tym jesteś taka mała -
powiedział Lou i wskazał na zdjęcie mnie pod Statuą Wolności.
- Nie jestem mała, ta Statua jest
ogromna - poskarżyłam się i spojrzałam morderczym wzrokiem na
chłopaka, który kpił z mojego niskiego wzrostu.
Louis zaśmiał się i przyciągnął
mnie bliżej siebie. Oparłam się plecami o jego pierś i wróciłam
wzrokiem na ekran.
- Skąd jest to zdjęcie? - zapytałam
wskazując na największą fotografię na samym środku.
Przedstawiała mnie i Louisa całujących się w jakimś tłumie.
Wyglądaliśmy na nim tak cudownie, jakbyśmy byli we własnej bańce,
jak dwójka zakochanych w sobie ludzi...
- Angela je wczoraj zrobiła. Nie
miałem o tym pojęcia dopóki mi go nie wysłała.
- Ja też nie wiedziałam. Jest
cudowne.
- Mi też się podoba - odpowiedział
mi Louis i potarł nosem mój policzek.
***
Była środa wieczór, Louis miał
przyjechać po mnie za pół godziny, abyśmy mogli udać się na
kolację z moim ojcem i Samanthą.
- Twoja macocha zarezerwowała stolik w
najdroższej restauracji w całym Nowym Jorku - powiedziała
Angela,szukając informacji w internecie na temat lokalu, do którego
się wybieramy.
- Nie gadaj - mruknęłam i
przewróciłam oczami, po czym kontynuowałam prostowanie swoich
włosów.
- Mówię serio. Więc sorry, mała,
ale musisz ubrać się elegancko.
- Nie mów mi nic o elegancji, stylu i
idealnym wyglądzie, Jestem pewna, że blondi spędziła dzisiejszy
dzień w spa, z maseczkami na twarzy i kąpieli w kozim mleku -
odpowiedziałam z sarkazmem.
- O boshe, przecież to obrzydliwe.
- Nie pasuję do niej. Samantha to
kobieta z klasą z nienagannym makijażem i sukienkami od Prady, a ja
jestem typową chłopczycą, która woli jeansy od spódniczek.
- Rozumiem cię. Też nienawidzę się
stroić, no chyba, że jest impreza lub jakaś inna okazja i naprawdę
muszę dobrze wyglądać. Moja była przyjaciółka nosiła zawsze
szpilki i spódniczki, a ja się czułam jak odludek przy niej idąc
w trampkach.
- Nie jesteś odludkiem. No może
trochę. A propo spódniczek. Na dworze jest zimno, więc mogę iść
w spodniach?
- Jeśli to są czarne eleganckie
spodnie, to tak.
Skończyłam prostować włosy,
nałożyłam makijaż i podeszłam do szafy wybrać ubrania. Wybrałam
czarną koszulową bluzkę z białym kołnierzykiem na szerokich
ramiączkach, czarne eleganckie proste spodnie i błękitne szpilki.
Nałożyłam na rękę bransoletkę od Louisa, z którą się nie
rozstawałam i przejrzałam się w lustrze. Wyglądałam dobrze.
Resztę czasu spędziłam na rozmowie z
Angelą, która siedziała na swoim łóżku z obowiązkowym kubkiem
herbaty w ręku.
- Chwila. Jak to oni myślą, że Louis
jest twoim chłopakiem? - zapytała zdziwiona Angela.
- Tata się o to zapytał, ale żadne z
nas nie potwierdziło - odpowiedziałam, po czym szybko dodałam -
Ani nie zaprzeczyło.
- Oboje jesteście dziwni. Szalejecie
na swoim punkcie, ale ze sobą nie jesteście.
- Co z tobą i Harrym? Podobno
mieliście być przyjaciółmi z przywilejami, a oboje się
zakochaliście - zakpiłam.
- Dobra, dobra, pani przemądrzała.
Zmieniasz temat, bo wiesz, że mam rację. Jesteście dziwni i
cholernie słodcy.
- Cokolwiek - odpowiedziałam i
przewróciłam oczami.
Wzięłam paczkę papierosów i
wyszłyśmy na balkon zapalić. Było ciemno i zimno, a ja zaczynałam
się denerwować kolacją. Kiedy skończyłam palić, weszłyśmy do
środka i dokładnie w tym momencie zadzwonił mój telefon. Louis
napisał mi, że będzie u mnie za dwie minuty. Chwyciłam klucze i
ubrałam swoją czarną skórzaną kurtkę.
