sobota, 13 czerwca 2015

Rozdział 6. Zamkniesz w końcu te swoje urocze usta, czy mam zrobić to za ciebie?

(Amy)

Następnego dnia zostałam obudzona przez Angelę, która wróciła od Harry'ego po rzeczy na zajęcia. Czułam się w miarę dobrze, chociaż głowa trochę mi pulsowała. Udałyśmy się razem na zajęcia. Spędziłam sześć długich godzin w salach wykładowych. Miałam jedną godzinę wolną przed ostatnimi zajęciami, więc postanowiłam udać się na późny lunch do kawiarni. Kiedy odchodziłam z zamówieniem szukać wolnego stolika, zauważyłam siedzącą przy oknie w samotności Jade. Podeszłam do niej. Dziewczyna siedziała z głową opartą na dłoniach ze wzrokiem wbitym w blat.
- Hejka - przywitałam się.
- Co? Och, cześć - Jade podniosła wzrok. - Siadaj.
- Dzięki, co słychać?
- Jak widać. Umieram, za dużo wczoraj wypiłam, a jeszcze czeka mnie godzinny wykład i trening.
- Och, współczuję - powiedziałam i posłałam dziewczynie pokrzepiający uśmiech. Wzięłam do ręki czekoladową muffinkę i ugryzłam kawałek.
- Angela mnie zabije jeśli nie ogarnę się do treningu. Za tydzień mamy pierwszy mecz, co prawda tylko pokazowy, ale i tak musimy się wykazać.
- Mecz będzie u nas czy na wyjeździe?
- Tutaj, gramy z jakąś drużyną z Manhattanu. Przyjdziesz nam kibicować?
- Z wielką chęcią - odpowiedziałam i pociągnęłam łyk kawy.
- Boshe, zaraz umrę. Głowa mi pęka - mruknęła Jade i skryła twarz w dłoniach.
- Mam sprawdzony sposób na kaca. Zaraz wrócę - powiedziałam i wstałam od stolika.
Podeszłam do kasy.
- Podwójne duże espresso, poproszę - powiedziałam i zaczekałam na zamówienie. Czekając na kawę przeglądałam zdjęcia na Instagramie, kiedy dostałam wiadomość.
"O której kończysz? Wciąż chcesz kupić płytę dla Angeli? Lou (: "
Uśmiechnęłam się do telefonu, ponieważ myślałam, że propozycja Louisa wcale nie jest poważna. Natychmiast mu odpisałam.
"Kończę o trzeciej. Gdzie się spotkamy? I skąd masz mój numer? (: "
"Angela mi podała. Będę czekać pod twoim akademikiem o wpół do czwartej, jeśli Ci pasuje."
"W takim razie do zobaczenia (: "
Schowałam telefon do kieszeni spodni, wzięłam kawę i wróciłam do stolika.
- Trzymaj. To cię postawi na nogi - powiedziałam i podałam Jade napój. Dziewczyna upiła łyka i się skrzywiła.
- Cholernie mocna. Nie lubię kawy.
- Pij. To ci pomoże. Zaufaj mi.
- Jesteś pewna?
- Tak, zawsze jak mam kaca piję espresso i to działa.
- Ty i kac? Nie wyglądasz jakbyś często imprezowała, bez obrazy, oczywiście - Jade się zaśmiała.
- Kiedyś mi się to zdarzało bardzo często - ale potem Ryan zginął, a ja się załamałam, dodałam w myślach.
- Spoko, nie oceniam cię - odpowiedziała i wzięła kolejny łyk kawy. Zobaczyłam, jak na policzki dziewczyny wraca zdrowy różowy kolor. - Już nie mogę się doczekać weekendu. To niesamowite, że dopiero co zaczął się college, a my już mamy dwa tygodnie wolnego.
- Jak to? - zapytałam i zmarszczyłam brwi.
- Od poniedziałku przez dwa tygodnie są jakieś uroczystości związane z milionową rocznicą uczelni czy jakieś inne gówno. Szczerze to nie mam pojęcia o co chodzi. Więcej wie Danielle, ponieważ jest w komitecie organizacyjnym. My z Angelą podpisujemy tam tylko listę, żeby zaliczyć kulturoznawstwo u profesor Forman. Ty się nie musisz tym martwić, bo jesteś na pierwszym roku. Poza tym nie masz zajęć z tą wiedźmą, prawda?
- Nie, mam kulturoznawstwo z Collinsem - powiedziałam.
Przez resztę czasu rozmawiałyśmy o naprawdę błahych sprawach, począwszy od ostatniego występu Taylor Swift, skończywszy na wełnianym swetrze dziewczyny przed nami.
Muszę przyznać, że Jade jest naprawdę fajna i miło mi się z nią rozmawia. Tak właściwie zarówno z nią, Angelą i Danielle świetnie się dogaduję, a przynajmniej takie jest moje odczucie. Mam nadzieję, że się nie mylę i wkrótce się z nimi zaprzyjaźnię.

