piątek, 28 sierpnia 2015

Rozdział 17. Kiss me like you wanna be loved.


- Wszystkiego najlepszego! - powiedzieli jednocześnie, a ja znalazłam się w żelaznym uścisku taty.
- Dziękuję! Co ty tu robisz? - zapytałam, kiedy odsunęliśmy się od siebie.
- Mam parę spraw do załatwienia w Nowym Jorku i chciałem osobiście dostarczyć ci prezent urodzinowy - powiedział tata i wręczył mi kluczyki ozdobione niebieską kokardką. - Z najlepszymi życzeniami.
- To są kluczyki...
- Do tego samochodu - wtrąciła kobieta i wskazała ręką na srebrnego Nissana.
- Dziękuję tato! - powiedziałam i uściskałam tatę.
- Cieszymy się, że ci się podoba - odpowiedział i złapał nieznaną mi kobietę za rękę.
Zmarszczyłam brwi na ten gest. Czy to dziewczyna mojego ojca? Tylko tego brakowało żebym poznała ją w swoje urodziny. Poczułam dłoń Louisa, która przyciągała mnie do swojego boku. Chłopak musiał zobaczyć moją minę i chciał mi dodać otuchy.
- Kto to jest? - zapytałam starając się zabrzmieć jak najbardziej naturalnie.
- Och, no tak. To jest Samantha, moja dziewczyna.
- Tak się cieszę, że mogę cię w końcu poznać. Twój tata dużo o tobie opowiadał. Mów mi Sam. - przywitała mnie kobieta.
Przyjrzałam się jej dokładnie. Była blondynką, średniego wzrostu. Miała jakieś trzydzieści pięć lat. Wyglądała mi na kobietę lubiącą drogie perfumy, zakupy i weekendowe wypady do spa. Nie dogadam się z nią, jestem tego pewna.
- Cześć - mruknęłam i uścisnęłam jej wyciągniętą wypielęgnowaną dłoń. Była tak gładka jak skóra niemowlaka. O boshe.
- Amy, to twój chłopak? - zapytał nagle tata, przypominając mi o obecności Louisa. Ogarnęła mnie panika, bo nie wiem co powiedzieć.
- Jestem Louis, miło mi pana poznać, panie Snow - powiedział Lou, tym samym kończąc moje męczarnie.
- Po prostu Peter - powiedział mój ojciec.
Tata zaczął rozmawiać z Louisem o moim nowym samochodzie, a ja stałam w ciszy objęta w talii przez młodszego z nich. Chciałam już powiedzieć, że musimy wracać do pokoju, ale podeszła do mnie Samantha uśmiechając się miło. I tak jej nie polubię.
- Razem z twoim tatą zostajemy tutaj przez tydzień - powiedziała do mnie blondynka.
- Okej.
- Może będziesz miała ochotę zjeść z nami kolację w tygodniu? Wiem, że dzisiaj masz urodziny, więc nie będziemy ci się narzucać teraz.
- Zobaczę co da się zrobić. Nie bardzo mam czas, nauka na kampusie, sama rozumiesz - odpowiedziałam siląc się na uśmiech. Za wszelką cenę chciałam nie iść na kolację z moim ojcem i jego nową partnerką.
- Oczywiście, będzie miło jeśli przyjdziesz ze swoim chłopakiem - dodała Samantha, a ja chciałam ją udusić, ponieważ dolewała sobie tylko oliwy do ognia.
Po pierwsze, nie lubię jej, bo jest dziewczyną mojego ojca, a ja wciąż nie pogodziłam się z tym, że moi rodzice się rozwodzili. Po drugie, nazwała Louisa 'moim chłopakiem', co było gwoździem do trumny, bo on nie jest moim chłopakiem, mimo że bardzo bym tego chciała.
Chciałam zmrozić Sam wzrokiem, ale się powstrzymałam i posłałam jej wymuszony uśmiech.
- O czym rozmawiacie? - zapytał mój tata i otoczył ramieniem Samanthe. Zaraz się porzygam.
- Zaprosiłam Amy i Louisa na kolację w przyszłym tygodniu - odpowiedziała mu słodko. Wywróciłam oczami.
- Rozumiem, że będziecie? - zapytał ojciec i spojrzał na naszą dwójkę. Milczałam, więc Lou odpowiedział za mnie.
- To zależy od naszych zajęć na kampusie, Amy do was zadzwoni.
- Świetnie. My będziemy się już zbierać. Baw się dobrze, kochanie - powiedział tata.
Przytulił mnie i uścisnął dłoń Louisowi, a następnie zszedł schodami za rękę ze swoją dziewczyną. Poczekałam aż odjadą, po czym wywinęłam się z uścisku Tommo i szybko wbiegłam na trzecie piętro.
Musiałam poczekać, ponieważ Louis miał klucze od pokoju. Gdy tylko weszłam rzuciłam kluczyki od swojego samochodu na biurko, a sama wskoczyłam na łóżko. Leżałam na brzuchu z poduszką na głowie, chcąc się schować przed światem, dokładnie tak samo, jak wtedy gdy miałam siedem lat.
- Wszystko w porządku? - zapytał Louis i usiadł koło mnie. Ręką gładził moje plecy, co mnie w pewnym stopniu uspokajało.
- Nie lubię jej.
- Mówisz o Sam?
- Yup.
- Amy, musisz się pogodzić z tym, że twój tata ma kogoś innego - powiedział spokojnie. Louis wiedział, że moi rodzice się rozwodzą.