- Możliwe, że nie wrócę na noc -
powiedziałam Angeli, kiedy trzymałam dłoń na klamce.
- Baw się dobrze - odpowiedziała moja
przyjaciółka i puściła mi oczko.
- Hej - powiedziałam, jak tylko
wsiadłam do ciepłego samochodu.
Louis od razu ruszył, a ja podałam mu
adres restauracji. Spojrzałam na chłopaka. Miał czarną koszulę z
długim rękawem zapiętą pod samą szyję i swoje czarne rurki.
- Cześć. Ślicznie wyglądasz.
- Dziękuję. Jak ci minął dzień? -
zapytałam chcąc nawiązać z chłopakiem rozmowę.
- Trener dał nam wycisk, ale jakoś to
przeżyłem. Całe szczęście, że jutro lecimy z Harrym i Niallem
do Chicago.
- Do Chicago? Po co?
- W piątek jest koncert The
Neighbourhood i dodatkowo odwiedzamy naszego kumpla, Seana. Mówiłem
ci o tym - powiedział Lou, spoglądając na mnie przelotnie.
- Mówiłeś, że to za tydzień.
- Powiedziałem tak tydzień temu -
zauważył.
- Och, przepraszam, zapomniałam. O
której macie samolot?
- O ósmej rano, jak wrócimy do mnie
muszę się jeszcze spakować.
- Oczywiście, ze robisz to na ostatnią
chwilę - prychnęłam i przewróciłam oczami.
Dziesięć minut później Louis
zaparkował przed restauracją. Wysiedliśmy z samochodu i weszliśmy
do lokalu. Podałam kelnerowi swoje nazwisko, a ten poprowadził nas
do odpowiedniego stolika. Z każdym krokiem byłam coraz bardziej
zdenerwowana, więc złapałam Louisa za rękę, ponieważ dzięki
temu mogłam się odrobinę uspokoić. Kelner zaprowadził nas przez
główną salę do mniejszej prywatnej z jednym stolikiem, przy
którym siedział już mój tata i Samantha.
- Będzie dobrze - wyszeptał mi do
ucha Louis, a ja przybrałam uśmiechnięty wyraz twarzy.
- Nareszcie jesteście! Siadajcie -
przywitał nas tata, a my zajęliśmy miejsca naprzeciwko nich.
Siedziałam na wprost Samanthy, która
uśmiechała się do mnie przyjaźnie. Przy stoliku panowała
niezręczna cisza, nikt nie wiedział co powiedzieć. Zaczęłam się
wpatrywać w śnieżnobiały obrus na stole. Przyglądałam się
delikatnie widocznym wzorom na materiale. Moje zajęcie przerwał
kelner, który podszedł do nas.
- Czego się napijecie? - zapytał mój
tata.
Wymieniłam się z Louisem
spojrzeniami, po czym poprosiłam o kieliszek białego wina. Tata
również je zamówił, a Samantha wybrała czerwone. Kelner przyjął
nasze zamówienie i odszedł.
- Jak się udało przyjęcie? -
zapytała miło Sam. Liczyłam, że to ktoś inny przerwie milczenie.
- Było wspaniale.
- Opowiedz coś więcej - zachęcił
tata i upił łyk wina, które przyniósł nasz kelner.
- Właściwie to mieliśmy się spotkać
naszą grupą w klubie Ashtona, naszego dawnego sąsiada, pamiętasz
tato? - ojciec skinął głową, więc kontynuowałam. - Okazało
się, że przyszło całe bractwo i jeszcze kilka osób. Dostałam
najlepszy prezent, jaki mogłam sobie zamarzyć.
Poczułam jak Louis pod stołem sięga
po moją dłoń, ponieważ wie, że nawiązuje do jego prezentów.
- Należysz do bractwa? - spytała
Samantha.
- Ja nie, tylko Louis.
- Co to za najlepszy prezent? -
dopytywał zaciekawiony tata.
- Prywatny koncert Eda Sheerana - i
to, dodałam w myślach i złapałam się za nadgarstek, na którym
była bransoletka od Louisa, po czym nawiązałam kontakt
wzrokowy z chłopakiem i uśmiechnęliśmy się do siebie nieśmiało.