***

Ostatnimi zajęciami tego dnia była muzyka. Gdy weszłam do sali zobaczyłam na samej górze Nialla. Blondyn również mnie zauważył, ponieważ pomachał do mnie i wskazał żebym usiadła koło niego.
- Cześć, mała - przywitał się z uśmiechem na twarzy, a ja jęknęłam.
- O boshe, ty też?
- Ja co? - zapytał udając, że nie ma pojęcia do czego nawiązuję.
- Musiałeś podłapać to głupie przezwisko od Angeli?
- Amy, ale nie oszukujmy się. Jesteś mała.
- To raczej wy jesteście przerośnięci - odpyskowałam, na co Niall wybuchnął śmiechem. Usiadłam na krześle obok chłopaka.
- Co nie zmienia faktu, że przezwisko pozostanie. Zostałaś naznaczona - tym razem oboje zaczęliśmy się śmiać.
W sali zaczęło zbierać się coraz więcej osób, więc musieliśmy się opanować. Właśnie położyłam swojego laptopa na stoliku, kiedy Niall zwrócił się w moją stronę.
- A więc. Widziałem wczoraj wszystko - zaczął blondyn.
- Co widziałeś? - zapytałam, zaskoczona jego spostrzeżeniem.
- Całowałaś się z Joshem. Podoba ci się mój kuzyn?
- Ach, o to ci chodzi. Byliśmy pijani. Nie wiem czy mi się podoba. Jest słodki.
- Chłopacy twierdzą, że mój kuzyn jest gejem, bo nigdy nie widzieliśmy go z dziewczyną. Ja jednak uważam, że jest normalny, to znaczy, wiesz co mam na myśli.
- Więc jesteś pewien, że to co się wczoraj wydarzyło pomiędzy mną a Joshem wyklucza zdecydowanie jego homoseksualizm?
- Zdecydowanie. Poza tym każdy z Horanów ma w genach zapisaną miłość do kobiet - zaśmiał się. - Oczywiście nie jest tak, że przeszkadzają mi geje czy lesbijki. Mam mnóstwo takich znajomych i nie osądzam nikogo. Dla mnie najważniejsze jest szczęście innych.
- Rozumiem, to miłe z twojej strony - powiedziałam i wtedy do sali wszedł wykładowca. Był to starszy mężczyzna, lekko siwiejący. Postawił teczkę na biurku i odwrócił się przodem do klasy.
- Witajcie. Jestem profesor Stuart Scott i prowadzę zajęcia z muzyki. Na początek powiem kilka słów, sprawdzę listę osób, a na koniec odpowiem na wasze pytania. Jako, że jest to wasz przedmiot dodatkowy nie będę zadawał żadnych prac. Moje zajęcia polegają na wyłącznym słuchaniu muzyki i dyskusjach na temat różnych gatunków czy wykonawców. Oczywiście, szanujemy gust muzyczny każdego z nas. Chciałem również dodać, mimo że zajęcia mają charakter lekki, przeszkadzanie i przerywanie toku będzie nagradzane karą. Czy wszyscy zrozumieli - każdy zebrany w sali skinął głową. - Świetnie. W takim razie przejdźmy do listy osób.
Profesor po kolei czytał nazwiska, a studenci podnosili rękę do góry.
- Snow Amy - Scott przeczesał wzrokiem salę, kiedy ja uniosłam swoją dłoń do góry pilnując, aby rękaw bluzki nie odsłonił mojej zabandażowanej ręki.
- Tomlinson Louis - przeszukałam salę, jednak nigdzie nie zauważyłam bruneta z rozczochranymi włosami. Spojrzałam na Niall, a ten bezgłośnie powiedział mi, że chłopaka nie będzie. No cóż, mam tylko nadzieję, że nasze dzisiejsze spotkanie dojdzie do skutku. Okej, chciałabym się z nim zobaczyć. Reszta zajęć minęła niepokojąco długo, a ja poczułam ulgę, kiedy profesor powiedział, że na dzisiaj koniec. Pożegnałam się z Niallem i ruszyłam w stronę akademika.
Miałam piętnaście minut do przyjazdu Louisa. Poprawiłam szybko makijaż i postanowiłam się przebrać. Zdecydowałam się na czerwono-czarną koszulę w kratę, granatowe jeansy i czerwone conversy. Kiedy się ubierałam odwinęłam bandaż i spojrzałam na blizny i niedzielne cięcia na moim nadgarstku. Rany jeszcze się nie zagoiły, a kiedy je mocniej przydusiłam wciąż bolało. Więcej tego nie zrobię, przysięgam, powiedziałam w myślach. Nagle zadzwonił telefon, dając mi znać, że Louis czeka już na mnie pod akademikiem. Wrzuciłam portfel i iPhone'a do małej torebki, chwyciłam z szafki klucze i wyszłam z pokoju zamykając drzwi na klucz.

