środa, 30 grudnia 2015

Rozdział 36. Umrzemy razem tak, jak obiecałem.

    - Możemy porozmawiać?
    - Uderzyłaś się w głowę? - zakpiła Angela.
    - Dobra, nieważne.
    Eleanor już miała odejść, jednak byłam ciekawa, czemu do nas przyszła, dlatego zaskoczyłam wszystkie osoby zebrane przy stoliku i odezwałam się:
    - Siadaj.
    Moje przyjaciółki spojrzały na mnie zaskoczone, ponieważ cała nasza trójka nie lubiła cheerleaderki, a ja zgodziłam się jej wysłuchać. Eleanor też była zdziwiona moim zachowaniem, jednak usiadła obok mnie. Początkowo milczała i jedynie bawiła się swoimi paznokciami, co działało mojej współlokatorce na nerwy.
    - Jeśli już tu jesteś to może coś powiesz? - odezwała się i spojrzała na dziewczynę obok mnie. Widziałam, że Angeli nie podobał się pomysł rozmowy z Calder, ale było już za późno żeby ją wyrzucić.
    - Chciałam... chciałam was przeprosić - powiedziała Eleanor.
    Jade zachłysnęła się swoją kawę, Angela spojrzała na nią jakby wyrosła jej druga głowa, a ja pozostałam niewzruszona, jednak w środku byłam w szoku.
    - To są jakieś pieprzone żarty, racja? - zapytała Angela, jednak wzrokiem kazałam jej się zamknąć.
    - O co ci chodzi Eleanor? - zapytałam.
    Dziewczyna spojrzała na mnie, a później na moje przyjaciółki, które mierzyły ją morderczym wzrokiem i siedziały z rękoma założonymi na piersi.
    - Mówiłam i robiłam wiele rzeczy, z których nie jestem teraz zadowolona, okej?
    - Okej? - przewróciłam oczami na sarkazm Jade.
    - Chciałam was przeprosić za to, że próbowałam zniszczyć wasze związki. Naprawdę źle się z tym czuję i szczerze przepraszam - powiedziała Eleanor, a w jej głosie rzeczywiście można było usłyszeć skruchę.
    - Dlaczego to robiłaś? Wiedziałaś, że kochamy naszych chłopaków, a oni kochają nas - powiedziała Angela.
    - Właśnie dlatego.
    - Jesteś chora? Jak można być taką suką, co?! - Jade była wyraźnie oburzona. Właściwie wszystkie byłyśmy.
    - Byłam zazdrosna. Widziałam jak wasi chłopacy patrzą na was. Darzą was taką miłością, o której mogłam marzyć.
    - Przecież miałaś chłopaka - powiedziałam.
    - On mnie nie kochał. Może na początku, a później byliśmy sobie obojętni. Dlatego widząc wszystkie zakochane pary chciałam je zniszczyć. Byłam zła, że inni mogą być kochani, a ja nie, rozumiecie?
    - Nie powinnaś mieszać się w nasze związki, to po pierwsze. Po drugie mogłaś zerwać ze swoim chłopakiem już dawno, skoro cię nie kochał. Po trzecie, czemu nagle nas przepraszasz? - zapytałam. Właściwie tylko ja rozmawiałam z Eleanor, ponieważ Angela i Jade tylko patrzyły na nią. Nie wierzyły w żadne jej słowo, jednak moim zdaniem dziewczyna mówiła prawdę. Może byłam trochę naiwna i czasem łatwo ufałam innym, ale teraz miałam wrażenie, że Eleanor naprawdę żałuje, tego co robiła.
    - Wiem, że zrobiłam źle. Nawet jeśli sama czułam się niekochana i niechciana nie powinnam próbować niszczyć tego co jest między wami a waszymi chłopakami - Eleanor na chwilę przerwała i spuściła wzrok. Kiedy podniosła głowę spojrzała bezpośrednio na mnie. - Amy, nie spałam wtedy z Louisem. No wtedy gdy byliśmy w domku Harry'ego.
    - Wiem - odpowiedziałam natychmiast. Ufałam Louisowi i pomimo że nie byliśmy wtedy razem wiedziałam, że mnie nie zdradził. Oczywiście dotarło to do mnie po pewnym czasie, ale jednak.
    - Przepraszam. Naprawdę.
    Eleanor chciała już wstać i odejść, ale wtedy Angela ocknęła się i powstrzymała ją gestem dłoni.
    - Czekaj. Skąd mamy mieć pewność, że przepraszając nas czegoś nie kombinujesz?
    - Nie ufacie mi, chociaż w pełni na to zasłużyłam. Naprawdę niczego nie kombinuję, chcę naprawić swoje błędy i mam nadzieję, że mi wybaczycie. Nie dziś, ale może kiedyś...
    - Zakochałaś się, mam rację? - zapytała Jade. Policzki Eleanor oblał mocny rumieniec.
    - Ugh, tak. I zależy mi na tym.
    - Wow - powiedziałyśmy we trzy.
    - Będę już szła - Eleanor wstała i wzięła swoją torebkę. - Cześć dziewczyny.
    Patrzyłam za nią, jak wychodzi, a kiedy już jej nie było spojrzałam na Angelę i Jade.
    - Czy to się działo naprawdę? - zapytała moja współlokatorka.
    - Chyba tak - odpowiedziałam.
    - Co ta miłość robi z ludźmi - zaśmiała się Jade.
    Skończyłyśmy nasze kawy, po czym zajrzałyśmy jeszcze do kilku sklepów, a po zjedzeniu obiadu w naszej ulubionej chińskiej restauracji, wróciłyśmy do akademika żeby zacząć się pakować.
    Będzie świetnie na Hawajach, czuję to.