- Nie o to chodzi. Jest mi obojętne czy się z kimś związał czy nie.
- Więc o co chodzi?
- Ona... jest po prostu. Taka piękna, perfekcyjny makijaż, fryzura. Markowe ubrania i to wszystko. Po prostu jest mi niedobrze jak na nią patrzę. Jest idealna, rozumiesz? Dlatego wiem, że się z nią nie dogadam.
- Dla mnie jesteś idealna - wtrącił Lou.
- Zmieniasz temat - zauważyłam.
- Zmieniam, bo wiem, że nie chcesz o tym rozmawiać. Amy, daj sobie czas. Przekonasz się do niej.
- Nie wiem - powiedziałam cicho.
Podniosłam się i usiadłam Louisowi na kolanach. Chłopak przyciągnął mnie bliżej siebie, a ja wtuliłam się w jego tors. Natychmiast dotarł do mnie cudowny zapach jego perfum i czułam miarowe bicie serca. Lou bawił się moim włosami. Robił to jakby był w transie, więc musiał o czymś myśleć.
- Mark nie jest moim ojcem - wyznał po chwili.
- Co?
- To co słyszałaś.
- Ale jak? Przecież ty, Maggie i Toby jesteście podobni.
- Czysty przypadek. Nie znam swojego ojca. Zostawił moją mamę jak dowiedział się, że jest w ciąży.
- A co z Markiem? - zapytałam ciekawa tej historii.
- Poznali się z mamą jak ta była w piątym miesiącu ciąży. Zaakceptował mnie i byli razem. Mark traktował mnie od początku jak swoje dziecko. Tak jest do dzisiaj. Moje cztery siostry, które są z mamą w Doncaster to jego córki.
- Dlaczego nie są razem?
- Rozstali się. Mama ma nowego męża, a Mark jest z Hannah. Mają nowe rodziny. Na początku też nie mogłem się z tym pogodzić, ale teraz jest już dobrze.
- Chcesz mi powiedzieć, że tak samo będzie ze mną i moimi rodzicami?
- Tak, dla dziecka zawsze jest trudne to, że jego rodzice od siebie odchodzą i mają nowych partnerów. Też to czułem i ty czujesz to teraz.
- Co powinnam zrobić?
- Nic. Po prostu trzeba się nauczyć z tym żyć - powiedział Lou i pocałował mnie w czoło. Uśmiechnęłam się blado, wdzięczna, że ten niebieskooki chłopak jest ze mną, kiedy potrzebuję wsparcia.
- Pójdziesz ze mną na tę kolację? - zapytałam po chwili milczenia.
- Jeśli chcesz - Lou posłał mi mój ulubiony uśmiech. Poczułam motylki w brzuchu.
- Oni myślą, że jesteś moim chłopakiem.
- To niech myślą - Louis wzruszył tylko ramionami.
Chciałam coś jeszcze powiedzieć, ale do pokoju weszli Angela i Harry. Mieli ze sobą cztery kawy i dwie papierowe torebki
- I wy nie jesteście razem? - zakpił z nas Harry, kiedy zobaczył mnie siedzącą na kolanach Louisa, przytulających się.
- Oni JESZCZE nie są razem, kochanie - odpowiedziała Angela i podała nam kawy i papierową torebkę.
Wywróciłam oczami na jej podkreślenie słowa 'jeszcze'. To się nie stanie. Nie będziemy z Louisem parą, bo on nie wierzy w miłość, więc niby jak.
Wzięłam swoją kawę i zaczęłam pić. Louis otworzył torebkę i wyjął z niej croissanta.
- Stary, jak wracaliśmy, widziałem przed akademikiem takie świetne auto, że Angela musiała mnie odciągać od niego.
- O boshe, zaczyna się - mruknęła Angela i usiadła na łóżku koło swojego chłopaka.
- Niech zgadnę. Chodzi ci o tego srebrnego Nissana? - powiedział Louis z pełnymi ustami.
- Wiesz czyj to samochód? - zapytał zafascynowany Harry.
- Wiem.
- Kogo?
- Mój - odpowiedziałam, a dwie pary zielonych oczu wbiły się we mnie.
- Nie było nas godzinę, a ty kupiłaś samochód? - zapytał Hazz.
- Dostała go od taty na urodziny - wyjaśnił Louis, a ja podeszłam do biurka pokazać im kluczyki od samochodu.
- Wow. Będę mógł się nim przejechać? - oczy Harry'ego błyszczały jak u małego dziecka.
- Nie pozwalaj mu. Oślini ci całą tapicerkę, tak się podnieca - powiedziała Angela.
Harry udał, że się obraził, a później wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Wróciłam na swoje łóżko i chwyciłam papierową torebkę. Była pusta. Spojrzałam na Louisa, który był w połowie jedzenia croissanta.
- Hej! Oddawaj, ten był mój - powiedziałam głośno i zabrałam chłopakowi swój kawałek bułki.
- Miałaś nie zauważyć - powiedział wesoło i pocałował mnie w usta.
- Nie myśl, że ci wybaczę.
- Oj, kochanie, nie gniewaj się już.
Louis zbliżył swoją twarz do mojej, jednak ja się odsunęłam wystawiając język, przez co przypadkiem musnęłam jego policzek. Zaśmialiśmy się oboje, po czym pocałowaliśmy się szybko w usta.