***

Pojechaliśmy do sklepu muzycznego znajdującego się niedaleko Times Square. Louis zaparkował przy chińskiej restauracji, do której później mieliśmy zajrzeć. Powoli ruszyliśmy w kierunku sklepu. Idąc, przyglądałam się chłopakowi. Miał lekko przydługie brązowe włosy, które sterczały w różne strony, delikatny zarost i nienaturalnie piękne niebieskie oczy, w odcieniu laguny. Louis musiał zauważyć, że mu się przeglądam, ponieważ kąciki jego ust uniosły się ku górze. Natychmiast opuściłam wzrok i wpatrywałam się z kostkę chodnikową.
Kilka minut później dotarliśmy do sklepu. Postanowiliśmy się rozdzielić, tak aby każdy mógł znaleźć to czego szuka. Podeszłam do półki z najlepszymi płytami zeszłego roku i od razu zobaczyłam "Mechanical Bull" Kings of Leon. Chwyciłam płytę i rozejrzałam się po sklepie. Zobaczyłam Louis szukającego czegoś wśród regałów z akcesoriami. Stwierdziłam, że mam jeszcze chwilę, więc podeszłam do odtwarzaczy na końcu sklepu. Nałożyłam słuchawki i wybrałam utwór. W moich uszach rozległy się pierwsze nuty piosenki Arctic Monkeys. Uwielbiam ten zespół, byłam nawet na ich koncercie. Poruszałam głową w rytm piosenki k cicho nuciłam jej słowa.
- Why'd you only call me when you're high / Czemu dzwonisz do mnie tylko, kiedy jesteś na haju? - zaśpiewałam. Poczułam czyjeś dłonie na swoich ramionach i z przerażenia aż podskoczyłam. Niepewnie się odwróciłam i zobaczyłam stojącego przede mną Louisa. Brunet górował nade mną z uśmiechem na twarzy. Czułam się jak małe dziecko, ponieważ chłopak przyłapał mnie na moim nieudolnym śpiewaniu i teraz najwyraźniej miał z tego ubaw. Louis ściągnął mi słuchawki z uszu i odwiesił je na miejsce.
- Ładnie śpiewasz- skomentował, a ja byłam pewna, że moja twarz miała teraz kolor moich czerwonych conversów. Louis zobaczył moje zażenowanie i zmienił temat. - Znalazłaś płytę?
- Tak, czekałam na ciebie - odpowiedziałam i przeszliśmy do kasy.
Zapłaciłam za album i wrzuciłam go do torebki. Czekałam na Louisa i kilkakrotnie zauważyła, jak kasjerka zbyt uwodzicielsko się do niego uśmiecha. Suka. Spojrzałam na rzeczy chłopaka. Kilka płyt zespołów, których nazw nie znałam, para dousznych niebieskich słuchawek i małe pudełeczko, które przykuło moją uwagę. Było to opakowanie z piórkami do gry na gitarze. Louis gra na gitarze? Muszę się dowiedzieć. Chłopak zapłacił sprzedawczyni za zakupy, która była tak miła, że spakowała jego rzeczy do papierowej torby. Wyszliśmy ze sklepu. Żadne z nas się nie odzywało, więc postanowiłam poruszyć temat.