- Od kogo taki prezent? - zapytała
Samantha.
- Louis zorganizował całe przyjęcie,
to jego zasługa - odpowiedziałam i ponownie splotłam pod stołem
nasze palce.
Po tym przyszedł kelner przyjąć
zamówienia, wybrałam pierwszą lepszą potrawę jaką zobaczyłam w
menu. Zauważyłam, że kelner, który był niedużo starszy ode mnie
stale mi się przyglądam i widziałam mordercze spojrzenie Louisa,
jakim obdarzał chłopaka. Był zazdrosny, ale nie mógł z tym nic
zrobić, ponieważ przy stoliku siedział mój tata i macocha.
Tata nawiązał rozmowę z Louisem,
widać że go polubił, co mnie trochę cieszyło, chociaż niepokoił
mnie fakt, iż ojciec myśli, że ten brunet jest moim chłopakiem.
Cóż wyjaśnię mu to kiedy indziej. Przysłuchiwałam się ich
rozmowie i wszystko wskazywało na to, że mój rodzic przesłuchiwał
mojego partnera. Tata pytał co studiuje Louis, kim są jego rodzice,
czym się interesuje. Właściwie robił tak z każdym moim znajomym,
którego przyprowadzałam dawniej do domu, niezależnie czy był
dziewczyną czy chłopakiem.
Samantha również się nie odzywała,
dokładnie jak ja. Cóż, nie zamierzałam z nią nawiązywać
rozmowy, więc skanowałam wzrokiem pomieszczenie. Wszystko było
urządzone, prosto, z klasą, bez zbędnego przepychu. Było
skromnie, ale jednocześnie ekstrawagancko. W pomieszczeniu królowała
czerń i biel, co mi się podobało.
Pięć minut później kelner przyniósł
nasze zamówienie, więc odetchnęłam ulgą, ponieważ nikt już nie
mógł mi zarzucić, czemu nie rozmawiam z dziewczyną swojego taty.
Zaczęłam kroić swoją roladę, kiedy
Samantha się odezwała.
- Kochanie, tak sobie pomyślałam.
Nasz dom zostanie skończony do końca tego miesiąca. Może Amy i
Louis mogliby spędzić z nami święta.
- Świetny pomysł, Sam jest
architektką i zaprojektowała nasz dom. Masz nawet swój pokój
gdybyś chciała nas odwiedzać. Święta to doskonała okazja.
Mogłabyś również odwiedzić swoją matkę.
- Święta są za półtora miesiąca -
burknęłam i wróciłam do jedzenia.
- Pomyśl o tym - powiedział tata.
- Nie przyjadę na święta sama.
- Louis też jest zaproszony.
- Dziękuję za zaproszenie, to bardzo
miłe, jednak wspólnie z moimi przyjaciółmi spędzamy święta w
domu mojego taty - Lou zabrał głos
- Och, wielka szkoda, oczywiście jeśli
macie ochotę możecie nas odwiedzić w każdym momencie -
powiedziała Sam.
- Jasne - powiedziałam jej i posłałam
jej swój najbardziej fałszywy uśmiech.
Skończyliśmy jeść piętnaście
minut później. Chciałam wracać do akademika, ale tata namówił
nas na deser. Chcąc nie chcąc musiałam być dobrą córką i
zgodzić się na propozycję ojca. Wszyscy zamówiliśmy Crème
brûlée, które było najlepszym jakie jadłam. Będąc w połowie,
postanowiłam się w końcu odezwać. Nie chciałam żeby tata
pomyślał, że nie akceptuję jego nowego związku lub coś w tym
stylu.
- Tato, a jak ma się firma?
- Świetnie, myślę że to najlepszy
okres w PharmaCorp. Niedawno opatentowaliśmy nowy składnik, który
jest w naszych produktach.
- No ale przecież jest kryzys...
- Kryzys nas nie objął, kochanie -
zapewnił mnie tata wyraźnie dumny z sukcesów jakie odnosi jego
firma.
- A co z działem mamy?
- Tak samo, ostatnio Carla wygrała
jakiś duży przetarg i będzie tworzyć nową linię kosmetyków do
pielęgnacji cery.