***

- Amy, do kurwy, pośpiesz się! - krzyknęła Angela uderzając pięścią w drzwi łazienki.
- Widzisz jak to jest, kiedy to ja muszę na ciebie czekać - odkrzyknęłam przewracając oczami.
- Wejdę tam, jeśli zaraz nie wyjdziesz - ostrzegła.
- Nie zrobisz tego! Zaraz wyjdę!
Włączyłam suszarkę i nie słyszałam już krzyków mojej współlokatorki. Spojrzałam na siebie w lustrze. Miałam zrobione czarne kreski na powiekach i usta pomalowane czerwoną szminką. Moje włosy, które skończyłam suszyć, były puszyste i dobrze się układały, więc nie musiałam ich prostować.
Usłyszałam otwierane drzwi łazienki.
- Kurwa, wyjdź stąd! - rzuciłam w kierunku, jak zakładałam, Angeli i nie odrywając wzroku od lustra pomalowałam tuszem rzęsy.
- Zdecydowanie bardziej wolę wchodzić niż wychodzić - powiedział ktoś niskim głosem.
Podskoczyłam, kiedy zdałam sobie sprawę, że był to Louis. Odwróciłam się w jego stronę, tylko po to żeby zobaczyć, jak pożera wzrokiem moje ciało. Oblałam się rumieńcem, gdy dotarło do mnie, że stoję tylko w czarnej bieliźnie. Chciałam chwycić szlafrok, aby zakryć moje prawie nagie ciało, jednak Louis szybko złapał mnie za nadgarstek.
- Nie - powiedział ostro i podszedł do mnie.
Popatrzyłam w jego ciemniejące niebieskie oczy i jedyne co chciałam zrobić to rzucić się na niego. Nie zrobiłam tego jednak, tylko stałam w bezruchu. Louis znalazł się przy mnie i chwycił moje uda unosząc do góry. Jego ręce złapały mój tyłek lekko go ściskając. Zapiszczałam i schowałam twarz w zagłębienie przy jego obojczyku. Chłopak zaczął przygryzać skórę mojej szyi, więc podniosłam głowę łącząc nasze usta razem. Jedną rękę położyłam na jego ramieniu, a drugą zatopiłam w gęstych miękkich włosach. Louis wciąż mnie trzymając podszedł do pralki i posadził mnie na niej. Otoczyłam go nogami w pasie i przyciągnęłam bliżej siebie. Pociągnęłam chłopaka za włosy, przez co ten jęknął, a ja mogłam włożyć język pomiędzy jego wargi. Moje ręce błądziły w dół jego torsu. Pod materiałem koszulki czułam idealnie umięśnione ciało. Gdy dotarłam do guzika jego spodni, zjechałam niżej muskając krocze Louisa swoją ręką. Chłopak jęknął i wypchnął swoją twardniejącą erekcję w moją dłoń. Drażniłam go trochę ocierając się o niego. Louis nie pozostał mi dłużny i chwycił gumkę moich koronkowych czarnych majtek. Zdjąłby je ze mnie gdyby nie przerwało nam walenie w drzwi.
- Louis! Miałeś ją stamtąd zabrać, a nie pieprzyć! Wychodzić, ale to już! - krzyknęła po drugiej stronie Angela.
Oboje głośno westchnęliśmy. Louis wziął mnie na ręce, a ja owinęłam nogi wokół jego pasa. Staliśmy tak chwilę, czekając aż nasze oddechy się wyrównają. Patrzyłam w niebieskie oczy chłopaka, a on wpatrywał się w moje. Nagle poczułam dziwną nieśmiałość i na moje policzki wypłynął rumieniec.
- Drugi raz tego dnia ktoś nam przerwał - mruknął niezadowolony Lou.
- Może później nam się poszczęści - obiecałam i pocałowałam bruneta w kącik jego ust.
Louis wciąż trzymając mnie na rękach wyprowadził nas z łazienki. Zobaczyłam rozzłoszczoną Angelę i Harry'ego śmiejącego się z całej tej sytuacji. Schowałam twarz w ramię Louisa żeby nie wybuchnąć śmiechem.
- Słuchajcie, ja rozumiem, że seks w łazience jest podniecający i w ogóle, ale... - zaczęła Angela. Louis zaczął się śmiać.
- Dziewczyny, jest okej. Ubierajcie się i jedziemy na imprezę urodzinową Amy - przerwał swojej dziewczynie Harry.
Moja współlokatorka zniknęła w łazience, a Louis postawił mnie na podłodze. Byłam w samej bieliźnie, więc szybko się schowałam za drzwiami szafy i wybrałam swój strój.
- Amy, może chcesz żebym był twoim kierowcą? - zapytał Harry.
- Hazz, wszyscy wiemy, że chcesz poprowadzić mój samochód, ale przykro mi, Lou jedzie. - odpowiedziałam.
Ubrałam się w swój dzisiejszy strój. Miałam na sobie czerwoną spódniczkę, czarny crop top z napisem 'Awesome', czarne botki i czarną skórzaną ramoneskę. Na lewą rękę założyłam kilka bransoletek, żeby zakryć odrobinę swoje blizny. Wrzuciłam telefon, klucze i portfel do małej torebki.
- Idziemy? - zapytałam całą trójkę.
- Tak, wychodzimy - powiedziała uśmiechnięta Angela.
Wszyscy wyszliśmy. Louis zamykał drzwi. Moja współlokatorka podeszła do niego.
- Powiedziałeś jej kto będzie? - zapytała, starając się zabrzmieć cicho, jednak wszystko usłyszałam.
- Nie, zamknij się - odpowiedział Lou i podszedł do mnie.
Wziął mnie za rękę i zaczęliśmy iść do wyjścia. Gdy Angela i Harry zniknęli za rogiem zatrzymałam się.
- Kto będzie? - zapytałam z niepokojem. Co jeśli to Eleanor?
- Nikt.
- Eleanor? - naprawdę nie chcę jej na swoich urodzinach. Wiem, że jeśli by się pojawiła impreza byłaby zniszczona.
- Nie. To niespodzianka, kochanie - odpowiedział Louis i pocałował mnie w policzek.