***

Gdy wylądowaliśmy na Hawajach była dziesiąta rano. Wszyscy byliśmy zmęczeni, część z nas zgubiła na lotnisku swoje walizki, a Matt zgubił się, ponieważ w samolocie kręcił z jakąś blondynką i bardzo możliwe, że teraz pieprzył ją w męskiej toalecie. Była nas czternastka co powodowało duże zamieszanie, dlatego zrezygnowałam z udziału w tym i opuściłam lotnisko. Usiadłam na ławce i czekając na przybycie reszty zapaliłam papierosa.
Oczywiście pół godziny później moi przyjaciele byli już gotowi do wyjazdu do hotelu, a także wkurzali się na mnie, że zniknęłam im z oczu i szukali jeszcze mnie. Przewróciłam oczami i podałam swoją walizkę taksówkarzowi, po czym wsiadłam do pojazdu.
Droga do hotelu dłużyła się, a ja przez swoje zmęczenie lotem nie miałam siły żeby podziwiać widoki, tylko oparłam głowę na ramieniu mojego chłopaka i chyba zasnęłam.
Pierwsze co zobaczyłam po wyjściu z taksówki to cholernie wysoki biały budynek z dużymi szklanymi oknami. Wejście zdobiły dwie palmy, a wszystkie inne rośliny wokół były intensywnie zielone. Wysoka temperatura i mocno świecące słońce sprawiły, że zrobiło się gorąco, dlatego szybko przeszliśmy do przestronnie urządzonego lobby w środku. Któreś z moich przyjaciół zameldowało nas wszystkich w hotelu, więc po otrzymaniu kluczy udaliśmy się do naszych pokoi. Mieliśmy trzy apartamenty: dwa trzypokojowe i jeden dwupokojowy. W każdym z nich były dwie łazienki salon i kuchnia, a także duży balkon z widokiem na ocean. Razem z Louisem dzieliliśmy apartament z Angelą, Harrym, Jade i Niallem. Drugi taki sam jak nasz wzięli Calum z Joshem, Liamem i Mattem, a dwupokojowy zajęli Cathy z Ashtonem i Perrie z Zaynem.
Jak tylko weszłam do środka od razu poszłam wybrać pokój, nie zwracając nawet uwagi na wystrój wnętrz. Postawiłam walizkę obok łóżka, a sama rzuciłam się na miękki materac. Słyszałam rozmowy dochodzące z pomieszczenia obok, jednak moje uszy ich nie przyswajały. Zamknęłam oczy chcąc, jak najszybciej odespać lot a także zmianę czasową.
Po jakimś czasie drzwi do pokoju się otworzyły, a ja poczułam moje ulubione perfumy. Chwilę później materac ugiął się, a Louis położył się obok mnie. Spojrzałam na niego, tylko po to żeby zobaczyć go leżącego bokiem, podpierającego się na łokciu i patrzącego na mnie z niezwykłym uśmiechem na ustach.
- Co? - zapytałam, kiedy wciąż nie oderwał ode mnie wzroku.
- Jesteś piękna - wyszeptał, a ja przewróciłam oczami.
- Jestem zmęczona podróżą i wyglądam okropnie. Tak bardzo chce mi się spać, Lou - powiedziałam i przytuliłam się do mojego chłopaka, ponieważ tak szybciej zasypiałam i uwielbiałam leżeć w jego ramionach.
- Ustaliliśmy, że za sześć godzin wszyscy się zbierzemy i pójdziemy na obiad, a później na basen lub na plażę.
- Okej, nastawisz budzik?
Louis wstał z łóżka i włączył alarm w swoim telefonie. Odłożył go na szafkę nocną, na której położył jeszcze portfel i klucze. Patrzyłam jak zdejmuje swoje czarne obcisłe spodnie, a później koszulkę i w samych bokserkach kładzie się koło mnie. W pokoju było ciepło, jednak nie chciało mi się rozbierać z legginsów i T-shirtu, dlatego wtuliłam się tylko w bok chłopaka i zaraz zasnęłam.

***

Kilka godzin później zostałam obudzona przez miękkie usta składające pocałunki na mojej twarzy. Niechętnie otworzyłam oczy i pierwsze co zobaczyłam to pochylonego nade mną Louisa wpatrującego się we mnie. Wyciągnęłam do góry ręce chcąc wyprostować kości tym samym pociągając koszulkę do góry i odsłaniając mój brzuch.
- Cześć - powiedział Louis całując mnie w usta jednocześnie kładąc dłoń na moim odkrytym ciele.
Poczułam przyjemny dreszcz, a skóra w tamtym miejscu zaczęła płonąć pod jego dotykiem. Uśmiechnęłam się tylko i chciałam podnieść wyżej głowę żeby pocałować chłopaka, jednak przerwało mi moje niekontrolowane ziewnięcie. Louis się zaśmiał i tracił nosem mój policzek.
- Idziemy na obiad? - zapytał błądząc dłonią po moim brzuchu.
- Nie jestem głodna - powiedziałam zgodnie z prawdą i tym samym liczyłam na dodatkowe pół godziny snu.
- Idealnie - mruknął i wsunął rękę pod moje spodnie.