- Więc. Grasz na gitarze?
- Co? Skąd ten pomysł? - zapytał i gwałtownie zamrugał.
- Widziałam, że kupiłeś piórka. Grasz?- zapytałam ponownie. Chłopak westchnął.
- Nie. Te piórka, to dla kumpla - odpowiedział i przygryzł wargę. Kłamał. Wiedziałam to, ponieważ sama przygryzam swoją dolną wargę, kiedy kłamię.
- Kłamiesz. Wiem to.
- Wcale, że nie. - burknął.
- Grasz na gitarze, jestem pewna.
- Nie, nie gram - zaprzeczył.
- Grasz, czemu nie chcesz się przyznać?
- Bo nie mam do czego - wzruszył ramionami.
- Już wiem! Grasz, ale jesteś w tym beznadziejny, dlatego to ukrywasz!
- Zamkniesz się? Nie gram na gitarze, koniec.
- Ale Louis. Dobrze wiemy, że nie każdy jest we wszystkim dobry... - zaczęłam, ale nie skończyłam, bo w tym momencie Louis pchnął mnie na ścianę jakiegoś budynku i złapał za nadgarstki. Mój oddech natychmiast przyspieszył.
- Zamkniesz w końcu te swoje urocze usta, czy mam to zrobić za ciebie? - wyszeptał, a jedyne co wiedziałam to, to że twarz chłopaka znajduje się niepokojąco blisko mojej, a moje serce bije szybciej i szybciej. Nim zdążyłam się powstrzymać, wyszeptałam coś, czego nie spodziewałam się powiedzieć, stale patrząc w błękitne oczy bruneta:
- Zrób to.
Gdy tylko słowa opuściły moje usta, Louis szybko zamrugał, po czym gwałtownie przycisnął swoje wargi do moich. Jego usta napierały na moje, a ja nie pozostawałam mu dłużna. Pocałunek był niedbały, ale pełen żaru i pożądania. Poczułam na dolnej wardze język chłopaka proszący o pozwolenie na wejście. Rozchyliłam wargi i cicho jęknęłam. Wyplątałam jedną rękę z jego uścisku i zanurzyłam ją w gęste miękkie włosy chłopaka, delikatnie za nie ciągnąc. Całowaliśmy się dłuższą chwilę, kiedy nasze języki napierały na siebie. W końcu oboje nie mogliśmy złapać tchu, więc odsunęliśmy się od siebie. Dyszeliśmy, jak byśmy dopiero co przebiegli maraton. Stałam wciąż oparta o ścianę, kiedy czekałam aż mój oddech się unormuje. Louis spojrzał na mnie.
- Teraz będziesz cicho? - zapytał i uśmiechnął się tak słodko, że moje kolana prawie się ugięły. Skinęłam głową. Chłopak ponownie zbliżył twarz do mojej i złożył delikatny pocałunek na moich ustach, przygryzając lekko moją dolną wargę. - Chodźmy coś zjeść.
Skinęłam ponownie głową i ruszyłam za brunetem. Czułam, że moje policzki są zarumienione, a usta opuchnięte od pocałunku. Pokręciłam z niedowierzaniem głową, na to co się przed chwilą wydarzyło. No bo, WOW.