***

- Wszystkiego najlepszego! - krzyknęli wszyscy, jak tylko Louis zdjął moje z moich oczu.
Znajdowaliśmy się w prywatnej sali w klubie Ashtona i byłam w szoku, ponieważ miała być tylko nasza grupa, a tymczasem na moje urodziny przyszła cała drużyna piłki nożnej i siatkówki. Na mojej twarzy widniał szeroki uśmiech, ponieważ to było świetne uczucie, że tyle osób zgromadziło się tu dla mnie.
Kelnerzy Ashtona roznosili kieliszki z szampanem i kiedy każdy otrzymał swój wszyscy zebrani podchodzili do mnie po kolei i składali mi życzenia. Byłam zaskoczona, że na tej imprezie byli chłopcy z bractwa i dziewczyny z drużyny Angeli, kiedy z niektórymi zamieniłam tylko kilka słów.
Zostałam wyściskana i wycałowana przez co najmniej trzydzieści osób. Ludzie wręczali mi prezenty, których było dużo i ledwo mieściły się na czerwonej czteroosobowej sofie.
Kiedy wszyscy złożyli mi życzenia, właściwie wszyscy z wyjątkiem Louisa, który gdzieś zniknął podeszłam do Harry'ego i Liama.
- Co jest solenizantko? - zapytał uśmiechnięty Liam.
- Mam do was prośbę. Pomożecie mi zanieść wszystkie prezenty do samochodu?
- Jasne! Daj kluczyki, wszystkim się zajmę - powiedział podekscytowany Harry, a ja się zaśmiałam.
- Dzięki, chłopaki.
Podeszłam do stolika gdzie siedziała nasza grupa.
Wszyscy pozostali rozproszyli się po sali, część tańczyła do muzyki granej przez DJ'a, kilka osób zajęło inne stoliki i zaczęło pić.
- Urodzinowe shooty! - wykrzyknął Zayn i wskazał na miejsce koło siebie.
Usiadłam koło niego i zobaczyłam, że cały stolik jest zapełniony kieliszkami z kolorowym alkoholem.
- Jeden shoot, jedno życzenie! - krzyknął Josh, a wszyscy mu przytaknęli.
- To się liczy przy świeczkach na torcie - poprawiłam go.
- Ty masz tort, więc nasze życzenia są w shotach - odpowiedziała Perrie.
Przy stoliku siedziałam ja, Angela, Jade, Dani, Perrie, Cathy, Josh, Niall, Calum, Matt i Zayn. Wszyscy wzięliśmy kieliszki i równocześnie przechyliliśmy głowy do tyłu wypijając alkohol. Zrobiliśmy tak cztery kolejki, a mi zaczęło szumieć w głowie, tym bardziej, że wcześniej wypiłam dwie lampki szampana.
Podniosłam głowę i zobaczyłam idącego w naszą stronę Louisa. Wstałam i podeszłam do niego.
- Gdzie byłeś? - zapytałam. Wcale nie byłam zmartwiona, że zniknął nie mówiąc mi o tym.
- Ym, w toalecie - powiedział i przygryzł wargę. Kłamał.
- Louis, proszę cię, nie kłam.
- Byłem coś załatwić. Dowiesz się w swoim czasie.
- Czemu nie teraz? - alkohol w mojej krwi sprawiał, że stawałam się marudna.
- Bo to niespodzianka.
- Kiedy ja nie znoszę niespodzianek! - poskarżyłam się i skrzyżowałam ręce na piersi. Louis się zaśmiał i pogładził mnie po policzku.
- Nie obrażaj się, mała. I tak ci nie powiem.
- No i dobra - odpowiedziałam.
Odwróciłam się od chłopaka chcąc od niego odejść, jednak ten złapał mnie za nadgarstek.
- Stój - powiedział. Spojrzałam na Louisa. Dopiero teraz zauważyłam, że w prawej dłoni trzyma jakąś białą kopertę.
- Chciałam tylko usiąść - wyjaśniłam.
- Chciałem ci tylko to dać - wręczył mi kopertę. Zmarszczyłam brwi - Otwórz to.