Po tym jak doszłam wokół palców Louisa i wzięliśmy wspólny prysznic, dołączyliśmy do naszej grupy w restauracji mieszczącej się na parterze hotelu. Zjadłam tylko sałatkę z owocami morza, ponieważ nie byłam bardzo głodna i nie chciałam źle wyglądać na basenie w stroju kąpielowym. Wszyscy byli szczęśliwi, że możemy odpocząć w tak cudownym miejscu, dlatego nasi przyjaciele poszli do pokoi przebrać się w stroje, a my z Louisem przeszliśmy od razu na basen i zajęliśmy dwa leżaki.
Mój chłopak zrzucił z siebie tank top i został w samych granatowych spodenkach, tym samym dając mi możliwość podziwiania jego umięśnionej klatki piersiowej oraz tatuaży. Widziałam spojrzenia wielu dziewczyn, które pożerały Louisa wzrokiem, jednak ten wydawał się tego nie zauważać. Jednak ja wiedziałam, że mój chłopak jest pożądany przez inne, dlatego po zdjęciu swoich ubrań podeszłam do leżaka, na którym leżał brunet i usiadłam okrakiem na jego udach. Schyliłam się żeby złączyć nasze usta, co chwilę później przerodziło się w sesję obściskiwania. Przerwaliśmy dopiero wtedy, gdy oboje usłyszeliśmy głośny śmiech Nialla, dlatego wstałam z nóg Louisa i jeszcze raz całując go w usta zabrałam jego RayBany, a po nasunięciu ich na nos położyłam się na swoim leżaku.
Skończyło się na tym, że wszystkie dziewczyny zajęły leżaki chcąc się opalać, a chłopcy wskoczyli do basenu. Miejsca do pływania było dużo, a na jego końcu po naszej lewej stronie mieścił się wodny bar, z którego pół godziny później chłopcy przynieśli nam drinki.
Mogłam przysiąc, że to jedna z lepszych chwil mojego życia. Leżenie przy basenie, kiedy słońce przyjemnie ogrzewało twoją skórę i przystojny chłopak przynoszący ci drinki, podczas gdy ty rozmawiasz ze swoimi przyjaciółkami.
- Rozmawiałyście z Dani? - zapytała Perrie kilka minut później.
Podniosłam się wyżej na leżaku i upiłam łyka zimnego mojito. Przeczesałam wzrokiem basen, a kiedy spotkałam się spojrzeniami z Louisem, chłopak puścił mi oczko i przejechał językiem po swojej dolnej wardze. Przewróciłam oczami, chociaż nikt tego nie widział, bo miałam okulary i wróciłam do rozmowy z przyjaciółkami.
- Dzwoniła do mnie w sobotę wieczorem - powiedziała Jade. - Myślę, że kogoś ma.
- Czemu tak uważasz? - zapytała zdziwiona Angela.
- Ponieważ tak nagle zerwała z Liamem, nie chcąc dawać szansy temu związkowi. Poza tym...
- Poza tym co? - ciągnęła Cathy.
- Od pewnego czasu rozmawiała z kimś przez telefon, kiedy orientowała się, że jestem w pokoju wychodziła.
- To o niczym nie świadczy - wtrąciła Perrie.
- Dajcie skończyć. W sobotę, gdy rozmawiałyśmy ktoś zawołał ją 'kochanie', a ona się speszyła i powiedziała, że wkrótce zadzwoni.
- Okej?
- Może to i lepiej, że tak się skończyło. To znaczy Dani wyjechała, Liam został. Oboje znajdą swoje szczęście i myślę, że wyjdzie im to na lepsze. Ratowanie związku, kiedy jest ono na straconej pozycji nie ma sensu - powiedziałam. Zabrzmiało to mądrze, co prawdopodobnie było spowodowane alkoholem, ponieważ nigdy nie rozwodziłam się na temat miłości.
- Masz rację - moje przyjaciółki się ze mną zgodziły, po czym zmieniłyśmy temat, na to, co będziemy robić przez cały tydzień.

- Harry! Puść mnie! - krzyknęła Angela, a chwilę później jej chłopak wrzucił ją do basenu.
Zaśmiałam się i wstałam ze swojego leżaka. Chciałam go przesunąć, ponieważ parasol za mną rzucał cień na kawałek mojego ciała, a chciałam być równomiernie opalona. Już miałam położyć się z powrotem, kiedy poczułam parę dłoni na swoich biodrach, a później moje plecy zetknęły się z mokrym ciałem Louisa. Odchyliłam głowę do tyłu, gdy przygryzł płatek mojego ucha. Odwróciłam się przodem do chłopaka i podniosłam swoje/jego okulary do góry zakładając je na włosy.
- Chodź popływać - poprosił.
- Później.
- Proszę - jako zachętę otrzymałam pocałunek w usta.
- Nie chcę być mokra.
- Lubię jak jesteś mokra - Louis wykonał swoją oczywistą grę słów i ścisnął moje pośladki. - Poza tym, wyglądasz tak seksownie kochanie.