- Cieszę się, że wszystko w waszej
pracy ma się dobrze - powiedziałam i wzięłam krem do ust. Był
delikatny, rozpływający się w ustach, a do tego z odpowiednią
ilością karmelu.
Przez kolejne pół godziny rozmowa
toczyła się nieustannie i wszyscy brali w niej udział. Oczywiście
tata nie mógł pominąć moich kompromitujących wpadek z
dzieciństwa, przez co kilkakrotnie rumieniłam się ze wstydu. Nie
wiem czemu musiał się podzielić z Louisem i Samanthą cudownym
faktem jakim było ratowanie przeze mnie rybek w akwarium przed
utonięciem.
Spojrzałam na zegarek w telefonie.
Była już dziesiąta, a ja byłam zdziwiona, że czas tak szybko
minął. Wiedziałam, że musimy się już zbierać, ponieważ Louis
musiał się spakować. Wstaliśmy i pożegnaliśmy się z moim tatą
i jego dziewczyną.
- Cudownie było cię zobaczyć
córeczko - powiedział mój ojciec i zamknął mnie w szczelnym
uścisku.
- Ciebie również. Odzywaj się
czasami, staruszku - zaśmiałam się, przedrzeźniając jego pomału
siwiejące włosy.
- Louis, miło było cię poznać.
Cieszę się, że moja córka znalazła kogoś takiego jak ty -
zamarłam w środku na słowa swojego taty. Chciało mi się płakać,
ponieważ oni nie zdawali sobie sprawy, że Louis nie jest moim
chłopakiem i nigdy nim nie będzie, niezależnie jak bardzo go
kocham.
- Zależy mi na szczęściu pańskiej
córki, panie Snow - odpowiedział Louis i uśmiechnął się miło.
Wymienili się uściskami dłoni, a ja
byłam w szoku, kiedy Samantha żegnając się ze mną również mnie
przytuliła. Może się kiedyś do niej przekonam? Jest miła i
sympatyczna, dobrze się z nią rozmawia, tylko nie pasuje mi że
jest taka idealna. To znaczy, moi rodzice zawsze obchodzili się
zamożnością, jednak to ja przystawałam przy swobodnym stylu
normalnej nastolatki, a nie dziewczyny z klasą.
Pożegnaliśmy się ostatni raz i
wyszłam z restauracji za rękę z Louisem.
Czterdzieści minut później byliśmy
pod bractwem Louisa. Chłopak uparł się żebym u niego nocowała,
ponieważ nie będziemy się widzieli aż do niedzieli. Weszłam do
pokoju i zdjęłam swoją kurtkę oraz szpilki. Położyłam się na
łóżku i patrzyłam jak Lou wyjmuje z szafy swoją sportową torbę.
Nasze spojrzenia na moment się spotkały. Brunet odłożył torbę
na podłogę i podszedł do mnie. Usiadł na brzegu łóżka i
spojrzał na mnie z góry.
- Chyba nie było tak źle, co?
- Poza tym, że ojciec skompromitował
mnie przy tobie to nie - mruknęłam, a Lou uśmiechnął się do
mnie szeroko.
- Maggie ma rybki. Masz zakaz zbliżania
się do nich - powiedział poważnym tonem, a ja się zaśmiałam.
Podniosłam się do pozycji siedzącej
i wspięłam się na kolana Louisa. Chłopak przytulił mnie do
siebie, a ja złożyłam krótki pocałunek na jego ustach.
- Za co to?
- Za to, że ze mną byłeś.
- Do usług księżniczko - powiedział
i przeprosił mnie, ponieważ musi się spakować.
Zeszłam z niego i podeszłam do jego
szuflady i wyjęłam szary T-shirt. Zdjęłam kolczyki oraz
bransoletkę i położyłam je na szafce nocnej obok swojego
telefonu. Poszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Kiedy
wróciłam Louis był już spakowany, jego torba leżała przy
drzwiach, koło moich butów, a on szperał coś na swoim iPhonie.
Weszłam do łóżka i położyłam się na lewej stronie, tak jak
zwykle. Przykryłam się kołdrą, ponieważ miałam tylko koszulkę
na krótki rękaw i było mi chłodno.
- Mój tata cię polubił.
- Oczywiście, że polubił chłopaka
swojej ukochanej córeczki - powiedział Louis i wyszczerzył się w
szerokim uśmiechu.