Wyjęłam z koperty białą kartkę i prześledziłam wzrokiem, co było na niej napisane. Moje oczy były szeroko otwarte ze zdziwienia, a serce biło jak szalone.
- Wszystkiego najlepszego, księżniczko - powiedział chłopak i uśmiechnął się do mnie.
- Naprawdę skoczę spadochronem?
- Naprawdę.
- Boshe, dziękuję! - krzyknęłam i zarzuciłam ręce na jego szyję.
Louis objął mnie w talii i mocno przytulił.
- Kiedy będę mogła skoczyć? - zapytałam podekscytowana.
- Właściwie kiedy tylko chcesz, ale najlepszego widoki są w środku wiosny.
- Już nie mogę się doczekać!
Niewiele myśląc złączyłam razem nasze usta. Całowaliśmy się dość długo, nasze języki wirowały wokół siebie, a ja byłam szczęśliwa mając w swoje urodziny przy sobie Louisa.
Kocham go.
- Zatańczymy? - zapytał Lou, kiedy odsunęliśmy się od siebie, aby złapać oddech.
Pokiwałam głową. Podeszłam tylko do stolika, żeby włożyć do torebki kopertę i Louis poprowadził mnie na parkiet.
Przetańczyliśmy ze sobą trzy piosenki, a później wymieniliśmy się z Zaynem i Perrie, tak że tańczyłam z chłopakiem blondynki. Zatańczyłam ze wszystkimi z naszej grupy, aż w końcu wróciłam do Louisa.
Piosenka zmieniła się na jakiś wolny kawałek, którego wcześniej nie słyszałam, a ja zawiesiłam swoje ręce na szyi Louisa i wtuliłam się w zagłębienie pomiędzy jego karkiem a ramieniem.
Przypomniałam sobie sytuację sprzed dwóch tygodni i zdałam sobie sprawę, że to już czas żeby porozmawiać o tym z Louisem.
Chwyciłam jego rękę i wyprowadziłam nas z klubu. Na dworze było zimno, więc dobrze, że zdążyłam zabrać swoją kurtkę. Poczułam jak ogarnia mnie zdenerwowanie i niepokój, dlatego wyjęłam z kieszeni paczkę papierosów. Odpaliłam jednego i mocno się zaciągnęłam.
Spojrzałam w niebieskie oczy Louisa, w oczy które były moim całym światem i nie chciałam żeby cokolwiek mi je zabrało.
- Przepraszam - powiedziałam.
- Za co?
- Za to co wydarzyło się dwa tygodnie temu.
- Nie masz za co przepraszać. To ja powinienem trzymać Eleanor na dystans, a tego nie robiłem.
- Gdybym nie uniosła się honorem i byłabym z tobą w pokoju, nie oskarżyłabym cię o to że z nią spałeś. To moja wina.
- Nasza wspólna. Jesteśmy kim jesteśmy, kochanie. Popełniamy wiele błędów, a później jesteśmy źli na siebie, że tak się stało.
- Nie chcę żebyś ode mnie odchodził - powiedziałam nagle, wymawiając dręczącą mnie myśl.
- Nie odejdę, jeśli nie będziesz tego chciała.
- Nie chcę - odpowiedziałam i pocałowałam Louisa.
- Więc między nami wszystko okej? - powtórzyłam pytanie Louisa, które zadał mi, kiedy pokłóciliśmy się pierwszy raz.
- Okej - odpowiedział i uśmiechnął się promiennie, przez co mój żołądek wywrócił koziołka.
Przytuliłam się do chłopaka wdychając jego cudowne perfumy. Nie wiem jak długo staliśmy, jednak mogłam trwać tak wieczność.
- Wracajmy. Czas na twój tort - powiedział Louis i złączył nasze dłonie razem.
Weszliśmy do klubu i udaliśmy się do naszego stolika. Zostałam wciągnięta na kolana Louisa, a Matt podał mi jakiegoś czerwonego drinka. Upiłam łyk. Był bardzo słodki i cholernie mocny, ale smakował mi.