Uśmiechnęłam się i odeszłam kawałek chcąc podejść do drabinki basenu. Louis szedł za mną i wiem, że skanował moje ciało.
- Wskocz po prostu! - krzyknął za mną.
- Nie.
- No weź, to żadna zabawa wchodzić po drabince!
Odwróciłam się żeby zobaczyć mojego chłopaka idącego w moją stronę z kpiącym uśmiechem na ustach.
- Nawet nie próbuj mnie wrzucać - zagroziłam.
- Właśnie rzuciłaś mi wyzwanie, księżniczko - powiedział szeroko się uśmiechając i mrużąc oczy w ten seksowny dla mnie sposób, tak że pojawiły się tam drobne zmarszczki.
- Louis, proszę, nie rób tego.
Po tym zostałam wrzucona do basenu. Wypłynęłam na powierzchnię w tym samym momencie, w którym Louis również wynurzył się z wody. Uśmiechał się szeroko, a ja kipiałam ze złości i odgarniałam z twarzy mokre włosy. Mój chłopak podpłynął do mnie, a ja posłałam mu lodowate spojrzenie.
- Prosiłam cię.
- Amy, nie obrażaj się o takie gówno - powiedział spokojnie.
- Dlaczego nie mogłeś mnie posłuchać albo chociaż zapytać czy wskoczymy razem? - zapytałam zła.
- Wtedy nie byłoby zabawy.
- Serio?
- Kochanie, nie bądź zła - powiedział Lou i zbliżył się do mnie.
- Pieprz się - ochlapałam chłopaka wodą i podpłynęłam do baru.
Wspięłam się na stołek będący zanurzony w basenie i oparłam łokcie o blat.
- Raz mojito, proszę! - krzyknęłam do barmana nawet na niego nie patrząc.
Kilka minut później przede mną postawiono szklankę z alkoholem, a ja podniosłam głowę chcąc podziękować za drinka. Zamarłam, ponieważ nie spodziewałam się go tutaj zobaczyć.
- Amy? - zapytał najwyraźniej również mnie poznając.
- Dylan?
- Właśnie tak mam na imię.
Brunet się zaśmiał, a ja byłam zdumiona. Dylan był moim chłopakiem trzy lata temu, ale rozstaliśmy się, kiedy wyjechał na studia. Był starszy ode mnie i poznałam go na jednej z imprez. Szybko nawiązaliśmy ze sobą kontakt, a kilka tygodni później spotykaliśmy się jako para. Spędzaliśmy ze sobą mnóstwo czasu i mogłam śmiało powiedzieć, że chłopak był moją pierwszą miłością. Byłam w nim zakochana po uszy i rozpaczałam, gdy nasz związek dobiegł końca, ale później się pozbierałam i zaczęłam znowu umawiać się na randki.
- Co u ciebie? - zapytał, kiedy nie odezwałam się.
- Jestem właśnie na przerwie wiosennej z przyjaciółmi.
- Hawaje, luksusowo - mruknął i spojrzał na mnie. Skanował wzrokiem moje piersi, ale postanowiłam to zignorować. - Gdzie studiujesz?
- Brooklyn College, Nowy Jork.
- Tak daleko cię wywiało? Przecież kochałaś Londyn!
- Już nie kocham - powiedziałam i napiłam się drinka. - A co u ciebie?
- Rzuciłem studia. Nie były dla mnie. Od roku prowadzę ten bar. Mój wujek jest właścicielem tego hotelu - wyjaśnił trochę zmieszany. Zapomniałam, że Dylan był osobą, której rodzina zawsze ułatwiała życie. Mógłby nie pracować, a miałby mnóstwo pieniędzy.
- Cały rok tutaj? No nieźle.
- Nie narzekam. Mam na co popatrzeć i tak dalej.
Rozmowa z moim byłym chłopakiem toczyła się naturalnie i nie było pomiędzy nami żadnych spięć. Wydaje mi się, że nasz związek został zaszufladkowany i leży teraz gdzieś na dnie naszych mózgów, dzięki czemu temu tak łatwo nam się rozmawia.
- Grałem, ale teraz nie bardzo mam na to czas - powiedział Dylan, kiedy zapytałam go czy dalej trenuje piłkę nożną.
- Och, mój chłopak jest kapitanem drużyny w naszym collegu - powiedziałam i spojrzałam w bok żeby odnaleźć Louisa. Leżał na leżaku i rozmawiał z naszymi przyjaciółmi. Wydawał się na zrelaksowanego, ponieważ śmiał się i mimo że miał okulary przeciwsłoneczne wiedziałam, że patrzy prosto na mnie, a sposób w jaki przygryzał wargę świadczył, że jest zazdrosny i kurewsko zły.
- Masz chłopaka? - zapytał Dylan i mogłam dostrzec zawód w jego jasnobrązowych oczach.
- Tak, jesteśmy razem prawie cztery miesiące.
- Musi być cholernym szczęściarzem, że jesteś jego dziewczyną - powiedział, a ja ponownie spojrzałam na Louisa.
- A ty masz kogoś? - zapytałam ignorując wcześniejszą wypowiedź Dylana.
- Nie, ale umawiam się często z różnymi dziewczynami.