***

Poszliśmy do restauracji, przy której zaparkowaliśmy samochód. Było dość ciepło i słonecznie, więc wybraliśmy stolik na dworze. Złożyliśmy nasze zamówienie i czekaliśmy, aż kelner je nam przyniesie. Patrzyłam na to co się dzieje wokół mnie. Mnóstwo samochodów i ludzi, zapewne śpieszących do swoich domów, rodzin. Nowy Jork tętni życiem. Tu chyba nigdy nie było chwili spokoju. Zastanawia mnie, jakby wyglądało to miasto gdyby opustoszało na chociaż pięć minut. Z moich rozmyślań wyrwał mnie głos Louisa.
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz? - spytał z lekkim rozbawieniem.
- Co? Ja. Zamyśliłam się. Przepraszam - powiedziałam cicho rumieniąc się.
- Pytałem, czy jesteś z Londynu?
- Tak, a ty?
- Pochodzę z Doncaster, ale od czasu szkoły średniej mieszkałem w Londynie.
- Długo znasz Harry'ego, Nialla, Liama i Zayna? - spytałam.
- W drugiej klasie liceum brałem udział w jakimś projekcie i pojechałem na coś w rodzaju obozu. Tam się poznaliśmy. Niall jest z Irlandii, a reszta z innych części Anglii. Szybko nawiązaliśmy kontakt i zaprzyjaźniliśmy się. Później, kiedy tylko nadarzyła się okazja spotykaliśmy się. W zeszłym roku każdy z nas dostał się na Brooklyn College i tak oto jesteśmy razem.
- Wow, a dziewczyny? To znaczy wiem, że Angela jest z Seattle.
- Danielle i Jade są z Ameryki. Nie pamiętam dokładnie skąd, a Perrie przyjechała z Londynu. A co z tobą?
- Co masz na myśli?
- Przyjaciele. Ja przyjechałem ze swoimi na studia. A ty?
- Moi przyjaciele chyba nigdy tak naprawdę nie byli moimi przyjaciółmi - mruknęłam.
- Jak to?
- Przyjaciel, to ktoś, kto cię wspiera, no wiesz, zawsze możesz na niego liczyć. Ja się przeliczyłam.
- Och, rozumiem - powiedział. Chwilę później przyszedł kelner z naszymi posiłkami. Dostrzegłam, że mi się przygląda, jednak zignorowałam to.
Zaczęliśmy jeść. Chińszczyzna była naprawdę dobra, dlatego wolałam jeść niż mówić. Czułam na sobie wzrok Louisa, co mnie trochę krępowało, dlatego spojrzałam na chłopaka. Brunet przełknął posiłek i popatrzył na mnie.
- Tak się zastanawiałem. Co robisz w czwartek?
- Mam zajęcia, a później będę w pokoju. Czemu pytasz? - odpowiedziałam i przerwałam jedzenie.
- Wszyscy idziemy na kolację do Mike'a, kuzyna Angeli. Ale to już wiesz - zaśmiał się. Moja współlokatorka najwyraźniej opowiedziała swoim przyjaciołom o moim wybuchu skierowanym w jej kierunku. - Zastanawiałem się, czy nie chciałabyś pójść ze mną.
- Ale czy będę mogła tam przyjść? No wiesz... - zawahałam się.
- Każdy z kimś idzie. To znaczy ci idioci są sparowani, a ja chcę iść z tobą.
- Okej. To znaczy, tak, zgadzam się.
- Świetnie. Nie będę jedynym singlem na tej kolacji - uśmiechnął się.
- Nie masz dziewczyny? - Louis pokręcił przecząco głową. - Dlaczego?
- Miłość to dziwka.
- Dlaczego tak mówisz? Twoi przyjaciele mają dziewczyny. To znaczy nie wiem jak im się układa, ale Angela i Harry są w siebie wpatrzeni.
- Proszę cię. Ta dwójka to najdziwniejszy wybryk natury, serio. Zapytaj się Angeli, jak wyglądały początki ich znajomości. Dobra, może źle to ująłem. Miłość nie jest dla mnie.
- Rozumiem - odpowiedziałam i wróciłam do jedzenia.
Jedliśmy w milczeniu. Kiedy skończyliśmy Louis uparł się, że to on zapłaci, ponieważ nie jest frajerem. Poszliśmy do samochodu, przy którym zatrzymaliśmy się, aby zapalić. Kiedy zaciągałam się papierosem, zorientowałam się, że to już drugi raz kiedy nie palę w samotności. I to drugi raz, kiedy palę z Louisem. Zawsze robiłam to sama, ponieważ mogłam zebrać swoje myśli w całość, a także odciąć się od świata. Jednak przyznaję, że obecność tego chłopaka wcale mi nie przeszkadzała. Wciąż byłam w swojej własnej bańce.