Pół godziny później wszyscy zebrali się wokół naszego stolika, a na salę wjechał duży trzypiętrowy tort czekoladowy z dziewiętnastoma świeczkami. Moi goście zaczęli śpiewać mi 'Happy Birthday', a ja nie mogłam nic poradzić, że uśmiecham się od ucha do ucha.
- Pomyśl życzenie - szepnął mi do ucha Louis.
Nachyliłam się nas tortem i pomyślałam życzenie, które zapewne się nie spełni, ale za marzenia przecież nie karają, po czym zdmuchnęłam wszystkie świeczki.
Pozwoliłam kelnerowi pokroić tort, ponieważ sama nie byłam w stanie, z nadmiaru myśli krążących w mojej głowie.
Każdy dostał po kawałku ciasta i wrócił na swoje miejsce. Chciałam usiąść obok Louisa, żeby nie przeszkadzać mu w jedzeniu, jednak ten mimo wszystko wziął mnie na swoje kolana.
Tort był naprawdę dobry i szybko zjadłam swój kawałek.
Popatrzyłam na swoich przyjaciół. Byłam szczęśliwa, że poznałam ich, dzięki czemu moje życie nabrało kolorów.
Już nie jestem smutną Amy, tak jak dwa miesiące temu. Znów się szczerze uśmiecham i rozmawiam. Ponownie zaczęłam imprezować i cieszyć się spotkaniami z ludźmi. Dzięki przeprowadzce do Nowego Jorku zyskałam nowych przyjaciół i wiem, że zawsze mogę na nich polegać.
Uśmiechnęłam się do siebie w duchu i oparłam o Louisa, który skończył jeść swoje ciasto. Spojrzałam na niego i zaśmiałam się. Miał krem w kąciku ust. Przybliżyłam się do niego i scałowałam czekoladę. Chciałam się już odsunąć, jednak Louis przytrzymał mnie za szyję i zaczął całować. Wplotłam palce w jego włosy, ponieważ wiem, że chłopak lubi, kiedy tak robię, a on wsunął język w moje usta. Pocałunek był pełen żaru i byłam trochę zdziwiona, że Lou całuje mnie z takim zapałem przy naszych przyjaciołach.
- Nie chcę wam przerywać, Tommo, ale już czas - dobiegł mnie głos Ashtona.
- Czas na co? - zapytałam, kiedy odsunęłam się od Louisa.
- Czas na twoją niespodziankę, kochanie - odpowiedział i pocałował mnie szybko w usta.
Wszyscy wstali i ruszyli w kierunku podestu, na którym swoje miejsce miał DJ. Dopiero teraz zauważyłam, że muzyka przestała grać, sprzęt został zabrany, a na prowizorycznej scenie stoi czarne wysokie krzesło i stojak z mikrofonem.
Louis poprowadził mnie na sam przód.
- O co chodzi? - zapytałam, kiedy staliśmy przy samym podeście. Po swojej prawej stronie zobaczyłam Angelę i Harry'ego, a po lewej Jade i Nialla. Reszta moich przyjaciół stała za nami. Wszyscy się do mnie uśmiechali, a ja nie miałam pojęcia co się dzieje.
- Zaraz zobaczysz - powiedział spokojnie Lou i zasłonił mi rękami oczy.
Zapiszczałam spanikowana, ale uspokoiłam się, kiedy poczułam miękkie wargi Louisa na swojej szyi.
Usłyszałam jak ktoś wchodzi na scenę i coś podłącza, a następnie w całej sali rozbrzmiały dźwięki gitary.
- Jeszcze raz wszystkiego najlepszego - szepnął mi do ucha Lou i zabrał ręce.
Wstrzymałam oddech, kiedy zobaczyłam rudego chłopaka na scenie grającego pierwsze nuty 'Give Me Love'. Nie mogłam w to uwierzyć. Ed Sheeran jest na moich urodzinach i gra dla mnie indywidualny koncert. Stałam jak oniemiała i patrzyłam na piosenkarza.
Kiedy skończył pierwszy utwór spojrzał na mnie i uśmiechnął się. Zemdlałabym z wrażenia gdyby nie to, że stał za mną Louis i otaczał mnie ramionami.
- Wszystkiego najlepszego, Amy - powiedział Ed i puścił mi oczko.