Nawet nie wiem, kiedy zleciał mi czas, ponieważ zaczynałam swoje czwarte już dzisiaj mojito. Ostatnie godziny spędziłam na rozmowie z Dylanem. Dużo się śmiałam i miło było powspominać stare czasy. Alkohol płynął w moich żyłach, dlatego postanowiłam zostawić drinka, bo nie chciałam skończyć pijana. Zauważyłam, że cała moja grupa opuściła basen, prawdopodobnie udając się na kolację lub po prostu wrócili do pokoi. Wiedziałam, że źle zrobiłam ignorując ich i siedząc ze swoim byłym chłopakiem, tym bardziej, że wszystkiego świadkiem był Louis, na którego nawet nie byłam już zła.
Poczułam dłoń na moim ramieniu i odwróciłam głowę do tyłu. Nade mną stała Angela i patrzyła na mnie z niezbyt zadowoloną miną.
- Idziemy na miasto. Idziesz z nami czy zostajesz ze swoim kolegą? - zapytała i spojrzała wrogo na Dylana.
- Jasne, że idę z wami.
Wstałam z leżaka, ponieważ jakiś czas temu wyszłam z wody, kiedy moja skóra zaczęła się marszczyć, więc siedzieliśmy z Dylanem przy barze. Pożegnałam się z brunetem, a później poszłam na poprzednie miejsce, w którym się opalałam żeby wziąć swój ręcznik.
- Louis wziął twój ręcznik, jeśli tego szukasz - powiedziała moja przyjaciółka.
Wsunęłam stopy w japonki i założyłam tank top Louisa, który specjalnie zostawił go dla mnie. Sięgał mi za tyłek i skutecznie zakrywał mój strój kąpielowy. Poszłam za Angelą do środka hotelu. Dziewczyna nie odzywała się i ignorowała mnie do momentu aż znalazłyśmy się w windzie.
- Masz przejebane - powiedziała wprost.
- To znaczy?
- Louis jest wkurwiony.
- Louis jest dupkiem, nic więcej.
- Obraziłaś się, bo wrzucił cię do wody, a później na jego oczach flirtowałaś z jakimś barmanem.
- Dylan to... - chciałam wyjaśnić, ale moja przyjaciółka mi przerwała.
- Przyjaźnię się z wami obojgiem, dlatego znienawidzę was oboje, gdy zerwiecie ze sobą czy coś, jasne? - powiedziała w momencie, w którym winda zatrzymała się na naszym piętrze i dziewczyna wysiadła z niej, nawet na mnie nie czekając.
Westchnęłam zrezygnowana, ponieważ właśnie wyszłam na tą złą w oczach mojego chłopaka i przyjaciółki. Wyszłam z windy i weszłam do naszego apartamentu. Szybko przebrałam się w czyste ubrania i czułam się trochę zawiedziona, ponieważ Louis, który leżał na łóżku bawiąc się swoim telefonem, nawet na mnie nie spojrzał ani tym bardziej nic nie powiedział. Pokręciłam głową, chociaż wiedziałam, że zasłużyłam na to żeby był na mnie zły. Wzięłam telefon i portfel, które wrzuciłam do małej torebki na ramię i wspólnie z resztą wyszłam zobaczyć miasto.
Spacerowaliśmy uliczkami pełnymi markowych sklepów, a także tych z lokalnymi pamiątkami. Szłam koło Matt'a, ponieważ Louis się do mnie nie odzywał, a ja nie chciałam dawać mu satysfakcji przepraszając go pierwsza. Było koło dziesiątej, kiedy zdecydowaliśmy pójść na plażę, a wcześniej wstąpiliśmy do marketu po piwo. Harry i Angela nie poszli z nami, ponieważ zobaczyli studio tatuażu i postanowili tam zajrzeć. Jak tylko znaleźliśmy się na ciepłym piasku zsunęłam ze swoich stóp trampki i przeszliśmy kawałek, a później usiedliśmy. Pobliska latarnia oświetlała nasze kółko, które utworzyliśmy. Na moje nieszczęście usiadłam na przeciwko Louisa i to było cholernie niezręczne, tym bardziej, że wszyscy wiedzieli, że między nami coś się wydarzyło. Oddałam swoje piwo Matt'owi, ponieważ nagle odechciało mi się pić i zamiast tego wyciągnęłam paczkę papierosów. Zapaliłam jednego i zaciągnęłam się mocno, aż poczułam pieczenie w płucach.
- Kim był ten chłopak, z którym rozmawiałaś na basenie? - zapytała Perrie. Zakrztusiłam się dymem i nawiązałam kontakt wzrokowy z Louisem. Mierzyliśmy się chwilę spojrzeniami, po czym uniósł brwi do góry rzucając mi tym samym wyzwanie.
- To Dylan. Byłam z nim trzy lata temu.
- I teraz się spotkaliście? Mieliście ze sobą jakiś kontakt? - dziewczyna dopytywała. Wiem, że była zwyczajnie ciekawa, a także trochę wypiła, jednak czułam się źle z pytaniami o mojego byłego chłopaka i będąc pod bacznym wzrokiem moich przyjaciół nieumyślnie się zarumieniłam.
- Nie, nie rozmawialiśmy odkąd zerwaliśmy.
- Dlaczego się rumienisz? - zapytała Cathy.
- Ponieważ Dylan był pierwszym razem Amy! - Ashton się zaśmiał, a ja spiorunowałam go wzrokiem.
- Skąd do kurwy to wiesz?! Ryan ci powiedział?
- Mała, oboje byliśmy wtedy w pokoju obok. Słyszeliśmy jak się pieprzyliście i jak mówiłaś, że go kochasz.
Czułam jak zapadam się pod ziemię. Nie odpowiedziałam nic, tylko spojrzałam na Louisa. Jego niebieskie oczy były pełne bólu, usta miał złączone w cienką linię, a pięść wokół butelki piwa była tak mocno zaciśnięta, że bałam się, iż szkło zaraz pęknie. Nagle chłopak wstał i otrzepał spodenki z piasku.
- Idę się przejść - rzucił tylko i odszedł.
Amy, jesteś idiotką, mogłaś nie gadać z Dylanem, powiedziałam sobie w myślach.
Godzinę później wróciliśmy do naszych pokoi wzięłam prysznic i przebrałam się w swoją piżamę, zasmucona faktem, że nie będę dzisiaj spać w koszulce Louisa. Weszłam do pokoju, w którym paliła się lampka nocna po mojej stronie łóżka. Louis siedział tyłem do mnie i patrzył na ciągnący się przed nim widok nocy. Podeszłam do chłopaka i stanęłam między jego nogami owijając ręce wokół szyi. Brunet nawet na mnie nie spojrzał. Dodatkowo zabolało mnie to, że odsunął mnie od siebie.
- Louis...
- Daj spokój.
- Nie rób tego - powiedziałam cicho. Jeśli on mnie teraz odrzuci załamię się.
- Nie rób czego? - zapytał kpiąco. To była jego postawa obronna, kiedy czuł się zraniony, a wiem, że zadałam mu ból, którego teraz żałowałam.
- Nie ignoruj mnie.
- Nie ignoruję. Mam się pieprzyć. To powiedziałaś przed tym, zanim poszłaś do tego Dylana!
- Jesteś zazdrosny?
- Czy jestem? Jestem kurewsko zły. Zostawiłaś mnie samego, tylko po to żeby przystawiać się do swojego byłego chłopaka! Dalej go kochasz?
- Kocham ciebie, Louis - powiedziałam starając zachować spokój.
- Idź do niego. Jestem pewien, że jest lepszy niż ja.
- Myślisz, że cię zostawię? Kocham cię.
- Emily też mnie kochała, podobno...
- Kurwa, skończ! Nie jestem nią! Ale ty i tak ciągle będziesz tym małym chłopcem ze zranionym sercem, myślącym, że wszyscy, których kocha zostawią go! Ogarnij się!