***

Zatrzymaliśmy się przed moim akademikiem parę minut po szóstej. Angela chwilę temu skończyła trening i zapewne szła z Harrym na kolację. Czyli miałam zostać w pokoju sama. Już miałam wychodzić z auta, kiedy zatrzymałam się i spojrzałam na Louisa.
- Chcesz wejść na górę?

(Louis)

- Chcesz wejść na górę? - zapytała Amy, a moje myśli związane z nadchodzącymi mistrzostwami odeszły w niepamięć.
- Co? Tak - odpowiedziałem, nie będąc pewnym czy dobrze usłyszałem. Cokolwiek, byle spędzić z tą brunetką więcej czasu. Wyszliśmy z auta i weszliśmy do budynku akademiku. Kiedy wchodziliśmy po schodach zobaczyłem dwie blondynki, które znam, jednak nie pamiętam ich imion. Dziewczyny również mnie zauważyły i uśmiechnęły się na mój widok.
- Cześć, Louis - zapiszczały w powitaniu. Przewróciłem oczami i odpowiedziałem im.
- Znasz je? - zapytała Amy, kiedy minęliśmy blondynki.
- Miałem z nimi trójkąt - odpowiedziałem i wzruszyłem ramionami.
- Czy w tym akademiku jest jeszcze jakaś dziewczyna, z którą się pieprzyłeś? - zapytała, najwyraźniej z czystej ciekawości.
- Powinnaś zapytać się raczej, z którą się nie pieprzyłem.
- Co? - Amy zatrzymała się i wpatrywała się we mnie.
- Pieprzyłem jakąś większą połowę tego akademika - wzruszyłem ramionami. Tak, jestem typem kutasa, który nie bawi się w dziewczyny, ale za to bawi się dziewczynami.
- O boshe, jesteś obrzydliwy - mruknęła. - Nie masz żadnej choroby, prawda?
- Nie. - odpowiedziałem, kiedy weszliśmy do pokoju Amy. Zobaczyłem wiszącą na oparciu krzesła moją skórzaną kurtkę.
- Miałam ci ją przynieść do bractwa, ale skoro zjawiłeś się po nią osobiście - powiedziała brunetka, kiedy zobaczyła, na co się patrzę.
- Nie ma sprawy - powiedziałem i poszedłem usiąść na łóżku Angeli.
- Pójdę się tylko przebrać - powiedziała Amy i zniknęła w łazience.
Rozejrzałem się po części pokoju dziewczyny. Pod łóżkiem miała walizki a na ścianie nad nim kilka zdjęć. Podszedłem bliżej, by dokładniej im się przyjrzeć. Na jednym była chłopakami z Arctic Monkeys. Drugi to było zdjęcie z jakiegoś koncertu, kilka zdjęć z jakąś grupką ludzi, być może jej byli przyjaciele, o których mówiła. Zobaczyłem zdjęcie z meczu koszykówki, a obok portret Jordana z autografem i jej zdjęcie z piłką do kosza w ręce. Usłyszałem otwierane drzwi od łazienki i nie odwracając wzroku zapytałem:
- Grasz w kosza?
- Grałam. Tutaj nie ma damskiej drużyny.
- Graj z nami. Brakuje nam szóstego zawodnika. Oczywiście, to tylko zabawa, nic poważnego, ale zawsze coś.
- Angela mówiła mi, że gracie. W sumie, dlaczego nie? - odwróciłem się do niej i spojrzałem na nią. Miała na sobie krótkie granatowe szorty i czarną bluzę z długim rękawem. Włosy spięła w niedbałego koka na czubku głowy. Amy była niska, ale kiedy zobaczyłem jej nagie nogi. Brak mi słów. Spojrzałem na nią jeszcze raz. Wyglądała tak niewinnie, a zarazem tak seksownie, że musiałem się powstrzymywać, żeby nie wziąć jej przy ścianie. Odsunąłem swoje myśli na bok.
- Możesz przyjść jutro do domu bractwa - zaproponowałem. Amy skinęła głową.
- Co robisz? - zapytała.
- Oglądam twoje zdjęcia - odpowiedziałem. Mój wzrok utkwił na pojedynczym zdjęciu chłopaka z głupią miną. Był brunetem, kilka lat starszym ode mnie. Miał uśmiech podobny do uśmiechu Amy. Może jest jej chłopakiem?
- To twój chłopak? - zapytałem. Nie wiem czemu, ale chciałem, aby zaprzeczyła.