Uśmiechnęłam się do niego szeroko, więc pewnie wyglądałam jak idiotka. Wciąż nie wierzyłam w to co się dzieje, ale jeśli to prawda, to jest to najlepszy dzień w moim życiu.
Ed zaczął grać 'Little Bird' a ja stałam ciesząc się tym co się dzieje.
- Jak? - zapytałam Louisa. Spojrzeliśmy sobie w oczy.
- Spełniam twoje marzenia - odpowiedział zwyczajnie.
Po pewnym czasie zaczęłam śpiewać cicho razem z Edem. Piosenkarz grał moje ulubione piosenki. 'Afire Love', 'Bloodstream', 'Friends', 'Don't', 'I'm a Mess', 'Sing', 'Thinking Out Loud'.
Na tej ostatniej zaczęły lecieć mi łzy, ponieważ przypomniało mi się, jak Louis grał to dla mnie. Spojrzałam na chłopaka, którego kocham i wiedziałam, że to on wszystko zaplanował. Tylko Louis znał moje ulubione piosenki Eda i to on go tutaj ściągnął. Dla mnie. Zaczęłam wierzyć, że być może Lou mnie kocha, tak jak mówili mi o tym Niall i Angela.
Kiedy zaczęło się 'Kiss Me' odwróciłam się do Louisa. Stanęłam na palcach, ponieważ nawet w obcasach wciąż byłam od niego niższa. Zarzuciłam ręce na jego ramiona i pocałowałam. Całowaliśmy się przez całą piosenkę, wolno i delikatnie.
Wszyscy musieli to widzieć, ponieważ zaczęli klaskać, przez co lekko zagłuszyli Eda.
- Kiss me like you wanna be loved / Pocałuj mnie tak jakbyś chciała być kochana - zaśpiewał Ed.
W ten pocałunek wlałam całą swoją miłość i miałam wrażenie, że Louis robił i czuł to samo.
Odsunęłam się od chłopaka, kiedy piosenka się skończyła. Patrzyliśmy na siebie przez chwilę uśmiechając się szeroko, po czym odwróciłam wzrok na scenę. Ed spojrzał na mnie i odłożył gitarę.
- Dziękuję, że mogłem tu być. Jeszcze raz wszystkiego najlepszego, Amy - powiedział Ed i zszedł ze sceny.
Wszyscy wrócili na swoje miejsca, zostałam tylko ja i Louis.
- Chcesz z nim porozmawiać? - zapytał.
Pokiwałam głową, a chłopak zaprowadził mnie do małego pokoiku, która miała być pseudo garderobą Eda. Weszliśmy do środka i zobaczyłam go pijącego wodę. Piosenkarz odwrócił się i spojrzał na mnie.
- Co tam? - zagadał i podszedł do nas.
- Czy to się dzieje naprawdę? - zapytałam cicho. Ed się zaśmiał.
- Jestem prawdziwy. Możesz mnie dotknąć i sprawdzić - odpowiedział z uśmiechem na ustach.
Przełknęłam głośno ślinę i podeszłam bliżej do Eda. Pokonałam nieśmiałość i przytuliłam się do rudzielca. Piosenkarz przytulił mnie i pogłaskał po plecach.
- Dziękuję - powiedziałam, kiedy się odsunęłam.
- Cała przyjemność po mojej stronie. To świetne widzieć kogoś tak uśmiechniętego, jak ty, gdy mnie zobaczyłaś.
- Wciąż w to nie wierzę. Mogę sobie zrobić z tobą zdjęcie? - zapytałam.
Ed przyciągnął mnie do siebie, a Lou zrobił nam kilka zdjęć.
- Pogadałbym z wami dłużej, ale muszę wracać do Londynu. Trzymajcie się - powiedział Ed.
Przytulił mnie na pożegnanie i uścisnął Louisowi dłoń.
- Dzięki stary - powiedział brunet.
- Nie ma sprawy. Pozdrów Harry'ego. Na razie!
Patrzyłam jak Ed odchodzi, a później spojrzałam na Louisa.
- Jak to załatwiłeś?
- Ed to przyjaciel Harry'ego.
- Och, dziękuję.
- Za co?
- Za najlepsze urodziny - powiedziałam, po czym dodałam. - I za to, że jesteś.