- Boję się, ale ty nie wiesz, jak to jest, kiedy widzisz, że ktoś może odebrać ci najcenniejszą rzecz w twoim życiu! Jestem nikim, dupek z tatuażami. Każdy jest lepszy ode mnie, rozumiesz?! Wiem, że zasługujesz na kogoś lepszego, ale to złamie mi serce, dlatego jestem tak kurewsko przestraszony stratą ciebie!
- Nie stracisz mnie, idioto! Chcę tylko ciebie, nikogo innego! - krzyknęłam będąc cholernie wkurzoną. Czułam też smutek, ponieważ Louis nie wierzył w moją miłość do niego, mimo że tyle razy go o tym zapewniałam.
- Kiedyś zmienisz zdanie.
- Wiesz co? Jesteś tak kurewsko zepsuty, przysięgam. Przemyśl to co mówisz, bo to gówno mnie rani. Boli mnie to, że mi nie wierzysz - powiedziałam szybko czując pod powiekami łzy, a następnie wyszłam z pokoju głośno trzaskając drzwiami.
Zobaczyłam Nialla w kuchni, który opróżniał lodówkę. Jak tylko mnie zobaczył zatrzymał się i spojrzał na mnie zmartwionym wzrokiem.
- Wszystko okej?
Pokręciłam przecząco głową i zanim blondyn zdążył coś jeszcze powiedzieć wyszłam z apartamentu.
Zatrzasnęłam drzwi i oparłam się o nie. Wzięłam głębokie wdechy chcąc się uspokoić. Miałam w głowie wielki bałagan. Byłam zła na Louisa, bo nie wierzył w moje zapewnienia o mojej miłości do niego. Byłam zła na siebie, ponieważ obraziłam się o błahostkę, a później zostawiłam go dla rozmowy ze swoim byłym chłopakiem. Wiedziałam, że Louis ma problemy z zazdrością, spowodowane jego przeszłością i cholernie boi się, że go zostawię, a ja byłam głupia i postanowiłam zabawić się jego uczuciami. Nie miałam nic na swoje usprawiedliwienie, a jedyne o czym marzyłam to, żeby Louis otworzył teraz drzwi, o które się opierałam i powiedział mi, że wszystko jest okej. To miał być nasz najlepszy czas, spędzony właśnie w tak cudownym miejscu, a ja zepsułam to pierwszego dnia. Zdawałam sobie sprawę, że nie mogę wrócić teraz do pokoju, ponieważ Louis był na mnie zły, na co sobie zasłużyłam, jednak byłam w samej piżamie i skarpetkach, więc nie bardzo miałam możliwość żeby gdziekolwiek pójść.
Odepchnęłam się od drzwi i przeszłam dwa metry, po czym zatrzymałam się przed innym apartamentem. Zapukałam mając nadzieję, że otworzy mi Josh, ponieważ potrzebowałam teraz wygadać się mojemu przyjacielowi. Ku mojemu nieszczęściu drzwi otworzył Matt, który spojrzał na mnie uśmiechając się szeroko i śmiejąc się. Przyjrzałam się blondynowi. Był w samych bokserkach, a jego oczy były rozszerzone. Był zjarany, jestem pewna.
- Mogę wejść? - zapytałam.
- Kochanie, to ja jestem tym, co wchodzi - odpowiedział i zaczął się śmiać.
- Matt - westchnęłam nie będąc w nastroju na jego seksualne żarty.
- Wchodź.
Chłopak przepuścił mnie w drzwiach. Weszłam do apartamentu i przeszłam do jego pokoju. Usiadłam na łóżku, a chwilę później Matt dołączył do mnie, z paczką chipsów i butelką wody w dłoni.
- Co się stało, maleństwo? - zaśmiał się i wspiął się na materac wyciągając przed siebie swoje długie nogi.
- Jesteś na haju?
- Nie skończyłem palić, bo przyszłaś. Zaraz mi przejdzie - odpowiedział i wypchał swoje usta chipsami.
Przewróciłam oczami, a później usiadłam po turecku. Wzięłam kilka chipsów, które zaoferował mi Matt. Nie rozmawialiśmy, ponieważ nie wiedziałam co powiedzieć, a blondyn po prostu jadł.
- Więc? - odezwał się, kiedy skończył i spojrzał na mnie.
- Pokłóciłam się z Louisem - wyznałam i zaczęłam bawić się nitką wystającą z koca.
- Zauważyłem.
- Chodzi o to, że spędziłam czas z Dylanem, grając na zazdrości Louisa, a on teraz jest na mnie wkurzony i powiedzieliśmy sobie różne rzeczy.
- Nie zerwaliście, racja?
- Nie, raczej nie. Po prostu Louis ma paranoję na punkcie tego, że znajdę kogoś lepszego i go zostawię.
- Już raz to przeżył. Myślę, że to naturalne, że boi się tego, ponieważ cholernie mu na tobie zależy. Wiesz, właściwie faceci nie rozmawiają o miłości, ale to ściema. Mówimy o tym i wiem, że Louis cię kocha i jeśli byś go zostawiła, on by umarł. Dosłownie.
- Jestem głupia, że wzbudziłam w nim zazdrość - jęknęłam.
- Jesteś - Matt przyznał mi rację, a ja posłałam mu karcące spojrzenie.
- Dzięki. Wolałabym żeby była tu Eleanor. Przynajmniej to ja bym wściekała się na Louisa, zamiast on na mnie - powiedziałam, jednocześnie spinając się na myśl, że cheerleaderka mogłaby próbować czegoś do mojego chłopaka.
- Przecież przeprosiła was za swoje zachowanie - powiedział Matt, a następnie spojrzał w bok unikając mojego wzroku. Zmarszczyłam brwi. Skąd Matt o tym wiedział?
- Skąd to wiesz?
- Idę zapalić, idziesz? - Matt zmienił temat, jednak zgodziłam się.
Wyszliśmy na balkon i podpaliliśmy swoje papierosy. Opierałam się o barierkę patrząc na ciemny ocean przede mną. Zaciągnęłam się nikotyną, zatrzymałam ją na chwilę w płucach, a później wypuściłam dużą smugę dymu. Byłam w połowie palenia, kiedy Matt wyrzucił swoją fajkę i podrapał się po karku. Wyglądał, jakby chciał coś powiedzieć, tylko nie wiedział jak. Postanowiłam dać mu chwilę.
- Umawiam się z Eleanor.
- Co do kurwy?! - zapytałam krztusząc się dymem i posłałam mu zaskoczone spojrzenie.
- Wtedy po wypadku Louisa wracałem do bractwa i spotkałem ją. Siedziała na ławce i płakała. Mówiła coś, że nikt jej nie kocha i jest suką. Zrobiło mi się jej żal, więc odprowadziłem ją do domu. Poprosiła mnie żebym z nią został. Zasnęła w moich ramionach i od tamtej chwili myślę o niej. Później spotkaliśmy się i skończyliśmy w łóżku, a ja zaprosiłem ją na randkę, więc w taki sposób widujemy się prawie miesiąc.
Słuchałam Matt'a i byłam w szoku. Mój przyjaciel i mój jak dotąd największy wróg razem. Wow. Przypomniało mi się, jak kilka dni temu przepraszała mnie, Angelę i Jade za to co robiła. Widziałam zmianę w jej zachowaniu. Już nie była tą wredną dziewczyną, którą poznałam kilka miesięcy temu. A później Jade zapytała czy się zakochała, a ona się zarumieniła. I tu chodziło o Matt'a. Eleanor podoba się Matt!
- To ciebie miała wtedy na myśli!
- Co? - zapytał blondyn nie wiedząc o co mi chodzi.
- Myślę, że ona coś do ciebie czuje.
- Naprawdę? - nadzieja była wymalowana na twarzy chłopaka.
- Tak - odpowiedziałam, po czym mimowolnie ziewnęłam.
- Jesteś zmęczona? Chodźmy spać. Możesz wziąć połowę mojego łóżka.
Uśmiechnęłam się do przyjaciela, a następnie wróciłam do pokoju, gdzie wskoczyłam pod kołdrę. Matt zgasił światło i położył się koło mnie.
- Dobranoc - powiedzieliśmy sobie jednocześnie i zaśmialiśmy się.