- Szkoda, że nie jesteś nim naprawdę
- powiedziałam cicho. Louis zatrzymał się w połowie drogi do
łazienki i spojrzał na mnie.
- Coś mówiłaś?
- Tylko że idę spać. Dobranoc -
odpowiedziałam szybko, ponieważ wystraszyłam się, że Louis mógł
to usłyszeć.
- Dobranoc, kochanie.
Louis wszedł do łazienki, a ja
zasnęłam nim wrócił do pokoju.
***
Obudziłam się, ponieważ usłyszałam
ruchy w pokoju. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Louisa, który właśnie
wyszedł z łazienki, całkowicie ubrany.
- Przepraszam, nie chciałem cię
obudzić. Zaraz wychodzę, ale ty masz jeszcze trochę czasu -
powiedział i przysiadł na łóżku. Usiadłam i przetarłam zaspane
oczy. Nagle ogarnął mnie smutek, ponieważ Louis wyjeżdżał, a ja
nie chciałam zostać sama.
- Zadzwoń jak będziecie już w
Chicago.
- Jasne, kochanie. Powiem Angeli żeby
przyjechała po ciebie, więc wrócisz do akademika. I zamknij pokój.
Klucze są na biurku - powiedział Louis i wstał. Pokiwałam głową
i patrzyłam jak ubiera swoją kurtkę w kolorze khaki i zakłada na
ramię torbę treningową.
- Będziesz tęsknić? - zapytał i
uśmiechnął się zadziornie.
- Nie - odpowiedziałam i pokręciłam
przecząco głową. - A ty?
- Jak ktoś mógłby za tobą w ogóle
nie tęsknić? Oczywiście, że będę księżniczko - powiedział i
puścił mi oczko.
Louis złapał za klamkę, a ja
oprzytomniałam. Nie chciałam żeby wyszedł bez jakiegokolwiek
pożegnania z mojej strony. Nawet jeśli to tylko trzy dni, będę za
nim tęsknić i to bardzo mocno.
- Louis... - powiedziałam i
wyskoczyłam z łóżka jak oparzona.
Natychmiast znalazłam się przy
chłopaku i zarzuciłam mu ręce na szyję. Nie tracąc czasu
złączyłam nasze usta. Przez moje ciało przebiegł dreszcz, kiedy
tak się całowaliśmy. Język Louisa znalazł się w moich ustach i
wirował razem z moim, a ja stanęłam na palcach i zanurzyłam jedną
rękę w jego włosach. Całowaliśmy się namiętnie, czego efekty
zaczynałam odczuwać w podbrzuszu. Myślę, że byłabym w stanie
dojść od samego całowania się z nim. Kiedy w końcu oboje nie
mieliśmy siły Lou pocałował mnie słodko w usta i oparł swoje
czoło o moje. Ręce miałam na jego szyi i doskonale słyszałam
bicia naszych serc i normujące się oddechy.
- Będę tęsknić - szepnęłam i
złożyłam krótkiego całusa w kąciku jego ust. Louis się
uśmiechnął i pogłaskał mnie czule po policzku.
- Będę tęsknić bardziej, kochanie -
powiedział, po czym na chwilę spojrzeliśmy sobie w oczy, a potem
chłopak wyszedł.
____________________
Każdy komentarz motywuje mnie do dalszego pisania :)
To ff jest cudowne *__* rozdział jest długi i ciekawy ;D masz mega talent <3
OdpowiedzUsuńSzkoda ze tak mało osób komentuje :( bo zasługujesz na dużo więcej komentarzy..... Piszesz długie rozdziały dodajesz je punktualnie....mam nadzieję że za niedługo więcej osób będzie komentować
OdpowiedzUsuńJejku, dziękuję za takie miłe słowa. To naprawdę wiele dla mnie znaczy <3
UsuńIdealny <3 *.*
OdpowiedzUsuńnajlepsze ff jakie czytałam! powinnaś mieć o wiele wiele wiele więcej komentarzy <3 cudowne długie, można się wgłębić. Widać, że wszystko jest przemyślane a nie pisane na odwal się :) CUDO! <3
OdpowiedzUsuńJejku, dziękuję za takie miłe słowa. To dla mnie dużo znaczy <3
UsuńSuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuupi <3
OdpowiedzUsuńMega mega mega ***<3
OdpowiedzUsuń