- Wracamy? - zapytał Lou godzinę później, kiedy w klubie została tylko nasza grupa.
Spojrzałam na zegarek w telefonie. Była druga trzydzieści w nocy, a ja odczuwałam zmęczenie.
- Tak, wracamy - odpowiedziałam.
Wszyscy wstaliśmy i skierowaliśmy się do wyjścia. Angela z Harrym weszli do mojego samochodu, a my pożegnaliśmy się z pozostałymi, którzy czekali na taksówki.
Wsiadłam na siedzenie pasażera, a Louis usiadł na miejscu kierowcy. Odpalił silnik i włączył się do ruchu. Podobało mi się to auto. Było ładne duże i fajnie się je prowadziło, kiedy jechaliśmy do klubu.
- Louis, Angela jedzie z nami do bractwa - powiedział z tylnego siedzenia Harry.
- Spoko, ona śpi czy ci obciąga? - zapytał Louis patrząc do tyłu przez lusterko. Wywróciłam oczami.
- Śpi, idioto.
- Okej.

- Louis, mogę zostać u ciebie na noc? - zapytałam, kiedy dojeżdżaliśmy na kampus.
- Myślałem, że to oczywiste - odpowiedział.
- W takim razie okej.

Weszliśmy do pokoju Louisa. Rzuciłam torebkę i kurtkę na krzesło i zdjęłam buty. Nogi bolały mnie od ośmiu godzin w obcasach i dużej ilości tańczenia. Byłam bardzo zmęczona i jak najszybciej chciałam znaleźć się w łóżku.
- Kto pierwszy? Ja czy ty? - zapytał Louis, gdy zdejmował koszulkę szykując się do pójścia pod prysznic.
- Ja. Możesz dać mi jakąś koszulkę do spania?
- Jasne - odpowiedział i wyciągnął z komody czarny T-shirt z napisem 'Black Sabbath'. Pokręciłam głową.
- Czemu nie ten?
- Eleanor go miała - mruknęłam.
- Och, okej - odpowiedział i podał mi inny.
Poszłam do łazienki, gdzie wzięłam szybki prysznic i umyłam zęby szczoteczką Louisa. Ubrałam z powrotem majtki i założyłam czarny T-shirt z kłami wampira. Jak każda koszulka Louisa sięgała mi prawie do połowy uda.
Wyszłam z łazienki, więc Louis mógł pójść się wykąpać. Położyłam się na łóżku i czekałam na chłopaka. Dziesięć minut później wyszedł w samych białych bokserkach Calvina Kleina. Podziwiałam jego idealnie umięśnione ciało, kiedy brunet podszedł do swojej jeansowej kurtki, którą miał na sobie dzisiejszego wieczoru. Wyjął coś z niej i zbliżył się do łóżka. Usiadł koło mnie.
- Zapomniałem ci dać ostatni prezent - powiedział i wręczył mi czerwone prostokątne pudełeczko.
- Co to?
- Zobacz.
Podniosłam wieczko, a moim oczom ukazała się srebrna bransoletka z wiszącym serduszkiem. Wyjęłam ją i przyjrzałam się jej. Na zawieszce było wygrawerowane ' 'Cause the world is ugly, but you're beautiful to me' [1] . To były słowa z mojej ulubionej piosenki My Chemical Romance. Pamiętam jak mówiłam o niej Louisowi. Poczułam łzy w oczach, ponieważ to była najpiękniejsza rzecz, jaką mógł mi dać.
- Dziękuję - powiedziałam i pocałowałam chłopaka.
Louis pomógł mi założyć bransoletkę na lewą rękę. Podniosłam ją do góry i popatrzyłam na błyszczące srebrne serduszko.
- Jest piękna - szepnęłam.
- Jest piękna tak jak ty - poprawił mnie Louis.
Uśmiechnęłam się nieśmiało.
Louis wszedł pod kołdrę i wyciągnął lewą rękę pozwalając mi się do niego przytulić. Zasnęłam chwilę później otulona ramionami bruneta. Byłam bezpieczna i szczęśliwa.

[1] tłum. 'Bo świat jest brzydki, ale Ty jesteś dla mnie piękna.' My Chemical Romance - The World Is Ugly 

____________________
 
Każdy komentarz motywuje mnie do dalszego pisania :)
PS. Nowe zmiany w obsadzie :)

4 komentarze:

  1. Uwielbiam to ff :Do rozdział genialny nie mogę doczekać się następnego ) masz mega talent

    OdpowiedzUsuń
  2. najlepsze ff <3 uwielbiam i podziwiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Najlepszy rozdział <3 uwielbiam to ff! :)

    OdpowiedzUsuń