***

Minęły kolejne dwa dni, a ja wciąż nie rozmawiałam z Louisem. Wszyscy zauważyli, że coś jest nie tak, ponieważ unikaliśmy spojrzeń w swoim kierunku. Na plaży, basenie, w restauracji, gdziekolwiek zawsze siadaliśmy z dala od siebie. Spędziłam jedną noc śpiąc u Matt'a, jednak to Louis był na mnie obrażony, dlatego uznałam, że to nie ja powinnam rezygnować z naszej sypialni. Drugiego dnia naszego pobytu, wieczorem, kiedy Louis wyszedł z Liamem do baru, a ja chciałam iść już spać, ponieważ byłam zmęczona i za bardzo się spiekłam na słońcu, wzięłam jego poduszkę i przeniosłam ją do salonu. Skoro mój chłopak wciąż jest na mnie zły może spać na sofie, a ja w wygodnym łóżku. Wzięłam prysznic, ubrałam piżamę, którą była skradziona przeze mnie koszulka Louisa, ponieważ musiałam chociaż w nikłym stopniu go poczuć. Kiedy leżałam na miękkim materacu długo nie mogłam zasnąć, dlatego wzięłam swój telefon i podłączyłam do niego słuchawki. Zasnęłam słuchając "Spaces" i "Home".
Byłam zdziwiona, gdy rano obudziłam się, a mój telefon leżał odłożony na szafce nocnej, co było dla mnie równocześnie powodem do szczęścia, ponieważ Louis musiał zajrzeć do mnie w nocy, kiedy spałam. Przez chwilę łudziłam się, że wszystko wróci do normy, jednak moja nadzieja odeszła, gdy chłopak przy śniadaniu nawet na mnie nie spojrzał, a wieczorem poszedł spać do salonu.

Poczułam dłoń, która delikatnie pociągała mnie za ramię wyrywając mnie z miłego snu. Nie wiem, która była godzina, jednak byłam pewna, że było jeszcze wcześnie, a ja chciałam spać.
- Amy - usłyszałam zachrypnięty głos Louisa. To chyba jednak sen.
Nie odpowiedziałam, tylko naciągnęłam na głowę kołdrę, jednak szybko została ona ze mnie ściągnięta, a wargi mojego chłopaka złożyły pocałunek na moim czole. Uśmiechnęłam się wciąż nie otwierając oczu.
- Amy, obudź się - Louis ponowił próbę wyciągnięcia mnie z łóżka.
- Nie.
Po tym kołdra została ze mnie zrzucona. Usiadłam i obdarzyłam chłopaka gniewnym spojrzeniem.
- Co ty do kurwy robisz? - zapytałam zła i spojrzałam na zegarek w telefonie. Ósma rano, świetnie.
- Wstawaj, szybko.
- Czy ty sobie żartujesz? Dosłownie nie rozmawiasz ze mną od dwóch dni, a teraz budzisz mnie, kiedy powinnam jeszcze spać.
- Przestań, chcę cię gdzieś zabrać.
- Gdzie?
- Zobaczysz. Wstawaj.
- Co? Nie. Nigdzie z tobą nie pójdę, dopóki nie wyjaśnisz swojego zachowania i nie powiesz, gdzie mnie zabierasz.
- Amy, proszę. Nie kłóć się ze mną.
- Nigdzie nie idę. Możesz dalej się na mnie obra... - nie zdążyłam dokończyć, ponieważ Louis znalazł się nade mną i złapał mnie za nadgarstki. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy i czułam rosnące napięcie między nami. Jednak napięcie w dobrym znaczeniu, ponieważ każdy nasz kontakt wzrokowy sprawiał, że wszystko wracało do normy.
- Zamkniesz w końcu te swoje urocze usta, czy mam zrobić to za ciebie? - zapytał poważnym tonem, a w moim brzuchu rozszalało się stado motyli.
- Powiedziałeś to przed naszym pierwszym pocałunkiem.
- Wiem - odpowiedział i złączył na krótko nasze usta. Uśmiechnęliśmy się do siebie. - Wstawaj księżniczko.

- Gdzie my jesteśmy? - zapytałam Louisa, kiedy pół godziny później wysiedliśmy z taksówki.
Znajdowaliśmy się na pustym polu, jedynie jakieś sto metrów przed nami był niewielki hangar. Słońce już świeciło i zaczynało robić się gorąco, jednak dało się przeżyć. Louis złapał mnie za rękę i poprowadził w kierunku budynku.
- Nie sądzisz, że czas wykorzystać twój prezent urodzinowy?
- Co?
- Skok ze spadochronu.
- Ale teraz? Lou, nie skoczę sama.
- Skoczymy razem.
- W sensie razem razem czy będziesz obok mnie? - zapytałam przerażona.
- W sensie razem razem - odpowiedział i pocałował mnie szybko w usta.

- Okej, teraz się boję.
Znajdowaliśmy się cztery tysiące metrów nad ziemią i za chwilę drzwi samolotu miały się otworzyć, a my mieliśmy skoczyć w dół. Pilot sterował maszyną, a instruktor jeszcze raz objaśniał nam, jak będzie wyglądał skok. Louis był doskonale zaznajomiony z zasadami i był podekscytowany kolejnym razem w powietrzu. W przeciwieństwie do mojego chłopaka, ogarniał mnie strach. Wcześniej, kiedy moje marzenie o skoczeniu ze spadochronem było odległe nie bałam się, jednak teraz miałam ochotę poprosić pilota żeby odstawił nas na ziemię.
- Nie skoczę - powiedziałam, gdy została nam minuta do wyskoku.
- Ufasz mi? - Louis wziął moją twarz w obie dłonie i spojrzał swoimi niebieskimi oczami prosto w moje brązowe. Obecność chłopaka pomagała mi opakować swój strach, jednak czułam gulę w moim gardle i miałam ochotę się wycofać. Kiedy Lou ponowił swoje pytanie, przełknęłam ślinę i powoli skinęłam głową na znak, ze mu ufam.
- A co jeśli zginiemy?
- Umrzemy razem tak, jak obiecałem - powiedział, a w mojej głowie pojawiło się wspomnienie naszej pierwszej rozmowy.