- Kto? - wskazałem zdjęcie. - To mój brat - odpowiedziała cicho. Odwróciłem się do niej. Amy stała ze spuszczoną głową. Powiedziałem coś nie tak? Postanowiłem zmienić temat.
- Czyj to był koncert? - zapytałem. Amy spojrzała na zdjęcie do którego nawiązuję.
- Arctic Monkeys. Kocham ich - odpowiedziała i uśmiechnęła się.
Pokiwałem głową, tak myślałem. Usiadłem na łóżku i poklepałem miejsce koło siebie. Dziewczyna podeszła, a mnie uderzył jej zapach. Może to dziwne, ale działało to na mnie odurzająco. Siedzieliśmy koło siebie i rozmawialiśmy. Czułem się dobrze w jej towarzystwie i chyba pierwszy raz nie myślałem o tym, żeby zaliczyć dziewczynę. To znaczy nie żeby była brzydka, bo była cholernie atrakcyjna. Nie zależało mi na tym, żeby zaciągnąć ją do łóżka. Starczało mi tylko to, żeby przebywać w jej towarzystwie.
Jesteś popieprzony.
Spojrzałem na Amy. Milczała. Być może o czymś milczała. W momencie, kiedy podniosła głowę, nasze spojrzenia się spotkały. Jej brązowe tęczówki przeszywały mnie na wylot i byłem pewien, że Amy widzi moje rozerwane na strzępy serce. W oczach dziewczyny było coś hipnotyzującego. A ja już wiedziałem, że wpadłem...
Jesteś popieprzony.
Nim mogłem się powstrzymać chwyciłem jej małą twarz w swoje dłonie i naparłem wargami na jej usta. Dziewczyna musiała być zaskoczona moim atakiem, jednak po chwili odpowiedziała na pocałunek. Przesunąłem językiem po jej dolnej wardze i chwyciłem ją zębami, dzięki czemu zmusiłem dziewczynę do rozchylenia ust. Byłem zaskoczony, kiedy to Amy przejęła kontrolę i wsunęła swój język pomiędzy moje wargi. Nasze języki się siłowały i gdy przejechałem zębami po wardze brunetki, tak głośno jęknęła. Chwyciłem ją w talii i wciągnąłem na swoje kolana. Amy siedziała na mnie okrakiem. Moje dłonie wędrowały po jej nagich udach, a usta znaczyły pocałunkami linię jej szczęki. Dotarłem do złączenia szyi z uchem. Amy cicho pisnęła, a ja już wiedziałem, że to był jej rozkoszny punkt. Ponownie naparłem na jej wargi. Całowaliśmy się z takim zapałem, że żadne z nas nie wiedziało co się dzieje.
- Jedziemy na Times Square i pomyśleliśmy, że może chcesz wybrać się z nami. O boshe... - usłyszałem głos i oderwałem się od Amy. Dziewczyna odwróciła się i spojrzeliśmy na stojących w drzwiach Angelę i Harry'ego. Wpatrywali się w nas zszokowani, jakby obojgu nam wyrosła druga głowa. Amy zeszła z moich kolan i usiadła obok mnie. Jej twarz była pokryta rumieńcem, wargi opuchnięte, a oczy radośnie błyszczały.
- Przyszliśmy nie w porę. Angela, idziemy sami - głos zabrał Harry i pociągnął swoją dziewczynę za drzwi. Zostaliśmy sami.
Amy milczała. Potarłem dłonią kark, bo okej, nie wiedziałem co robić. To było dziwne. To co poczułem, patrząc na brunetkę siedzącą obok, było niespodziewane i gwałtowne, a ja nie potrafiłem się odnaleźć się w tej sytuacji.
Jestem kutasem, a nie uroczym kolesiem.
Postanowiłem zrobić to co umiem najlepiej.
- Chyba już pójdę - powiedziałem i podniosłem się z łóżka. Amy również wstała, wzięła z krzesła kurtkę i mi ją podała.
- Dzięki - uśmiechnąłem się tylko.
- Do jutra? Przyjdziesz na kosza? - chciałem się upewnić, że jutro znów będę mógł się spotkać z brunetką.
- Tak. Do zobaczenia jutro.
- Na razie, mała - puściłem jej oczko i wyszedłem, zamykając za sobą drzwi.