-Palisz? - zapytał i wskazał brodą na papierosa w mojej dłoni.
- Na coś trzeba umrzeć - mruknęłam cicho, mając nadzieję, ze mnie nie usłyszał.
- No to umrzemy razem - powiedział Louis i wyjął paczkę z kieszeni bluzy, a ja zmarszczyłam brwi na jego słowa.

- To jest świetne pocieszenie - odpowiedziałam, jednak na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
Instruktor otworzył drzwi samolotu. Louis objął mnie ręką w pasie przyciągając bliżej siebie, chociaż i tak byliśmy do siebie przypięci. Zamrugałam kilka razy i w myślach odsunęłam od siebie przerażenie.
- Raz! Dwa! Trzy! Skaczemy! - krzyknął za mną, a później spadaliśmy już w dół.
Cały mój strach odszedł w zapomnienie. Czułam się wolna i pełna energii. To było niesamowite. Pode mną rozciągał się tropikalny widok wyspy. Widziałam błękitny ocean, zieloną roślinność. Wszystko było tak cholernie cudowne, a ja nie wierzyłam, że to dzieje się naprawdę. Spadam z wysokości czterech tysięcy metrów razem z chłopakiem, którego kocham nad życie. Przez chwilę miałam wrażenie, że jestem jak ptak, wolna, z dala od problemów, wszystkiego co nie jest kolorowe, jak to wszystko pode mną. Czułam się cholernie szczęśliwa. Spełniło się jedno z moich marzeń. Wydawało mi się, że przez tą krótką chwilę miałam cały świat w swoich rękach.
Kiedy wylądowaliśmy na ziemi, moje serce biło ekstremalnie szybko, a ja byłam podekscytowana jednocześnie smucąc się, że skok nie trwał dłużej. Po tym jak Louis odpiął nas od siebie, zdjęliśmy swoje kaski, odwróciłam się do swojego chłopaka. Na naszych twarzach malowały się szerokie uśmiechy.
- To było świetne! - powiedziałam uradowana.
Louis zbliżył się do mnie i przyciągnął mnie za biodra. Zawiesiłam mu dłonie na szyi i chwilę później całowaliśmy się wlewając w to tyle miłości ile byliśmy w stanie przekazać. Odsunęliśmy się od siebie dopiero po kilku minutach, kiedy nie mogliśmy złapać oddechu. Nasze policzki były zaróżowione, a usta opuchnięte od całowania. Przejechałam dłonią po lekkim zaroście Louisa, a chłopak wtulił w nią twarz i przymknął na moment powieki.
- Wybaczysz mi? - zapytał po chwili, a ja zmarszczyłam brwi.
- Co mam wybaczyć?
- Bycie dupkiem.
- Louis - zaczęłam, jednak nie pozwolono mi skończyć.
- Daj mi mówić. Wiem, że nie jestem najlepszym chłopakiem. Mam problemy z zazdrością i rzadko pokazuję, co czuję. Niosę ze sobą pieprzony bagaż, którego ciężko mi się pozbyć i wiele wydarzyło się w moim życiu, przez co jestem jaki jestem. Poznanie ciebie było najlepszym co mi się przytrafiło, właściwie zakochanie się w tobie było najlepszym, ale kocham cię od naszego pierwszego pocałunku, więc to prawie to samo. Przez długi czas nie mówiłem ci tego, ponieważ zwyczajnie się bałem, ale kocham cię tak cholernie mocno i wierzę, że ty kochasz mnie chociaż po części tak, jak ja ciebie. Wiem, że często bywam zazdrosny i mówię rzeczy, które cię ranią, mimo że wcale nie mam ich na myśli - Louis zatrzymał się na chwilę, a ja poczułam jak pod moimi powiekami zbierają się łzy. - Każdego dnia budziłem się z przerażeniem, że mogłaś ode mnie odejść, ponieważ są ode mnie lepsi. Jednak po naszej ostatniej kłótni zdałem sobie sprawę, że ty jesteś tą właściwą osobą i będziesz ze mną już zawsze.
- Nigdy cię nie zostawię, Louis. Przysięgam - poczułam, jak łzy zaczynają spływać po moich policzkach, jednak zignorowałam to. - Kocham cię i wiem, że nigdy nie znajdę kogoś lepszego od ciebie. Umarłabym bez ciebie.
- Hej, nie płacz - Louis starł kciukiem moje łzy i spojrzał na mnie. Jego niebieskie oczy były przepełnione miłością. Miłością do mnie. - Nie ważne kto pojawi się na naszej drodze. Kochamy się i będziemy tylko my. Nie ma Dylana ani Emily. Tylko ty i ja. Każdego dnia.
- Każdego dnia.


____________________

Okej, więc to jest ostatni rozdział i naprawdę chce mi się płakać, bo to koniec Spaces. Oczywiście jest jeszcze epilog, który dodam za tydzień, ale nie mogę uwierzyć, że to ostatnie chwile z Loumy :( 
Mam nadzieję, że cała historia Wam się podobała, więc jeśli serio tak jest zostaw tutaj komentarz lub na Twitterze pod hashtagiem #SpacesLTff (:
Do następnego razu! (:

3 komentarze:

  1. Czekam na epilog, i mam nadzieje że coś jeszcze napiszesz <3
    popłakałam Się *.*
    Zarąbisty rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Boze kocham ta historie, ta opowieść, Ciebie. Nie wierzę, że to już koniec :( nie chce końca :( mogłabym czytać ta opowieść do końca życia :( będzie mi brakować tych chwil kiedy to cały tydzień czekałam żeby w piątek wieczorem, położyć się i przeczytać spokojnie Spaces, cały tydzień myślenia i czekania co będzie tym razem :) na prawdę to było moje ulubione ff! Jeszvze nigdy nie przeczytałam takiego wspaniałego! Dziękuję :*

    OdpowiedzUsuń