***
(Amy)

Leżałam w łóżku przebrana w piżamę i słuchałam muzyki. Było już koło dziesiątej, a mnie ogarniała fala zmęczenia. Już prawie odpływałam w objęcia Morfeusza, kiedy do pokoju wróciła Angela.
- Co to kurwa było? - zapytała na wstępie.
- Tobie też cześć - odpyskowałam.
- Serio, co to było?
- Całowaliśmy się, co miało być?
- Lou nigdy nie całował żadnej dziewczyny z takimi emocjami. I zarumienił się, kiedy was przyłapaliśmy.
- Co w związku z tym? - zapytałam.
- To dziwne. Louis. On pieprzy większość dziewczyn z college'u. Nie chcę żebyś się w coś wkopała, okej?
- Dzięki, że się martwisz. Będzie okej - powiedziałam i posłałam Angeli uśmiech.
- Okej. Idę pod prysznic.
- Poczekaj chwilę. - wstałam z łóżka i wyjęłam z szuflady płytę zapakowaną w ozdobny papier. Podeszłam do Angeli i wręczyłam jej opakowanie. - Mój spóźniony prezent. Wszystkiego najlepszego.
- Dziękuję, nie musiałaś - brunetka rozerwała papier i uśmiechnęła się widząc album swojego ulubionego zespołu. - Skąd wiedziałaś?
- Louis - mruknęłam, a dziewczyna zamknęła mnie w uścisku.
- Dziękuję bardzo - powiedziała podekscytowana i poszła do łazienki.
Wróciłam do łóżka. Poczułam wibrujący pod poduszką telefon. Dostałam wiadomość od Louisa.
"Śpisz już? "
Odpisałam mu.
"Właśnie mam zamiar"
"Wiesz, twoje oczy cudownie błyszczą, kiedy się całujemy :)" co? Poczułam stado motyli w brzuchu, bo to słodkie. Mimowolnie uśmiechnęłam się do ekranu telefonu.
"Jesteś zmęczony i gadasz głupoty. Idź spać (:"
"Mówię prawdę. Dobranoc, mała ;) "
Uśmiechnęłam się i zasnęłam odtwarzając w głowie dzisiejsze pocałunki z Louisem. 

____________________

#SpacesLTff
Czytasz = komentujesz! (:

1 komentarz:

  1. Wiedziałam , że prędzej czy później d tego dojdzie jeszcze trochę i Amy i Lou będą razem XD

    OdpowiedzUsuń